Jęknęłam, odwróciwszy się na plecy, natychmiastowo zakrywając głowę dłońmi jak zobaczyłam światło przed powiekami. Byłam pewna, że leżałam obok otwartego okna; i ostatnią rzeczą, jakiej teraz potrzebowałam to korek samochodowy na zewnątrz oraz słońce oślepiające moje zamknięte oczy.
- Ty też? - usłyszałam głos obok siebie, głos, który znałam aż za dobrze. Jednak nie brzmiał on tak jak zwykle; zazwyczaj ten głos byłby głośny, wesoły i pełen szczęścia. Nie był to bełkot.
- Mhm - wymamrotałam, odwracając się na drugą stronę i otworzyłam oczy, by ujrzeć Louisa; miał ręce na swojej twarzy, podobnie jak ja z minutę temu i w sumie wyglądał jakby przebiegł kilka razy przez ciężarówkę. - Co wczoraj robiliśmy? - zapytałam cicho.
Kilka tygodni temu skończyła się szkoła i od tamtego czasu zdecydowaliśmy się na wycieczkę po Stanach Zjednoczonych; Las Vegas, ta. Nie mniej, nie więcej.
Czułam się jakbym miała w głowie z tysiąc centów, a mój żołądek został zjedzony przez dinozaura. Miałam przeczucie, iż może powinniśmy zostać w hotelu i coś obejrzeć.
- Nie mam pojęcia. - mruknął, przekręcając się na kraniec łóżka, potrzebując kilku sekund, by zmusić się do przyjęcia pozycji siedzącej. Kilkakrotnie przejechał dłońmi swoje włosy - bardzo powoli - nim wstał. Albo próbował to zrobić. - Kurwa, nigdy więcej nie mieszam Red Bulla z sangrią*. - powiedział, wzdychając i osunął się na podłogę. Przeczołgał się kawałek od łóżka, docierając do ściany i opierając się o nią, a później zamknął oczy i odrzucił do tyłu głowę. Mój narzeczony, panie i panowie.
- Co ty do cholery robisz? - zapytałam, a moje słowa zostały przytłumione przez prześcieradło, gdy patrzyłam jak siada pod oknem jak bezdomny. To znaczy, miał obok siebie krzesło.
- Jestem zbyt zmęczony, by wstać. - prawie jęknął - Albo zbyt skacowany. Oba działają.
Pozwoliłam swoim ramionom opaść na materac, za ciężko było mi je trzymać w powietrzu. Zastanawiałam się, czy faktycznie połknęłam dinozaura, a teraz przemieścił się on do mojej głowy zamiast do żołądka.
- Ale tu bałagan. - kilka minut później powiedział Louis, nie brzmiąc jak on sam - Jesteś pewna, że nie zrobiliśmy tutaj imprezy..?
- Nie - odpowiedziałam - Pamiętam jak wdałeś się prawie w bójkę z ochroniarzem, ponieważ myślał, że masz fałszywy dowód.
Kilka sekund po tym jak te słowa opuściły moje usta, oboje zaczęliśmy się śmiać, jak para osiemdziesięciolatków - przynajmniej tak brzmieliśmy. Nadal myślałam, iż wziął to sobie za komplement; koleś naprawdę mu powiedział, że wygląda na mniej niż 21 lat. A miał 24. Urządziłabym imprezę, gdyby ktoś pomylił się do mojego wieku i powiedział, iż mam 21 lat.
- Na swoją obronę mam to, że był cholernie irytujący. - wymamrotał Louis, po raz kolejny przejeżdżając dłonią po swoich włosach. Skończyło się na tym, iż jego włosy wyglądały jeszcze bardziej niedbale niż przedtem. - Każdy się mnie pytał, kiedy będę miał trzydziestkę, a potem ten kutas powiedział, że mam fałszywy dowód. - pokręcił głową - Amerykanie.
- Uwielbiasz to, zamknij się. - odparłam, zmuszając się, by usiąść. - Chciałabym, żebyś wyglądał na tak szczęśliwego ze mną tak jak na Stratosphere Tower.
- Zawsze jestem z tobą szczęśliwy, a ty tylko narzekasz. - powiedział, pocierając oko. Zazwyczaj, coś bym mu odpowiedziała, ale teraz nie potrafiłam się nawet uśmiechnąć. Życie stało się spokojniejsze odkąd zaczęłam ignorować jego dokuczanie; jakby.
- Teraz to kto jest tym, który narzeka? - zwęziłam na niego swoje oczy.
Louis westchnął, chwytając krzesło, które stało obok niego.
- Dobra, wystarczająco fair. Teraz cicho.
- Zrobić ci kanapkę?
- Byłoby miło, właściwie, yeah.
- Tym gorzej. - uniosłam swój głos, by mnie usłyszał z kuchni. - Sam sobie zrób.
Wyszedł z kuchni z dwiema szklankami wody i małym uśmiechem na twarzy, kręcąc głową.
- Palant.
- Dzięki, śpię z jednym. - odpowiedziałam zwyczajnie, wyciągając dłoń, by chwycić szklankę, która była dla mnie. Louis usiadł na łóżku, obok mnie i przez minutę albo jakoś tak, piliśmy po prostu wodę. Zawsze to robiliśmy, kiedy byliśmy na kacu; właściwie to on zazwyczaj to robił, bo ja nigdy się nie upiłam aż tak.
Rozejrzałam się po pokoju, a podłoga przykuła moją uwagę.
- Tu serio jest bałagan. - powiedziałam nieco smutnym tonem, skanując część pomieszczenia - Co to w ogóle jest?
Kiedy Louis nic nie powiedział, spojrzałam na niego; jego twarz wyglądała dość sceptycznie.
- Będziesz mówić dopóki nie wstanę i nie posprzątam, prawda? - zapytał i, kurde, jak on dobrze mnie zna.
- Chyba pamiętasz, co mi obiecałeś, gdy wyszliśmy z samolotu. - wyszczerzyłam się do niego - "Jestem taki szczęśliwy, posprzątam nawet nasz pokój jak go rozwalimy!" - przedrzeźniałam jego głos.
- A mówią, że to pijani ludzie gadają głupstwa. - mruknął, wstając z łóżka. Oczywiście, że nie chciałam, by dosłownie wysprzątał cały pokój; nie lubiłam, gdy ktokolwiek poza mną sprzątał. Miałam swój własny system czyszczenia i cokolwiek, co by zaburzyło ten system byłoby niedopuszczalne.
Ale czułam się zbyt odrętwiała, a on wyglądał tak uroczo, siedząc na podłodze ze zmarszczeniem na twarzy, przeglądając czasopisma i jakieś papiery. Yeah, pomyślałam, zrobię wyjątek i tym razem nie posprzątam.
- Jezu Chryste, nawet nie wiem, skąd to się tutaj wzięło. - wymamrotał, ale było to wystarczająco dla mnie, bym usłyszała - Patrz na to cholerstwo. Masz magazyn Elle, Food And Wine, te broszury, które z miasta, jakieś kasety wideo i...
Przerwał, wyciągając kawałek papieru z kupy innych, a jego zmarszczenie się powiększyło. A potem zamrugał kilka razy.
- I wzięliśmy ślub.
Także zamrugałam.
- Co? - dosłownie niczego nie pamiętałam tego, byśmy poszli do kościoła w ciągu ostatnich dwóch dni. Albo do kaplicy. Czy gdziekolwiek, gdzie moglibyśmy legalnie wziąć ślub.
- Yeah, i.. - przełknął ślinę, robiąc pauzę - Ja... Ja wziąłem twoje nazwisko.
Cóż, teraz zaczyna być naprawdę dziwnie.
- Co? - powtórzyłam, tym razem się śmiejąc. To było absurdalne nawet dla niego. Dla nas.
Louis nic nie powiedział, wpatrując się w kawałek papieru. Zaczynałam być odrobinę niespokojna; jeśli nie żartował, to oznaczało, że nie pamiętałam swojego własnego ślubu - już nie wspominając fakt, iż nie byłam tą, która wzięła nazwisko swojego współmałżonka.
Myśl o tym wywołała u mnie śmiech.
- Daj spokój, Louis, nie możesz być-
Jednak ucięłam, gdy nagle wstał z kasetą w dłoni jak podszedł do telewizora. Znowu byłam trochę zmieszana, kiedy uświadomiłam sobie, że ta kaseta-
- O mój Boże! - prawie krzyknął, ręce miał na głowie, kiedy ponownie wstał i odsunął się tak, bym mogła zobaczyć ekran telewizora. I już wiedziałam, dlaczego odszedł.
- O mój Boże. - powtórzyłam ciszej jak oglądałam nas, śmiejących się i wpatrujących w siebie wraz z pastorem stojącym między nami.
- Moje nazwisko jest za długie - Louis bełkotał, przerywając księdzu w połowie jego mowy. - Spędzam z dekadę na tym, by je tylko wypowiedzieć.
- O. Mój. Boże. - powtórzyłam, przyciągając kołdrę do twarzy; nie wiedziałam, czy byłam zażenowana, czy też nie mogłam teraz przestać się śmiać.
- Jesteś pewien? - zapytał pastor, gdy skończyłam się śmiać sama z siebie - spojrzał na Louisa i, yeah, to byłby idealny moment, by powiedział nie.
- Jasne. - czknął, a ja powoli zamknęłam swoje oczy. Naprawdę wziął moje nazwisko. - Wyciąłem pięć liter. Albo cztery? Jak literuje się Cloe?
- O mój Boże - szepnęłam po raz trzeci, kiedy aktualny Louis wyszedł z łazienki.
- Już się skończyło? - zapytał jęczącym tonem, z dłońmi na oczach jak oparł swoje ciało o ścianę. Przygryzłam wargę, a gdy byłam przekonana, że nie wybuchnę kolejną salwą śmiechu, wzięłam pilot i wyłączyłam TV. To za dużo jak na jeden dzień.
- Chodź tu. - poklepałam miejsce obok siebie jak podszedł, ale nie zdjął dłoni ze swoją twarzy. Mogłam powiedzieć, że zerkał poprzez palce, ponieważ kto mógłby usiąść bez wywrócenia się. - Lou? - zapytałam minutę później, podczas, gdy on nie zmienił swojej pozycji - Skarbie, to nie taki wielki-
- Louis Cloe. - powiedział, a ja musiałam się zmusić zagryzając wewnętrzną część policzka, bym ponownie nie wybuchła śmiechem - Louis Cloe. Nazywam się Louis Cloe.
- Cóż - zaczęłam, jednak nie wiedziałam, co do końca chciałam powiedzieć - Fajnie brzmi.
- Pakujemy się, teraz. - powiedział szybko, kręcąc głową - Muszę zmienić swoje nazwisko zanim ktoś się dowie o tym żarcie.
- Kto się dowie? - zapytałam, chcąc trochę załagodzić sytuację i nie pozwolić mu na przerwanie naszej wycieczki - Jeśli nikomu nie powiemy, nikt się nie dowie.
Louis zamrugał, wpatrując się prosto przed siebie.
- Lorena? - powiedział w końcu.
- Hm?
- Nazywam się Louis Cloe.
Prychnęłam, gdy to powtórzył.
- Okay, ale nadal musisz jechać do Doncaster, by to zmienić.
- I tak miałem jechać do Doncaster.
- Dokładnie. - powiedziałam, kładąc głowę na jego udzie - Więc zostańmy. Nic się nie zmieni w przeciągu pięciu dni.
Westchnął i oparł głowę o zagłówek. Wyglądał jakby o czymś znowu myślał.
- To takie.. popierdolone.
Nie potrafiłam powstrzymać wywrócenia oczami.
- Jezu, wziąłeś moje nazwisko, to nie jest ko-
- Nie to miałem na myśli. - wszedł mi w słowo, a małe westchnięcie opuściło jego usta po tym jak przestał mówić. - To znaczy... Nie tak to zaplanowałem.
- Jak? - zmarszczyłam brwi.
- Wiesz.. - odwracał przez chwilę głowę na boki - O tak. Jeśli wszystko szło by według mojego planu, nie bylibyśmy teraz nawet zaręczeni.
Moje zmarszczenie stało się po tym większe.
- Mówisz, że jest ci przykro... bo jesteśmy małżeństwem? - przełknęłam ślinę jak to powiedziałam; nadal trudno było w to uwierzyć. I miałam przeczucie, że przez najbliższy czas to się nie zmieni.
- Nie, nie to. Pomyśl o tym. Oświadczyłem ci się w telewizji, przez telefon, a teraz wzięliśmy ślub praktycznie najebani i przyjąłem twoje nazwisko. I-
- Jak wielu ludzi może powiedzieć, że przydarzyło im się coś takiego? - zapytałam go z małym uśmiechem, sukcesywnie przerywając mu narzekania. - Louis, kocham to, w co to wszystko się obróciło. No, z wyjątkiem twojego nazwiska. - przygryzłam wargę - Ale nie zmieniłabym niczego innego. Jeśli zaplanowalibyśmy wszystko bardzo dokładnie, i tak zrobilibyśmy, to nie bylibyśmy my.
Położyłam swoją dłoń na jego policzku i odwróciłam jego twarz w moją stronę.
- To my. Jesteśmy beznadziejni w planowaniu. Jesteśmy niechlujni. Przez większość czasu nie wiemy, co robimy, a poza tym, jesteśmy geniuszami, ponieważ wszystko zawsze wychodzi nam na dobre.
Po mojej małej mowie - z której byłam zadowolona - Louis wpatrywał się we mnie przez kilka sekund, nim zwęził na mnie swoje oczy.
- Nienawidzę cię za to, że zawsze wiesz, co powiedzieć.
Wzruszyłam ramionami.
- Powinieneś, spędziłam cztery lata na studiach, ucząc się pięknych słów.
Wyszczerzył się w uśmiechu; tu chodziło o ten cholerny czas.
- O Chryste - westchnął, ale nadal się uśmiechał - Nie mogę cię nawet wziąć na podróż poślubną.
Zacisnęłam usta; to prawda, oszczędzaliśmy pieniądze na tą wycieczkę przez miesiące, byliśmy nieco załamani teraz. Ale to nie miało znaczenia, mogliśmy pozwolić sobie na wszystko, czego potrzebowaliśmy i nie planowaliśmy w najbliższym czasie wziąć ślubu.
A potem to się stało.
- Lou, nie potrzebuję podróży poślubnej. - powiedziałam cicho - Nie chcę. Ale prawdziwy ślub były fajny.
Prychnął i spojrzał na moją uśmiechającą się twarz.
- Cóż, to ci mogę obiecać. - potem uniósł swoje brwi ku górze - Ale nie w najbliższym czasie.
- Nie ważne kiedy. - mój uśmiech się poszerzył.
- Dobra - westchnął, biorąc papier z podłogi. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz musiałam się tak bardzo powstrzymywać od śmiania się, gdy przeczytałam słowa Louis Cloe. Wow, naprawdę wziął moje nazwisko i wow, naprawdę byliśmy małżeństwem.
- Nie musimy tego rozwiązać, by zmienić nasze nazwiska, prawda? - zapytał Louis, patrząc na kawałek papieru jakby była tam napisana jego data śmierci.
- Nie, potrzebujesz tylko zgody swojego współmałżonka.. - potem zmarszczyłam na niego swoje brwi - Co masz na myśli, mówiąc, my? Dlaczego miałabym zmieniać nazwisko?
- Wybacz, kochanie, ale zaraz po tym jak to zrobimy, nie będziesz już Loreną Cloe. - powiedział mi i nawet wtedy, gdy się ze mną droczył, musiałam się uśmiechnąć; nadal to była piękna rzecz.
- Nie obchodzi mnie to. - powiedziałam z uśmiechem i wyobraziłam sobie siebie jak Tomlinson. Będę musiała zmienić swój podpis.
Louis westchnął pokonany; przypuszczam, że w końcu uświadomił sobie, ze nic z tym nie zrobi przez najbliższe kilka dni.
- Dobrze.. - zaczął jak położył papier na półkę nocną.
- Może nie zamierzasz zabrać swojej żony na lunch? - zerknęłam na niego.
- Yeah, ale najpierw musimy wyjść z łóżka, pani Cloe.
* sangria - nazwa drinku
******
Z ciężkim sercem to piszę, ale wraz z zakończeniem tego rozdziału - żegnamy się z całym opowiadaniem You Again?/Drama Class. Jest mi cholernie smutno z tego powodu, ponieważ przywiązałam się do tego ff, zwłaszcza dlatego, że było to moje pierwsze opowiadanie, które tłumaczyłam i jestem z siebie poniekąd dumna, bo jakby na to nie spojrzeć; bywało różnie - już nie wspominając o tym, iż mój angielski w realu nie jest perfekcyjny, soł..
Chciałabym bardzo podziękować czytelniczkom, które czytają DC/YA od samego początku. Doskonale wiecie, że z początku nie było mi aż tak łatwo to tłumaczyć, a teraz... Wow, serio jestem z siebie dumna. I choć na bloggerze (juz teraz) nie ma wielkiego zainteresowania tym opowiadaniem, to wiem, że na wattpadzie sporo osób je czyta.
Dziękuję wam xx
Mnie znajdziecie na wattpadzie.
Piszcie, co sądzicie o tej historii, o wszystkim, od samego początku; o Louisie, o Lorenie. I jak sobie wyobrażałyście całkowite zakończenie? Albo jak będzie wyglądać dalej życie Lou i Lori?
Pamiętajcie, że was kocham ♥
W sumie jak się na to patrzy to oczywiste że ich życie nie jest normalne. Ślub w Vegas? Czemu nie. To w ich stylu.
OdpowiedzUsuńCałe opowiadanie, w sumie dwa, bardzo mi się podobało i dobrze że jesteś z siebie dumna. Tłumaczenie musiało zająć Ci całą masę czasu, dlatego naprawdę WOW, dałaś radę :)
haha i jejku! najlepiej ;) smutno że już koniec:( pamiętam jak zaczęłam czytać to opowiadanie, było może 7 lub 8 rozdziałów drama class i to stało się jednym z moich ulubionych ff zaraz obok #TeenageDirtbagpl #TOTGApl i #BIASpl więc dziękuję że tłumaczyłaś to dla nas więc mogłyśmy poznać tę historię ;) będę tęsknić,
OdpowiedzUsuńLots of love xx
Woah, może to wypunktuję?
OdpowiedzUsuń1.Dziękuję za tłumaczenie tego ff
2.Teraz mi smutno, bo to już koniec i ugh zżyłam się
3.Dziękuję za tłumaczenie
4.Osobiście wolałam DC, ale YA jest też świetne
5.Nijak nie wyobrażałam sobie takiego zakończenia, tzn nie tego, że Lorena nie będzie chciała zaręczyn i wgl, bo akurat ślub w Vegas jakoś do nich pasuje
5.Nie wiem co jeszcze… Trudno mi się pisze, patrząc na to, że to mój ostatni komentarz tutaj
6.Chyba jeszcze nie dodałam, że dziękuję za tłumaczenie xd
Będę tęsknić
@JaZiemniak_
NAWET NIE WIEM JAK ZACZĄĆ......... Po pierwsze odniosę się do zakończenia......A MOŻE SIĘ NIE ODNIOSĘ....BO NIE MA SŁÓW BY POWIEDZIEĆ JAK ZAJ**** ZOSTAŁO TO ZAKOŃCZONE....ŚLUB W VEGAS ? PIERWSZE Z CZYM MI SIĘ SKOJARZYŁO TO Z FILMEM "KAC VEGAS" HEHE NIE WIEM DLACZEGO XD
OdpowiedzUsuńALE ZAKOŃCZENIE ZDECYDOWANIE NA +++++++++ XD CHOCIAŻ MYŚLAŁAM że autorka napiszę coś z przyszłości bohaterów...ale widać pozostawiła wodzę wyobraźni dla każdego..MOŻE I LEPIEJ ? Teraz mogę sobie wyobrazić jak Lori jednak urodziła dziecko i Lou jako najlepszego Tatusia na świecie xd Ale to tylko moja wyobraźnia xd
Po drugie nawiążę do tych bez których by tego ff nie było czyli...bohaterów z którymi zżyłam się NIEWYOBRAŻALNIE ! To jak zostali oni 'opisani'/'pokazani' w DC i YA jest czym perfekcyjnym....PAMIĘTAM JAK znalazłam to tłumaczenie ff był to bodajże 4 lub 5 rozdział (nie jestem pewna) ale nie ważne ważne jest to że mogę powiedzieć że jestem z Tobą, z tym ff (prawie) od samego początku.....Od samego początku doszłam aż tutaj do samego końca....co sprawia że chce mi się ryczeć bo PRZYWIĄZAŁAM SIĘ DO TEGO TAK CHOLERNIE ŻE WCHODZĄC NA TT I WIDZĄC U GÓRY PRZY INTERAKCJACH 1 za każdym razem myślałam sobie kurde oby to był nowy rozdział na tym ff....wiele razy się rozczarowałam....ale jak już dostałam od ciebie wiadomość o nowym rozdziale cieszyłam się jak dziecko ! I pochłaniałam je strasznie szybko i za każdym razem było mi mało xd I teraz mogę powiedzieć chceeeee więcej nie chce końca...ale wiem że zawsze musi nastąpić tzw THE END...
Po trzecie chce nawiązać do CUDOWNEJ TŁUMACZKI TAK TAK MÓWIĄ WŁAŚNIE O TOBIE.......BO GDYBY NIE TY NIE MIAŁABYM OKAZJI POZNAĆ HISTORII tych bohaterów, poznać ich losów....ZA CO CI OGROMNIE DZIĘKUJE ! ROBISZ TO CHOLERNIE ŚWIETNIE...WIEM ILE TO CZASU CI ZAJMOWAŁO...WIEM ŻE BYWAŁY PEWNIE MOMENTY "Jejku jak mi się nie chceeee" ale nie dziwię się...ODWALIŁAŚ KAWAŁ DOBREJ ROBOTY ! MAM TYLKO NADZIEJĘ ŻE JESZCZE SPOTKAM SIĘ NIE RAZ Z TŁUMACZENIEM FF....BO ROBISZ TO ŚWIETNE !
No i cóż na koniec mogę tylko napisać.....że żal sie rozstawać....NAPRAWDĘ CI DZIĘKUJE !
Wiem wiem przeciągam przeciągam by tylko nie skończyć tego komentarza nie zamknąć karty i zacząć szukać czegoś nowego o Lou...Ale strasznie mi smutnooo że już więcej nie skomentuje żadnego rozdziału ;(
Dobra dobra już masz pewnie dosyć czytając ten jak by nie patrząc długiiiii lament....
Dobra ale na koniec proszę jak zaczniesz tłumaczyć coś nowegoooooooooo ...nie ukrywam z chęcią bym jakieś tłumaczenie od Ciebie przeczytała, i nie ukrywam że gdyby tak był znowu o Lou to by było no to napisz do mnie na Twittera mój uner @Takemeliam1d.....nooo dobra już dobra idę sobie xd
P.s. I tak was kocham <3
P.s.Ps. nieeee chce tego kończyć...
Ps,Ps, P.s mam nadzieję że mnie nie nie znienawidzisz że tak tu się użalam..(chyba za dużo "nie")
Dobra to naprawdę koniec....JESZCZE RAZ CI DZIĘKUJE ! @TAKEMELIAM1D
Boże, sprawiłaś, że sie popłakałam. Cholernie mocno chciałabym cię usciskac... Rany, dziękuję ci kochana! Naprawdę nie wiem, co napisać, dziękuję ci (: xx<3
UsuńCzytam to od dawna i nie zawsze komentowałam bo.. szczerze ? Zapominałam! To z tych emocji <3 Szkoda że to koniec ale chcę ci powiedzie, że dałaś sobie świetnie radę i dziękuję ci <3
OdpowiedzUsuńsmutno mi że to już koniec :(
OdpowiedzUsuńod początku DC czytałam i zakochałam się w tym ff :)
dziękuję Ci że dałaś radę z tłumaczeniem ♥ ily
@flayalive xx
PRZECZYTAŁAM ( pisze dla własnej informacji komentarz pojawi się jutro xD)
OdpowiedzUsuńNie wierzę .... Napisałam DŁUGI posrany komentarz i się nie dodał! A nie mam już czasu robić tego drugi raz. Ja pierdole -.-''''
UsuńPo pierwsze w skrócie teraz (przepraszam)
Jestem z Ciebie dumna. Wiesz dlaczego? Widać było, że mimo trudnych początków każdy rozdział rozwijał twoje możliwości i szło Ci coraz lepiej. To było miłe, patrzeć na to.
Ciesze się, że Lorena i Lou są razem zasługiwali na to. Gdy spotkali się drugi raz, nie można było wyobrazić sobie takiego właśnie zakończenia.
Dziękuje Ci bardzo, że tłumaczyłaś. Zawsze trudno jest rozstać się z opowiadaniem, które się uwielbia. :( Dlatego tak trudno jest mi kliknąć tutaj czerwony krzyżyk.
Dziękuje Ci za tłumaczenie : >
Nie wiem właściwie, co napisać, bo cholernie mi przykro i w sumie nawet jestem szczęśliwa. Może zacznę od tego dlaczego jest mi przykro - nie chciałam żegnać się z tą historią, bowiem była piękna i taka pełna różnych wątków, które znalazły sobie miejsce w mojej pamięci. A z drugiej strony jestem szczęśliwa, że te opowiadanie zakończyło się dobrze. Nie wytrzymałabym gdyby zakończyło się źle i ich miłość nie mogłaby trwać, po prostu nie mogłabym się z tym pogodzić.
OdpowiedzUsuńLoren i Louis byli świetni, idealnie dopasowani, różnili się od siebie, cholernie się różnili, ale to sprawiło, że byli ze sobą jeszcze bliżej - dopełniali się.
Gdybym miała wymienić najpiękniejsze pary, to wymieniłabym parę i wspomniała także o Louisie i Lorenie. Piękni *o*
Tobie Kochana dziękuję za to tłumaczenie, dziękuję za poświęcony czas i wszystko, co dla nas robiłaś. Jesteś najlepsza i zawsze będę Ci wdzięczna za tak piękne opowiadanie, bo bez Ciebie nie miałabym możliwości go przeczytać.
Dziękuję ślicznie jeszcze raz! <3
Mam cichą nadzieję, że będziesz coś pisać jeszcze na blogspocie, bo chciałabym Cię dalej wspierać :)
Pozdrawiam! <3
"Final destination" to opowieść o dwojgu ludzi, którzy myślą, słyszą i widzą inaczej niż reszta mieszkańców Hextallon. Oboje czują, że nadchodzi coś wielkiego, co sprawi, że ich życie zmieni się diametralnie. Czy Carly odkryje tajemnice Harry'ego? Czy Harry stawi czoło swojemu przeznaczeniu? I czy Hextallon przetrwa zły czas?
OdpowiedzUsuń+ zwiastun:
https://www.youtube.com/watch?v=wG_qmz6obuE
final-destination-ff.blogspot.com
PS Mam nadzieję, że wpadniesz, Kochana :*