- O mój Boże, jest tam! On jest taki seksowny!
- Wiem, słyszałam, że nigdy nie śpi w swoim własnym łóżku. To plus.
Próbowałam powstrzymać swój śmiech, kiedy usłyszałam rozmowę dwóch dziewczyn blisko mnie. To było zarazem beznadziejne jak i nierealne; jak nisko mogłyby upaść dziewczyny dla najbardziej popularnego chłopaka w szkole, który ponadto był kobieciarzem. Ale banał.
Usiadłam na parapecie od okna, kończąc zadanie domowe z historii. Podniosłam wzrok, kiedy usłyszałam krzyki i śmiechy. Przez korytarz szedł, wystarczająco pewnie, Louis Tomlinson; kapitan Goldsmiths - drużyny piłkarskiej, najweselszy koleś, o którym każdy myślał i był najbardziej rozpoznawalnym chłopakiem w okolicy. Czy wspomniałam, że wykorzystuje wszystkie te powyższe cechy?
Tworzył się tłum i nie mogłam tego wytrzymać, więc wstałam i zaczęłam odchodzić, chowając moje książki do torby.
- Ahh, Lorena! Długo się nie pierdoliliśmy! - usłyszałam jego obrzydliwy głos mówiący moje imię i dostałam gęsiej skórki na całym moim ciele. Tak właśnie na mnie działał. Jak alergia.
Zaczęło się we mnie gotować jak go usłyszałam. Nie był to pierwszy raz, kiedy wmawiał komuś uprawianie seksu z nim. Wyglądało na to jakby stałym jego celem było właśnie to, nawet, jeśli to się nigdy nie wydarzyło. I się nie wydarzy.
Nie odwróciłam się na jego zaczepkę, by na niego spojrzeć. Po prostu nie byłam w nastroju na takiego typu sceny.
Próbowałam wydostać się z tłumu ludzi i szczęśliwie udało mi się tego dokonać. Kiedy Louis szedł za mną, wszyscy dookoła robili mu ścieżkę, by mógł przejść. Idioci.
- Lori, kochanie, czekaj! Nie bawiłaś się wystarczająco dobrze?! Nie rozumiem cię! - powiedział i zaśmiał się, a potem tłum zaczął śmiać się wraz z nim.
Odeszłam stamtąd tak szybko jak było to możliwe. Potrzebowałam całej siły woli, aby się powstrzymać od odwrócenia i spoliczkowania go, przed jego 'fanami' obok.
Westchnęłam z ulgą i wspięłam się po schodach, sprawdzając plan zajęć mojej klasy. Następną miałam mieć sztukę. Louis był w tej samej klasie, co ja. Kurwa.
W tym samym czasie, kiedy ta myśl przeszła przez moją głową, drzwi klasy otworzyły się, a ja prosiłam Boga, aby nie była to ta osoba, o której myślałam. Niestety, Bóg nie wysłuchał moich modlitw.
- Przepraszam za spóźnienie, profesor Dawson. Kończyłem swoje zadanie domowe z socjologii. - profesor Dawson była jego nauczycielką od socjologi.
- W porządku, Louis. Przyszłam tylko minutę temu. Zajmij miejsce. - była bardzo surowa i prawie nigdy nie mówiła do swoich uczniów po imieniu. Louis był jednym z tych szczęśliwych drani.
- Dziękuję, pani profesor. - powiedział i przeskanował wzrokiem klasą w poszukiwaniu wolnego krzesła. Szedł zająć miejsce obok swojego przyjaciela, kiedy zauważył wolne siedzenie obok mnie, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Proszę, Boże. Błagam cię. - wymamrotałam, zdając sobie sprawę, że Bóg nie był dzisiaj po mojej stronie.
Louis powoli przeszedł obok swojego kolegi i rzucił swoim plecakiem na drugą stronę mojej ławki. Westchnęłam i rzuciłam swój długopis na biurko, zakładając ręce na głowie, kiedy Louis usiadł obok mnie.
- Hej, skarbie. - szepnął głośno.
- Pierdol się - westchnęłam, zabierając dłoń z twarzy, by sięgnąć po długopis.
- Już, już. Zachowuj się, Lorena.
- Pieprz się.
- Oh, zrobię to. - odpowiedział bezczelnie, mrugając do mnie. Zachciało mi się rzygać. Na szczęście, profesor Dawson zaczęła nam opowiadać o lekturze.
Dwadzieścia minut później, kiedy odpowiadaliśmy na pytania w zeszytach, poczułam rękę Louis'a na moim kolanie. Skrzywiłam się i strzepnęłam ją, po czym skrzyżowałam nogi. Minęła minuta, a jego dłoń była w tym samym miejscu, co poprzednio. Jęknęłam cicho i szybko położyłam jego rękę na ławce, obok zeszytu. Zaczął się śmiać tak cicho jak tylko mógł, podczas, gdy czułam się coraz bardziej i bardziej zirytowana. Jeśli położy swoją dłoń znowu na moim kolanie, przysięgam posiekam go.
I tak jakby czytał w moich myślach, nie położył swojej dłoni na moim kolanie; położył ją na moim udzie.
Westchnęłam zrezygnowana, próbując go ignorować. Miałam nadzieję, że odpuści, kiedy zauważy, iż nie okazuję mu zainteresowania. Kontynuowałam odpowiadanie na pytania, koncentrując się na tym jak to tylko było możliwe. Wzięłam pod uwagę to, że jego dłoń przesuwała się w bardzo wrażliwe miejsce. Zacisnęłam mocniej nogi jak poczułam, że jego dłoń szła w innym kierunku, w kierunku, gdzie chciałam, aby była najmniej. Zerknęłam na niego; właśnie skończył swoją pracę i opierał się na swoim ramieniu, wyglądając na rozbawionego.
Odchrząknęłam i wyprostowałam się, siadając jak facet i kładąc moją kostkę u nogi tak, że przygniatała wierzch jego dłoni. Po prostu mu ją zmiażdżyłam. Z ust Louis'a usłyszałam ciche 'ahh', a potem wyciągnął rękę z "kanapki", którą zrobiłam. Zaczął potrząsać dłonią, aby pozbyć się odrętwienia, podczas kiedy ja próbowałam kontrolować swój śmiech, który mógł sprowadzić na mnie wiele kłopotów. Schowałam swoją głowę w ramię tak, aby profesor Dawson nie mogła mnie zobaczyć i zaczęłam się bezgłośnie śmiać. Kilka sekund później, usłyszałam jak Louis wybucha śmiechem, jednak nie robił tego tak cicho jak ja.
Spostrzegłam, że profesor odwróciła głowę w naszą stronę, więc szybko wróciłam do robienia zadań, ale przez śmiech Louis'a, zostaliśmy złapani. Pieprzony idiota.
- Cloe, Louis, jakiś problem?
Oboje pokręciliśmy przecząco głowami. Odchrząknęłam, kiedy ten usiadł prosto. Na dodatek, cała klasa patrzyła na nas, a dziewczyny, w sumie, ciskały we mnie piorunami z oczu. Tsa.
Usłyszałam jak Louis urywa kawałek papieru, a później coś na nim napisał i wręczył go mi.
"Sprawiłem, że się śmiałaś."
Prychnęłam i odpowiedziałam pod jego wiadomością.
"O co ci chodzi?"
"Zawsze mówisz, że mnie nienawidzisz, jednak nie wyglądało tak kilka minut temu:)"
"Sprawiłam ci ból. Oczywiście, że się śmiałam."
"Tak naprawdę, nie sprawiłaś mi bólu. Po prostu wiedziałem jak cię rozśmieszyć."
"Yeah, sprawiłeś, że się śmiałam. Z ciebie."
Po mojej ostatniej odpowiedzi, usłyszałam dźwięk gniecionej kartki. Po co to wszystko było? Dlaczego tak bardzo zależało mu na tym, by mnie rozbawić?
Zadzwonił dzwonek, a ja westchnęłam sfrustrowana, gdy uświadomiłam sobie, iż nie skończyłam jeszcze połowy moich zadań. Zaczęłam pakować swoje książki, a wtedy poczułam jak Louis stuka mnie w ramię. Odwróciłam się do niego i zauważyłam, że patrzy na mój zeszyt. Irytacja we mnie rosła coraz bardziej; odkąd stał się najlepszym uczniem ze sztuki, istniało prawdopodobieństwo, iż miałby ze mnie niezły ubaw.
- Hej, um... chciałabyś, żebym ci pomógł z tym? - zapytał się, patrząc na mnie poważnie.
Trochę mnie to zaskoczyło, ale odpowiedziałam szybko:
- Nie, poradzę sobie sama.
- Naprawdę? Bo próbowałaś dzisiaj i jakoś ci to nie wychodziło.
- Kurde, zastanawiam się dlaczego. - rzuciłam mu piorunujące spojrzenie i wyrwałam z rąk mój zeszyt.
Zrobiłam dwa kroki w stronę wyjścia z klasy, kiedy usłyszałam jego westchnienie. W ciągu kilku sekund znalazł się obok mnie, zakładając swój plecak na plecy.
Zauważyłam jak się na mnie gapił, co było denerwujące.
- Co? - warknęłam.
- Jesteś słodka, kiedy się denerwujesz. - wyszczerzył zęby w uśmiechu. Zazwyczaj, te słowa wywołałyby u mnie uśmiech albo zarumienienie się moich policzków, ale kiedy wyszło to z jego ust - wkurzyłam się jeszcze bardziej.
- Louis, nie prześpię się z tobą. Wbij to sobie w końcu do głowy. - powiedziałam, przyspieszając. Niestety, on zaczął iść równie szybko co ja.
- Lorena, nie jesteś kimś, z kim chciałbym się przespać. - odparł Louis, ściszając swój głos. Uniosłam swoje brwi ku górze.
- Dziękuję?
- Słuchaj, dziewczyny, z którymi sypiam są proste i przewidywalne. No i nie są materiałem na dziewczynę. Nie jesteś jedną z nich.
- Zakładam, że właśnie to mówisz im wszystkim. - z wyjątkiem tych, z którymi sypiasz. To było to, w co wierzyłam, ignorując jego komplementy, gdyż nie miałam pewności, czy tak naprawdę było.
Louis zachichotał.
- Tak naprawdę, to nie. Nie musiałem tak ciężko nad tym pracować.
Uśmiech zawitał na moich ustach, jednak jego słowa do mnie nie docierały.
- Żal mi ich.
- Co? Dlaczego?
- Ponieważ są nawiedzone jakieś.
Louis westchnął i mogłam usłyszeć frustrację w jego głosie.
- Dlaczego musisz być taką suką?
Zapytał się zirytowany, teraz rzeczywiście wyglądając na wkurzonego.
- Co, nie jesteś przyzwyczajony do tego, że dziewczyny nie zakochują się w tobie podczas pierwszych dwóch minut spotkania?
- Nie, po prostu staram się być twoim przyjacielem, ale-
- Wiem, jakim rodzajem przyjaciół są tacy kolesie jak ty! - krzyknęłam. Na szczęście, na korytarzu było tłoczno, więc nikt nas nie słyszał.
Zatrzymałam się, a Louis zrobił to samo, stając przede mną. Próbował coś powiedzieć, jednak dziewczyny, które tam były mówiły co dwie sekundy: "Cześć Louis/Lou!", więc właściwie nie miał szansy się wypowiedzieć. Po tym jak dwie dziewczyny zatrzymały się do rozmowy z nim, całkowicie mnie ignorując, westchnął bardziej rozdrażniony niż dotychczas i pociągnął mnie za rękę, ciągnąc gdzieś. Wylądowaliśmy w małej, pustej klasie.
- Dlaczego, dlaczego do cholery tutaj jesteśmy? - podniosłam ponownie swój głos.
- Po prostu powiedz mi, dlaczego mnie tak bardzo nienawidzisz.
Westchnęłam cicho, odchrząkając. Zapowiada się na długą rozmowę.
- Jesteś manipulantem, musisz zachowywać się jak kutas wobec wszystkich, kiedy jesteś ze swoimi przyjaciółmi, więc myślą, że jesteś fajny! - powiedziałam pierwsze dwa z wielu argumentów, jakie miałam. Louis spojrzał w dół na kilka sekund, po czym ponownie spojrzał mi w oczy. - A jeśli już masz dziewczynę, to zdradzasz ją po dwóch dniach randkowania! Przez ciebie, moralność każdej dziewczyny ze szkoły jest tak wysoka jak temperatura na Biegunie Północnym!
- Z wyjątkiem ciebie, jak widzę. - przerwał mi.
- Tak, z wyjątkiem mnie. Więc jeśli poszukujesz pieprzenia albo czterdziestoośmiogodzinnego związku, rozmawiasz ze złą osobą. - powiedziałam wychodząc z pokoju, zostawiając go tam. Nienawidziłam być okrutna dla ludzi, ale ten dupek powinien się leczyć.
- Wiem, słyszałam, że nigdy nie śpi w swoim własnym łóżku. To plus.
Próbowałam powstrzymać swój śmiech, kiedy usłyszałam rozmowę dwóch dziewczyn blisko mnie. To było zarazem beznadziejne jak i nierealne; jak nisko mogłyby upaść dziewczyny dla najbardziej popularnego chłopaka w szkole, który ponadto był kobieciarzem. Ale banał.
Usiadłam na parapecie od okna, kończąc zadanie domowe z historii. Podniosłam wzrok, kiedy usłyszałam krzyki i śmiechy. Przez korytarz szedł, wystarczająco pewnie, Louis Tomlinson; kapitan Goldsmiths - drużyny piłkarskiej, najweselszy koleś, o którym każdy myślał i był najbardziej rozpoznawalnym chłopakiem w okolicy. Czy wspomniałam, że wykorzystuje wszystkie te powyższe cechy?
Tworzył się tłum i nie mogłam tego wytrzymać, więc wstałam i zaczęłam odchodzić, chowając moje książki do torby.
- Ahh, Lorena! Długo się nie pierdoliliśmy! - usłyszałam jego obrzydliwy głos mówiący moje imię i dostałam gęsiej skórki na całym moim ciele. Tak właśnie na mnie działał. Jak alergia.
Zaczęło się we mnie gotować jak go usłyszałam. Nie był to pierwszy raz, kiedy wmawiał komuś uprawianie seksu z nim. Wyglądało na to jakby stałym jego celem było właśnie to, nawet, jeśli to się nigdy nie wydarzyło. I się nie wydarzy.
Nie odwróciłam się na jego zaczepkę, by na niego spojrzeć. Po prostu nie byłam w nastroju na takiego typu sceny.
Próbowałam wydostać się z tłumu ludzi i szczęśliwie udało mi się tego dokonać. Kiedy Louis szedł za mną, wszyscy dookoła robili mu ścieżkę, by mógł przejść. Idioci.
- Lori, kochanie, czekaj! Nie bawiłaś się wystarczająco dobrze?! Nie rozumiem cię! - powiedział i zaśmiał się, a potem tłum zaczął śmiać się wraz z nim.
Odeszłam stamtąd tak szybko jak było to możliwe. Potrzebowałam całej siły woli, aby się powstrzymać od odwrócenia i spoliczkowania go, przed jego 'fanami' obok.
Westchnęłam z ulgą i wspięłam się po schodach, sprawdzając plan zajęć mojej klasy. Następną miałam mieć sztukę. Louis był w tej samej klasie, co ja. Kurwa.
*
Dziesięć minut później, cała klasa wstała, gdy profesor Dawson weszła do sali. Gdy usiadłam, rozejrzałam się po pomieszczeniu i spostrzegłam, że Louis'a nigdzie nie było widać. Uśmiechnęłam się do swoich myśli, bo ominie go jedyna lekcja, jaką mamy razem. To nie zdarzało się za często.W tym samym czasie, kiedy ta myśl przeszła przez moją głową, drzwi klasy otworzyły się, a ja prosiłam Boga, aby nie była to ta osoba, o której myślałam. Niestety, Bóg nie wysłuchał moich modlitw.
- Przepraszam za spóźnienie, profesor Dawson. Kończyłem swoje zadanie domowe z socjologii. - profesor Dawson była jego nauczycielką od socjologi.
- W porządku, Louis. Przyszłam tylko minutę temu. Zajmij miejsce. - była bardzo surowa i prawie nigdy nie mówiła do swoich uczniów po imieniu. Louis był jednym z tych szczęśliwych drani.
- Dziękuję, pani profesor. - powiedział i przeskanował wzrokiem klasą w poszukiwaniu wolnego krzesła. Szedł zająć miejsce obok swojego przyjaciela, kiedy zauważył wolne siedzenie obok mnie, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Proszę, Boże. Błagam cię. - wymamrotałam, zdając sobie sprawę, że Bóg nie był dzisiaj po mojej stronie.
Louis powoli przeszedł obok swojego kolegi i rzucił swoim plecakiem na drugą stronę mojej ławki. Westchnęłam i rzuciłam swój długopis na biurko, zakładając ręce na głowie, kiedy Louis usiadł obok mnie.
- Hej, skarbie. - szepnął głośno.
- Pierdol się - westchnęłam, zabierając dłoń z twarzy, by sięgnąć po długopis.
- Już, już. Zachowuj się, Lorena.
- Pieprz się.
- Oh, zrobię to. - odpowiedział bezczelnie, mrugając do mnie. Zachciało mi się rzygać. Na szczęście, profesor Dawson zaczęła nam opowiadać o lekturze.
Dwadzieścia minut później, kiedy odpowiadaliśmy na pytania w zeszytach, poczułam rękę Louis'a na moim kolanie. Skrzywiłam się i strzepnęłam ją, po czym skrzyżowałam nogi. Minęła minuta, a jego dłoń była w tym samym miejscu, co poprzednio. Jęknęłam cicho i szybko położyłam jego rękę na ławce, obok zeszytu. Zaczął się śmiać tak cicho jak tylko mógł, podczas, gdy czułam się coraz bardziej i bardziej zirytowana. Jeśli położy swoją dłoń znowu na moim kolanie, przysięgam posiekam go.
I tak jakby czytał w moich myślach, nie położył swojej dłoni na moim kolanie; położył ją na moim udzie.
Westchnęłam zrezygnowana, próbując go ignorować. Miałam nadzieję, że odpuści, kiedy zauważy, iż nie okazuję mu zainteresowania. Kontynuowałam odpowiadanie na pytania, koncentrując się na tym jak to tylko było możliwe. Wzięłam pod uwagę to, że jego dłoń przesuwała się w bardzo wrażliwe miejsce. Zacisnęłam mocniej nogi jak poczułam, że jego dłoń szła w innym kierunku, w kierunku, gdzie chciałam, aby była najmniej. Zerknęłam na niego; właśnie skończył swoją pracę i opierał się na swoim ramieniu, wyglądając na rozbawionego.
Odchrząknęłam i wyprostowałam się, siadając jak facet i kładąc moją kostkę u nogi tak, że przygniatała wierzch jego dłoni. Po prostu mu ją zmiażdżyłam. Z ust Louis'a usłyszałam ciche 'ahh', a potem wyciągnął rękę z "kanapki", którą zrobiłam. Zaczął potrząsać dłonią, aby pozbyć się odrętwienia, podczas kiedy ja próbowałam kontrolować swój śmiech, który mógł sprowadzić na mnie wiele kłopotów. Schowałam swoją głowę w ramię tak, aby profesor Dawson nie mogła mnie zobaczyć i zaczęłam się bezgłośnie śmiać. Kilka sekund później, usłyszałam jak Louis wybucha śmiechem, jednak nie robił tego tak cicho jak ja.
Spostrzegłam, że profesor odwróciła głowę w naszą stronę, więc szybko wróciłam do robienia zadań, ale przez śmiech Louis'a, zostaliśmy złapani. Pieprzony idiota.
- Cloe, Louis, jakiś problem?
Oboje pokręciliśmy przecząco głowami. Odchrząknęłam, kiedy ten usiadł prosto. Na dodatek, cała klasa patrzyła na nas, a dziewczyny, w sumie, ciskały we mnie piorunami z oczu. Tsa.
Usłyszałam jak Louis urywa kawałek papieru, a później coś na nim napisał i wręczył go mi.
"Sprawiłem, że się śmiałaś."
Prychnęłam i odpowiedziałam pod jego wiadomością.
"O co ci chodzi?"
"Zawsze mówisz, że mnie nienawidzisz, jednak nie wyglądało tak kilka minut temu:)"
"Sprawiłam ci ból. Oczywiście, że się śmiałam."
"Tak naprawdę, nie sprawiłaś mi bólu. Po prostu wiedziałem jak cię rozśmieszyć."
"Yeah, sprawiłeś, że się śmiałam. Z ciebie."
Po mojej ostatniej odpowiedzi, usłyszałam dźwięk gniecionej kartki. Po co to wszystko było? Dlaczego tak bardzo zależało mu na tym, by mnie rozbawić?
Zadzwonił dzwonek, a ja westchnęłam sfrustrowana, gdy uświadomiłam sobie, iż nie skończyłam jeszcze połowy moich zadań. Zaczęłam pakować swoje książki, a wtedy poczułam jak Louis stuka mnie w ramię. Odwróciłam się do niego i zauważyłam, że patrzy na mój zeszyt. Irytacja we mnie rosła coraz bardziej; odkąd stał się najlepszym uczniem ze sztuki, istniało prawdopodobieństwo, iż miałby ze mnie niezły ubaw.
- Hej, um... chciałabyś, żebym ci pomógł z tym? - zapytał się, patrząc na mnie poważnie.
Trochę mnie to zaskoczyło, ale odpowiedziałam szybko:
- Nie, poradzę sobie sama.
- Naprawdę? Bo próbowałaś dzisiaj i jakoś ci to nie wychodziło.
- Kurde, zastanawiam się dlaczego. - rzuciłam mu piorunujące spojrzenie i wyrwałam z rąk mój zeszyt.
Zrobiłam dwa kroki w stronę wyjścia z klasy, kiedy usłyszałam jego westchnienie. W ciągu kilku sekund znalazł się obok mnie, zakładając swój plecak na plecy.
Zauważyłam jak się na mnie gapił, co było denerwujące.
- Co? - warknęłam.
- Jesteś słodka, kiedy się denerwujesz. - wyszczerzył zęby w uśmiechu. Zazwyczaj, te słowa wywołałyby u mnie uśmiech albo zarumienienie się moich policzków, ale kiedy wyszło to z jego ust - wkurzyłam się jeszcze bardziej.
- Louis, nie prześpię się z tobą. Wbij to sobie w końcu do głowy. - powiedziałam, przyspieszając. Niestety, on zaczął iść równie szybko co ja.
- Lorena, nie jesteś kimś, z kim chciałbym się przespać. - odparł Louis, ściszając swój głos. Uniosłam swoje brwi ku górze.
- Dziękuję?
- Słuchaj, dziewczyny, z którymi sypiam są proste i przewidywalne. No i nie są materiałem na dziewczynę. Nie jesteś jedną z nich.
- Zakładam, że właśnie to mówisz im wszystkim. - z wyjątkiem tych, z którymi sypiasz. To było to, w co wierzyłam, ignorując jego komplementy, gdyż nie miałam pewności, czy tak naprawdę było.
Louis zachichotał.
- Tak naprawdę, to nie. Nie musiałem tak ciężko nad tym pracować.
Uśmiech zawitał na moich ustach, jednak jego słowa do mnie nie docierały.
- Żal mi ich.
- Co? Dlaczego?
- Ponieważ są nawiedzone jakieś.
Louis westchnął i mogłam usłyszeć frustrację w jego głosie.
- Dlaczego musisz być taką suką?
Zapytał się zirytowany, teraz rzeczywiście wyglądając na wkurzonego.
- Co, nie jesteś przyzwyczajony do tego, że dziewczyny nie zakochują się w tobie podczas pierwszych dwóch minut spotkania?
- Nie, po prostu staram się być twoim przyjacielem, ale-
- Wiem, jakim rodzajem przyjaciół są tacy kolesie jak ty! - krzyknęłam. Na szczęście, na korytarzu było tłoczno, więc nikt nas nie słyszał.
Zatrzymałam się, a Louis zrobił to samo, stając przede mną. Próbował coś powiedzieć, jednak dziewczyny, które tam były mówiły co dwie sekundy: "Cześć Louis/Lou!", więc właściwie nie miał szansy się wypowiedzieć. Po tym jak dwie dziewczyny zatrzymały się do rozmowy z nim, całkowicie mnie ignorując, westchnął bardziej rozdrażniony niż dotychczas i pociągnął mnie za rękę, ciągnąc gdzieś. Wylądowaliśmy w małej, pustej klasie.
- Dlaczego, dlaczego do cholery tutaj jesteśmy? - podniosłam ponownie swój głos.
- Po prostu powiedz mi, dlaczego mnie tak bardzo nienawidzisz.
Westchnęłam cicho, odchrząkając. Zapowiada się na długą rozmowę.
- Jesteś manipulantem, musisz zachowywać się jak kutas wobec wszystkich, kiedy jesteś ze swoimi przyjaciółmi, więc myślą, że jesteś fajny! - powiedziałam pierwsze dwa z wielu argumentów, jakie miałam. Louis spojrzał w dół na kilka sekund, po czym ponownie spojrzał mi w oczy. - A jeśli już masz dziewczynę, to zdradzasz ją po dwóch dniach randkowania! Przez ciebie, moralność każdej dziewczyny ze szkoły jest tak wysoka jak temperatura na Biegunie Północnym!
- Z wyjątkiem ciebie, jak widzę. - przerwał mi.
- Tak, z wyjątkiem mnie. Więc jeśli poszukujesz pieprzenia albo czterdziestoośmiogodzinnego związku, rozmawiasz ze złą osobą. - powiedziałam wychodząc z pokoju, zostawiając go tam. Nienawidziłam być okrutna dla ludzi, ale ten dupek powinien się leczyć.
***
Cholernie podoba mi się to opowiadanie, więc bardzo mi zależy na tym, by było dużo czytelników. Wysyłajcie znajomym, znajomym znajomych - wszystkim!
I proszę was, KOMENTUJCIE.(:
Tutaj macie zwiastun do tego ff. + jeśli chcecie się o coś zapytać, to utworzyłam zakładkę "Mój ask"- tam najszybciej odpowiem x
Ow, jak myślicie, Lorena, naprawdę tak myśli?
Ugr...! Nie cierpię kiedy wciąga mi komentarze ;/
OdpowiedzUsuńOj kochana.. Kolejny blog? Nie bierzesz na siebie za dużo? Bo trochę już tego jest. Trzymam kciuki żeby starczyło Ci czasu.
Rozdział wprowadza w sytuację, choć kiedyś czytałam coś podobnego z Harry'm i obawiam się że finał może być taki sam. Nie chce być sceptyczna, więc poczekamy - zobaczymy.
Nie daje mi spokoju fragment :
"Louis westchnął i mogłam usłyszeć frustrację w jego głosie.
- Dlaczego musisz być taką dziwką? "
Wydaje mi się, że lepiej pasowało by tu "suka", bo "dziwka" raczej nie pasuję do kontekstu. Może jestem przewrażliwiona, ale jakoś dziwnie się to czytało.
Czekam na next :)
Może dużo, ale planuję tak do lutego skończyć MTF. A z tym tłumaczeniem, to chyba masz rację i tak bardziej pasuje, ale pierwszy raz tłumaczę, ba, czytam ff po angielsku, i jeszcze nie ogarniam tego aż tak do końca.
UsuńMam jednak nadzieję, że spodoba ci się. W ogóle, to nie wiem jak się skończyło to ff z Harrym, ale Drama Class ma sequel, więc nawet jeśli końcówka jest podobna - to może być ciekawie :) xx
ahh Lorena jaka ostra ! ale to dobrze , nalezalo sie Louis'owi . nic nie upowaznia go do takiego zachowania . ciesze sie , ze tlumaczysz to ff , ale to juz wiesz xx czekam na nastepny ♥
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie należy do tego rodzaju, który lubię najbardziej! Kocham Louisa "bad boy'a" <3
OdpowiedzUsuńLorena ... Nie mam pojęcia. Ja chciałabym, żeby myślała tak na serio, z drugiej strony opisy zupełnie temu przeczą. Ale obejrzałam zwiastun i czekam na kolejne rozdziały. Dodawaj je, chociażby tylko dla mnie xD
Pozdrawiam, @ahhmyzouis xx
To jest świetne, Ola!
OdpowiedzUsuńDobrze mu powiedziała. Brawo Lorena <3
Ale coś wyczuwam, że mimo wszystko oboje coś do siebie mają z Louisem, mimo różnicy 'społecznej' i charakterów :)
Czekam na kolejny z niecierpliwością <3
Jejku zaczynam wkręcać się w tę historię. Zastanawiam się czy Tommo tylko gra dla tego całego zakładu z prologu czy może coś naprawdę jest na rzeczy. A co do naszej głównej bohaterki to czuję, że może ona aż tak w 100% źle go nie spostrzega xd Każdy ma przecież jakieś plusy ;)
OdpowiedzUsuńZwiastun sprawił, że jeszcze bardziej się wkręciłam, więc mam nadzieje, że będziesz w miarę szybko tłumaczyć :D Oczywiście ucz się też, bo szkoła jest najważniejsza! Kurwa nie wierzę, ze to napisałam xD hahahaha
Dobra kończę pieprzyć xd Trzymaj sie kochana ;*
ILY <3
świetny czekam na następny <33
OdpowiedzUsuńTo jest naprawdę świetne opowiadanie. Dobrze, ze rozdział był taki długi, jak mnie to wciągnęło! :) Lou tutaj jest genialny, lubię go takiego, taki dupek i w ogóle. Ciekawe jak to wszystko się dalej potoczy.
OdpowiedzUsuńLorena nie wydaje mi się być po tym rozdziale dziewczyną, która tak szybko da mu się omamić, więc Lou będzie miał bardzo trudny orzech do zgryzienia. I dobrze. Należy mu się. Może przez to jakoś zmieni swoje zachowanie.
Czekam na kolejny :)
KC xx
Pierwszy raz wciągnęłam się tak w fanfiction po pierwszym rozdziale. Świetne ff, fajnie tłumaczysz, po prostu zajebiście xD Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów *.*
OdpowiedzUsuńŻyczę wytrwałości, siły i czasu do tłumaczenia ;* @Dreamer5512
niepotrzebnie tyle tych wykrzyknień pod koniec, nawet jeśli w oryginale tak jest, bo po angielsku może to bardziej pasuje :) ale generalnie spoko, fajnie że tłumaczysz :)
OdpowiedzUsuńo kurcze to jest boskie.czekam na next
OdpowiedzUsuńBoskie *.* Czekam na next i zapraszam do siebie: http://im-a-half-a-heart.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńLorena wydaje się być wkurzona na Louis'a. Jak dla mnie mówi samą prawdę. Coś mi się wydaje, że Tommo tak ją będzie urabiał, aż się oboje w sobie zakochają, ale to może tylko moje wymysły.
OdpowiedzUsuńMi też strasznie się podoba opowiadanie, a tobie świetnie idzie tłumaczenie go! Należą ci się wielkie brawa!
Serio, zakochałam się w tej historii i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że tłumaczenie szybko ci pójdzie i będę mogła cieszyć się cudowną lekturą.
Naprawdę, jeszcze raz - wielki szacun. No i należą ci się podziękowania za znalezienie takiego fajnego opowiadania do tłumaczenia.
Pozdrawiam
@roawrHarreh
Zapowiada się bardzo fajnie ;)
OdpowiedzUsuńZajebiste jednym słowem :3
OdpowiedzUsuń