Następnego dnia nie poszłam na sztukę, usprawiedliwiając swoją nieobecność złym samopoczuciem. Napisałam e-mail'a do pani Dawson, a dwie minuty później dostałam od niej odpowiedź, w której było napisane, iż nic się nie stało z powodu mojego nie pójścia na jedną jej lekcję, ale muszę skopiować sobie od kogoś notatki, aby nie być do tyłu z materiałem. Haha. Jasne. Mogłabym przegapić jej wszystkie zajęcia, a nadal miałabym z nich 6.
Głównym powodem, dla którego nie poszłam na sztukę, był nie kto inny jak Louis. On był na Theatre and Performance, w skrócie TP, a ja na Creative Writting, w skrócie CW. Jedynymi zajęciami, jakie mieliśmy razem była sztuka. On miał sztukę, ponieważ, no, to chyba było oczywiste dlaczego, a ja ją miałam, gdyż studenci CW mają pisać scenariusze dla TP. W sumie, to nie byliśmy jednymi z najmilszych ludzi - mogliśmy ich ośmieszać dla zabawy.
To był powód, dla którego były dwa kierunki w jednym budynku. Z tego, co wiedziałam, nie było tak w przypadku wszystkich. Byliśmy tutaj razem tylko przez sztukę. Niby nie była ona jednym z najważniejszych przedmiotów na naszej uczelni, ale jakkolwiek to dziwnie zabrzmi - była bardzo ważna.
Dźwięk dzwonka, który mogłam usłyszeć w swoim dormitorium wyrwał mnie z zamyślenia.Wzięłam głęboki wdech i pierwszą rzeczą, jaka przyszła mi na myśl, było: "Co do cholery?"
Właściwie, to spędziłam całe 45 minut na gapieniu się przez okno i myśleniu o Louisie i uczelni.
Kiedy wstałam, nie mogłam powstrzymać dreszczu na myśl o jego imieniu. Po tym, co się wydarzyło wczoraj, unikałam studentów TP przez cały dzień (choć kilku z nich było moimi bliskimi znajomymi), w obawie, że znowu go zobaczę. Nie byłam na to gotowa i nie sądzę, abym kiedykolwiek była.
Westchnęłam i zauważyłam, że podświadomie zapakowałam książki na moją następną lekcję. Zarzuciłam mój mały plecak na plecy i sprawdziłam godzinę. Podczas robienia tego, zmarszczyłam brwi; była 13:45, co oznaczało, iż mieliśmy godzinną przerwę na lunch.
Ponownie, z moich ust, wyrwało się westchnięcie i opadłam na łóżko, odkładając swój plecak. Następnie wyszłam z sypialni, którą dzieliłam ze swoją przyjaciółką Caitlyn. Musiałam ją znaleźć. Wyszłam na zewnątrz do tłumu krzyczących ludzi i opuściłam głowę. Nie chciałam, by ktokolwiek mnie rozpoznał lub zaczepił, a zwłaszcza ON.
Jeśli już mowa o Panu Wkurzonym, zauważyłam go kilka metrów ode mnie i chciałam odejść, ale nie potrafiłam. Nie mogłam nic na to poradzić, ale widziałam jak zmienia swoje zachowanie; wokół niego, oczywiście, były dziewczyny, ale on nie zwracał na żadną z nich uwagi. Jego przyjaciele sobie żartowali, a każdy śmiał się z ich dowcipów.
Louis przysunął swój plastikowy kubeczek do twarzy z wymuszonym uśmiechem. Znałam te spojrzenie. Mogłam go doświadczyć wiele razy. To takie spojrzenie, które posyłasz każdemu, aby zostawili cię samego, z twoimi myślami. Czy to możliwe, by Louis tak się czuł? Może to przez to, co się wydarzyło wczoraj? Czy był zdenerwowany przeze mnie?
Zanim mogłam zapytać siebie samej o coś więcej albo odpowiedzieć na pytania, usłyszałam, że ktoś woła moje imię.
Odwróciłam się w prawo i ujrzałam Caitlyn, idącą ku mnie z uśmiechem na ustach.
- Hej, czujesz się już lepiej? - zapytała, gdy mnie przytuliła.
- Tak - odpowiedziałam, czując się niezręcznie.
Jej także powiedziałam, iż źle się czułam. Nie byłam w stanie, by jej oznajmić, co się stało i dlaczego nie będę już taka podekscytowana chodzeniem na sztukę.
Głównym powodem, dla którego nie poszłam na sztukę, był nie kto inny jak Louis. On był na Theatre and Performance, w skrócie TP, a ja na Creative Writting, w skrócie CW. Jedynymi zajęciami, jakie mieliśmy razem była sztuka. On miał sztukę, ponieważ, no, to chyba było oczywiste dlaczego, a ja ją miałam, gdyż studenci CW mają pisać scenariusze dla TP. W sumie, to nie byliśmy jednymi z najmilszych ludzi - mogliśmy ich ośmieszać dla zabawy.
To był powód, dla którego były dwa kierunki w jednym budynku. Z tego, co wiedziałam, nie było tak w przypadku wszystkich. Byliśmy tutaj razem tylko przez sztukę. Niby nie była ona jednym z najważniejszych przedmiotów na naszej uczelni, ale jakkolwiek to dziwnie zabrzmi - była bardzo ważna.
Dźwięk dzwonka, który mogłam usłyszeć w swoim dormitorium wyrwał mnie z zamyślenia.Wzięłam głęboki wdech i pierwszą rzeczą, jaka przyszła mi na myśl, było: "Co do cholery?"
Właściwie, to spędziłam całe 45 minut na gapieniu się przez okno i myśleniu o Louisie i uczelni.
Kiedy wstałam, nie mogłam powstrzymać dreszczu na myśl o jego imieniu. Po tym, co się wydarzyło wczoraj, unikałam studentów TP przez cały dzień (choć kilku z nich było moimi bliskimi znajomymi), w obawie, że znowu go zobaczę. Nie byłam na to gotowa i nie sądzę, abym kiedykolwiek była.
Westchnęłam i zauważyłam, że podświadomie zapakowałam książki na moją następną lekcję. Zarzuciłam mój mały plecak na plecy i sprawdziłam godzinę. Podczas robienia tego, zmarszczyłam brwi; była 13:45, co oznaczało, iż mieliśmy godzinną przerwę na lunch.
Ponownie, z moich ust, wyrwało się westchnięcie i opadłam na łóżko, odkładając swój plecak. Następnie wyszłam z sypialni, którą dzieliłam ze swoją przyjaciółką Caitlyn. Musiałam ją znaleźć. Wyszłam na zewnątrz do tłumu krzyczących ludzi i opuściłam głowę. Nie chciałam, by ktokolwiek mnie rozpoznał lub zaczepił, a zwłaszcza ON.
Jeśli już mowa o Panu Wkurzonym, zauważyłam go kilka metrów ode mnie i chciałam odejść, ale nie potrafiłam. Nie mogłam nic na to poradzić, ale widziałam jak zmienia swoje zachowanie; wokół niego, oczywiście, były dziewczyny, ale on nie zwracał na żadną z nich uwagi. Jego przyjaciele sobie żartowali, a każdy śmiał się z ich dowcipów.
Louis przysunął swój plastikowy kubeczek do twarzy z wymuszonym uśmiechem. Znałam te spojrzenie. Mogłam go doświadczyć wiele razy. To takie spojrzenie, które posyłasz każdemu, aby zostawili cię samego, z twoimi myślami. Czy to możliwe, by Louis tak się czuł? Może to przez to, co się wydarzyło wczoraj? Czy był zdenerwowany przeze mnie?
Zanim mogłam zapytać siebie samej o coś więcej albo odpowiedzieć na pytania, usłyszałam, że ktoś woła moje imię.
Odwróciłam się w prawo i ujrzałam Caitlyn, idącą ku mnie z uśmiechem na ustach.
- Hej, czujesz się już lepiej? - zapytała, gdy mnie przytuliła.
- Tak - odpowiedziałam, czując się niezręcznie.
Jej także powiedziałam, iż źle się czułam. Nie byłam w stanie, by jej oznajmić, co się stało i dlaczego nie będę już taka podekscytowana chodzeniem na sztukę.
- Świetnie! Chodź, trochę jedzenia sprawi, że poczujesz się o wiele lepiej. - pociągnęła mnie w stronę Louis'a.
Na całe szczęści, ten nas nie widział. Kiedy tylko odetchnęłam z ulgą, usłyszałam inny głos, który wołał moje imię.
- Ej, Lori, Cait! Podejdźcie tu! - chłopak ze szkockim akcentem krzyknął za nami.
Odwróciłam się z uśmiechem na ustach, wiedząc, iż był to Eli, jeden z moich bliższych kolegów, studiujących Theatre and Performance.
Chociaż... tak szybko jak się odwróciłam, uświadomiłam sobie coś jeszcze. Eli był studentem TP i stał za nami, co oznaczało jedno. Louis był z nim.
Sekundę później, Louis i ja, wpatrywaliśmy się w siebie z różnymi emocjami w naszych oczach. Jego ukazywały sympatię, obawę i zatroskanie, a moje prawdopodobnie gniew i chłód.
Definitywnie, nie chciałam być blisko niego. W momencie, gdy zamierzałam zawrócić Caitlyn i pójść w swoją stronę, szatynka popchnęła mnie do chłopaków.
Zmarszczyłam brwi.
- Co ty robisz?
Obdarowała mnie dziwnym spojrzeniem.
- On jest naszym dobrym przyjacielem. Zapomniałaś o tym? - skrzywiła się, po czym dodała - Poza tym, powiedział, że jest darmowa cola dla każdego. Nie słyszałaś go?
Potrząsnęłam głową, oczyszczając swoje myśli.
- Tak, um... Chyba jednak nie czuję się najlepiej. - skłamałam.
Caitlyn mruknęła ciche "ohh", skinąwszy głową. Odetchnęłam ciesząc się, iż moje kłamstwo zadziałało i nie zauważając niczego, wpadłam na kogoś. I to nie na byle kogo. Na Louis'a Tomlinson'a.
Dosłownie na paluszkach powstrzymywałam się od wpadnięcia całkowicie na niego. Na szczęście odzyskałam równowagę. Uniosłam swój wzrok i ujrzałam w jego oczach miękkie spojrzenie; prawdopodobnie dlatego, że jego przyjaciele, Caitlyn i ja, staliśmy obok niego, więc mogło (to spojrzenie) być nieufne.
Odchrząknęłam.
- Hej. - powitałam go krótko z wymuszonym uśmiechem na ustach.
Louis mrugnął i po tym jak spojrzał w dół, odszeptał:
- Hej.
Odwróciłam swój wzrok z jego tęczówek, po czym zaczęłam rozmawiać z Eli i Cait oraz kilkoma innymi studentami, których znałam jedynie z korytarza. Wkrótce potem, Louis dołączył do naszej konwersacji. Wyglądało na to, iż był w lepszym humorze niż kilka minut temu, kiedy nie było mnie tam z Caitlyn.
30 minut później, żadne z nas nie mogło uwierzyć, że połowa przerwy na lunch minęła tak szybko. Kiedy Eli to zauważył, powiedział, iż musi uczyć się na lekcje z wydziału TP, których nazw nie potrafiłam zapamiętać. Z minutę później, jego inny przyjaciel odszedł od nas. Zostałam tylko ja, Cait i Louis. Dlaczego on nie mógł sobie gdzieś pójść?!
- Hej, um, Cait? Chcesz coś do jedzenia? - zapytałam się jej, podejmując kolejną próbę odejścia od Louis'a. Oczywiście, mógł się domyślić, ponieważ spojrzał znowu na swój kubek i zaczął się powoli odwracać. Jak ostatnio, pomyślałam.
- Jasne. Lou, chcesz dołączyć do nas? - pytanie padło z ust mojej przyjaciółki. Patrzyła to na mnie, to na Louis'a. Poczułam jak serce spadło mi do żołądka. Cholera, Caitlyn.
Louis patrzył na nią z lekkim zaskoczeniem, jednak później uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Czemu nie, m'ladies. - odpowiedział bezczelnie.
Odwróciłam się, więc nie mogli zobaczyć tego jak wywracam oczami. No to zaczynamy, znowu. Następnym razem, nie przegap sztuki, pomyślałam.
Caitlyn i Louis dołączyli do mnie, a przez cały ten czas, miałam przeczucie jakby Louis szedł tak blisko mnie jak to było tylko możliwe. Za bardzo mi się to nie podobało.
10 minut później, Caitlyn przemówiła, po długiej ciszy:
- Uh, słuchajcie. Muszę wrócić do naszego pokoju. To słońce przyprawiło mnie o zawrót głowy. Wy tu zostańcie! Zobaczymy się na lekcji. Pa kochani! - odparła, kiedy chciałam jakoś zaprotestować, po czym odeszła.
Obserwowałam jak idzie w stronę budynku, gdzie znajdowały się nasze sypialnie, a następnie odwróciłam się powoli do Louis'a.
Na całe szczęści, ten nas nie widział. Kiedy tylko odetchnęłam z ulgą, usłyszałam inny głos, który wołał moje imię.
- Ej, Lori, Cait! Podejdźcie tu! - chłopak ze szkockim akcentem krzyknął za nami.
Odwróciłam się z uśmiechem na ustach, wiedząc, iż był to Eli, jeden z moich bliższych kolegów, studiujących Theatre and Performance.
Chociaż... tak szybko jak się odwróciłam, uświadomiłam sobie coś jeszcze. Eli był studentem TP i stał za nami, co oznaczało jedno. Louis był z nim.
Sekundę później, Louis i ja, wpatrywaliśmy się w siebie z różnymi emocjami w naszych oczach. Jego ukazywały sympatię, obawę i zatroskanie, a moje prawdopodobnie gniew i chłód.
Definitywnie, nie chciałam być blisko niego. W momencie, gdy zamierzałam zawrócić Caitlyn i pójść w swoją stronę, szatynka popchnęła mnie do chłopaków.
Zmarszczyłam brwi.
- Co ty robisz?
Obdarowała mnie dziwnym spojrzeniem.
- On jest naszym dobrym przyjacielem. Zapomniałaś o tym? - skrzywiła się, po czym dodała - Poza tym, powiedział, że jest darmowa cola dla każdego. Nie słyszałaś go?
Potrząsnęłam głową, oczyszczając swoje myśli.
- Tak, um... Chyba jednak nie czuję się najlepiej. - skłamałam.
Caitlyn mruknęła ciche "ohh", skinąwszy głową. Odetchnęłam ciesząc się, iż moje kłamstwo zadziałało i nie zauważając niczego, wpadłam na kogoś. I to nie na byle kogo. Na Louis'a Tomlinson'a.
Dosłownie na paluszkach powstrzymywałam się od wpadnięcia całkowicie na niego. Na szczęście odzyskałam równowagę. Uniosłam swój wzrok i ujrzałam w jego oczach miękkie spojrzenie; prawdopodobnie dlatego, że jego przyjaciele, Caitlyn i ja, staliśmy obok niego, więc mogło (to spojrzenie) być nieufne.
Odchrząknęłam.
- Hej. - powitałam go krótko z wymuszonym uśmiechem na ustach.
Louis mrugnął i po tym jak spojrzał w dół, odszeptał:
- Hej.
Odwróciłam swój wzrok z jego tęczówek, po czym zaczęłam rozmawiać z Eli i Cait oraz kilkoma innymi studentami, których znałam jedynie z korytarza. Wkrótce potem, Louis dołączył do naszej konwersacji. Wyglądało na to, iż był w lepszym humorze niż kilka minut temu, kiedy nie było mnie tam z Caitlyn.
30 minut później, żadne z nas nie mogło uwierzyć, że połowa przerwy na lunch minęła tak szybko. Kiedy Eli to zauważył, powiedział, iż musi uczyć się na lekcje z wydziału TP, których nazw nie potrafiłam zapamiętać. Z minutę później, jego inny przyjaciel odszedł od nas. Zostałam tylko ja, Cait i Louis. Dlaczego on nie mógł sobie gdzieś pójść?!
- Hej, um, Cait? Chcesz coś do jedzenia? - zapytałam się jej, podejmując kolejną próbę odejścia od Louis'a. Oczywiście, mógł się domyślić, ponieważ spojrzał znowu na swój kubek i zaczął się powoli odwracać. Jak ostatnio, pomyślałam.
- Jasne. Lou, chcesz dołączyć do nas? - pytanie padło z ust mojej przyjaciółki. Patrzyła to na mnie, to na Louis'a. Poczułam jak serce spadło mi do żołądka. Cholera, Caitlyn.
Louis patrzył na nią z lekkim zaskoczeniem, jednak później uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Czemu nie, m'ladies. - odpowiedział bezczelnie.
Odwróciłam się, więc nie mogli zobaczyć tego jak wywracam oczami. No to zaczynamy, znowu. Następnym razem, nie przegap sztuki, pomyślałam.
Caitlyn i Louis dołączyli do mnie, a przez cały ten czas, miałam przeczucie jakby Louis szedł tak blisko mnie jak to było tylko możliwe. Za bardzo mi się to nie podobało.
10 minut później, Caitlyn przemówiła, po długiej ciszy:
- Uh, słuchajcie. Muszę wrócić do naszego pokoju. To słońce przyprawiło mnie o zawrót głowy. Wy tu zostańcie! Zobaczymy się na lekcji. Pa kochani! - odparła, kiedy chciałam jakoś zaprotestować, po czym odeszła.
Obserwowałam jak idzie w stronę budynku, gdzie znajdowały się nasze sypialnie, a następnie odwróciłam się powoli do Louis'a.
- Myślę, że też już będę szła. - stwierdziłam bez patrzenia na niego. Ponownie się odwróciłam, tym razem, w magiczny sposób, zrobiłam to szybciej.
- Lorena, zaczekaj. - Louis westchnął głośno, chwytając mój nadgarstek nim zrobiłam krok do przodu.
Pod wpływem jego dotyku, moje serce zaczęło szybciej bić i obrazy z naszego poprzedniego spotkania pojawiły mi się przed oczami. Powoli się odwróciłam i złapałam z nim kontakt wzrokowy, widząc jak ten się we mnie wpatruje.
- Słuchaj, ja... - zaczął, ale później zachichotał gorzko - Nawet nie wiem jak zacząć cię przepraszać za wczoraj. Wątpię, abyś uwierzyła w cokolwiek, co powiem. Nie chciałem. - zatrzymał się na sekundkę, patrząc w ziemię, po czym przeniósł na mnie swój wzrok - Ale chcę, żebyś wiedziała, że znam, tak szczerze swoją naturę i przepraszam cię za to, co zrobiłem. Niem wiem, co mi się stało, naprawdę tego nie wiem. Nigdy wcześniej nie zrobiłem czegoś takiego i chcę mieć pewność, iż to się nie powtórzy, okay? Obiecuję, to się nigdy nie powtórzy.
Louis spojrzał na mnie, wyczekując na jakiegoś rodzaju reakcję z mojej strony, ale jej nie dostał; nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Czy mu wybaczyłam? Mój rozum krzyczał "nie". Ale nadal jakaś część mnie nie zgadzała się z rozumem. Na pewno to musiało być moje serce.
Zauważyłam jak Louis spuszcza głowę na brak mojej reakcji i to było to, co sprawiło, iż wyrwałam się ze swoich myśli.
- Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała mieć ze mną nic wspólnego. - powiedział cicho i powoli zaczął się odwracać z zamiarem odejścia.
Westchnęłam.
- Cholera - mruknęłam - Louis?- zagadnęłam wystarczająco głośno, by mnie usłyszał. Natychmiast się zatrzymał i odwrócił, jakby tylko czekał na to, iż z moich ust wydobędzie się jego imię.
- Tak? - nie uśmiechał się, ale jego oczy eksplodowały nadzieją. Stałam na przeciwko niego i wzięłam wdech.
- Ja, um - przełknęłam ślinę zanim zaczęłam kontynuować - ja... wierzę ci.
Louis wpatrywał się we mnie przez chwilę, zanim wciągnął powietrze.
- Wierzysz mi? - zapytał głosem pełnym nadziei. Pierwszy raz to słyszałam. To sprawiło, iż na moich ustach pojawił się uśmiech.
- Tak, właściwie to tak. - odparłam, patrząc w ziemię.
Poczułam jego palec pod moją brodą i to mnie przez chwilę przerażało, a później uniósł mój podbródek do góry, więc byłam z nim twarzą w twarz.
Jego krótki chichot prawie sprawił, iż się uśmiechnęłam, właściwie to był uroczy. Tak, przyznałam to, taki był fakt. Zawsze podświadomie myślałam, że Louis jest uroczy, lecz nigdy tego nie przyznałam przed samą sobą. A teraz to zrobiłam. Tylko nie wiedziałam, czy to dobrze, czy też źle.
- Dziękuję. - prawie szepnął, uśmiechając się tak szeroko jak nigdy. - Naprawdę to doceniam. - nadal się szczerzył.
Nie mogłam nic na to poradzić, musiałam się uśmiechnąć, widząc go, szczerzącego się wdzięcznie.
Poza tym, przyprawił mnie o zawał serca, kiedy przytulił mnie do siebie. Byłam zaskoczona, co spowodowało, że go odepchnęłam i może mu wybaczyłam, ale, kurde, pamiętałam, co zrobił.
Louis spojrzał na mnie zmieszany, a potem spuścił swój wzrok w ziemię. Czułam, że zapomniał, iż nie byliśmy bliskimi znajomymi. Choć także nie należałam do jednego z jego największych wrogów.
- Wybacz. - usłyszałam jego słaby szept.
Skinęłam nieznacznie i to było to: niezręczność. Prawda była taka, że nie lubiłam mieć wrogów. Nie podobało mi się to, iż nie byliśmy dla siebie dobrzy, nawet myśląc, że nie zrobił mi praktycznie niczego złego. Chciałam, by nie był moim wrogiem; może nie zupełnie przyjacielem, ale moglibyśmy zawiesić broń.
- Lorena, zaczekaj. - Louis westchnął głośno, chwytając mój nadgarstek nim zrobiłam krok do przodu.
Pod wpływem jego dotyku, moje serce zaczęło szybciej bić i obrazy z naszego poprzedniego spotkania pojawiły mi się przed oczami. Powoli się odwróciłam i złapałam z nim kontakt wzrokowy, widząc jak ten się we mnie wpatruje.
- Słuchaj, ja... - zaczął, ale później zachichotał gorzko - Nawet nie wiem jak zacząć cię przepraszać za wczoraj. Wątpię, abyś uwierzyła w cokolwiek, co powiem. Nie chciałem. - zatrzymał się na sekundkę, patrząc w ziemię, po czym przeniósł na mnie swój wzrok - Ale chcę, żebyś wiedziała, że znam, tak szczerze swoją naturę i przepraszam cię za to, co zrobiłem. Niem wiem, co mi się stało, naprawdę tego nie wiem. Nigdy wcześniej nie zrobiłem czegoś takiego i chcę mieć pewność, iż to się nie powtórzy, okay? Obiecuję, to się nigdy nie powtórzy.
Louis spojrzał na mnie, wyczekując na jakiegoś rodzaju reakcję z mojej strony, ale jej nie dostał; nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. Czy mu wybaczyłam? Mój rozum krzyczał "nie". Ale nadal jakaś część mnie nie zgadzała się z rozumem. Na pewno to musiało być moje serce.
Zauważyłam jak Louis spuszcza głowę na brak mojej reakcji i to było to, co sprawiło, iż wyrwałam się ze swoich myśli.
- Zrozumiem, jeśli nie będziesz chciała mieć ze mną nic wspólnego. - powiedział cicho i powoli zaczął się odwracać z zamiarem odejścia.
Westchnęłam.
- Cholera - mruknęłam - Louis?- zagadnęłam wystarczająco głośno, by mnie usłyszał. Natychmiast się zatrzymał i odwrócił, jakby tylko czekał na to, iż z moich ust wydobędzie się jego imię.
- Tak? - nie uśmiechał się, ale jego oczy eksplodowały nadzieją. Stałam na przeciwko niego i wzięłam wdech.
- Ja, um - przełknęłam ślinę zanim zaczęłam kontynuować - ja... wierzę ci.
Louis wpatrywał się we mnie przez chwilę, zanim wciągnął powietrze.
- Wierzysz mi? - zapytał głosem pełnym nadziei. Pierwszy raz to słyszałam. To sprawiło, iż na moich ustach pojawił się uśmiech.
- Tak, właściwie to tak. - odparłam, patrząc w ziemię.
Poczułam jego palec pod moją brodą i to mnie przez chwilę przerażało, a później uniósł mój podbródek do góry, więc byłam z nim twarzą w twarz.
Jego krótki chichot prawie sprawił, iż się uśmiechnęłam, właściwie to był uroczy. Tak, przyznałam to, taki był fakt. Zawsze podświadomie myślałam, że Louis jest uroczy, lecz nigdy tego nie przyznałam przed samą sobą. A teraz to zrobiłam. Tylko nie wiedziałam, czy to dobrze, czy też źle.
- Dziękuję. - prawie szepnął, uśmiechając się tak szeroko jak nigdy. - Naprawdę to doceniam. - nadal się szczerzył.
Nie mogłam nic na to poradzić, musiałam się uśmiechnąć, widząc go, szczerzącego się wdzięcznie.
Poza tym, przyprawił mnie o zawał serca, kiedy przytulił mnie do siebie. Byłam zaskoczona, co spowodowało, że go odepchnęłam i może mu wybaczyłam, ale, kurde, pamiętałam, co zrobił.
Louis spojrzał na mnie zmieszany, a potem spuścił swój wzrok w ziemię. Czułam, że zapomniał, iż nie byliśmy bliskimi znajomymi. Choć także nie należałam do jednego z jego największych wrogów.
- Wybacz. - usłyszałam jego słaby szept.
Skinęłam nieznacznie i to było to: niezręczność. Prawda była taka, że nie lubiłam mieć wrogów. Nie podobało mi się to, iż nie byliśmy dla siebie dobrzy, nawet myśląc, że nie zrobił mi praktycznie niczego złego. Chciałam, by nie był moim wrogiem; może nie zupełnie przyjacielem, ale moglibyśmy zawiesić broń.
Miałam kilka powodów, dla których nie mogłam tego zrobić; nie chciałam być pierwszą, która zapyta go o rozejm. Nie zrobiłam niczego, tak w zasadzie. On był osobą, która gnębiła mnie, tak jakby, od pierwszego roku aż do teraz, drugiego roku studiów. Chciałam, aby to on zrobił pierwszy krok.
Zauważyłam, iż powiedział coś, gdy przerwał mu dźwięk dzwonka, a Louis zamknął swoje usta. Nim spojrzał na mnie, wpatrywał się w swoje stopy. Nie spieszyłam się.
- Masz lekcje? - zapytał się trochę oniemiały.
- Tak, mam. - zaczęłam, ale wtedy uświadomiłam sobie, iż tak naprawdę to nie. - Nie, czekaj, nie mam. Połowa mojej klasy, która wybrała francuski, ma zajęcia.
Louis skinął i uśmiechnął się.
- Więc wybrałaś niemiecki? - jego uśmiech się poszerzył. Dlaczego tak się tym interesował?
Powoli skinęłam głową, kiedy on ciągle się szczerzył.
- Też jestem w grupie z niemieckim.
Kiedy dotarły do mnie jego słowa, moje usta rozciągnęły się w uśmiechu. Nienawidziłam francuskiego.Właściwie, to niemieckiego też nie za bardzo lubiłam, ale był lepszy niż francuski.
- A teraz mam niemiecki, więc... - urwał, a ja uświadomiłam sobie, iż musiał iść. Nie wiedziałam, czy odczuwałam ulgę, czy rozczarowanie.
- Możesz iść. - odparłam uśmiechając się. Właściwie, to był głupi uśmiech, który Louis odwzajemnił.
- Nie chciałbym, jeśli bym nie musiał. - gdy uśmiechnął się bezczelnie, spojrzał w dół. Czy byłam zawstydzona? Nigdy.
- Oh, ponadto - Louis zatrzymał się, po czym zaczął iść w moim kierunku. Mój żołądek zrobił fikołka; co on zamierza zrobić? - Dawson przedstawiła nam ten swój "fascynujący pomysł". - powiedział z uśmiechem - I zadecydowała, że mogłaby zrobić spektakl na koniec szkoły.
Czułam, iż był trochę zdenerwowany. Tylko dlaczego? Pani Dawson zawsze grała przedstawienia na koniec roku, a studenci CW zawsze brali w nich udział.
- I to jest fascynujące, bo... - urwałam, czekając aż Louis zacznie kontynuować.
- Cóż - wyglądało na to jakby miał problemy z odnalezieniem odpowiednich słów - Napisze całą sztukę i wszyscy będziemy w niej grać.
Gapiłam się w niego przez kilka sekund. Rozumiałam go. Tylko mu nie uwierzyłam.
- Wszyscy? Nawet studenci CW? - otworzyłam, zaskoczona, swoje usta.
- Cóż, tak. Właściwie to napisała nasze scenariusze. Powiedziała, iż planowała to odkąd zaczął się rok. - odparł niespokojnie i zdjął swój plecak,po czym zaczął w nim grzebać. Kilka sekund później, stanął prosto z kolekcją kartek A4. - To dla ciebie.
Wręczył mi papiery, a ja je wzięłam i już na pierwszy rzut oka mogłam stwierdzić, iż miała to być komedia romantyczna. Ja pierdziele.
- O czym jest sztuka? - zapytałam.
Louis odchrząknął.
- Um, w zasadzie, to o chłopaku, który zakochuje się w niemieckiej dziewczynie, ale nie zna niemieckiego, więc prosi swoich przyjaciół o pomoc. Wiele bzdur dzieje się pomiędzy tym, ale na koniec, są razem.
Teraz, to chyba już oboje zapomnieliśmy o jego zajęciach z niemieckiego.
- Jaka jest moja rola, jeśli wiesz?
Z jego ust wydobyło się tylko ciche "um", a potem się uśmiechnął.
- Jesteś, właściwie, to ty i ja, jesteśmy najlepszymi uczniami z niemca i pomagamy temu chłopakowi. I pracując razem, myślimy, że jesteśmy lepsi niż osobno. Mamy dużo argumentów i bla bla.. Myślę, że będzie zabawnie. - wyszczerzył się.
Odetchnęłam z uśmiechem. To brzmiało zabawnie.
- Okay, teraz serio muszę już iść. Do zobaczenia później, kochana. - Louis do mnie mrugnął, nim zaczął odchodzić. Odpowiedziałam "pa" w jego stronę, a on mi pomachał, nie odwracając się w odpowiedzi.
Zauważyłam, iż powiedział coś, gdy przerwał mu dźwięk dzwonka, a Louis zamknął swoje usta. Nim spojrzał na mnie, wpatrywał się w swoje stopy. Nie spieszyłam się.
- Masz lekcje? - zapytał się trochę oniemiały.
- Tak, mam. - zaczęłam, ale wtedy uświadomiłam sobie, iż tak naprawdę to nie. - Nie, czekaj, nie mam. Połowa mojej klasy, która wybrała francuski, ma zajęcia.
Louis skinął i uśmiechnął się.
- Więc wybrałaś niemiecki? - jego uśmiech się poszerzył. Dlaczego tak się tym interesował?
Powoli skinęłam głową, kiedy on ciągle się szczerzył.
- Też jestem w grupie z niemieckim.
Kiedy dotarły do mnie jego słowa, moje usta rozciągnęły się w uśmiechu. Nienawidziłam francuskiego.Właściwie, to niemieckiego też nie za bardzo lubiłam, ale był lepszy niż francuski.
- A teraz mam niemiecki, więc... - urwał, a ja uświadomiłam sobie, iż musiał iść. Nie wiedziałam, czy odczuwałam ulgę, czy rozczarowanie.
- Możesz iść. - odparłam uśmiechając się. Właściwie, to był głupi uśmiech, który Louis odwzajemnił.
- Nie chciałbym, jeśli bym nie musiał. - gdy uśmiechnął się bezczelnie, spojrzał w dół. Czy byłam zawstydzona? Nigdy.
- Oh, ponadto - Louis zatrzymał się, po czym zaczął iść w moim kierunku. Mój żołądek zrobił fikołka; co on zamierza zrobić? - Dawson przedstawiła nam ten swój "fascynujący pomysł". - powiedział z uśmiechem - I zadecydowała, że mogłaby zrobić spektakl na koniec szkoły.
Czułam, iż był trochę zdenerwowany. Tylko dlaczego? Pani Dawson zawsze grała przedstawienia na koniec roku, a studenci CW zawsze brali w nich udział.
- I to jest fascynujące, bo... - urwałam, czekając aż Louis zacznie kontynuować.
- Cóż - wyglądało na to jakby miał problemy z odnalezieniem odpowiednich słów - Napisze całą sztukę i wszyscy będziemy w niej grać.
Gapiłam się w niego przez kilka sekund. Rozumiałam go. Tylko mu nie uwierzyłam.
- Wszyscy? Nawet studenci CW? - otworzyłam, zaskoczona, swoje usta.
- Cóż, tak. Właściwie to napisała nasze scenariusze. Powiedziała, iż planowała to odkąd zaczął się rok. - odparł niespokojnie i zdjął swój plecak,po czym zaczął w nim grzebać. Kilka sekund później, stanął prosto z kolekcją kartek A4. - To dla ciebie.
Wręczył mi papiery, a ja je wzięłam i już na pierwszy rzut oka mogłam stwierdzić, iż miała to być komedia romantyczna. Ja pierdziele.
- O czym jest sztuka? - zapytałam.
Louis odchrząknął.
- Um, w zasadzie, to o chłopaku, który zakochuje się w niemieckiej dziewczynie, ale nie zna niemieckiego, więc prosi swoich przyjaciół o pomoc. Wiele bzdur dzieje się pomiędzy tym, ale na koniec, są razem.
Teraz, to chyba już oboje zapomnieliśmy o jego zajęciach z niemieckiego.
- Jaka jest moja rola, jeśli wiesz?
Z jego ust wydobyło się tylko ciche "um", a potem się uśmiechnął.
- Jesteś, właściwie, to ty i ja, jesteśmy najlepszymi uczniami z niemca i pomagamy temu chłopakowi. I pracując razem, myślimy, że jesteśmy lepsi niż osobno. Mamy dużo argumentów i bla bla.. Myślę, że będzie zabawnie. - wyszczerzył się.
Odetchnęłam z uśmiechem. To brzmiało zabawnie.
- Okay, teraz serio muszę już iść. Do zobaczenia później, kochana. - Louis do mnie mrugnął, nim zaczął odchodzić. Odpowiedziałam "pa" w jego stronę, a on mi pomachał, nie odwracając się w odpowiedzi.
Widziałam, że nie miałam żadnych zajęć, a na zewnątrz było ciepło, więc postanowiłam spędzić dwie godziny francuskiego na dziedzińcu. Usiadłam na ławce i spojrzałam na plik kartek.
Chwilkę później, w rogu, zauważyłam mały napis napisany odręcznie. Przyjrzałam mu się bardziej.
Chwilkę później, w rogu, zauważyłam mały napis napisany odręcznie. Przyjrzałam mu się bardziej.
Sprawdź stronę 34 ;) - Lou
Serce zaczęło mi szybciej bić; to nie oznaczało niczego dobrego. Nie, jeśli pochodził to od Louis'a z głupim uśmieszkiem na końcu tego zdania.
Otworzyłam szybko na stronie 34 i połowa strony była dialogiem pomiędzy dziewczyną Kylie i chłopakiem Evan'em. Zauważyłam, iż ich teksty były po niemiecku. Zgadywałam, że większość roli była prowadzona w tym języku.
Później spojrzałam na inną stronę, gdzie znajdował się dialog między Loreną i Louis'em. Moje serce znowu zaczęło szybciej bić; proszę, pani Dawson, okaż łaskę, pomyślałam.
Otworzyłam szybko na stronie 34 i połowa strony była dialogiem pomiędzy dziewczyną Kylie i chłopakiem Evan'em. Zauważyłam, iż ich teksty były po niemiecku. Zgadywałam, że większość roli była prowadzona w tym języku.
Później spojrzałam na inną stronę, gdzie znajdował się dialog między Loreną i Louis'em. Moje serce znowu zaczęło szybciej bić; proszę, pani Dawson, okaż łaskę, pomyślałam.
Louis: (patrzy na Evan'a i Kylie) Cóż, dobrze poszło, nie sądzisz?
Lorena: (tak samo jak Louis) Yeah. Nawet, jesli nie byłeś zbyt pomocny.
Louis: (teraz patrzy na Lorenę, zszokowany) Ja? Nie byłem pomocny? A co z tobą? Jedyną rzeczą, jaką cały czas robiłaś, było przechwalanie się!
Lorena: (patrzy na Louis'a) Wiesz, przynajmniej nie kłamałam na temat tego, że znam niemiecki! Dziękuję ci bardzo!
Louis: Co ty mówisz? Miałem 6 z niemieckiego, przez ostatnie dwa lata. Czy to nic nie znaczy?
Lorena: (śmieje się) Jesteś lizusem, Tommo. Wszyscy wiedzą, że nie zasługujesz na tą 6.
Louis: (wpatryje się w Lorenę, nie dowierzając, po czym się uśmiecha) Chcesz mnie przetestować?
Lorena: Przetestować cię?
Louis: Tak, przetestować mnie.
Lorena: (prostuje się) Okay. Powiedz coś. Niech będzie to coś długiego.
Louis: (odchrząkuje) Du bist das schönste Mädchen, das ich je gesehen habe und ich würde dich wirlklich gerne küssen.
Lorena: (tak samo jak Louis) Yeah. Nawet, jesli nie byłeś zbyt pomocny.
Louis: (teraz patrzy na Lorenę, zszokowany) Ja? Nie byłem pomocny? A co z tobą? Jedyną rzeczą, jaką cały czas robiłaś, było przechwalanie się!
Lorena: (patrzy na Louis'a) Wiesz, przynajmniej nie kłamałam na temat tego, że znam niemiecki! Dziękuję ci bardzo!
Louis: Co ty mówisz? Miałem 6 z niemieckiego, przez ostatnie dwa lata. Czy to nic nie znaczy?
Lorena: (śmieje się) Jesteś lizusem, Tommo. Wszyscy wiedzą, że nie zasługujesz na tą 6.
Louis: (wpatryje się w Lorenę, nie dowierzając, po czym się uśmiecha) Chcesz mnie przetestować?
Lorena: Przetestować cię?
Louis: Tak, przetestować mnie.
Lorena: (prostuje się) Okay. Powiedz coś. Niech będzie to coś długiego.
Louis: (odchrząkuje) Du bist das schönste Mädchen, das ich je gesehen habe und ich würde dich wirlklich gerne küssen.
Zaczerpnęłam powietrza, kiedy przeczytałam linijkę Louis'a po niemiecku. To znaczyło: "Jesteś najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem i bardzo chciałbym cię pocałować". O co tu, kurwa chodzi!?
Lorena: (wpatruje się w Louis'a przez kilka sekund, po czym się uśmiecha) Das kannst du.
Louis: (uśmiecha się szerzej) Wirklich?
Lorena: (również jej uśmiech się poszerza) Ja.
Louis: (nadal się uśmiechając, kładzie swoje dłonie na twarzy Loreny i całuje ją)
KONIEC SCENY.
Okay, w zasadzie, powiedziałam mu, że może mnie pocałować, a on to zrobił.
Papiery wyleciały z moich dłoni. Czyli miałam pocałować Louis'a na koniec roku szkolnego? Przed całą szkołą? Już nie wspominając o tym, iż będziemy to ćwiczyć, co oznacza, że będziemy się całować o wiele więcej razy niż jeden. Myśl o tym, że zakończenie roku szkolnego miało odbyć za trzy miesiące przejęły mój umysł, a żołądek ponownie zrobił fikołka.
Przez najbliższe trzy miesiące będzie zabawnie. Na pewno.
Papiery wyleciały z moich dłoni. Czyli miałam pocałować Louis'a na koniec roku szkolnego? Przed całą szkołą? Już nie wspominając o tym, iż będziemy to ćwiczyć, co oznacza, że będziemy się całować o wiele więcej razy niż jeden. Myśl o tym, że zakończenie roku szkolnego miało odbyć za trzy miesiące przejęły mój umysł, a żołądek ponownie zrobił fikołka.
Przez najbliższe trzy miesiące będzie zabawnie. Na pewno.
***
Za jakiekolwiek błędy przepraszam. Po prostu ciężko mi się tłumaczyło akurat ten rozdział.
Przy okazji, chciałabym was zaprosić na tłumaczenie Escape - ff o Harrym.
Nie chcę zapeszać, ani nic, ale bardzo dziękuję za komentarze. Jestem zaskoczona tym, że jest ich aż tyle. Dziękuję. I przywołując jeszcze poprzedni rozdział, także byłam zaskoczona, że Louis i Lorena się tak wcześnie całowali.
Będzie zabawnie, jak myślicie? Zdziwiłyście się, kiedy przeczytałyście, iż Lori wybaczyła Lou?
Kolejny najpóźniej w niedzielę :)x
Lou ja przeprosil ! awww . i wybaczyla mu ! urocze ♥ ale ta scenka gdzie beda musieli sie pocalowac . woww . Lorena niezbyt sie cieszy , ale po tym zdaniu co napisal Lou , widac , ze chlopak jest innego zdania xx + dziekuje za wspomnienie o moim tlumaczeniu . kocham Cie ♡
OdpowiedzUsuńCoś mi nie pasuje. Nie chce mi się wierzyć, że szczerze ją przeprosił i ŻAŁUJE. A jeszcze bardziej zdziwiło mnie zachowanie Loreny. Od tak mu wybaczyła?
OdpowiedzUsuńZobaczymy co będzie dalej, ale na razie idzie do wszystko w tempie ekspresowym. I jeszcze to przedstawienie. Jakieś to naciągane ;/
Oczywiście czytać będę dalej z nadzieją, że jakoś to się "życiowo" rozwiąże.
Pozdrawiam, i do następnego :)
lol lou przeprasza? nie spodziewałam sie tego
OdpowiedzUsuńa ona mu tak bez problemu wybaczyła?
to bedzie ciekawie , jak beda sie całowac na scenie :D
czekam na następny ;*
Jdjekeveoehie zajebisty! Ale język niemiecki mnie irytuje lol sorry ale to głupi język haha ale rozdział mimo to zajebisty, nie mogę się doczekam n
OdpowiedzUsuńMam dziwne wrażenie, że tego jego przeprosiny były lekko naciągane i nieszczere, bo wciąż w głowie siedzi mi ten jego zakład z prologu. Taa ja życiowa realistka czekam aż wreszcie ktoś komuś podstawi nogę ;p Życie w końcu, co nie? ;) No, ale nie odchodzę od tematu.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tłumaczysz tę historię. Jak już Ci mówiłam wydaję się strasznie oryginalna i o takiej akcji z przedstawieniem to nigdzie nie słyszałam. Jestem ciekawa jak to się wszystko potoczy. Akcja szybko nabiera tempa, więc liczę, że będzie się działo ;)
Boże kocham czytać ff, ale jak zobaczyłam te niemieckie dialogi to myślałam, że jebnę xd haha Nienawidzę tego języka, więc kurde będzie ciekawie ;p Ale nie martw się to mnie ani trochę nie zniechęca i będę z przyjemnością czytać dalej. Dlatego czekam z niecierpliwością na nowy rozdział ;D
Całuski ;***
ljdglsjlfkslkjflskdjlksdklf zakochałam się w tym ff *o* / @Larry_xx69
OdpowiedzUsuńAaaaa no normalnie to było genialne!
OdpowiedzUsuńI ten niemiecki, akurat dzisiaj, trafiłaś w 10 :)
Kocham to ff, ale boję się o Lorenę, wiesz ten zakład Lou z prologu :(
Czekam na kolejny, ilysm <3
Dobra, staram się oddychać głęboko, regularnie i w ogóle, pełen ZEN, nawet FROZEN, ale.... JEZUS MARIA, WSZYSCY ŚWIĘCI KOCHANI MOI, NIE MOGĘ, NO PO PROSTU NIE MOGĘ! Palce mi się trzęsą jak nienormalne, aż się dziwię, że nie latam dookoła po pokoju z laptopem. Chociaż - przyznam szczerze - przy ostatnich zdaniach wrzasnęłam "WOOOOAH" i zaczęłam klaskać, nieważne:P
OdpowiedzUsuńDobrze, że moja mama ma nocny dyżur jednak XD
Wiedziałam, że nie weźmiesz byle czego i nie myliłam się. Ogólnie teraz mam taki czas, że za jakie fanfiction się nie wezmę, to mnie boli, bo albo coś w stylu 'zróbmy - coś - takiego - jak - Dark - to- zawsze - przejdzie" albo glizdowata bohaterka i tak dalej. KOCHAM LORENĘ. Jest bezczelna, jest bardzo szczera, ale przy tym cholernie ludzka i ruszają ją w sumie te podchody naszego jedynego w swoim rodzaju Tomlinsona. A CO TO JEST ZA KOLEŚ! Dobra, przyznam, patrzę na niego nieco podejrzliwie - przez ten prolog - bo mam wrażenie, że wszystko, co robi jest przekalkulowane na wygranie zakładu. Poza tym jest cholernym studentem wydziału teatralnego i mam mini zawał, bo nie wiem - czy jego smutna mina jest prawdziwa, czy to nadal element gry? AUEWIUWOEIFUOI, BOLI MNIE TO!
A ten pocałunek... Jezu. Normalnie wszystko fizycznie czułam, co jest na pewno dziwne, ale nieważne. Uwielbiam tę relację między nimi, niby się nie cierpią, niby ona chce trzymać dystans, ale umówmy się - on robi wszystko, żeby jej to uniemożliwić i podoba mi się to :D A ta końcówka, Jezu... ZA - JE- BIS -TA. W sumie Lorena ma wprawę, niech się, nie stresuje, Louis ma wprawę, skoro robi to tak, jak lubi ;D
Boże, przepraszam, ale jestem pod tak ogromnym wrażeniem, że nie wiem, co piszę <3 INFORMUJ MNIE!