środa, 29 stycznia 2014

Chapter 7

    Louis' POV
    Prychnąłem sfrustrowany, kiedy zobaczyłem Lorenę i Caitlyn wychodzące z klubu. To miała być moja noc! Miałem w końcu zaciągnąć Lorenę do łóżka i udowodnić moim kolegom, że mogłem mieć każdą dziewczynę. A potem było to.
    Odwróciłem się, wkurzony, szukając wzrokiem Devon'a. Jak mógł tak zjebać nasz plan? Uzgodniliśmy, iż on zainteresuje się Caitlyn, więc ja miałem mieć czas z Loreną, ponieważ wiedziałem, że sama, nigdy by się ze mną nie umówiła. A ten powiedział Caitlyn, że ma dziewczynę..
    W końcu go znalazłem; siedział przy barze. Ze spuszczoną głową wpatrywał się w swoją butelkę piwa, którą trzymał w dłoniach.
    - Co ty odpierdalasz? - krzyknąłem, stojąc przed nim. Ten spojrzał na mnie, wzruszając ramionami.
    - Nie potrafiłem tego zrobić. - jego wzrok był pusty.
    - Czego nie potrafiłeś? Zabawić tej szmaty? - warknąłem, wściekły na niego.
    Devon uniósł brwi.
    - Nie mów tak o niej. - odwarknął. Byłem zaskoczony jego tonem. - Nie jestem taki jak ty, Lou. Nie umiem pogrywać z dziewczynami. - potrząsnął głową i przysunął do swoich ust zieloną butelkę, biorąc łyk.
    - Tsa, ale nie mogłeś chociaż udawać, że się nią interesujesz? Powiedziałeś jej, że masz dziewczynę? Przecież to nie jest prawda! - krzyknąłem, nie wierząc w to, iż mój plan zawiódł.
    - Nie chciałem. Jest świetną dziewczyną, nie zasługuje na te gierki. - wyjaśnił Devon, a ja czułem jakbym rozmawiał ze swoim ojcem.
    Wpatrywałem się w niego przez kilka sekund, a fakt, że nasz plan poszedł się pieprzyć, powoli się ulatniał z mojej głowy, jakby. Westchnąłem i usiadłem obok niego, biorąc wcześniej swoje piwo i poprzez dwa łyki, opróżniłem je do połowy.
    Nie mogłem w to uwierzyć, po prostu nie mogłem. To był plan perfekcyjny. Chciałem uświadomić Lorenie, że nie jestem kobieciarzem, którym właściwie jestem, a później, może, ją upić, proponując następnie odprowadzenie do jej dormitorium, no i potem, byłby mój krok.
    Tak łatwo wszystko się spierdzieliło, a tak dobrze wybrałem osobę, która miała mi pomóc.
    - Jesteś idiotą, Devon. - potrząsnąłem głową, gapiąc się w przestrzeń.
    Devon wstał i położył 10 funtów na ladzie.
    - Yeah, cóż, może powinieneś być bardziej jak ja. Może to by sprawiło, że nie byłbyś taki zajadły. - odparł z wymuszonym uśmiechem, po czym odszedł.
    Prychnąłem. To, co powiedział było durne. Powinienem być bardziej jak on? Co, długie związki i zakochiwanie się w dziewczynie; potem ślub i seks tylko z jedną laską przez resztę mojego życia? Żadne z nich do mnie nie przemawiały. Pragnąłem i chciałem Loreny - i musiałem to udowodnić. Jeśli to znaczyło, iż miałem zachowywać się jakbym był nią autentycznie zainteresowany w ten romantyczny sposób, mogłem to zrobić.

*

    Lorena's POV
    Źle się czułam z tym wyjściem z klubu, zeszłego wieczoru. Poza tym, byłam wdzięczna za to, ponieważ popełniłabym olbrzymi błąd, jeśli Caitlyn nie wyrwałaby mnie stamtąd. No i powinnam podziękować Devon'owi za to, że wspomniał o tym, iż ma dziewczynę w tak idealnym momencie.
    Westchnęłam. Był poniedziałek, a pierwszą lekcją, jaką miałam była literatura renesansu. To najnudniejsze zajęcia ze wszystkich, coś jak historia magii w Hogwarcie.
    Dobrą częścią tego dnia było to, że nie miałam trzeciej i czwartej lekcji. Bardzo nie chciałam wpaść na Louis'a. Po ostatnim wieczorze, czułabym się dziwnie, widząc go. Byłoby zbyt niezręcznie.
    Po drugiej lekcji, zdecydowałam, że spędzę swój czas wolny od lekcji, w dormitorium, z Caitlyn, gdyż obie wybrałyśmy język niemiecki zamiast francuskiego. Co tak naprawdę, nie było dobrym pomysłem.
    Po tym jak wyszłyśmy z klubu, nie potrafiła przestać narzekać na Devon'a, pytając mnie non stop, jak on mógł jej coś takiego zrobić; i jego dziewczynie.
   - Na miłość boską, kobieto! Jeśli to cię tak zadręcza, porozmawiaj z nim! - odparłam, rzucając sfrustrowana książką o łóżko.
    Caitlyn spojrzała na mnie z podłogi.
    - Myślisz, że powinnam? - zapytała cicho.
    - Tak! - odpowiedziałam z desperacją w głosie - Porozmawiaj z nim, nakrzycz na niego, kurde, urządźcie sobie z jego dziewczyną, w trójkę pogaduszki. Tylko już nic więcej nie mów.
    Caitlyn wpatrywała się we mnie przez kilka sekund. Później skinęła i wstała.
    - Masz rację. - mruknęła i położyła się na moją poduszkę; w końcu. Nareszcie. Po godzinie piekła, w końcu zamierza wyjść. - Pójdę z nim pogadać, a ty idziesz ze mną.
    Byłam zszokowana.
    - Co?! Nie! - krzyknęłam.
    Nie ma ani jednego powodu, abym z nią poszła.
    - Daj spokój, to był twój pomysł. - stwierdziła, nakładając trochę makijażu. - Nawet nie wiem, co mam mu powiedzieć.
   - Po prostu... zapytaj się go, dlaczego nie powiedział ci, że ma dziewczynę. Nie jestem ci do tego potrzebna!
    Byłam zdesperowana.
    - Nie. - odpowiedziała stanowczo - Idziesz ze mną.
    - A co jeśli ma zajęcia? - uniosłam swoje brwi ku górze. Ha. Podpuściłam ją.
    Powoli się do mnie odwróciła.
    - Wiesz, kiedy lubię jakiegoś kolesia, ja... tak jakby... no nie wiem... stalkuję go? - stwierdziła w połowie się uśmiechając, a w połowie obawiając tych słów.
    Wywróciłam oczami, wiedząc, o co jej chodzi. Tylko... nie wiedziała, że on nie miał dwóch najbliższych godzin lekcjnych.
    - Poza tym, trzecia lekcja się jeszcze nie zaczęła. - wzruszyła ramionami zadowolona z siebie uśmiechając się do swojego odbicia w lustrze.
    Westchnęłam, nie widząc jak mogłabym wybrnąć z tej sytuacji.
    - Nie zrobiłam dla ciebie wystarczająco dużo?
    - Tak, a to będzie ostatni raz, obiecuję. - odparła Caitlyn po raz milionowy, od kiedy się poznałyśmy.
    Ponownie, westchnęłam,  jednak tym razem sfrustrowana.
    - Przypuszczam, że będzie to ciekawsze niż ta książka. - mruknęłam, wiedząc, że Cait mnie słyszała, gdyż ujrzałam jej szeroki uśmiech.
    - Wspaniale! - uśmiechnęła się promiennie do mnie - Chodźmy.
   
*

    Louis' POV
    - Nie! Nie zrobię tego!
    - Kurwa, proszę cię!
    - Nie! Daj mi spokój.
    Westchnąłem sfrustrowany i przejechałem dłonią po swoich włosach. Rozmawiałem z Devon'em- nie, poprawka. Próbowałem z nim rozmawiać; właściwie to chciałem go poprosić znowu o pomoc. Tym razem opowiedziałby zmyśloną historię Caitlyn i znowu poszlibyśmy na podwójną randkę.
    Ale ten pieprzony dupek nie chciał tego zrobić.
    - No weź. Nie wiem, kogo mam o to poprosić! Nie wiem, kogo innego lubi Caitlyn! - mój głos był zdesperowany, tak jak cały wyraz mojej twarzy.
    - Więc znajdź kogoś. Trzymaj mnie z daleka od tego. Skończyłem z pomaganiem tobie. - odparł Devon i kontynuował rzucanie piłką do kosza.
    Byliśmy na szkolnym boisku i musiałem zaakceptować fakt, że przegapię swoją trzecią lekcje przez tego debila.
    - Devon, no weź. - powiedziałem błagalnie - Nie uważasz, że ona jest gorąca?
    Ku mojemu zaskoczeniu, przestał rzucać tą cholerną piłką i trochę się uśmiechnął.
    - Wiesz, odkryłem w niej coś uroczego. - uśmiechnął się szerzej. Gapiłem się w niego niedowierzająco. Coś uroczego? Odkrył w niej coś uroczego? I co ważniejsze, użył słowa "uroczy" w poważnym znaczeniu.
    Potrząsnąłem głową,szybko pozbywając się zbytecznych myśli.
    - W takim razie okej. - westchnąłem - Odkryłeś w niej coś... uroczego. Nie chciałbyś jej znowu zobaczyć?  - zapytałem, modląc się do każdego boga, jakiego znałem.
    Devon zwężył swoje oczy, a później zachichotał.
    - Nie myślałem o tym. - odparł, wpatrując się w ziemię - Ale teraz, jeśli już o tym mówimy to...-
    Devon uciął, kiedy usłyszał swoje imię, które ktoś krzyczał. Odwróciłem się, aby ujrzeć Caitlyn, ciągnącą Lorenę w naszą stronę.
    - Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. - warknęła Lorena, a ja wiedziałem, że mówiła o mnie. Wow. Dzięki.
    - Zamknij się. - Caitlyn do niej warknęła. Wyglądało na to, że to ona była tą okrutną.
    Podeszły do nas bliżej, a kiedy stanęły, Caitlyn puściła Lorenę i zostawiła ją blisko mnie. Uśmiechnąłem się sztucznie, co nie było trudne; byłem najlepszym studentem, kiedy przychodziło mi grać i nikt nie mógł temu zaprzeczyć.
    - Hej, śliczna. - wyszczerzyłem się w uśmiechu do niższej brunetki.
    - Cześć, Louis. - obdarowała mnie obojętnym uśmiechem i skrzyżowała ręce pod piersiami.
    - Co tam? - włożyłem ręce w kieszenie, nie za bardzo zainteresowany jej odpowiedzią.
    - Nic. Dwie kolejne lekcje mam wolne. - odpowiedziała.
    - To dobrze.
    - A ty?
    - Nie, nie poszedłem na lekcje. - odparłem.
    Lorena uniosła swoje brwi, a uśmiech majaczył na jej ustach.
    - Serio? Louis Tomlinson wagaruje? - rzekła, fałszywie zszokowana, kładąc swoją dłoń na klatce. Oczy mnie zdradziły jak spojrzałem w dół, w miejsce, gdzie jej ręka była trochę za długo.
    - Tsa. - szybko przeniosłem swój wzrok na ziemię - Niektóre zajęcia są nudne.
    Lorena wyglądała tak jakby miała mi skinąć albo się uśmiechnąć.
    - Przepraszam za ostatni wieczór. - wypaliła po kilku minutach ciszy.
    Zmarszczyłem brwi.
    - Nie twoja wina. - wzruszyłem ramionami, a ona skinęła twardo głową.
    - Cóż, tak, ale... To było jakby niegrzeczne. - Patrzyła w ziemię. Jak słodko.
    Potrząsnąłem głową, a uśmiech błądził po moich ustach.
    - Nie martw się o to, kochanie. Jest w porządku. Możemy powtórzyć randkę, jeśli chcesz to naprawić. - Testowałem ją, wiedząc, iż prawdopodobnie spojrzy znowu w ziemię i się zarumieni.
    I tak się stało.
    - Nie, nie ma takiej potrzeby. Mówiłam ci. Robiłam to tylko dla Caitlyn. - odparła, unosząc na mnie swój wzrok.
    - Tak, ale tym razem, nie musisz. - wzruszyłem ramionami, próbując namówić ją na randkę, jeśli między Caitlyn a Devon'em coś by nie wypaliło.
    - Nie, Louis-
    Zaczęła, ale ktoś jej przerwał. Odwróciliśmy się do Caitlyn i Devon'a, którzy się do nas zbliżali.
    - My... się pogodziliśmy. I znowu idziemy na randkę. - dała Lorenie dziwne spojrzenie, a dziewczyna obok mnie wzruszyła ramionami. Przypuszczałem, że miały jakiś sekret... telepatia?
    - To świetnie. - odparła Lorena z wymuszonym uśmiechem na swojej twarzy. Mogłem to stwierdzić, gdyż na nią zerkałem.
    - A.. wy? Idziecie z nami? - zapytała się niepewnie Caitlyn i to była ta chwila, w której wiedziałem, iż bogowie są po mojej stronie.
    - Nie, serio, ja-
    - Z przyjemnością. - wyszczerzyłem się, ucinając wypowiedź Loreny zanim zdecydowałaby, aby nie iść.
    Spojrzała na mnie z nieczytelnym wyrazem twarzy, a potem wypuściła westchnięcie.
    - Dobra. - mruknęła i przysięgam, mój uśmiech nie mógł być większy.
    - Cudownie! - uśmiechnął się Devon - Czy piątek wam pasuje?
    Wszyscy przytaknęliśmy.
    - Zatem ustalone. - odparła Caitlyn z zadowolonym uśmiechem, co mi przypominało jak bardzo to było dziwaczne. - Będziemy wracać do naszego pokoju, okej? - dodała.
    Wraz z Devon'em przytaknęliśmy. Podeszła do mnie i dała mi pół-uścisk, podczas, gdy Lorena zaczęła iść, bez pożegnania.
    - Lori, skarbie? - powiedziałem, po tym jak złapałem jej ramię. Lorena odwróciła się i zaczęła kręcić swoimi palcami.
    - Tak? - odpowiedziała, a jej głos był niepewny. Przybliżyłem się do niej i objąłem swoimi ramionami, dając jej pełny uścisk.
    Staliśmy tak przez kilka sekund, zanim zdecydowała odwzajemnić mój gest. Uśmiechnąłem się w jej włosy; uwielbiałem jak się do mnie przybliżała, to sprawiało, iż mój plan stawał się taki łatwy.
    - Do zobaczenia. - mruknąłem w jej włosy i poczułem jak skinęła głową. Kiedy się odsunęliśmy od siebie, uśmiechnęła się do mnie; kolejny dobry znak.
   - Pa, Louis. - odparła, zanim kompletnie wyślizgnęła się z mojego uścisku. Złapałem ją z zaskoczenia, szybko obniżając swoją głowę, więc moja twarz była na tym samym poziomie, co jej. Musnąłem jej wargi.
    Kiedy się odsunąłem, gapiła się na mnie z szerokimi oczami, co sprawiało, iż chciałem się roześmiać.
    - Wyluzuj, kochanie. - rzekłem, nadal się uśmiechając - Przyzwyczaisz się.
    Zamrugała, a później się zarumieniła, kiedy uświadomiła sobie, co mój komentarz oznaczał.
    - Pa, Louis. - powtórzyła, magicznie ciszej, tym razem. Kiedy odchodziła, gapiła się w ziemię.
    - Czy on cię pocałował? - usłyszałem pytanie Caitlyn, co wywołało u mnie uśmiech. Tak, zrobiłem to. I to był dopiero początek.
    - Co jej powiedziałeś? - zapytałem się Devon'a, który kontynuował rzucanie piłką do kosza. Zatrzymał się, aby mi odpowiedzieć.
    - To, że tak naprawdę nie miałem dziewczyny, ale byłem w długim związku, więc nie byłem gotowy na widywanie się z innymi... I poza tym, chciałem wybadać moje szanse u niej. Byłem bardzo przekonywujący.. Nie chcę nawet o tym gadać. - potrząsnął swoją głową, kontynuując grę.
    Uśmiechnąłem się zadowolony z siebie. Mój plan niekoniecznie zawiódł; trzeba będzie go tylko trochę udoskonalić.
    I tym razem musiałem się upewnić, że zadziała.



***
Za jakiekolwiek błędy składniowe, czy językowe; cokolwiek - przepraszam. Sprawdzałam na szybko, bo opadam z sił.
Nie wiem, kiedy pojawi się nowy rozdział, gdyż nie mam go jeszcze przetłumaczonego, a ten weekend poświęcam matmie.. jednak, może coś uda mi się ogarnąć, by dodać we wtorek? Najpóźniej będzie we wtorek.
Louis, koleś, serio! Kocham cię, ale wyluzuj! Wiem, że uczucia wobec innych są dla ciebie czymś całkowicie obcym, ale Lorena je ma. Ugh.
Co sądzicie o podejściu naszego Tommo? ;)

14 komentarzy:

  1. Aaaaa. Nie mogłam zasnąć.
    To dobrze!
    Dowiedziałam się, że Lou to... DUPEK.
    jak Boga kocham.
    On przegina! :(
    Jak zrobi coś Lori, to i ja jemu.
    A Caitlin i Devon, ehh para idealna zdaje się. On ma chociaż mózg.
    A Tommo? Nieeee :((
    Ciekawe co bd dalej ;)
    A Ty poświęcaj się matmie ;)
    Dobranoc xx
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Louis jak możesz?:c nie rób tego Lorenie :c Ciekawe jak się to wszystko dalej potoczy, czekam na kolejny rozdział :* @Bianka_x3

    OdpowiedzUsuń
  3. ten zakład ;'c jeju.. boje się że to złamie serce Lorenie.. a Lou.. to jego zachowanie. został pokazany z innej strony ;o @Larry_xx69

    OdpowiedzUsuń
  4. Japierpapier! Ugr! Jego zachowanie jest okrutne. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie. A najgorsze jest to, że Lorena zaczyna się do niego przekonywać. Eh szkoda gadać. Mam nadzieję, że Davon'a ruszy serce i jakoś prZeszkodzi Louis'owi wykonanie planu.
    Ucz się ucz. Wytrzymamy :*

    OdpowiedzUsuń
  5. tommo grabisz sobie...
    boje sie o Lori , ona jest dla niego miła a on jej takie świństwo zrobił.
    rozdział świetny ♥ ♥
    @patricia_whoo

    OdpowiedzUsuń
  6. Serio? Zero uczuć? Ugh... Lou jest takim dupkiem tutaj. Wiedziałam, że tylko gra, ale myślałam, że ma też jakieś granice no...
    Czekam na kolejny, powodzenia z matmą xd
    @JaZiemniak_

    OdpowiedzUsuń
  7. dlaczego on chce jej zrobić takie świnstwo? nie ładnie.rozdział super i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak myślałam, że Devon na pierwszą randkę poszedł ze względu na Louisa (chyba)
    A co do zachowania Louisa- jest strasznie wredne i egoistą jest. Niech się opamięta. Tylko szkoda?, że Lori coś do niego zaczyna czuć. Mam nadzieję, że się zmieni Louis.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wiedziałam! Wiedziałam, że gra! Mam mu ochotę dokopać do jego seksownego tyłka no!
    Czekam do wtorku @Irydda

    OdpowiedzUsuń
  10. Louis jest ogromnym egoista, czy on nie wie ze ludzie maja uczucia? Bawi sie Lorena, a ona zaczyna sie do niego przekonywac. Devon powinien jej powiedziec o wszystkim, mam nadzieje ze to jakos sie ulozy :) Czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  11. WIEDZIAŁAM! Wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam! KURWA WIEDZIAŁAM, że ten mój Louis skurwysyn bez serca Tomlinson nareszcie tutaj zawita i nie będę kryła, ale cholernie na to czekałam :p Tak strasznie zastanawiałam się czy on dalej gra, czy może zaczyna mięknąć serce, ale nie! Trzeba mu przyznać, że aktorstwo opanował do kurwa perfekcji! Mimo że gra takie skurwiela bez serca to nie powiem - KRĘCI MNIE TO XD Cały rozdział modliłam się żeby jakimś cudem udała mu się druga randka z Lori :p Wiem, że jestem straszna, ale serio taki Tomlinson ma coś w sobie. Mimo wszystko jednak cicho w serduchu liczę, że się chuj zmieni i coś poczuje do naszej piękność, bo ona też jest genialna! Ta bohaterka jest zajebista i lubię dosłownie wszystko w jej charakterze co prawda powinna czasem postawić się tej swojej przyjaciółce ;)
    Boże kochana mam nadzieję, że uda Ci się szybko przetłumaczyć nowy rozdział bo kurwa nie wytrzymam! Jako uczennica z rozszerzoną matmą wpieram Cię całym sercem! ♡
    ILY! :**

    OdpowiedzUsuń
  12. kocham Louisa, gdy gra takiego skurwiela mcxvbcmbsxfs

    OdpowiedzUsuń
  13. Oj Louis, Louis, nie ładnie to tak dziewczyny wykorzystywać.
    W sumie to już kiedyś czytałam ten rozdział, więc wiedziałam co będzie dalej, ale i tak czyta łam to z zaciekawieniem. Louis okazał się być zwykłym kobieciarzem, czy się zmieni? Zobaczymy.
    Mam nadzieję, że szybko uporasz się z tą okrutną matmą i jak najszybciej dodasz kolejne tłumaczenie :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Daj mi to powiedzieć.
    Bardzo Cię proszę.
    A NIE MÓWIŁAM. WIEDZIAŁAM, ŻE TO PIEPRZONY DUPEK.
    Jak oni wszyscy.
    Co jak co, ale moja intuicja w ciągu ostatnich trzech lat bardzo się zaostrzyła.
    Nie spodziewałam się, że można być aż tak cholernie cynicznym, sarkastycznym, tępym dupkiem. Naprawdę. No dobra, spodziewałam się, ale... Louis? Nasz Louis? Robi to wszystko tylko dla jakiegoś głupiego, dziecinnego zakładu i jeszcze wciąga w to Devona, biednego Devona, który ma chyba w sobie odrobinę człowieczeństwa. Ale też nie wiem, czy wystarczająco, bo zastanawiam się, czy pogodził się z Caitlyn bardziej dla samego siebie, czy dla przyjaciela, Boże, Boże, nienawidzę mężczyzn, i w fanfictions i w życiu realnym.
    Najbardziej szkoda mi Loreny. Wiedząc, jak się wzbraniała i widząc teraz, że zaczyna się do niego przekonywać... Smutno mówić, ale tym bardziej go nienawidzę. Nie wiem, oby na drugiej randce coś mu przygniotło newralgiczny punkt w ciele. Odechce mu się takich zagrywek.
    Jak widać, jestem sfrustrowana jego postawą, ale Jezu, kocham to opowiadanie i chyba fakt, że wzbudza we mnie tyle emocji najlepiej o tym świadczy <3

    OdpowiedzUsuń