- Wyśmienicie! Wiedziałam, że masz to w sobie, Cloe! - krzyknęła pani Dawson, kiedy wyrwałam się z objęć Louis'a. Kompletnie odebrało mi mowę. - Oh, jeszcze coś. Zachęcam do przećwiczenia waszych kwestii w wolnym czasie. - wyjaśniła, a chwilę potem cała grupa opuściła zajęcia.
Ponieważ było około dziesięciu tygodni do końca roku szkolnego, i, co ważniejsze, dziewięć tygodni do przedstawienia, pani Dawson zdecydowała, że wszystkie zajęcia sztuki poświęci na próby, co oznaczało, że połowa naszych zajęć przepadała.
- Hej, Lori! - szłam po korytarzu, wpatrując się w swój tablet, kiedy usłyszałam swoje imię. Wywróciłam oczami, wiedząc, kim była osoba, która mnie wołała, więc się odwróciłam.
- Co, Louis? - stał przede mną, uśmiechając się. Mogłabym przysiąc, iż dziewczyny, które znajdowały się dokoła nas,wściekle na mnie patrzyły.
- Tak sobie myślałem... pamiętasz jak Dawson powiedziała, że powinniśmy ćwiczyć nasze role? Może spotkalibyśmy się gdzieś, aby... poćwiczyć? - jego głupi uśmieszek na twarzy sprawił, że te dwa ostatnie słowa zabrzmiały jak jakaś metafora do czegoś. I obawiałam się, iż właśnie to oznaczały.
- Louis, nie. Nie ma takiej potrzeby. - uśmiechnęłam się uprzejmie do niego, nim się odwróciłam. Tak jak się tego spodziewałam, zaczął iść obok mnie.
- Daj spokój. Musimy przećwiczyć parę scen. Na przykład tę, gdzie cię wkurzam tak bardzo, że zaczynasz na mnie wrzeszczeć... I zniszczyłem moją ostatnią kwestię po niemiecku... - odparł, trzymając papiery i znajdując zdania, w których nie byliśmy jeszcze wystarczająco dobrzy.
Miał rację. Wiedziałam, że profesor Dawson z nas nie zejdzie, dopóki nie opanujemy tych scen. Więc jego pomysł, aby je przećwiczyć wcale nie był taki zły.
Westchnęłam.
- Dobra, ale tylko te dwie sceny. Nie chcę stracić całej przerwy na lunch. - odparłam, patrząc na swój zegarek. Minęło tylko 5 minut.
Mogłam ujrzeć jak usta Louis'a unoszą się w szerszym uśmiechu.
- Świetnie. - rzekł i schował plik kartek do swojego plecaka. - Więc, twoje dormitorium, czy moje?
Zmarszczyłam brwi. Dormitoria? Naprawdę potrzebowaliśmy aż tyle prywatności?
- Myślałam o innym miejscu. No nie wiem, boisko, czy coś. - zauważyłam niezręcznie, nadal będąc zaskoczoną jego propozycją.
Louis się tylko roześmiał.
- Kochanie, nie możemy ćwiczyć obok ludzi. Wyglądalibyśmy jak debile. - uśmiechnął się, a ja to przemyślałam. Miał rację. A z jego popularnością, naszą widownią byłoby z pół szkoły.
- W takim razie dobrze. - westchnęłam, pokonana. - Wybierz, czyje dormitorium.
Louis spojrzał w ziemię.
- Twoje jest puste? Czy Caitlyn tam będzie?
- Nie. Pisała mi, że jest z Devon'em.
Szatyn uśmiechnął się na moją odpowiedź.
- Więc twoje dormitorium.
Skinęłam, zgadzając się. Po tym wszystkim czułam się jak to mogłoby być bardziej komfortowo dla mnie, nie opuszczając mojej strefy niż siedzenie w pokoju 21-latków.
Kiedy doszliśmy do szkolnego budynku, dokładniej to dormitoriów studentów CW, Louis objął mnie ramieniem. Najpierw jego dłoń była poniżej moich pleców, potem przesunęła się nieco wyżej, aby w końcu znalazła się na moim ramieniu, co spowodowało, iż zostałam przysunięta przez niego do jego osoby. Każda dziewczyna, która znajdowała się na szkolnym boisku, patrzyła na nas niemalże z przykrym zaskoczeniem, ale to nie przeszkadzało im w posyłaniu mi spojrzeń pełnych ciskających błyskawic.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, ile z tych dziewczyn zabija mnie w swoich myślach? - zapytałam się cicho Louis'a, patrząc na niego, gdy ten się zaśmiał. Był taki piękny, nie mogłam nawet powiedzieć gorący. Był po prostu piękny.
Ponieważ było około dziesięciu tygodni do końca roku szkolnego, i, co ważniejsze, dziewięć tygodni do przedstawienia, pani Dawson zdecydowała, że wszystkie zajęcia sztuki poświęci na próby, co oznaczało, że połowa naszych zajęć przepadała.
- Hej, Lori! - szłam po korytarzu, wpatrując się w swój tablet, kiedy usłyszałam swoje imię. Wywróciłam oczami, wiedząc, kim była osoba, która mnie wołała, więc się odwróciłam.
- Co, Louis? - stał przede mną, uśmiechając się. Mogłabym przysiąc, iż dziewczyny, które znajdowały się dokoła nas,wściekle na mnie patrzyły.
- Tak sobie myślałem... pamiętasz jak Dawson powiedziała, że powinniśmy ćwiczyć nasze role? Może spotkalibyśmy się gdzieś, aby... poćwiczyć? - jego głupi uśmieszek na twarzy sprawił, że te dwa ostatnie słowa zabrzmiały jak jakaś metafora do czegoś. I obawiałam się, iż właśnie to oznaczały.
- Louis, nie. Nie ma takiej potrzeby. - uśmiechnęłam się uprzejmie do niego, nim się odwróciłam. Tak jak się tego spodziewałam, zaczął iść obok mnie.
- Daj spokój. Musimy przećwiczyć parę scen. Na przykład tę, gdzie cię wkurzam tak bardzo, że zaczynasz na mnie wrzeszczeć... I zniszczyłem moją ostatnią kwestię po niemiecku... - odparł, trzymając papiery i znajdując zdania, w których nie byliśmy jeszcze wystarczająco dobrzy.
Miał rację. Wiedziałam, że profesor Dawson z nas nie zejdzie, dopóki nie opanujemy tych scen. Więc jego pomysł, aby je przećwiczyć wcale nie był taki zły.
Westchnęłam.
- Dobra, ale tylko te dwie sceny. Nie chcę stracić całej przerwy na lunch. - odparłam, patrząc na swój zegarek. Minęło tylko 5 minut.
Mogłam ujrzeć jak usta Louis'a unoszą się w szerszym uśmiechu.
- Świetnie. - rzekł i schował plik kartek do swojego plecaka. - Więc, twoje dormitorium, czy moje?
Zmarszczyłam brwi. Dormitoria? Naprawdę potrzebowaliśmy aż tyle prywatności?
- Myślałam o innym miejscu. No nie wiem, boisko, czy coś. - zauważyłam niezręcznie, nadal będąc zaskoczoną jego propozycją.
Louis się tylko roześmiał.
- Kochanie, nie możemy ćwiczyć obok ludzi. Wyglądalibyśmy jak debile. - uśmiechnął się, a ja to przemyślałam. Miał rację. A z jego popularnością, naszą widownią byłoby z pół szkoły.
- W takim razie dobrze. - westchnęłam, pokonana. - Wybierz, czyje dormitorium.
Louis spojrzał w ziemię.
- Twoje jest puste? Czy Caitlyn tam będzie?
- Nie. Pisała mi, że jest z Devon'em.
Szatyn uśmiechnął się na moją odpowiedź.
- Więc twoje dormitorium.
Skinęłam, zgadzając się. Po tym wszystkim czułam się jak to mogłoby być bardziej komfortowo dla mnie, nie opuszczając mojej strefy niż siedzenie w pokoju 21-latków.
Kiedy doszliśmy do szkolnego budynku, dokładniej to dormitoriów studentów CW, Louis objął mnie ramieniem. Najpierw jego dłoń była poniżej moich pleców, potem przesunęła się nieco wyżej, aby w końcu znalazła się na moim ramieniu, co spowodowało, iż zostałam przysunięta przez niego do jego osoby. Każda dziewczyna, która znajdowała się na szkolnym boisku, patrzyła na nas niemalże z przykrym zaskoczeniem, ale to nie przeszkadzało im w posyłaniu mi spojrzeń pełnych ciskających błyskawic.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, ile z tych dziewczyn zabija mnie w swoich myślach? - zapytałam się cicho Louis'a, patrząc na niego, gdy ten się zaśmiał. Był taki piękny, nie mogłam nawet powiedzieć gorący. Był po prostu piękny.
- Chciałbym je zobaczyć, kiedy będą przechodzić gdziekolwiek obok ciebie, gdy ja będę przy twoim boku - odparł, uśmiechając się, a ja mogłam poczuć jak moje serce zaczęło trzepotać, gdy wymówił te słowa. Uśmiechnęłam się szeroko; nie mogłam tego więcej kontrolować. Może naprawdę nie był takim kolesiem za jakiego go uważałam. Mógł być słodziuśki, kiedy tylko dziewczyna była tego warta. A myśl, iż mogłabym być warta jego ochrony i opiekuńczości sprawiała, iż topniałam, w środku.
Przedostaliśmy się do budynku i wspięliśmy się po schodach aż do czwartego piętra, gdzie znajdował się mój i Caitlyn pokój.
- Skąd jesteś? - zapytałam nieoczekiwanie Louis'a, przypominając sobie, iż tylko studenci, którzy żyli poza Londynem posiadali swoje dormitoria.
- Doncaster. - uśmiechnął się, a ja zmarszczyłam brwi. Tak daleko? - A ty? - prawdopodobnie myślał o tym samym, co ja.
- Torpoint. - odwzajemniłam jego uśmiech, myśląc o mieście, w którym dorastałam. Nie byłam tam odkąd przeprowadziłam się do stolicy, na studia. Miałam w Londynie mieszkanie, które także dzieliłam z Caitlyn. Moja przyjaciółka była z Cardiff. Mieszkałyśmy tam, kiedy kończyła się szkoła i nie mogłyśmy zostać w akademiku. Zapisałam sobie w pamięci, aby odwiedzić w te wakacje swoich rodziców i siostry.
Tym razem to Louis zmarszczył brwi, ciesząc się.
- Serio? Przy plaży? - jego komentarz sprawił, iż zaczęłam się śmiać. Tak, od naszego domu, do plaży było z 5km.
- Nie całkiem. - uśmiechnęłam się, gdy otwierałam drzwi od pokoju, wpuszczając szatyna.
Louis rozejrzał się zainteresowany, nawet jeśli nie było w tym pomieszczeniu nic ciekawego. Kilka plakatów po stronie Caitlyn, książki na półkach, trochę ciuchów na moim łóżku...
- To twoje? - zapytał się bezczelnie Louis. Kiedy się odwróciłam, ujrzałam moje czarne, koronkowe majtki, trzymane przez jego palce. Moje policzki oblał rumieniec, więc moja twarz musiała być czerwieńsza niż kiedykolwiek.
- Daj mi to. - mruknęłam, gdy ten się zaśmiał. Wyrwałam małą tkaninę z jego dłoni i schowałam w swojej szufladzie, z innymi ubraniami, bojąc się, iż mógłby znaleźć więcej mojej bielizny. - Dobra, miejmy to już za sobą.
Próbowałam jakoś powstrzymać jego śmiech, jednak nie wyglądał on na takiego, który zamierzałby skończyć w najbliższym czasie się śmiać. Co jest takie zabawnego w mojej cholernej bieliźnie?
- Louis - zawołałam.
Szatyn usiadł na moim łóżku, łapiąc się za głowę, marnie próbując zahamować śmiech. Zaczynałam mieć powoli tego dość.
- Louis! - krzyknęłam tym razem bardziej poważnie.
Kiedy chłopak nadal nie mógł wyjść ze swojego stanu, co mnie naprawdę wkurzyło, więc chwyciłam jego nadgarstki i spróbowałam pociągnąć go w górę.
- Przestań. - powiedziałam, a w moim głosie z pewnością nie było słychać ani krzty żartu. Gdy Tomlinson na mnie spojrzał, na jego ustach uformował się leniwy uśmiech. Chociaż nie musiało to trwać zbyt długo, aby przemienił się w szeroki uśmiech. Nie był to uśmiech zadowolony z siebie, jego znak firmowy, ale łobuzerki; jakby zamierzał zrobić coś złego. Naprawdę złego.
W przeciągu jednego mrugnięcia okiem, znalazłam na Louisie, a potem uwięziona byłam pod jego ciałem. Nawet nie miałam czasu, aby zareagować albo spróbować się obronić. W jednej chwili stałam na przeciwko niego, a w kolejnej on niemalże wisiał nade mną. To było to.
- Nie czuję się jakbym stał. - uśmiechnął się do mnie. Zanim mogłam się odezwać, jego usta znalazły się na moich. Wypuściłam powietrze nosem, całkowicie zszokowana, nie wiedząc, co zrobić. To wszystko stało się tak szybko.
Spokojnie, kochanie, powiedział, przyzwyczaisz się do tego.
A najdziwniejsze było to, że naprawdę zaczynałam się do tego przyzwyczajać.
Przedostaliśmy się do budynku i wspięliśmy się po schodach aż do czwartego piętra, gdzie znajdował się mój i Caitlyn pokój.
- Skąd jesteś? - zapytałam nieoczekiwanie Louis'a, przypominając sobie, iż tylko studenci, którzy żyli poza Londynem posiadali swoje dormitoria.
- Doncaster. - uśmiechnął się, a ja zmarszczyłam brwi. Tak daleko? - A ty? - prawdopodobnie myślał o tym samym, co ja.
- Torpoint. - odwzajemniłam jego uśmiech, myśląc o mieście, w którym dorastałam. Nie byłam tam odkąd przeprowadziłam się do stolicy, na studia. Miałam w Londynie mieszkanie, które także dzieliłam z Caitlyn. Moja przyjaciółka była z Cardiff. Mieszkałyśmy tam, kiedy kończyła się szkoła i nie mogłyśmy zostać w akademiku. Zapisałam sobie w pamięci, aby odwiedzić w te wakacje swoich rodziców i siostry.
Tym razem to Louis zmarszczył brwi, ciesząc się.
- Serio? Przy plaży? - jego komentarz sprawił, iż zaczęłam się śmiać. Tak, od naszego domu, do plaży było z 5km.
- Nie całkiem. - uśmiechnęłam się, gdy otwierałam drzwi od pokoju, wpuszczając szatyna.
Louis rozejrzał się zainteresowany, nawet jeśli nie było w tym pomieszczeniu nic ciekawego. Kilka plakatów po stronie Caitlyn, książki na półkach, trochę ciuchów na moim łóżku...
- To twoje? - zapytał się bezczelnie Louis. Kiedy się odwróciłam, ujrzałam moje czarne, koronkowe majtki, trzymane przez jego palce. Moje policzki oblał rumieniec, więc moja twarz musiała być czerwieńsza niż kiedykolwiek.
- Daj mi to. - mruknęłam, gdy ten się zaśmiał. Wyrwałam małą tkaninę z jego dłoni i schowałam w swojej szufladzie, z innymi ubraniami, bojąc się, iż mógłby znaleźć więcej mojej bielizny. - Dobra, miejmy to już za sobą.
Próbowałam jakoś powstrzymać jego śmiech, jednak nie wyglądał on na takiego, który zamierzałby skończyć w najbliższym czasie się śmiać. Co jest takie zabawnego w mojej cholernej bieliźnie?
- Louis - zawołałam.
Szatyn usiadł na moim łóżku, łapiąc się za głowę, marnie próbując zahamować śmiech. Zaczynałam mieć powoli tego dość.
- Louis! - krzyknęłam tym razem bardziej poważnie.
Kiedy chłopak nadal nie mógł wyjść ze swojego stanu, co mnie naprawdę wkurzyło, więc chwyciłam jego nadgarstki i spróbowałam pociągnąć go w górę.
- Przestań. - powiedziałam, a w moim głosie z pewnością nie było słychać ani krzty żartu. Gdy Tomlinson na mnie spojrzał, na jego ustach uformował się leniwy uśmiech. Chociaż nie musiało to trwać zbyt długo, aby przemienił się w szeroki uśmiech. Nie był to uśmiech zadowolony z siebie, jego znak firmowy, ale łobuzerki; jakby zamierzał zrobić coś złego. Naprawdę złego.
W przeciągu jednego mrugnięcia okiem, znalazłam na Louisie, a potem uwięziona byłam pod jego ciałem. Nawet nie miałam czasu, aby zareagować albo spróbować się obronić. W jednej chwili stałam na przeciwko niego, a w kolejnej on niemalże wisiał nade mną. To było to.
- Nie czuję się jakbym stał. - uśmiechnął się do mnie. Zanim mogłam się odezwać, jego usta znalazły się na moich. Wypuściłam powietrze nosem, całkowicie zszokowana, nie wiedząc, co zrobić. To wszystko stało się tak szybko.
Spokojnie, kochanie, powiedział, przyzwyczaisz się do tego.
A najdziwniejsze było to, że naprawdę zaczynałam się do tego przyzwyczajać.
Powoli zaczęłam odwzajemniać jego pocałunek, za co mój mózg mnie strzelał w to wszystko w niezgodzie. Jak moja ręka znalazła się na tyle jego szyi, nie potrafiłam myśleć o czymkolwiek innym jak nie o Louisie i o tym, jak źle udowadniał mi przez ostatni tydzień. Ty w zeszły poniedziałek zachował się jak kanalia, na którą nie mogłam nawet patrzeć, a teraz? Siedziałam z nim w swoim łóżku.
To była dosłownie ta myśl, która sprawiła, iż oderwałam się od jego ust. I tylko jak to zrobiłam, oboje zaczęliśmy ciężko oddychać; żadne z nas nie zauważyło jak trudno nam się nabierało powietrze.
Po kilku sekundach, Louis miał już wystarczająco powietrza, więc schował swoją głwoę w mojej szyi, gdzie pozostawił kilka pocałunków. Jednak potem zaczął gryźć i ssać moją skórę, prawdopodobnie próbując mi zrobić malinkę.
Jęknęłam, kiedy znalazł mój słaby punkt, a wtedy, błyskawicznie, przypomniałam sobie, dlazcego tam byliśmy, tak właściwie. Włożyłam w to całą moją siłę, aby go odepchnąć ode mnie i siadając, dysząc.
- Coś nie tak, kochanie? - zapytał się cicho, a ja mogłam poczuć jego oddech na mojej skórze. Wkrótce potem jego palce delikatnie odciągnęły w dół kołnierzyk od mojej bluzki, ukazując całe moje ramię, które zaczął lekko całować.
Zadrżałam pod wpływem tego dotyku, ale szybko go odepchnęłam.
- Louis, przyszliśmy tutaj, aby to przećwiczyć. - westchnęłam, kiedy wstałam, podchodząc do mojego plecaka i wyciągając scenariusz. Znalazłam sceny, które sprawiały nam problem, po czym odwróciłam się do Louis'a.
Byłam zaskoczona widząc go nadąsanego, siedzącego na moim łóżku. Właściwie nadąsanego; swoją dolną wargę wydął, oczy miał szczenięce, wszystko. Obserwując go, doszłam do wniosku, że był pierwszym chłopakiem, który bbył słodki i seksowny w tym samym czasie.
- Louis - jęknęłam, a uśmiech majaczył się na moich ustach. - musimy.
Pomachałam mu papierami. Porzucił swoje dąsy i westchnął, nareszcie wstając. Uśmiechnęłam się, kiedy wziął kartki ze swojego plecaka i zaczął przerzucać strony.
- Um, strona 14. To jedno z tych, które nie robisz dobrze, tak? - zapytał się, wzdychając. Przytaknęłam mu, otwierając stronę 14. - Okej. Zacznij od krzyczenia. Jestem tutaj. - odparłi spojrzał na mnie wyczekująco.
Przez chwilkę czytałam linijki, zanim odłożyłam papiery na moje biurko. Wzięłam głęboki oddech, nim zaczęłam.
- Jaki masz problem, huh? - krzyknęłam, patrząc na Louis'a - Nawet, jeśli jesteśmy tutaj z powodu Evan'a, a nie żeby konkurować, to ty i tak to robisz. Dlaczego? Dlaczego uwielbiasz tak bardzo działać mi na nerwy? Co ja ci zrobiłam?
Gapiłam się w niego, kiedy ten patrzył w ziemię i, sfrustrowany, odwrócił się, aby wyjść. Tak jak kazał scenariusz. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że powiedziałam to tak jak musiałam, nie mieszając słów, bez złego tonu. Zrobiłam to!
- Zrobiłam to! - przełożyłam swoje myśli w słowa, podekscytowana.
- Yay! - Louis odwrócił się z szerokim uśmiechem na swojej twarzy, a potem rozciągnął swoje ramiona i objął mnie nimi, więc swoje owinęłam wokół jego pasa, śmiejąc się. To nie był taki wielki szczegół, ale coś mi mówiło, że mój sukces nie był jedynym powodem, dla którego mnie przytulił.
- Dobra, więc przejdźmy do mnie, po niemiecku. - odparł Louis, biorąc swoje ramiona ode mnie, więc mógł znaleźć tę scenę w scenariuszu. Rzuciłam szybko okiem na drobną notatkę, którą napisał na mojej kopii. Sprawdź stronę 34 ;) - Lou, ten napis sprawił, iż się uśmiechnęłam. Nigdy bym nie pomyślała, że mogłaby być to moja ulubiona scena w tym przedstawieniu.
Louis odchrząknął, a ja na niego spojrzałam. Odłożył scenariusz na biurko i przybliżył sie do mnie.
- Du bist das schönste Mädchen, das ich je gesehen habe und ich würde dich wirlklich gerne küssen. - powiedział z taką łatwością. W tamtym momencie uświadomiłam sobie, że chciał przećwiczyć tę scenę przez to, co przychodziło po tej kwestii.
- Das kannst du - odparłam zanim skończył mówić swoje słowa.
Louis uśmiechnął się do mnie, szerzej niż musiał.
- Wirklich?
- J-
Nie dał mi skończyć, ponieważ zbyt szybko złączył nasze usta. Miał to być krótki pocałunek, jednak przeobraził się w coś innego; owinęłam dłońmi jego szyję, a jego powędrowały na moją talię. To nabrało powagi, kiedy przycisnął mnie do ściany, a jego dłoń zaczęła wędrować pod moją koszulkę.
Oddech uwiązł mi w gardle, kiedy nadal się całowaliśmy. Jedyną różnicą było to, że mój mózg nie nadążał.
To było oczywiste, do czego to wszystko zmierzało. Wielka bitwa rozgrywała się w mojej głowie. Mój umysł mówił mi, abym to przerwała, jednak moje ciało było na "tak". I niestety moje ciało wygrywało.
W momencie, kiedy zdjęłam swoje dłonie z szyi Louis'a, aby zdjąć jego koszulkę, drzwi od dormitorium się otworzyły.
- To jest nasze do- O MÓJ BOŻE! O MÓJ BOŻE! - usłyszałam damski pisk, co prawie wywołało u mnie zawał, i jak tak patrzyłam na Louis'a, to u niego także. Szatyn, dosłownie, ode mnie odskoczył i oboje spojrzeliśmy w stronę drzwi, aby następnie ujrzeć Caitlyn i Devon'a. Caitlyn miała oczy zakryte swoimi dłońmi, a twarz odwróconą do klatki piersiowej Devon'a, który patrzył na nas z wielkimi oczami.
- Hej wam - odparł; jego spojrzenie nie wyrażało ani sprzeciwu ani niczego podobnego. - Louis, możemy pogadać? - ledwo co udało mu się sprawić, by jego głos brzmiał zwyczajnie, ale dziwne coś w jego oczach mówiło coś innego.
Louis odchrząknął i spojrzał na mnie. Także na niego spojrzałam; właśnie w takim stanie przez chwilę trwaliśmy, dopóki chłopak nie zaczął mówić.
- Do zobaczenia wkrótce, kochanie. - skinął głową i pocałował mnie w policzek, zanim wyszedł wraz z Devon'em. Devon pocałował Caitlyn w usta, po czym poszedł za Louis'em.
- Wyglądało na to, że dobrze się bawiliście. - odparła, trzymając ręce na swoich ustach.
Uśmiechnęłam się do podłogi, a potem odwróciłam się, patrząc w okno.
- Aww, nie bądź nieśmiała!- rzekła rozbawiona, ale to nie było problemem. Byłam właściwie zagubiona i szczerze się też obawiałam. Dlaczego i o czym Devon chciał rozmawiać z Louis'em?
Louis' POV
- Co? - warknąłem na Devon'a.
Czy on naprawdę musiał wyciągnąć mnie z pokoju, kiedy praktycznie byłem milimetry od przespania się z Loreną?
- Nie sądzę, żebyś powinien to teraz robić. - westchnął, a ja stałem zaskoczony. Spodziewałem się czegoś bardziej w stylu ojciec-syn, a ten mi mówi, abym nie robił tego teraz. Teraz.
- Czemu nie? - zapytałem, zainteresowany jego odpowiedzią na moje pytanie.
Ponownie westchnął.
- Jestem świadomy tego, że to jest niemożliwe, rozmawiać z tobą o tym, ale... Nie rób tego przed tym waszym całym przedstawieniem. Tylko to zniszczysz.
Gapiłem się w niego, myśląc. Miał rację. Jeśli zrobię to teraz, Lorena dowie się o wszystkim i prawdopodobnie zrezygnuje z gry w przedstawieniu. A znając ją, zawahałaby się powiedzieć komukolwiek, dlaczego odeszła.
Skinąłem, wpatrując sięw przestrzeń.
- Tsa, masz rację.
Devon westchnął i trochę się uśmiechnął.
- Dzięki. Nie ratuję ci tyłka, ale ona jest najlepszą przyjaciółką mojej dziewczyny, więc to coś w rodzaju ochrony.
Zaśmiałem się i popchnąłem go w bok.
- Okej, mam test za 20 minut, więc odpadam. Do zobaczenia. - powiedział Devon, a ja pomachałem w jego stronę, zanim opuściłem obcy mi budynek.
To nie był taki wielki problem. Będę tylko musiał prowadzić się z Loreną przez następne dwa miesiące. Dziewięć tygodni. Sześćdziesiąt dni.
Nie, to nie jest wcale nic wielkiego.
To była dosłownie ta myśl, która sprawiła, iż oderwałam się od jego ust. I tylko jak to zrobiłam, oboje zaczęliśmy ciężko oddychać; żadne z nas nie zauważyło jak trudno nam się nabierało powietrze.
Po kilku sekundach, Louis miał już wystarczająco powietrza, więc schował swoją głwoę w mojej szyi, gdzie pozostawił kilka pocałunków. Jednak potem zaczął gryźć i ssać moją skórę, prawdopodobnie próbując mi zrobić malinkę.
Jęknęłam, kiedy znalazł mój słaby punkt, a wtedy, błyskawicznie, przypomniałam sobie, dlazcego tam byliśmy, tak właściwie. Włożyłam w to całą moją siłę, aby go odepchnąć ode mnie i siadając, dysząc.
- Coś nie tak, kochanie? - zapytał się cicho, a ja mogłam poczuć jego oddech na mojej skórze. Wkrótce potem jego palce delikatnie odciągnęły w dół kołnierzyk od mojej bluzki, ukazując całe moje ramię, które zaczął lekko całować.
Zadrżałam pod wpływem tego dotyku, ale szybko go odepchnęłam.
- Louis, przyszliśmy tutaj, aby to przećwiczyć. - westchnęłam, kiedy wstałam, podchodząc do mojego plecaka i wyciągając scenariusz. Znalazłam sceny, które sprawiały nam problem, po czym odwróciłam się do Louis'a.
Byłam zaskoczona widząc go nadąsanego, siedzącego na moim łóżku. Właściwie nadąsanego; swoją dolną wargę wydął, oczy miał szczenięce, wszystko. Obserwując go, doszłam do wniosku, że był pierwszym chłopakiem, który bbył słodki i seksowny w tym samym czasie.
- Louis - jęknęłam, a uśmiech majaczył się na moich ustach. - musimy.
Pomachałam mu papierami. Porzucił swoje dąsy i westchnął, nareszcie wstając. Uśmiechnęłam się, kiedy wziął kartki ze swojego plecaka i zaczął przerzucać strony.
- Um, strona 14. To jedno z tych, które nie robisz dobrze, tak? - zapytał się, wzdychając. Przytaknęłam mu, otwierając stronę 14. - Okej. Zacznij od krzyczenia. Jestem tutaj. - odparłi spojrzał na mnie wyczekująco.
Przez chwilkę czytałam linijki, zanim odłożyłam papiery na moje biurko. Wzięłam głęboki oddech, nim zaczęłam.
- Jaki masz problem, huh? - krzyknęłam, patrząc na Louis'a - Nawet, jeśli jesteśmy tutaj z powodu Evan'a, a nie żeby konkurować, to ty i tak to robisz. Dlaczego? Dlaczego uwielbiasz tak bardzo działać mi na nerwy? Co ja ci zrobiłam?
Gapiłam się w niego, kiedy ten patrzył w ziemię i, sfrustrowany, odwrócił się, aby wyjść. Tak jak kazał scenariusz. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że powiedziałam to tak jak musiałam, nie mieszając słów, bez złego tonu. Zrobiłam to!
- Zrobiłam to! - przełożyłam swoje myśli w słowa, podekscytowana.
- Yay! - Louis odwrócił się z szerokim uśmiechem na swojej twarzy, a potem rozciągnął swoje ramiona i objął mnie nimi, więc swoje owinęłam wokół jego pasa, śmiejąc się. To nie był taki wielki szczegół, ale coś mi mówiło, że mój sukces nie był jedynym powodem, dla którego mnie przytulił.
- Dobra, więc przejdźmy do mnie, po niemiecku. - odparł Louis, biorąc swoje ramiona ode mnie, więc mógł znaleźć tę scenę w scenariuszu. Rzuciłam szybko okiem na drobną notatkę, którą napisał na mojej kopii. Sprawdź stronę 34 ;) - Lou, ten napis sprawił, iż się uśmiechnęłam. Nigdy bym nie pomyślała, że mogłaby być to moja ulubiona scena w tym przedstawieniu.
Louis odchrząknął, a ja na niego spojrzałam. Odłożył scenariusz na biurko i przybliżył sie do mnie.
- Du bist das schönste Mädchen, das ich je gesehen habe und ich würde dich wirlklich gerne küssen. - powiedział z taką łatwością. W tamtym momencie uświadomiłam sobie, że chciał przećwiczyć tę scenę przez to, co przychodziło po tej kwestii.
- Das kannst du - odparłam zanim skończył mówić swoje słowa.
Louis uśmiechnął się do mnie, szerzej niż musiał.
- Wirklich?
- J-
Nie dał mi skończyć, ponieważ zbyt szybko złączył nasze usta. Miał to być krótki pocałunek, jednak przeobraził się w coś innego; owinęłam dłońmi jego szyję, a jego powędrowały na moją talię. To nabrało powagi, kiedy przycisnął mnie do ściany, a jego dłoń zaczęła wędrować pod moją koszulkę.
Oddech uwiązł mi w gardle, kiedy nadal się całowaliśmy. Jedyną różnicą było to, że mój mózg nie nadążał.
To było oczywiste, do czego to wszystko zmierzało. Wielka bitwa rozgrywała się w mojej głowie. Mój umysł mówił mi, abym to przerwała, jednak moje ciało było na "tak". I niestety moje ciało wygrywało.
W momencie, kiedy zdjęłam swoje dłonie z szyi Louis'a, aby zdjąć jego koszulkę, drzwi od dormitorium się otworzyły.
- To jest nasze do- O MÓJ BOŻE! O MÓJ BOŻE! - usłyszałam damski pisk, co prawie wywołało u mnie zawał, i jak tak patrzyłam na Louis'a, to u niego także. Szatyn, dosłownie, ode mnie odskoczył i oboje spojrzeliśmy w stronę drzwi, aby następnie ujrzeć Caitlyn i Devon'a. Caitlyn miała oczy zakryte swoimi dłońmi, a twarz odwróconą do klatki piersiowej Devon'a, który patrzył na nas z wielkimi oczami.
- Hej wam - odparł; jego spojrzenie nie wyrażało ani sprzeciwu ani niczego podobnego. - Louis, możemy pogadać? - ledwo co udało mu się sprawić, by jego głos brzmiał zwyczajnie, ale dziwne coś w jego oczach mówiło coś innego.
Louis odchrząknął i spojrzał na mnie. Także na niego spojrzałam; właśnie w takim stanie przez chwilę trwaliśmy, dopóki chłopak nie zaczął mówić.
- Do zobaczenia wkrótce, kochanie. - skinął głową i pocałował mnie w policzek, zanim wyszedł wraz z Devon'em. Devon pocałował Caitlyn w usta, po czym poszedł za Louis'em.
- Wyglądało na to, że dobrze się bawiliście. - odparła, trzymając ręce na swoich ustach.
Uśmiechnęłam się do podłogi, a potem odwróciłam się, patrząc w okno.
- Aww, nie bądź nieśmiała!- rzekła rozbawiona, ale to nie było problemem. Byłam właściwie zagubiona i szczerze się też obawiałam. Dlaczego i o czym Devon chciał rozmawiać z Louis'em?
Louis' POV
- Co? - warknąłem na Devon'a.
Czy on naprawdę musiał wyciągnąć mnie z pokoju, kiedy praktycznie byłem milimetry od przespania się z Loreną?
- Nie sądzę, żebyś powinien to teraz robić. - westchnął, a ja stałem zaskoczony. Spodziewałem się czegoś bardziej w stylu ojciec-syn, a ten mi mówi, abym nie robił tego teraz. Teraz.
- Czemu nie? - zapytałem, zainteresowany jego odpowiedzią na moje pytanie.
Ponownie westchnął.
- Jestem świadomy tego, że to jest niemożliwe, rozmawiać z tobą o tym, ale... Nie rób tego przed tym waszym całym przedstawieniem. Tylko to zniszczysz.
Gapiłem się w niego, myśląc. Miał rację. Jeśli zrobię to teraz, Lorena dowie się o wszystkim i prawdopodobnie zrezygnuje z gry w przedstawieniu. A znając ją, zawahałaby się powiedzieć komukolwiek, dlaczego odeszła.
Skinąłem, wpatrując sięw przestrzeń.
- Tsa, masz rację.
Devon westchnął i trochę się uśmiechnął.
- Dzięki. Nie ratuję ci tyłka, ale ona jest najlepszą przyjaciółką mojej dziewczyny, więc to coś w rodzaju ochrony.
Zaśmiałem się i popchnąłem go w bok.
- Okej, mam test za 20 minut, więc odpadam. Do zobaczenia. - powiedział Devon, a ja pomachałem w jego stronę, zanim opuściłem obcy mi budynek.
To nie był taki wielki problem. Będę tylko musiał prowadzić się z Loreną przez następne dwa miesiące. Dziewięć tygodni. Sześćdziesiąt dni.
Nie, to nie jest wcale nic wielkiego.
***
Na samym początku, przepraszam za opóźnienie, ale nie miałam dostępu do internetu i nie było jak dodać rozdziału. Mam nadzieję, że się nie gniewacie :)
Co sądzicie o szablonie? JEST CUDOWNY, PIĘKNY, KOCHAM GO <3 Bardzo dziękuję Candy z WG za zrobienie go. Naprawdę ;*
Piszcie w komentarzach, co sądzicie o postawie Loreny, Louis'a... Czy tam Devon'a :D
Dziękuję, że czytacie. x
KOMENTUJCIE, tak na marginesie.
To było takie ahdjjfkeeslfkrsgf
OdpowiedzUsuńLouis jest okropny, Lorena strasznie naiwna... Podoba mi się :D
Szablon cudowny.
Taaa to chyba wszystko xd
@JaZiemniak_
LOUIS ZAJEBIĘ CI NOOO! On ją tak protekcjonalnie traktuje, ugh. Chociaż Lorena też nie jest bez winy - ciągle mu ulega, gdzie podział się jej upór etc.?
OdpowiedzUsuńAj, aj, aj... porobiło się, porobiło...
Czekam na następny :*
@Irydda
http://through-the-dark-fanfiction.blogspot.com/
jejusiu *o* zakochałam się w nowym szablonie jhljsdlkjasdlk <3
OdpowiedzUsuńtak strasznie boje się tego momentu kiedy Loren'a dowie się o zakładzie ;c gdyby nie ten zakład to mogłoby być taak pięknie ;c <3 / @Larry_xx69
Nareszcie! Nareszcie! KURWA! KURWA! KURWA! NARESZCIE!
OdpowiedzUsuńNie mam Ci za złe kochana opóźnienia, bo rozumiem Twoją sytuację. Dlatego jeszcze bardziej się jaram faktem, że już Ci się udało dodać ten rozdział :D Jest zajebisty i wydawał mi się dłuższy niż po przednie, więc jaram się jeszcze bardziej! Jeśli to w ogóle możliwe :P
Jezuuu, ale się rzeczy dzieją! O kurwa! Wiedziałam, że pan Louis Zawsze wiem jak dobrać się do Twoich majtek Tomlinson wykorzysta te ich próby w celu zbliżenia się do naszej Lori. Nie powiem, ze po części mnie to martwi, no bo widać, że nasza piękność naprawdę zaczyna patrzeć inaczej na Lou i czuję, że coraz bardziej ulega jego urokowi i aktorstwu.
A ten cały Devon.. Hm.. Typ ma jakiś plus, bo ich powstrzymał wiec może Tomlinsonowi się jakimś cudem odwidzi i stwierdzi, że ten zakład nie ma sensu i jakimś trafem odpuści naszej Lori ;) Oj czuję, że autorka tego ff ma dla nas wiele ciekawych scen przez te dwa miesiące :D
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział! <3
Kocham Cię <3
No i kolejny świetny rozdział do kolekcji :D Nawet nie wiesz jak mi się japa cieszyła, gdy zobaczyłam, że dodałaś coś nowego! A dodając do tego miłe zaskoczenie szablonem(który faktycznie jest MEGAAA!) już na wstępie byłam na TAAK!
OdpowiedzUsuńAkcja się rozwija, nie powiem. Cieszę się, że Devon ma jeszcze ludzkie odczucia. Ale bardziej ciekawi mnie myśl o tym, jak i czy w ogóle! Louis zniesie "abstynencje" przez dwa miesiące :P Oj będzie ciężko tak czuję hahaha <3
Tłumacz, tłumacz. Czekamy z niecierpliwością :*
Pozdrowienia i do następnego :)
Co tu się dzieje! :D
OdpowiedzUsuńNie jestem w stanie się przez to ogarnąć xdd
A Louis to dostanie ode mnie.
Jeśli ją skrzywdzi xdd
A szablon cudo po prostu <3 tylko teraz się odzwyczajam od tamtego, bo tam się tak ładnie czytało wizualnie xDD
Czekam na kolejny <3
@TheAsiaShow_xx
albo ten rozdział był taki krótki, albo ja go tak szybko pochłonęłam, omg kocham to, kocham Louisa w tym opowiadaniu, choć niektóre sceny troche do przewidzenia, ale ok.
OdpowiedzUsuńtłumacz jak najszybciej kolejny!
Oj Lou grabisz , oj grabisz xDDD
OdpowiedzUsuńszablon >>>>>>>>>>>>>> sjdhfjsd
czekam na następny ♥
@Patricia_Whoo
Świetne! Kocham Twoje tłumaczenia. Niestety nie umiem pisać długich komentarzy, więc to musi ci wystarczyć.
OdpowiedzUsuńŚwietne tłumaczenie :) i historia mnie naprawdę wciągneła :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie zasługujesz na duuuużo więcej czytelników :)
Czekam niecierpliwie na nstępny rozdział ;) x
@Zuza_honey