czwartek, 13 lutego 2014

Chapter 10

    Zrzuciłam swój plecak na podłogę i dosłownie rzuciłam się na łóżko.
    - Ugh, nareszcie. - odparła Caitlyn stojąc za mną, a następnie zrobiła to samo, co ja.
    Przez cały dzień miałyśmy testy. Jeśli mam być już dokładna, to 4. Nie narzekałam, choć nigdy wcześniej tak nie było. Wiedziałam, że zdobędę około 80% z każdego sprawdzianu. A w następnym tygodniu miałam mieć jeszcze dwa egzaminy; z daktylografii i sztuki.
    Jeśli już mowa o sztuce, musiałam opuścić dzisiejsze próby, ponieważ miałam test z literatury renesansu. Uświadomiłam sobie, że odczułam pewnego rodzaju rozczarowanie, właśnie przez to; lubiłam grać... I tak bardzo jak nienawidziłam tego przyznawać, całowanie Louis'a też było fajne.
    Wepchnęłam swoją głowę w poduszkę i jęknęłam w myślach. Nie byłam do niego przywiązana, czy coś, za co dziękowałam Bogu. Faktem było, że lubiłam się z nim całować i obecnie za tym tęskniłam, co mnie strasznie niepokoiło.
    - Hej - powiedziała Caitlyn, a ja spojrzałam na nią, żeby ujrzeć, iż siedzi na swoim łóżku, gapiąc się w telefon.
    - Mhm? - mruknęłam w poduszkę. Yay.
   - Devon napisał, że chciałby się spotkać. Chcesz dołączyć? -  zapytała, siadając przed lustrem i poprawiając sobie makijaż.
    Zmarszczyłam swoje brwi słysząc jej zaproszenie. Nigdy nie byłam zaproszona na ich spotkania.
    - Nie, dzięki. - odparłam, poprawiając poduszkę tak, by mi nie zasłaniała twarzy.
    - Jesteś pewna? Wyglądasz na wykończoną, a to powinno cię rozweselić. - popatrzyła na moje odbicie w lustrze.
    - Jestem. Zdrzemnę się albo pouczę, czy coś.
    Wzruszyła ramionami.
    - Jak chcesz. - wzięła swój telefon i klucze od dormitorium. - Tylko wiesz, przegapisz piękny dzień i okazję spotkania Louisa. Pa! - krzyknęła i szybko opuściła pokój.
    Na jej ostatnie słowa, moje oczy się powiększyły.
    - Caitlyn, zaczekaj! - wyskoczyłam z łóżka i podbiegłam do drzwi. Gdy je otworzyłam, Caitlyn stała przed nimi z szerokim uśmiechem.
    Westchnęłam, trochę zirytowana.
    - Louis tak naprawdę nie jest z Devon'em, prawda? - spojrzałam na przyjaciółkę, kiedy ta się szczerzyła. Wyjęła swoją komórkę, a po kilku sekundach pokazała mi wiadomość, którą dostała.

    Od: Dev <33
    Świetnie, skarbie. Jestem z Louis'em na boisku, więc możesz też zaprosić Lorenę :*

    Przez chwilę wpatrywałam się w esemsa, zanim moje serce zaczęło szybciej bić na myśl o spotkaniu się z Louis'em. Czy pocałowałby mnie? Ugh, przestań, Lorena, zaczynasz być dziwna.
    - Więc.. idziesz ze mną? Tak, czy nie? - odparła Caitlyn, podnosząc brwi ku górze. Oczywistością było, iż nie spodziewała się odmowy.
    Spojrzałam na nią, kiedy zakładałam wiosenną marynarkę. Wzięłam swoje klucze i komórkę.
    - Nienawidzę cię. - powiedziałam, wychodząc z dormitorium, pozwalając zamknąć jej drzwi.
    - Ty mnie kochasz. - zaśmiała się gorzko na mój komentarz.
    Prychnęłam i odwróciłam się od niej tak, aby mnie nie słyszała.
    - Też mi to powiedział.

*

    Zeszłyśmy na dół, gdzie znajdowało się boisko do piłki nożnej, oczywiście, było tam dużo chłopaków grających w piłkę. Jeden z nich, wysoki, biegł w naszym kierunku.
    - Hej, kochanie. - odetchnął Devon, gdy przytulił do siebie Caitlyn, a potem zajęli się sobą.
    Jęknęłam głośno. Nie przyszłam tutaj po to, aby oglądać jak pożerają swoje twarze.
   - To moglibyśmy być my, wiesz o tym? - usłyszałam głos za sobą i odwróciłam się, z uśmiechem majaczącym się na moich ustach, ponieważ wiedziałam kto to był. Wkrótce po tym jak na niego spojrzałam, mój uśmiech wyblakł. Louis szedł w moją stronę w spodniach i... bez koszulki.
    Przełknęłam ślinę, kiedy stanął na przeciwko mnie, susząc swój kark wilgotną koszulką. O mój boże, o boże. Jego ciało. Cholera jasna. Nie gap się, Lorena, nie gap się.
    - Lorena? - spojrzałam na Louis'a, który przyglądał mi się z szerokim uśmiechem namalowanym na jego twarzy. Kurna.
    - Mhm? - spróbowałam pozbierać się tak jak tylko to potrafiłam, co nie było łatwe, zważając na jego sześciopak, nadal wywiercający dziurę w moich oczach.
    - Jak tam? - uśmiechnął się do mnie, pochylając się nad płotem, który oddzielał boisko do piłki nożnej od reszty.
    Już miałam zamiar odpowiedzieć, kiedy ujrzałam jego bicepsy. Nie. Nie. Nie.
    - Dobrze, dobrze. - odparłam, a mój głos nie był tak zdecydowany jak chciałam, aby był.
    Louis uśmiechnął się szerzej, kiedy moje oczy zdradziły mnie, że znowu wpatruję się w jego ciało. Na miłość boską.
    - Wiesz co - wyprostował się - Myślę, że potrzebuję nowej koszulki. Chcesz dotrzymać mi towarzystwa? - zapytał nonszalancko, po czym zaczął iść w stronę dormitoriów.
    Westchnęłam. On mnie torturował!
    - Jasne. - uśmiechnęłam się, dołączając do niego, podczas kiedy ten przez cały czas nie przestawał się szczerzyć do mnie. Dlaczego był taki szczęśliwy?
    - Więc... gdzie byłaś na sztuce? - zapytał się Louis, kiedy weszliśmy, dla mnie, do obcego budynku. Dopóki nie zadał tego pytania, między nami panowała cisza.
    - Oh, miałam tes- hej! Co ty wyrabiasz?! - krzyknęłam, kiedy Louis przygwoździł mnie do ściany. Pomio tego, całe moje zirytowanie wyparowało, gdy przysunął swoje usta do mojego ucha.
    - Naprawdę za tobą tęskniłem. - szepnął, całując linię mojej szczęki. Zamknęłam oczy na to uczucie; zazwyczaj nie robiliśmy nic poza całowaniem, ale polubiłam to. Naprawdę to polubiłam. - Za twoją twarzą - przysunął ponownie swoje usta do mojego ucha, sprawiając, że przestałam na sekundę oddychać, kiedy odnalazł mój słaby punkt. - Twoimi oczami - uniósł moją głowę ku górze, więc mogłam się mu przyjrzeć.
    Jego twarz była kilka centymetrów od mojej. Wpatrywałam się w jego oczy z obawą, iż cały mój świat, ten chłopak na przeciwko mnie, mógły zniknąć.
    - Ale najbardziej - Louis zaczął cicho, muskając swoimi ustami moje. - za tymi tutaj. - dotknął delikatnie swoim kciukiem moich warg, po czym mnie pocałował.
    Czułam jakby ktoś wypuścił z klatki stado motyli w moim brzuchu. Nie, nie motyli; bardziej jak gromadę wściekłych wróbli, wpadających na siebie nawzajem. Mogłabym całować go cały dzień, a to przytłaczające uczucie sprawiło, iż przyciągnęłam go bliżej. Przycisnął swoje ciało do mojego, a dłonie miał na moich biodrach. Pochylił głowę bardziej w jedną stronę, więc mógł mnie całować z lepszego kąta.
    Louis zmienił swoje zdanie, całując mnie wolniej i w końcu oderwał się ode mnie, pozostając bezdechu. Nie odsunął się nawet na milimetr, kiedy zaczął mówić:
    - Nadal potrzebuję koszulki. - odetchnął, a ja się zaśmiałam; całkowicie o tym zapomniałam. - Chodź. - odparł, kiedy się ode mnie odsunął. Gdy szliśmy, złapał moją dłoń.
    Ten gest chyba zaskoczył mnie najbardziej; fakt, że trzymał moją dłoń, idąc przez korytarz w budynku, gdzie każdy wiedział o jego reputacji z dziewczynami. To było trochę podobne do wczorajszego dnia, kiedy pocałował mnie na korytarzu pełnym ludzi. Powoli zaczynałam wierzyć w to, że Caitlyn mogła, tylko mogła, mieć rację; mógł traktować mnie inaczej niż resztę dziewczyn. Bezwstydnie mieliśmy splecione palce naszych dłoni, kiedy przechodziliśmy obok ludzi, których oczy można by było zbierać z podłogi.
    - Lorena? - Louis pomachał mi swoją koszulką przed oczami, a to wyrwało mnie z zamyślenia.
    - Huh? - pokręciłam głową na boki i spojrzałam na niego, a widząc jego roześmianą twarz, uniosłam brwi ku górze.
    - Jesteś dzisiaj jakaś zdekoncentrowana. - powiedział z uśmiechem na ustach. Kilku studentów przelotnie próbowało złapać moją uwagę, kiedy każdy z nich miał oczy większe niż księżyc.
    - Tsa, wybacz. Jestem zmęczona po testach, które dziś miałam. - odparłam, rozglądając się.
    - Oh, nie mówiłaś, że dziś miałaś egzaminy. - rzekł poważnie Louis, pocierając wierzch mojej dłoni swoim kciukiem.
    - Cóż, nie dałeś mi skończyć mówić. - spojrzałam na niego. Louis figlarnie się uśmiechał, więc dokładnie wiedział, o czym mówiłam.
    - To był tylko początek tego, w jaki sposób mógłbym ci przerywać. - przysunął mnie bliżej do siebie, więc nikt nie mógł tego usłyszeć poza nami. Powoli na niego spojrzałam, a ten do mnie mrugnął. Z jakiegoś powodu, chciałam i podobał mi się sposób, w jaki mi przerywał. - To mój pokój. - stanęliśmy przed drzwiami. Louis wyjął klucz z kieszeni swoich spodni i otworzył drzwi, po czym ukazał mi się naprawdę bardzo chłopięcy pokój.
    Wszystko było porozrzucane; to była pierwsza rzecz, jaką zauważyłam. Wszędzie były ubrania, książki i bóg wie, co jeszcze. Przez to, że byłam schludną osobą, nie ruszyłam ani na centymetr.
    - Wiesz co? Poczekam tu na ciebie, a ty weź cokolwiek potrzebujesz. - odparłam z przepraszającym spojrzeniem wymalowanym na mojej twarzy, nawet nie wiedziałam czemu. Louis nie wyglądał jakby mu to przeszkadzało, więc skinął.
    - Zaraz wracam, potrzebuję tylko koszulki. - powiedział i pocałował mnie w policzek, zanim wszedł do środka.

*

    Uśmiechnąłem się, kiedy zostawiłem uśmiechniętą brunetkę w drzwiach. Była taka naiwna, to było prawie za proste.  Prawie czułem się źle  przez to, że robiłem to biednej dziewczynie.
    Kiedy zakładałem koszulkę, poczułem wibracje mojego telefonu z kieszeni. Wyjąłem go i ujrzałem, iż dostałem wiadomość od Oliver'a.

    Od: Ollie
    Widziałem cię z Loreną. W końcu? loll
   
    Prychnąłem i pokręciłem głową na tego esemsa. Co za dupek.

    Do: Ollie
    Nie, ty kretynie. Mówiłem ci, zrobię to po przedstawieniu.
   
    Włożyłem swój telefon do tylnej kieszeni moich spodni i opuściłem pusty pokój z Loreną. Ponownie wziąłem jej dłoń i splotłem nasze dłonie razem. Westchnąłem, kiedy patrzyłem na nasze ręce. Prawie mi to nie przeszkadzało, ale musiałem być gotowy zrobić wszystko, aby się do mnie całkowicie przekonała.
    Spojrzałem na Lorenę; ona także wpatrywała się w nasze dłonie, uśmiechając się. Prawie jej współczułem; prawie. Współczułem, ponieważ ulegała wszystkiemu, co robiłem, a chciałem jej wykrzyczeć coś w rodzaju: "Nie! To wszystko jest ściemą! Proszę, uciekaj zanim zabrniesz w to za daleko!"
    Ale wyglądało na to, że była już zbyt głęboko w tym wszystkim. Niewystarczająco dla mnie, ale, jeśli powiedziałbym jej, że zaczynam być Punkiem, na pewno by mi uwierzyła. I serio, miałem dziwne przeczucia, co do tego.
    - Gdzie idziemy? - zapytała się Lorena, a ja na nią spojrzałem. Uniosła swoje brwi ku górze, a usta miała zaciśnięte, przez co tworzyły poziomą kreskę. Właściwie to nie okłamałem jej, kiedy powiedziałem, iż tęskniłem za jej ustami. To było naprawdę coś.
    - Planowałem trochę pograć, ale mogę jakiś czas z tobą zostać. - odparłem. Nie, powiedz nie. Proszę, powiedz nie.
    - Nie, nie musisz. - uśmiechnęła się, a ja odwzajemniłem ten uśmiech. Dzięki Bogu. Nie musiałem dawać moim kolegom więcej powodów odnośnie mojego "lubienia" Loreny.
    - Okej, kochanie. - uśmiechnąłem się do niej. Rozejrzałem się; 101% ludzi na korytarzu się na nas patrzyło. Minuta, Louis. Jeszcze tylko jedna minuta i będziesz wolny.
    Przeszliśmy schodami w dół, do wyjścia, kiedy Lorena się nagle zatrzymała. Musiałem ją puścić.
    Odwróciłem się do niskiej brunetki, która była tego samego wzrostu, co ja, gdyż stała stopień wyżej.
    - Lorena? Co-
    Nie dokończyłem zdania, ponieważ Lorena chwyciła moją twarz i połączyła nasze wargi w wolnym pocałunku. Definitywnie mnie zaskoczyła; nigdy mnie nie pocałowała. Zawsze to ja robiłem pierwszy ruch, ale musiałem przyznać, to było imponujące. Poza tym, kurde, w końcu. Wcześniej czułem jakbym sam siebie rozśmieszał. Teraz wiedziałem, że ją miałem. Musiałem tylko poczekać do przedstawienia.
    Opuściłem swoje dłonie na jej talię i odwzajemniłem pocałunek, przysuwając ją do siebie tak blisko jak tylko to było możliwe. Nigdy wcześniej nie całowałem jednej dziewczyny dłużej niż dwa dni, ale to było fajne. Lubiłem sposób, w jaki się całowaliśmy. Nie za dużo francuskiego pocałunku, nie za wiele czegoś tam. I to nie było złe.
    Lorena odsunęła się ode mnie, ale jej twarz została blisko mojej. Złapałem kosmyki jej włosów w palce i założyłem za jej ucho.
    Kiedy to zrobiłem, wyprostowała się i leniwie uśmiechnęła, a ja zachichotałem. Wyglądała jakby była wyższa. Jakby moje usta były jej narkotykiem. Tak jak jej - moim.
    Zaraz, co? CO!?
    - Chodźmy.  - odparła znużona i prawie marzycielsko. Splotła nasze palce znowu i pociągnęła mnie ze schodów, podczas, kiedy ja próbowałem poukładać swoje myśli. Czy ja właśnie przyznałem się do tego, że usta Loreny były moim narkotykiem? Nie, niemożliwe. Narkotyki uzależniają. Nie byłem uzależniony od Loreny ani jej warg, czy tam pocałunków.
    Prawda?
    Prawda?!


***
 Na początku chciałabym przeprosić? za ten 'szantaż' pod poprzednim rozdziałem, ale to, że Drama Class nie jest moim opowiadaniem, nie oznacza, że nie mogę zachęcać do komentowania. Spójrzcie na to z tej strony, że Marianna (autorka tego ff) ma bardzo, ale to bardzo dużo czytelników i byłoby mi głupio, gdyby polskie tłumaczenie nie uzyskało jakiegokolwiek zainteresowania. Zależy mi na komentarzach i proszę was, abyście komentowały, to nie jest dużo:) Nie piszę tego, aby kogoś obrazić, czy tam nakazać mu komentować, nie. Jakby na to nie spojrzeć, osoby, które nie będą chciały - nie skomentują. Kwestia wejść... niby tutaj jest dużo, ale porównując do pierwszych rozdziałów, jest duży spadek.
Dobra, nie pisze więcej, bo się jeszcze bardziej wam narażę.
Zaczynam ferie jutro, więc rozdziały będą regularnie we wtorki i soboty. xo
Poza tym, to Louis Tomlinson zakochuje się w Lorenie uwierzyłybyście? Ha! koleś wpada w niezłe kłopoty, ale powiem wam, że nie będzie tak nudno jak w większości ff. :) 

12 komentarzy:

  1. Omg ale się dzieje!
    Ojeju, normalnie aww!
    Najpierw czytając teraz myślałam - co za dupek.
    A on na końcu takie słowa, a ja - aww.
    Normalnie Lorena na niego działa! :)
    Czekam na kolejny z niecierpliwością :)
    Ps. Niech komentują, a co! :D
    <3
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ja już mówiłam, że uzależniłam się od tego opowiadania? Tak? BO TO SZCZERA PRAWDA! TE OPOWIADANIE UZALEŻNIA I CZUJE SIĘ JAK LOUIS Z USTAMI LORENY! Jeszcze ta informacja, że rozdziały będą teraz regularnie! Tak KURWA! Jesteś moim dilerem! <3 Jednak mimo że szkoda mi w jakimś stopniu Loreny to cieszę się jak głupia z faktu, że ona go pocałowała. SAMA! SAMA KURWA SAMA! Ale się jaram max <3
    I te wątpliwości Tomlinsona! Coś cudownego! Uwielbiam go w tym ff, pomińmy fakt, że ja go wielbię całego i we wszystkim, ale tutaj też jest zajebisty! Boże autorka tego opowiadania jest genialna i Ty także słońce, bo to tłumaczysz! Dzięki Ci za to! *wstaje i bije brawo, po czym upada na ziemie i daje pokłony* KOCHAM CIĘ <3

    Przepraszam, ze tak krótko i kompletnie nie ogarnięcie, ale muszę wracać do książek... Kochana historia, chemia i matma czekają <3 Na chuj mi facet jak mam tyle wielbicielek :D hahaha
    Kocham Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  3. aż mnie ściskało w brzuchu ;c niby ją troszke skrycie kocha ale ten zakład wszystko niszczy!! ;C <3 @Larry_xx69

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahahahaha Louis sobie rozpacza że się uzależnił hahahaha dobrze mu tak. A Lorena faktycznie troszkę naiwna...
    Nie będzie jak w większości ff... hmm... no ciekawe, ciekawe, co to będzie się działo, bardzo mnie to interesuje... :)
    Moje zdanie na temat tych komentarzy: TO SKANDAL, ŻE JEST ICH TAK MAŁO!
    @Irydda :)
    Ps Czekam do wtorku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach, jak dobrze być w końcu na bieżąco :)
    Haha, w końcu coś do niego dociera ;D Och, Lou, zadurzyłeś się w naszej Lori, nie wygrasz z takimi uczuciami. Ona też dosyć szybko się do niego przekonała. Myślałam, że autorka trochę dłużej pociągnie to, ze jest taka niedostępna dla niego i nie da mu się tak łatwo owinąć wokół palca, a tutaj wohoo, pocałowała go... Okeeej, to brzmi jakbym się trochę czepiała... Sorry. Ale staram się po prostu pisać co mi siedzi w głowie po przeczytaniu każdego rozdziału, bo chyba o to chodzi w komentowaniu, prawda?
    Dość krytyki z mojej strony. Nie chcę, żeby wyglądało to tak, ze nie lubię tego opowiadania. Bo tak nie jest :) Z rozdziału na rozdział się wkręcam w tą historię :) Fajnie, że ją tłumaczysz, może kiedyś przeczytam ją w oryginale ^^
    A więc, do następnego.

    KC xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe czy Lorena dowie się wcześniej o zakładzie niż wystawienie przedstawienia. Jest ona trochę zbyt naiwna , ale bądź co bądź bardzo ją lubię :D Ogólnie widać , że Lou jest już w niej zauroczony tylko czekać aż to przyzna :D
    Czekam na kolejny i zgadzam się z tym , że KOMENTARZY JEST STANOWCZO ZA MAAAAŁO :C
    mam nadzieję , że przybędzie czytelników bo to tłumaczenie jest rewelacyjne xx
    Buziaki @Bianka_x3

    OdpowiedzUsuń
  7. aaaaaaaaaaaaaaaaaaaa rozdział świetny <333
    czekam na następny @Patricia_Whoo ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Zaczynam się zastanawiać czy Lou wytrwa do przedstawienia. Albo raczej czy Lorena sama nie zacznie kombinować, bo po dzisiejszym rozdziale, to ja już taka pewna jej zachowań nie jestem :D
    Sobota już całkiem niedługo. Czekam czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. rozjebała mnie reakcja Loreny, gdy Caitlyn powiedziała , że jak ta nie pójdzie to przegapi spotkanie z Louis'em . to było dobre . hhahah . tak szybko się zerwała . ahh .
    i nie dziwię się , że nie mogła się napatrzeć na Tommo bez koszulki . sama pewnie bym stała i się gapiła , o ile kiedykolwiek miałabym taką okazję, w co wątpię jednak .x
    iii ! Louis faktycznie się powoli w niej zakochuje. skoro sam już myśli o jej ustach jak o narkotyku . tylko szkoda, że okłamuje samego siebie co do tego i zaprzecza sobie . ale cóż . jego zakład polegał na przespaniu się z Loreną, a nie zakochiwaniu się, a jednak. ugh .
    no to w takim razie czekam do soboty skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Z jednej strony to skończony dupek, z drugiej awwwwwwwwwwwwww
    Cieszę się, że rozdziały będą częściej :D
    Czekam na następny (przepraszam, że tak mało napisałam, ale jestem śpiąca),
    @JaZiemniak_

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział! Nie mogę się doczekać następnego! ;) @1Directionerka1

    OdpowiedzUsuń