piątek, 28 lutego 2014

Chapter 16

     
Jutro urodziny ma @Real_Paradiise, więc rozdział dedykuję tobie skarbie. STO LAT! :*


    - To naprawdę nie jest konieczne. - jęknęłam, kiedy Caitlyn posadziła mnie na przeciwko lustra. Mogłam zobaczyć, że kręci mi włosy.
    - Owszem jest! Nie chcę, żeby ludzie w klubie pomyśleli, że jesteś tam tylko dlatego, że twój kot zdechł! - powiedziała, wyciągając kosmyk moich włosów. Zabolało mnie to.
    - Czy przy mnie naprawdę jest konieczne tyle pracy? - zapytałam zrzędliwym tonem, tupiąc nogami jak dziecko.
    - Będziesz zaskoczona - mruknęła moja przyjaciółka, a ja wystawiłam jej środkowego palca. Zobaczyła to w lustrze i uśmiechnęła się do mnie.
    - Też cię kocham. - odparła, a ja westchnęłam. Zawsze to robiła na moje urodziny; torturowała mnie dopóki, zazwyczaj ona, nie była usatysfakcjonowana tym, jak wyglądam. Nie kłamię, serio, potrafiła zrobić tak dobry makijaż jakby była prawdziwą makijażystką.
    - Więc... jakieś plany na dzisiejszy wieczór? - zapytałam, a Caitlyn mi przytaknęła. Była tak zajęta moimi włosami, że nawet na mnie nie spojrzała. To było to, co robiłyśmy rok w rok, w moje urodziny; ona umawiała mnie z kimś, kogo nigdy na oczy nie widziałam, a później sama sobie kogoś znajdowała. Poza tym, to ona zawsze była tą, która opowiadała dobre bajki nad ranem. - Znalazłaś mi już jakąś randkę?
    Caitlyn słysząc moje pytanie wyglądała na podekscytowaną.
    - Mhm - niemalże pisnęła, co sprawiło, iż wywróciłam oczami. Zawsze była bardziej tym podjarana niż ja. Wiedziałam, że z marszu to schrzanię, ale Caitlyn zawsze we mnie wierzyła. Z roku na rok było to coraz bardziej irytujące.
    - Jak wygląda? - zapytałam ponownie, jednak Caitlyn nic nie powiedziała. - Nie powiesz mi, prawda?
    Zanim skończyłam zdanie, Caitlyn potrząsnęła swoją głową, czemu towarzyszył uśmiech na jej twarzy. Westchnęłam zrezygnowana. To była kolejna rzecz, którą zawsze robiła; nigdy nic mi nie mówiła o tym chłopaku. W tym roku bez zmian.
*


    - Dwa piwa, Mitch. - powiedziała Caitlyn, to znaczy, właściwie krzyknęła, kiedy podeszłyśmy do baru. To był chyba najgłośniejszy klub, w którym kiedykolwiek byłam.
    Dostałyśmy nasze drinki i kilka minut później, usiadłyśmy rozmawiając. Wiedziałyśmy, że za chwilę miałam mieć randkę w ciemno, więc miałyśmy się nie zobaczyć do późnej nocy albo nawet do rana. Zależało to od tego, czy Caitlyn chciała się zabawić bardziej niż zazwyczaj.
    - Hej. - zaczęła Caitlyn, wstając z krzesła - Jest 10:30. Idę poszukać chłopaka na twoją randkę, dobra? Nigdzie nie idź. - jej wskazujący palec został utkwiony we mnie, a ja przez cały ten czas kiwałam głową. Kilka minut później, zniknęła z zasięgu mojego wzroku, co wywołało u mnie westchnięcie. Zostałam sama, przy barze z dwoma butelkami piwa. Ktoś mógłby pomyśleć, że mogłabym sie upić. Cóż, nie odbiegało to zbytnio od tego, co zamierzałam zrobić. Zawsze wychodziłam z klubu trochę pod-
   - Hej, piękna. - podskoczyłam, gdy poczułam czyjeś usta niebezpiecznie blisko mojego ucha. Odwróciłam się szybko i ujrzałam blondyna, który się do mnie szczerzył.
   - Um, cześć? - odparłam, choć bardziej zabrzmiało to jak pytanie. Czy to mógłby być koleś, z którym Caitlyn by mnie umówiła? Zazwyczaj sami mnie nie znajdowali.
   - Jestem Max. - ponownie się do niego odwróciłam, gdy przemówił, obserwując go. Wysoki, o blond włosach i zielonych oczach. Nawet słodki. Dałabym mu 8 na 10 punktów.
    Skinęłam na jego wypowiedź, czując się trochę niezręcznie. Nigdy wcześniej to mi się nie przytrafiło; nie poznałam żadnego chłopaka, podczas, gdy Caitlyn przyprowadzała mi swojego wybranka na moją urodzinową randkę.
    -  Jak masz na imię? - zapytał się Max, a ja mentalnie wywróciłam oczami. Tak łatwo się nie podda, jak widać.
    - Lorena. - odpowiedziałam, jednak było to zbyt cicho dla blondyna.
    - Jak? Lauren? - pokręciłam przecząco głową, wzdychając zirytowana. Miałam nadzieję, iż to nie był ten chłopak.
    - Lorena. - prawie mu to przeliterowałam, a ten się zaśmiał, co wywołało u mnie uśmiech. Miał fajny śmiech.
    - Miło jest mi cię poznać, Lorena. - uśmiechnął się - Mogę postawić ci drinka?
    - Um.. - rozejrzałam się, aby sprawdzić, czy nie było gdzieś w pobliżu Caitlyn, jednak nigdzie jej nie widziałam. Hm, może ustalili, aby przyszedł tutaj i po prostu do mnie zagadał. Jak inaczej chłopak musiałby sie do mnie zbliżyć?
    Odwróciłam się do Max'a i powoli uśmiechnęłam.
    - Jasne.
*

    Louis' POV
    - Uspokujesz się w końcu? - zapytał sfrustrowanym głosem Devon - Chryste, jeśli bym cię nie znał, pomyślałbym, że się w niej zakochałeś.
    Spojrzałem w końcu na wejście klubu i ujrzałem Devon'a. W innej sytuacji, zaśmiałbym się albo powiedziałbym, żeby się pieprzył, ale teraz miałem ochotę go uderzyć. Uderzyć, ponieważ miał rację i nawet o tym nie wiedział.
    - Tak w ogóle, to dlaczego to jest dla ciebie takie ważne? - zapytał się, popijając swoje piwo.
    Westchnąłem, zastanawiając się nad odpowiedzią. Dlaczego to było dla mnie takie ważne? Ponieważ lubiłem Lorenę. Ja zakochałem się w niej. I chciałem udowodnić, że się zmieniłem; że nie jestem już kobieciarzem, gdyż ona tak myśli. W  sumie to miała rację, bo nim jestem.
    Wzruszyłem ramionami.
    - Przejrzała mnie. Muszę sprawić, by zmieniła zdanie. - odparłem patrząc wszędzie byle nie na Devon'a. Po prostu nie mogłem na niego patrzeć. Mogłem zdecydowanie grać i kłamać, ale było inaczej. Inaczej, ponieważ prawie chciałem wykrzyczeć mu, że ma rację, iż zakochałem się w przyjaciółce jego dziewczyny... Ale nie mogłem.
    Devon delikatnie pokręcił głową.
    - Jesteś dziwny. - mruknął, a ja wywróciłem oczami. Nawet nie masz pojęcia, mój przyjacielu.
    Kilka sekund później mnie zaskoczył, kiedy zakrztusił się swoim piwem.
    - Wszystko okay? - zapytałem, marszcząc brwi.
   - Jeśli ci coś pokażę, nie będziesz się gapił? Proszę, obiecaj mi to. - zapytał, a oczy miał utkwione w jednym miejscu lub osobie.
    Moje oczy się rozszerzyły i przez kilkanaście sekund siedziałem, trochę zszokowany, ale gdy Devon nie przestawał się patrzyć w cokolwiek się patrzył, powoli skinąłem. Wskazał na coś głową. Powoli odwróciłem się w stronę tego punktu, gdzie się gapił i o mój Boże.
    Wyglądała przepięknie. Nawet słowo "pięknie" nie mogło opisać tego, jak wyglądała tego wieczoru. W tamtym momencie uświadomiłem sobie, że nigdy się nie malowała, ale nigdy sobie nie wyobrażałem jak mogłaby wyglądać, jeśli by to zrobiła. I tutaj miałem idealny tego przykład. Widok, na który mogłem patrzeć był po prostu... idealny.
    Zauważyłem Caitlyn, która szła za nią, machając do nas. Podniosłem swoje przedramię i opuściłem je na stolik.
    Nie mogłem oderwać od niej oczu. Uśmiechała się, co sprawiało, że wyglądała jeszcze piękniej niż zwykle. Poczułem chęć podbiegnięcia do niej i pocałowanie jej jakby jutra miało nie być; dostać się do jej pięknej buźki, w której się zakochałem. Ale w tym samym momencie nie mogłem się ruszyć; sposób, w jaki wyglądała, zaskoczył mnie, nie, zmiażdżył mnie do tego stopnia, że nie mogłem po prostu siedzieć i się gapić, czułem się jakbym był sparaliżowany.
    Jeśli już mowa o moim paraliżu, Devon wyrwał mnie z niego poprzez uderzenie mojej głowy.
    - Hej! Za co to było? - krzyknąłem, przenosząc na niego wzrok.
    - Mówiłem ci, żebyś się nie gapił. - odparł i ledwo widocznie pokręcił głową, jakby go bolała. Właśnie nie powinno mnie zaskoczyć to, że głowa go bolała, ponieważ wiedziałem, że w mojej aż łomotało.
    Westchnąłem i pokręciłem głową, biorąc duży łyk mojego piwa. Byłem pewien jak cholera, że potrzebowałem tego, wiedząc, z kim będę na randce.
    Myśl o tym, że miałem mieć randkę z Loreną przyprawiła mnie o trzepotanie mojego serca. To była część mojego sekretnego planu, przekonać ją, że nie jestem tym kolesiem, o którym wszyscy myślą, że jestem. Nawet, jeśli nim byłem. Poza tym, jeśli wszystko pójdzie dziś dobrze i nie spanikuje widząc, że to ja byłem jej "słodkim chłopakiem", miałem zamiar zaprosić ją na randkę, na taką prawdziwą randkę, a potem na kolejną i kolejną, dopóki jej nie udowodnię, iż się myli. I jeśli to się stanie, poproszę ją, aby była moja. To było coś, o czym ciągle myślałem. Mam na myśli, chciałbym, żeby była moją dziewczyną, ale co inni powiedzą? A jeśli poproszę ją o to, by zachować nasz związek w tajemnicy, prawdopodobnie będzie myślała, iż jej nie lubię i tak naprawdę się nie zmieniłem. Tak, spędziłem bardzo dużo czasu, zastanawiając się nad tym.
    - Hej kochanie - damski głos wyrwał mnie z rozmyśleń, a gdy spojrzałem do góry, ujrzałem Caitlyn pochylającą się nad stolikiem, całując Devon'a.
    - Na miłość boską - powiedziałem, marszcząc brwi na nią. Odsunęła się od niego i pokiwała głową.
    - Masz rację. - wskazała na mnie swoim palcem i obeszła stolik tylko po to, aby usiąść Devon'owi na kolanach i ponownie go pocałować. Kilka sekund później, przesunęła się i usiadła na nim okrakiem, kiedy ja siedziałem i gapiłem się na nich niedowierzając w to, co widziałem.
    - Jezu Chryste - pokręciłem głową, trochę zirytowany faktem, że kompletnie zapomnieli o mojej obecności.
    Upiłem łyk piwa i rozejrzałem się po klubie, tylko po to, by ujrzeć ludzi wpatrujących się w Devon'a i Caitlyn, a kilku nawet się ze mnie śmiało.
    - Ludzie na was patrzą. - wytłumaczyłem i chyba to wystarczyło, aby oderwali się od siebie, choć robili to straszliwie powoli. Przysięgam, zanim Caitlyn stanęła ponownie na swoich stopach minęła pełna minuta.
    - Gotowy? - odwróciła sie nagle do mnie. Chwilę mi zajęło uświadomienie sobie, o czym mówiła, ale kiedy to zrobiłem, skinąłem jej głową i poczułem jak serce zaczęło mi szybciej bić. - Świetnie, chodź.
    Wstałem,ale zanim zaczęliśmy iść, Caitlyn odwróciła się do Devon'a. Czy to są jakieś szalone żarty?!
    - Zaraz wracam - powiedziała i pocałowała go w usta, ale zanim zaszli dalej, odsunąłem ją od niego.
    - Bardzo słodko. Chodźmy. - odparłem z lekkim zirytowaniem.
    - Okay, okay. Nie wkurzaj się. - Caitlyn wywróciła oczami i zaczęła iść obok mnie, trzymając mnie za rękaw koszulki, więc była pewna, że mnie nie zgubi.
    Czułem jak pociły mi się dłonie.... czy tak właśnie czuli się faceci, gdy byli zdenerwowani przed spotkaniem z dziewczynami? Jeśli tak, to nie chciałem się już nigdy denerwować przez dziewczynę. Wyłączając moment, kiedy się ożenię. Jeśli to zrobię.
    - Jest przy barze - usłyszałem jak Caitlyn przekrzykiwała muzykę.  Poza tym, w  jej głosie słychać było podekscytowanie. Mogłem sobie tylko wyobrazić jak ja bym brzmiał tak mówiąc. - Dobra- czekaj, co do...?
    Brzmiała na zagubioną, co sprawiło, iż serce zaczęło mi szybciej bić. Coś się stało? Lorena wyszła, czy co? Może była po prostu w łazience, bez pani-
    ... Nie.
    Kurde, nie.
    To, co zobaczyła Caitlyn i ja, sprawiło, iż oboje zatrzymaliśmy się zszokowani, obserwując scenę przed nami. Lorena tam była, to było pewne, ale z jakimś innym chłopakiem. Dobrze się z nim bawiła.
    - Żartujesz sobie? - zapytałem, nawet to nie było retoryczne pytanie. Caitlyn odwróciła się do mnie, wyglądając na spanikowaną.
    - Przysięgam, nic nie zrobiłam. Kiedy odchodziłam, była sama! - powiedziała spanikowana.
    Poczułem się jakbym płonął; krew we mnie zawrzała, a serce mogło wyskoczyć z klatki piersiowej w każdej chwili. Sam fakt, że jakiś koleś podszedł do Loreny i zaczął z nią rozmawiać sprawiał, iż miałem ochotę go udusić.
    -  Louis, Louis, proszę, uspokój się. Naprawię to. - nawet nie zauważyłem, kiedy zacząłem iść w ich stronę zanim Caitlyn mnie zatrzymała, nadal spanikowana.
    Odchrząknęła, biorąc głębi wdech zanim powoli zrobiła kilka kroków w stronę Loreny i tego kolesia, z którym siedziała.
    - L-Lorena? - zapytała, a Lorena na nas spojrzała. Gdy jej oczy spoczęły na mnie, jej uśmiech zniknął. Mrugnęła kilka razy, a ja praktycznie mogłem poczuć jej zmieszanie.
    - Co jest-  Louis? - przerwała swoje pytanie i uniosła na mój widok brwi, marszcząc je. Nie miałem odwagi, by odwrócić od niej swojego wzroku, chociażby z powodu tego, w jaki sposób patrzyła albo kontynuowała gadać z tym kolesiem, ignorując moją obecność.
    - Lori, mogę cię prosić na sekundkę? - zapytała się jej Caitlyn, a ja mogłem sobie wyobrazić jak jej twarz się krzywi, nawet jeśli tak nie było. Lorena ponownie wyglądała na zaskoczoną, ale szybko przytaknęła i szybko zeskoczyła ze swojego krzesła, po czym poszła porozmawiać z Caitlyn, kilka metrów ode mnie. Ode mnie i tego chłopaka, z którym gadała.
    - Więc - koleś zeskoczył z krzesła, a ja obserwowałem go, nieco wkurzony. - Jesteś przyjacielem Loreny? - zapytał, pijąc swoje piwo.
    - Nie, właściwie jestem jej randką. - powiedziałem odważnie i ku mojemu zaskoczeniu, chłopak się zaśmiał, sprawiając, iż jeszcze bardziej się wkurzyłem.
    - Nie sadzę, kolego. - odparł, a ja uniosłem brwi ku górze. Miałem ochotę przywalić mu butelką piwa w głowę.
    - To źle myślisz. - pokręciłem głową i koleś w końcu przestał wyglądać tak, jakby ta sytuacja go bawiła.
    - Słuchaj - zaczął, a gdy przemówił, w jego głosie słyszalna była irytacja - Sądzę, że to oczywiste, kto ją dzisiaj zabierze do domu, więc sugeruję ci pójście do domu, przystojniaczku. - zacisnąłem szczękę na jego ostatnie słowa.
    - Ja? Przystojniaczkiem? I kto to mówi. - warknąłem. Myśl o tym, że to on mógłby zabrać Lorenę do domu sprawiała, iż byłem coraz bardziej wkurzony.
    -  Co to miało znaczyć? - wykrzyknął, przekręcając swoją głowę na bok. Wyglądało na to, że sam go prowokowałem.
    - Jesteś ciotą. - odparłem odważnie, a następną rzeczą, jaką spostrzegłem było to, iż byłem trzymany przez obcą osobę, co uniemożliwiło mi upadek na ziemię. Ten koleś posłał mi swoją pięść na moją szczękę.
     - Czy ciota może tak uderzyć, przystojniaczku? - usłyszałem jego krzyk za sobą.
    Tak szybko jak ponownie stanąłem na stopach, przyłożyłem palec do kącika swoich warg, co potwierdziło mnie w przekonaniu, iż krwawiły. Zacząłem iść w jego stronę i popchnąłem go wystarczająco mocno, aby mógł przewrócić kilka krzeseł przy barze. Czułem jakby miał prawdziwy powód ku temu.
    Do teraz, każdy był cicho i nawet mogłem usłyszeć perfekcyjnie głos Jason'a Derulo. Nie miałem czasu, by się na tym skupić, ponieważ obecnie walczyłem z kolesiem, z powodu dziewczyny, która stała i patrzyła na mnie z wściekłością wymalowaną na swojej twarzy. Cóż. To powinno być ciekawe.



****
Więc... ostatnie dni ferii, niestety, a ja nic nie zrobiłam przez te dwa tygodnie, bynajmniej nic pożytecznego. No, chyba że liczy się to, iż mam 5 przetłumaczonych rozdziałów do przodu..  :)
Bardzo bym chciała dodawać rozdziały nawet co drugi dzień, ale po pierwsze, nikt by nie komentował i po drugie, musiałabym spędzać mnóóóóstwo czasu na tłumaczeniu, a mam jeszcze swoje opowiadanie, które już odrobinkę zaniedbałam.
Komentujcie, to dla mnie ważne, gdyż chciałabym wiedzieć, ile osób czyta to tłumaczenie. Ah i równie dobrze możecie pisać swoje opinię na moim asku: queenofswagx
Miłego weekendu - nowy rozdział w poniedziałek/wtorek. x
   

17 komentarzy:

  1. Louis jest zazdrosny ♥ Czekam na następny z niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  2. KURWA KURWA KURWA MAM URODZINOWĄ DEDYKACJĘ! <3 ALE ZE MNIE SZYCHA! <3 HAHA DZIĘKUJE KOCHANA! <333 JARAM SIĘ MAX! :D
    Jak zobaczyłam powiadomienie na tt to miałam wielkiego smile na twarzy! Bo nowy rozdział, ale nie spodziewałam się, że dostanę tutaj dedykacje! Dziękuje słońce! To miły prezencik! <3
    Boże urodzinowy klimacik w tym rozdziale mi się podoba. Lorena musiała wyglądać zjawiskowo skoro kopara Louisowi opadła! :D Boże jak ja jej zazdroszczę, że on ją kocha! no bo KOCHA! <3 Powiedział to już kilka razy i przyznał się z tym sam ze sobą! Mam tylko ogromną nadzieje, że Lorena mu nie wpierdzieli za tą akcje w klubie. W sumie to chyba też byłabym wkurwiona, ale ta lekka świadomość, ze faceci biją się z twojego powodu musi być całkiem fajna xD Do tego jednym z nich jest TOMLINSON! No kurwa... #Marzenia
    Biedna kończą Ci się ferie.. Ja o swoich zapomniałam już dwa tygodnie temu ;c Nie przejmuj się ja w swoje też nie zrobiłam nic nadzwyczajnego poza moim ulubionym zajęciem - opierdalaniem się <3 To wychodzi mi w życiu najlepiej! Takie życie xD
    Czekam z niecierpliwością na next! <3
    Kocham Cię <3

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko zazdrosny Lou>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
    Jestem ciekawa co Lorena na to powie. Pewnie mu się dostanie XD
    Nie martw się, ja też nic nie zrobiłam przez te ferie, ale za to odpoczęłam i jest świetnie.
    Czekam na następny, chociaż nie wiem czy będę miała internet...
    @JaZiemniak_

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo czekam na kolejny rozdział xx. Bedzie ciekawie. Więc czekam :D ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Akcja zaczyna się na poważnie! Jak ja wytrzymam 2 dni weekendu w niepewności?!
    Podoba mi się calutki rozdział i szczerze chyba wolałabym żeby ten blondyn okazał się spoko gościem, a nie dupkiem, przed którym Lou musi bronić Lori. No, ale zobaczymy.
    Naprawdę nie mogę się już doczekać! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. ojoj *o* Louis mnie coraz bardziej zadziwia .. w pozytywnym sensie *o* kochany sie robi *o* i jeszcze to ze sie bije z tym chłopakiem o Lori >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  7. nie rozumiem tylko tych sprzeczności w Boo... raz mówi o niej jak tylko o zakładzie a raz jak o kobiecie z którą chce być o.o

    OdpowiedzUsuń
  8. idealny rozdział *o*

    OdpowiedzUsuń
  9. zdenerwowałam sie ;c
    ten chłopak mógl przyczepić sie do kogoś innego ;c
    ale to troche tez naręca akcje ^^
    bitwa ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. fgsdfgjfhgj *___* JEJKUUU LOU ZAZDROSNY :DDDDD KOCHAM TO OPOWIADANIE !
    A TŁUMACZENIE ŚWIETNE <3 CZEKAM NA NEXT <3 @TakeMeLIAM1D

    OdpowiedzUsuń
  11. Komentarz był napisany, ale oczywiście moja komórka lubi robić mi niemiłe niespodzianki, eww.
    A więc (NIE ZACZYNA SIĘ ZDANIA OD A WIĘC!) Lou jest zazdrosny. Cholernie zazdrosny, bardzo cholernie zazdrosny. I bardzo dobrze. Ja nie narzekam :P W ogóle się wystroił i napalił na randkę z Lori, aww, to było słodkie :) Jak Lorena usłyszała ten szept, to myślałam, że to Lou ale to był ten ten :( kuuurde ale autorka wprowadziła napięcie, a niech ją :P ta bójka to już w ogóle ale ja lubię bójki jak jakaś głupia xD
    Czekam na następny!
    @Irydda
    PS A jubilatce życzę wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Louis jest zazdrosny!!! *.* a rozdział jest incwxhnlbtcwceghvfhhi <3333 DZIĘKI ZA PRZETŁUMACZENIE!! + ZAPRASZAM http://little-things-one-direction-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiedziałam, wiedziałam że tak bd!
    LORENA ta ZŁA, a LOUIS ten IDEALNY.
    No na serio, ja wielbię DC całym serduchem!
    To jest takie abdhdkgldpl *_______*
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  14. O ja pierdziele! WOW! Podziało się ;D Kurde! Kocham ten rozdział, uwielbiam takiego zazdrosnego Louisa! Tak powinno być. Ta scena na samym końcu jest mega. Cóż, obawiam się tylko jak to wpłynę na nich. No bo wkurzona Lorena już raz pokazała na co ją stać, a teraz... Hmmm. Kolejny rozdział się zapowiada bardzo ciekawie XD
    Nie mogę się go doczekać ;*

    KC xx

    OdpowiedzUsuń
  15. Louis bijący się o Lorene *.* Ten rozdział jest świetny :) Poprawka: To opowiadanie jest świetne :) Fabuła jest ciekawa i po prostu kocham Louisa z tego ff :) Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :) Tłumaczysz świetnie każde zdanie ma sens i oddajesz emocje :) Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Bosz ten blog jest boski <333333 Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń