czwartek, 6 marca 2014

Chapter 18

    Przygryzłam swoją wargę, czekając aż ktoś otworzy drzwi. Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam się źle przez to, co wydarzyło się poprzedniego dnia, jakby to była moja wina. I właśnie przez to uczucie, musiałam przełknąć swoją dumę i zapukać do jego drzwi.
    Po 30 sekundach czekania, drzwi powoli się otworzyły i wychyliła się z niej nieznana  mi twarz.
    - Hej - odparł cicho ciemnowłosy chłopak z głupim uśmiechem na ustach - Ty musisz być Lorena, tak?
    Tylko mu przytaknęłam z uprzejmym uśmiechem. Domyślam się, iż to był właśnie współlokator Louis'a.
    - Cóż - kontynuował, a jego głos brzmiał magicznie głośniej tym razem - Obawiam się, że Louis jest teraz zajęty, a powodem jego nieosiągalności jest lalunia i-
    - Zach, ty głupi palancie, przestań tak pierdolić - usłyszałam znajomy, nieco ochrypły głos ze środka i uniosłam brwi na Zach'a.
    - Sorry - odparł, szczerząc się nawet bardziej niż przedtem - Po prostu uwielbiam tak pierdolić. - otworzył drzwi, powtarzając słowa Louis'a, wpuszczając mnie do środka.
    W tym pomieszczeniu nic się nie zmieniło od ostatniego razu, kiedy tam byłam, co miało miejsce jakoś z 10 dni temu. Ubrania, książki i kto wie co jeszcze, były wszędzie. Wyglądało to jakby ktoś tutaj otworzył puszkę Pandory. I sądziłam, że ten pokój ukazywał jak bardzo czułam się winna po poprzedniej nocy.
    - Kto to?  - zauważyłam Louis'a leżącego w swoim łóżku, zakrywającego oczy ramieniem. Momentalnie się uśmiechnęłam na ten widok, jednak uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił, kiedy zauważyłam bandaż i plastry tu i tam. Wow, było aż tak źle?
    Chciałam się zabawić, więc uklęknęłam bezdźwięcznie przy jego łóżku i przysunęłam usta do jego ucha, uważając, aby go nie dotknąć.
    - To ja, LeClerc. - szepnęłam głośno, cytując jeden z tekstów z mojego ulubionego komiksu i dostałam taką reakcję, jaką chciałam; Louis nagle podskoczył, patrząc na mnie z wielkimi oczami, siadając. Zamrugał i odetchnął, wypuszczając całe powietrze, jakie wstrzymywał. Nie potrafiłam powstrzymać się od śmiechu i wstałam; wyglądał jakby zgubił swojego szczeniaczka, a jego oczy były rozmiarów Słońca.
    - Myślisz, że jesteś zabawna, tak? - zanim zdążyłam odpowiedzieć, Louis złapał mnie za kolana i pociągnął w dół, sprawiając, iż siedziałam obok niego. Oczywiście cały czas ignorował  moje krzyki.
    Kiedy w końcu położył mnie na plecach, wspiął się i mnie zdecydowanie pocałował, podczas kiedy ja nie potrafiłam przestać się śmiać.
    - Hej! - zaprotestował, gdy się odsunął ode mnie - Co cię tak śmieszy? Aż tak zabawnie całuję? - zapytał się prawie dramatycznie, co sprawiło, iż zaczęłam się śmiać jeszcze bardziej. Przecież te słowa brzmiały tak znajomo.
    - Nie - odetchnęłam, uspokajając się - Wcale tak nie myślę.
    Louis się uśmiechnął i zamierzał mnie ponownie pocałować, jednak przyłożyłam swój palec do jego ust, a ten uniósł brwi ku górze.
    - Ale wiesz, co mam na myśli? - brwi Louis'a podniosły się wyżej w odpowiedzi.
    - Myślę - spojrzałam w dół, gdzie część jego ciała była naga, co było dla mnie widoczne, zanim kontynuowałam - Myślę, że jeśli nie przestaniesz, to przyprawimy twojego kolegę o wzwód.
    - Hej! - krzyknął Zach, a ja z Louis'em zaczęliśmy się śmiać. - Wiedziałem, że to się kiedyś wydarzy. - mruknął do siebie, potrząsając głową, kiedy zniknął w łazience, tak sądzę.
    - Hej! Co miałeś na myśli, mówiąc, że to się wydarzy? - krzyknęłam za nim.
    - On cię zniszczył! - odkrzyknął, co spowodowało, iż ponownie wybuchnęliśmy śmiechem. Zniszczył mnie? Chyba nie tak bardzo jak jego dziwne poczucie humoru mi się udzieliło.
    - Absolutnie nie! - wyjaśnił Louis, nadal się trochę śmiejąc.
    - Kłamca!
    - Zach, nigdy bym tego nie zrobił!
    - Shh! Nie mów o niej jakby nie... Jakby nie leżała pod tobą! - krzyknął Zach, ledwo zachowując poważny wyraz twarzy, co ponownie wywołało u nas napad śmiechu. - Dobra, kapuje. Jestem zabawny. Do zobaczenia później.
    Po tym jak to powiedział, wyszedł z dormitorium. Kilka sekund później, wraz z Louis'em w końcu przestaliśmy się śmiać, a potem szatyn się do mnie odwrócił.
    - Więc - zaczął cicho - Co cię tutaj przyniosło, LeClerc?
    Wyszczerzyłam się do niego i dotknęłam jego twarzy. Dostrzegłam, iż miał na niej zasiniaczenia. Kącik jego lewego oka był fioletowy, a dolna warga nieco spuchnięta. Już nawet nie wspominałam o jego policzkach i szczęce. Spojrzał na mnie jakby był z innej planety.
    - Lori? - zamrugałam, kiedy jego głos wyrwał mnie z zamyślenia. Wtedy ujrzałam, iż jego brwi były uniesione do góry i już się nie uśmiechał.
    - Strasznie cię pokaraskał, prawda? - zapytałam cicho. Jeśli bym wcześniej powiedziała, że czuję się winna, to byłoby nic w porównaniu z tym, jak bardzo się czuję winna w tym momencie.
    Ku mojemu zaskoczeniu, Louis zachichotał.
    - Nie, kochanie. Wszystko jest w porządku. Nie będziesz mogła nawet powiedzieć, że moja twarz była spieprzona po tym wszystkim. - posłał mi uspokajający uśmiech, a ja przygryzłam swoją wargę, nie do końca tego pewna. Louis musiał to zauważyć, bo westchnął. - Lorena, nawet jeśli byłbym w śpiączce, nie obwiniałbym cię. Więc przestań tak na mnie patrzeć, wszystko jest ze mną do- Cholera jasna!
    Wypuścił powietrze jak ze mnie zjechał. Usiadłam gwałtownie i próbowałam zrozumieć, co się stało, ale jedyne, co potrafiłam zrobić, to wpatrywać się w niego zszokowana i przerażona, gdy jego oddech stał się znacznie cięższy, a oczy delikatnie przymknięte.
    - Wszystko dobrze? - zapytałam. Czy coś nieświadomie zrobiłam?
    - Tak,tylko - zaczął Louis, kiedy położył się na poduszkę - Ratownik mi mówił, żebym nie leżał na brzuchu przez tydzień.
    Jego oddech nadal był ciężki, a ja zamknęłam swoje oczy i westchnęłam; to wszystko wyjaśniało.
    - Możesz wyjść z łóżka? - zapytałam dosadnie. Nie wyglądał na takiego, który miałby problem z założeniem na siebie pary spodni i to nie tylko dlatego, że miał naprawdę obcisłe spodnie.
    - Tak, tylko.. daj mi minutkę. - udało mu się w końcu zrelaksować i unormować oddech, podczas, kiedy ja nadal siedziałam i się w niego gapiłam, nie wiedząc, co robić. - Myślę, że jest już dobrze.
    Spróbował usiąść, co spowodowało tylko, że jęknął i ponownie położył się na plecach, a ja nie potrafiłam powstrzymać chichotu. To, że starał się mnie przekonać, iż wszystko z nim okay, było wzruszające, gdyż był uroczy, kiedy to robił.
    - Albo wiesz, może masz rację - odetchnął - Jestem niezdolny do robienia... cóż, czegokolwiek.
    Zaśmiałam się na jego rozczarowane spojrzenie, wymalowane na twarzy, gdy ten fakt do niego dotarł. Mogłam praktycznie sobie wyobrażać jak bardzo by chciał zagrać w piłkę. Pochyliłam się i pocałowałam go w policzek, ostrożnie, aby nie wywołać u niego żadnego bólu.
    - Cóż - zaczęłam nieco niepewnie - Jestem trochę nudna, ale mogę ci przez chwilę dotrzymać  towarzystwa.

    Louis' POV

    Zachichotałem na jej ostatnią wypowiedź. Nudna? Myślała, że jest nudna? W takim razie, mógłbym sobie ją tylko wyobrazić jako osobę zabawną.
    - Z chęcią. - odparłem, a ona się uśmiechnęła, co i ja także zrobiłem.
    - Świetnie. - Lorena się rozpromieniła - Moglibyśmy obejrzeć film, czy coś.
    Prychnąłem na jej sugestię.
    - Obejrzeć film? Myślałem, że zaproponujesz coś fajnego!
    - Mówiłam ci, że jestem nudna! W ogóle, co miałeś na myśli?
    Westchnąłem i pokręciłem głową, kiedy Lorena zaczęła się mi przypatrywać, oczekując na moją odpowiedź. Ah, słodka, niewinna Lorena. Mógłbym powiedzieć, iż nieco zbyt niewinna na swoje własne bezpieczeństwo.
    - Nic, skarbie. Film byłby przyjemny. - uśmiechnąłem się, a ona wyglądała na usatysfakcjonowaną moją odpowiedzią, gdy wyskoczyła z mojego łóżka. Pokręciłem ponownie głową, nie mogłem nic na to poradzić. Czasem była taka niepojętna.
    - To wszystko, co masz? - zapytała się brunetka, kiedy wybrała dwie płyty, dając mi spojrzenie typu: "chyba sobie robisz ze mnie jaja".
    - Właściwie to tak. Zazwyczaj gramy w gry wideo. - odparłem i bingo! Uśmiech zawitał na mojej twarzy na myśl o graniu w gry z Loreną; może ten jeden raz wygram.
    - Nie - odpowiedziała poważnie, jakby czytała mi w myślach - Nie możemy grać w gry.  Nie możesz się ekscytować.
    Spojrzałem na nią niedowierzając w to, co powiedziała.
    - No daj spokój! Czy to jest jedyny powód? Czy obawiasz się przegrać? - uniosłem swoje brwi ku górze. Wyzwania zawsze działają.
    Lorena spojrzała na mnie sympatycznie i podeszła do łóżka, przykładając swoją dłoń do mojego policzka, gdy usiadła.
    - Tak, to jest powód. Naprawdę myślisz, że nie wiem, co dla ciebie znaczy "zrobić coś fajnego"? Aw. - pokręciła swoją głową i jedyne, co mogłem robić, to wpatrywać się w nią, znowu. Przełknąłem ślinę, może nie była niewinna, tylko po prostu... rozważna.
    -  Rozmawiałam z tym ratownikiem medycznym wczoraj i powiedział mi, że potrzebujesz spokoju i odpoczynku przez najbliższe kilka dni. Więc jedyną najbardziej ekscytującą rzeczą, jaką mogę ci teraz zaoferować jest... X-Men Geneza: Wolverine. - wykrzywiła usta na małe opakowanie płyty i odwróciła je, aby przeczytać o filmie.
    W przeciągu kilku sekund, jej wyraz twarzy się kompletnie zmienił.
    - Oooh, Hugh Jackman! Lubię to. - powiedziała do siebie, a ja nie mogłem nic poradzić na to, że zaśmiałem się z jej dobru słów.
    - Hugh Jackman? Serio? - zapytałem się jak włożyła płytę DVD do odtwarzacza, po czym wróciła do mojego łóżka.
    - Tak, to był jeden z tych ludzi, których uwielbiałam jak miałam od 10 do 20 lat. - odwróciła się do telewizora i zaczęła wpatrywać się w ekran, podczas, gdy ja gapiłem się na nią. Powiedziała to jakby była to jedna z najbardziej normalnych rzeczy na świecie.
    - A jak wielu ich jest? - zapytałem, obawiając się jej odpowiedzi.
    Lorena westchnęła, odwracając się do mnie.
    - Cóż, Hugh Grant, Johnny Deep, Orlando Bloom, Brad Pitt, James Franco-
    - Dave Franco? - zasugerowałem, a ona zwężyła na mnie swoje oczy.
    - Nie, on jest jeszcze po dwudziestce, możemy to rozważyć.
    Zaśmiałem się na jej odpowiedź. Wyglądała na za poważną, kiedy to mówiła.
    - Później mamy, Jim'a Carrey'a, Tom'a Cuise, Kevin'a Bacon'a, James'a Blunt'a, George'a Clooney'a, Matt'a Damon'a, oh mój boże, Matt Damon! - Lorena chwyciła się za klatkę piersiową i opadła na poduszkę jakby chciała aktorsko podkreślić swoje słowa.
    - To wszystko? - zapytałem,  nieco przerażony, a ona tylko się zaśmiała. Wziąłem to jako nie.
    - Nawet nie blisko końca! Nie wymieniłam Michael'a Bublé'a, Gary'ego Barlow'a, Edward'a Burns'a, Jude'a Law'a, Ryan'a Reynolds'a, Liam'a Neeson'a-
    - Liam Nesson?! - krzyknąłem, wpatrując się w nią niedowierzając - On wygląda jakby miał z 140 lat!
    Lorena zamrugała na mnie kilka razy.
    - Cóż, w takim razie wygląda nieźle jak na 140-latka!
    Prychnąłem na jej wypowiedź.
    - On nawet dobrze nie wygląda.
    - Wygląda lepiej od ciebie, gdybyś miał tyle lat, co on. - mruknęła do siebie, jednak ją usłyszałem.
    - Tak jest? - zapytałem, ale ona mnie zignorowała. Więc w zemście, gwałtownie wstałem i zacząłem ją łaskotać po bokach. Na szczęście, dla mnie, była bardzo drażliwą osobą, więc postanowiłem sobie to zanotować w głowie i o tym nie zapomnieć. Nigdy.
    - Puść... mnie. - odetchnęła, nadal się śmiejąc, gdy opadła na moje kolana, ułatwiając mi łaskotanie jej. Aw, dlaczego nie odkryłem tego wcześniej?
    - Nigdy. - odparłem, śmiejąc się, gdy patrzyłem jak próbowała się wykręcić z moich ramion, jednak nadal będąc w takim stanie, w jakim byłem, ona nadal była ode mnie słabsza.
    - Proszę, Louis... Zrobię wszystko! - krzyknęła i wtedy przestałem, uśmiechając się. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, co właśnie na siebie ściągnęła.
    - Wszystko? - zapytałem cicho.
    - Tak, Jezu. - odetchnęła nadal próbując się pozbierać po moim ataku.
    - Dobrze - skinąłem głową - Pocałuj mnie.
    Lorena spojrzała na mnie i jednocześnie była zaskoczona moją szczerością, do czego powinna się już przyzwyczaić. Mrugnęła na mnie kilka razy, zanim usiadła asekurując się łokciem, a drugą dłoń położyła na mojej twarzy, przyciągając bliżej swojej.
    Przysięgam, że nawet ten sukinsyn Max nie czuł się tak dobrze całując tę dziewczynę. Nie żebyśmy mieli jakąś technikę, czy coś. Uwielbiałem to jedynie dlatego, że to był ona, całująca mnie. A niektóre dziewczyny znaczyły dla mnie tyle, co nic. To było niesamowite, ile czasu potrzebowałem, aby uświadomić sobie, że całowanie kogoś, kogo lubiłem było bardziej satysfakcjonujące niż uprawianie seksu z kimś, kogo nigdy wcześniej nie widziałem, co było kiedyś moim życiem. Dopóki Lorena nie wpadła mi w oko.
    Lorena zamierzała się odsunąć ode mnie, a ja, nie mogłem powiedzieć, ale nie chciałem jej puszczać. W sumie, to pogłębiłem pocałunek. Chciałem ją całować tak długo jak to było tylko możliwe, ponieważ raz się już rozstaliśmy i kto wie, kiedy mógłbym ją znowu pocałować. Nie robimy tego już regularnie, ale zdecydowałem być cierpliwy i dać jej tyle czasu, ile potrzebowała.
    Minutę później, naszego całowania, poczułem jak Lorena całkowicie się zrelaksowała i w końcu zaczęła całować mnie bez wstrzymania czegokolwiek albo wahania. Zarzuciła swoje dłonie na mojej szyi, gdy się przesunęła i usiadła na mnie okrakiem, tak jak tydzień temu, na diabelskim młynie. Jedną różnicą było to, że tym razem nie planowałem jej zatrzymywać.
    Powoli położyłem się na swojej poduszce, badając dłońmi jej ciało. Boże, jeśli bym wiedział, że to się wydarzy, nie wdałbym się w bójkę z tym pawianem. Uszkodził mnie bardziej niżbym chciał to przyznać, aż do teraz.
    Tylko jak zacząłem delikatnie unosić koszulkę Loreny, zadzwonił jej telefon, więc odsunęła się ode mnie. Westchnąłem sfrustrowany. To nie był pierwszy raz, gdy ktoś  nam przeszkodził w tym momencie, kiedy miałem zdjąć jej koszulkę. I przysięgam, jeśli to była ta sama osoba...
    - Hej, Cait, co tam? - odparła Lorena do słuchawki, mając lekkie problemy z oddychaniem, a ja tylko skinąłem do siebie; tak jak myślałem. - Co? Nie mogę teraz. - pokręciła swoją głową, po czym spojrzała na mnie, a ja uśmiechnąłem się do niej. Miała cholerną rację, nie mogła teraz, chociaż nie wiem, o czym gadały. - Co?! O mój Boże, kompletnie  o tym zapomniałam.. Jezu, będę za chwilę. - westchnęła i sie rozłączyła, wpatrując się przez chwilę w swój telefon.
    - Lori? - zagadnąłem, niepewny tego, co się działo. Miałem ochotę coś zrobić Caitlyn za to, że Lorena musiała teraz wyjść.
    - Mamy jutro test, o którym kompletnie zapomniałam... Ugh. - mruknęła i powoli się odsunęła ode mnie, zakładając swoje buty. Ponownie westchnąłem, patrząc jak przygotowuje się do wyjścia. Fantastycznie.
    - Hej, Lori? - do głowy wpadł mi nagły pomysł i musiałem to sprawić, nim wyszła.
    - Tak? - odwróciła się do mnie, trzymając rękę na klamce od drzwi.
    - Mogłabyś to zaliczyć jako randkę? - zapytałem z uśmiechem, kiedy ona się zaśmiała.
    - Cóż, popatrzmy - potarła swoje dłonie - Łaskotałeś mnie, czego naprawdę nienawidzę; obraziłeś Liam'a Neeson'a, co mnie bardzo uraziło; zasugerowałeś, żebyśmy uprawiali seks, a potem prawie mnie nabrałeś, właściwie to z tobą robiąc. - dała sarkastyczny uśmiech, a ja pokręciłem głową, doskonale wiedząc, jaka jest odpowiedź na moje pytanie.
    - Wezmę to jako nie, tak?
    Lorena skinęła, potwierdzając moją myśl.
    - Ale - zaczęła, kiedy do mnie znowu podeszła - kiedy tylko będziesz mógł, będę bardziej szczęśliwa idąc z tobą na prawdziwą randkę. - powiedziała cicho i ku mojemu zaskoczeniu, pocałowała mnie w usta. Mrugnęła do mnie i wyszła, zostawiając mnie samego z moimi myślami i Hugh Jackman'em.
    Westchnąłem, przykładając ramię do swoich oczu. Miałem wszystko zaplanowane na naszą randkę, ale będę musiał coś dodać. Musiałem coś, by jej zakręcić w głowie.
    Czy ktoś ma numer do Matt'a Damon'a?
    


****
LORI, SKARBIE, OBOK CIEBIE SIEDZI LOUIS TOMLINSON, A TY MI TUTAJ WYSKAKUJESZ, ŻE UWIELBIASZ JAKIEGOŚ TAM MATTA DAMONA?! NO KOBIETO, LECZ SIĘ! - takie moje spostrzeżenie haha
Tak na poważnie, to bardzo mi się podobał ten rozdział. Może za wiele się nie dzieje, ale Zach rozwalił system XD Lubię go. Poza tym, Ryan Reynolds>>>> >>
kolejny w poniedziałek :D

13 komentarzy:

  1. OMOMOOMO*O* JAKI SŁODKI ROZDZIAŁ *O* AWWWWWWW ^^ *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. uuuuu,już nie mogę się doczekać ich prawdziwej randki.czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Zach mój miszcz >>>>>>>>>>>>>>>>>>> slkjdlkas
    Lori co ty wyrabiasz xd
    czekam na następny ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahahah Zach ! >>>
    Awww Lori i Lou <3 Coś pięknego XD Czekam na next XD @TakeMeLIAM1D

    OdpowiedzUsuń
  5. Zach aka miszczu xd
    DLaczego Lori nie wymieniła Leo ?? Leonar(mrrrrr)do DiCaprio jest taaaaki boski #.# A Matt Damon to brzydal w porównaniu z Leo <3
    Już nie mogę się doczekać randki Loreny i Louisa. Jestem tym taka podekscytowana, zupełnie jakbym sama miała iść na randkę. Może jedynie nie z Lou, bo wtedy to był chyba ryczała przez rok ze szczęścia.
    A L&L są taką uroczą "prawie parą", że aż mi się robi ciepełko na serduchu jak o nich czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zastanawia mnie w jakim momencie Lorena dowie się dlaczego Louis się nią zainteresował :) to mi po prostu ciągle psuje ich słodkie momenty, zawsze mam ta myśl ' nie nie rob tego! on cie wykorzystuje ! ' :) ale rozdział bardzo mi sie podobal :) wiec tak to nastepnego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. hahahah KURWA OLA MOJA REAKCJA BYŁA KURWA IDENTYCZNA! <3 PO CHUJ JEJ JAKIŚ MATT DAMON!? :O KURWA MA TOMLINSONA POD SOBĄ! JA PIERDOLE! XD
    Dobra już się ogarniam... ALE KURWA SERIO?! MATT DAMON!? KURWAA XD
    Johnny Deep albo Robert Downey Jr. to bym jeszcze wybaczyła ;p ale Matt Damon.. lol xd
    Boże w tym rozdziale nimi za wiele akcji nie ma, a jest taki zajebisty! <3 Boże uwielbiam czytać jak ta dwójka się droczy, ale jednak najbardziej kocham perspektywy Louisa. Boże jakie to cudowne jak on ją opisuje... *.* Zazdro!
    Zach rozpierdolił system do reszty! Już uwielbiam tego gościa! Jak Tomlinson mnie nie będzie chciał, w co wątpię (ta zajebista skromność xd) to biorę Zach'a <3
    Czekam z niecierpliwością na next! <3
    I lece się uczyć </3
    Kocham Cię ;***

    Matt Damon!? SERIO LORI! xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze nie przeczytałam ale wiem że będzie boski *-*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham takie rozdziały! No bo jak nie uwielbiać tego ich przekomarzania :D
    Nie ma co pisać, po prostu czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Da mi ktoś numer do Zacha ??? Rozdział genialny <333

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudownee :* Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  12. Hahahahaha no nie mogę, to było takie wesołe i pozytywne xd
    A Zach rozjebał system, a co tam :D
    Ale to było takie abdkglsodkl *______*
    Ale jak tacy idole no, zabić ją :)
    Ale Matt Damon to jest spoko xD
    Biedny Lou, poszkodowany tam gdzie nie powinien chyba hahahahaha xd
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Nadrobiłam ... w końcu. Zach to prawie mój mistrz. Co wcale nie znaczy, że Lori go nie pokonała, bo w końcu Matt Damon i ostatni tekst Lou wygrał dziś życie. haha.
    Podoba mi się, ale co będzie gdy ktoś się wygada? Oh..
    cierpliwości! :) x

    OdpowiedzUsuń