wtorek, 25 marca 2014

Chapter 23

    AUT: NIE POPRAWIAŁAM LITERÓWEK, BŁĘDÓW, NICZEGO. ZROBIĘ TO PÓŹNIEJ!


    Lorena's POV
    - Jesteś pojebana. - powiedziała powoli Caitlyn, chichocząc.
    Spojrzałam na nią znad swojego laptopa.
    - Słucham?  - mruknęłam, gdy go zamknęłam i wyprostowałam się na przeciwko lustra, więc mogłam poprawić swojego kucyka.
    - Oboje jesteście. - zaśmiała się mrocznie, nawet na mnie nie patrząc znad tableta.
    Z drugiej strony, wpatrywałam się w nią niedowierzając. Czy tak właśnie każdy najlepszy przyjaciel traktuje drugiego? Mam na myśli... Pojebana? Nie sądzę.
    - Przestań być śmieszna. - spojrzałam na nią, nawet wiedząc, iż na mnie nie patrzy, po czym założyłam swoje buty.
    - Śmieszna? - zapytała zszokowana - Jesteś jedyną, która zaproponowała mu pomoc, kupując prezent dla jego siotry i nie zwracasz uwagi na innych chłopaków właśnie przez niego!
    Nienawidziłam tego sposobu, w jaki brzmiała. Co jeśli poprosiłabym go o pomoc w nauce do egzaminów? W zamian on mnie poprosił, abym pomogła mu kupić prezent dla jego siostry, która miała mieć urodziny w przyszłym miesiącu, a ja oczywiście się zgodziłam. To było słodkie i miłe z jego strony.
    Ale, chwila..
    - Co? Jakich chłopaków? - uniosłam brwi ku górze na Caitlyn, a ona w końcu spojrzała na mnie znad swojego tableta, wywracając oczami. Oczywiście.
    - Cóż - zaczęła, a ja natychmiast wiedziałam, że to będzie krótka wypowiedź - Po pierwsze, Evan. Nie patrz tak na mnie! Przysięgam, ślini się na twój widok bardziej niż do Kylie, kiedy ćwiczą swoje sceny. Nawet Dawson to zauważyła.
    Profesor Dawson? Zauważyła, że chłopak mnie lubił zanim ja to zrobiłam? Nie, nigdy. Nie wierzę w to. Nie ona, nie pani Dawson. Była ślepa na to jak inni grali. Więc nie. Nie. Nie-e.
    - Później jest, um, Peter... Chyba tak ma na imię, jest na pierwszym roku. I znowu, nie patrz tak na mnie! - krzyknęła moja przyjaciółka, gdy zobaczyła, że posyłam jej groźne spojrzenie. Ale serio, ta rozmowa, z sekundy na sekundę, robiła sie coraz dziwniejsza.
    - Dobra, są jeszcze jacyś inni chłopcy, którzy mnie lubią, ponieważ Louis na mnie czeka? - zmarszczyłam na nią swoje brwi, a moja dłoń znajdowała sięna klamce od drzwi. Jeśli  tak było, to prawdopodobnie będzie kolejny, komiczny przykład.
    - Oczywiście, że tak. -  wyszczerzyła się Caitlyn - Zach.
    Okay, to mnie całkowicie zaskoczyło.
    - Z-Zach? - zająknęłam się - Zach kto?
    - Ten sam Zach, który jest współlokatorem Louis'a.
    Tego obawiałam się najbardziej.
    - Gadasz bzdury. - mruknęłam, kręcąc głową i wyszłam z dormitorium, wkurzona. Mogę potraktować jej nonsens o 'lubiących mnie' chłopaka, ale Zach? Serio?
    To było zbyt dziwaczne, nawet jak dla niej. Nie tylko dlatego, że nigdy by czegoś takiego nie zrobił Louisowi, nigdy się mną nie interesował, gdyby Louis nie byłby na obrazku obok mnie. Ten cały pomysł, ta myśl, że on... Nie. Kropka.
    Potrząsnęłam głową, aby pozbyć się niekoniecznych myśli, gdy opuściłam budynek, gdzie ujrzałam spacerującego Louis'a, wpatrującego się w swoje stopy. Pomachał do dwóch osób, którzy zawołali jego imię, ale zaczął ich ignorować, kiedy mnie zobaczył. Szeroki uśmiech pojawił się na jego ustach.
    Miałam wtedy swoje myśli owinięte wokół faktu, że darzył mnie jakimś uczuciem; pokazał mi to, prawie przez dwa miesiące. Zaczęło być coś bardziej serio, po naszej zrujnowanej randce, dwa tygodnie temu, a to wyglądało jakby próbował to  naprawić, biorąc mnie na lunch, pomagając z pracą domową albo uczyć się ze mną do egzaminów i ogólnie spędzać ze mną czas. Nie pamiętam, żebym go widziała z innymi dziewczynami przez ostatnie kilka tygodni, ale nie zamierzałam o tym myśleć. Nie musiałam wiedzieć, jeśli byłby z kimś innym, podczas, gdy się umawiał ze mną. Lubiłam myślęc, iż byłam jedyną dziewczyną, której mógłby kupić malinową babeczkę, zawiązywać sznurowadła, pożyczać bluzy, przygwoździć do szkolnego budynku kilka minut przed północą...
    - Hej kochanie - uśmiechnął się, gdy się zbliżył, witając mnie swoim stałym sposobem. Było to to, albo 'skarbie'. Wolałam 'kochanie', nie oceniajcie mnie.
    - Cześć, Louis. - odwzajemniłam jego uśmiech. Nadal nie mogłam go nazywać Lou, albo czymś podobnym niż Louis. Ksywki nie były moją rzeczą, ale jeśli to będzie czymś poważniejszym, myślę, że mogłabym dać im szansę. - Gdzie?
    Louis nie odpowiedział mi na moje pytanie. Zamiast tego objął mnie swoimi ramionami, całując mnie w głowę, podczas, gdy ja objęłam go swoimi ramionami. Mój wzrok utkwił w jego obojczykach, więc łatwo mogłam się wtulić w jego klatkę piersiową. Nawet jeśli był trochę wyższy ode mnie, nigdy nie wahałabym się powiedzieć, iż jest idealnego wzrostu.
    - Może moje dormitorium? - uśmiechnął się, gdy odsunął się i wziął moją dłoń, splatając razem nasze palce. Powoli skinęłam na jego sugestię.
    - Nie chciałeś przypadkiem, żebym poszła z tobą na zakupy?
    Louis uśmiechnął się, słysząc moje słowa. Nie codziennie ktoś, na kim mu zależało ma urodziny.
    - Nie, innym razem. Może w następnym tygodniu? - zasugerował jak zaczęliśmy iść.
    - Um, okay. - skinęłam, próbując ukryć rozczarowanie.
    Nie sądzę, aby Louis cokolwiek zauważył jak uśmiechnął się do mnie i przyciągnął bliżej siebie.
    - Zresztą, chcę ci coś pokazać.
    Cóż, to był sposób, aby  moje rozczarowanie zniknęło.
    - Naprawdę, co? - zapytałam, wpatrując się w niego z uniesionymi brwiami. Spojrzał w ziemię, uśmiechając się w ziemię.
    - Zobaczysz.
    Okay, teraz nieświadomie sprawiał, iż zaczynałam się coraz bardziej ekscytować. Prawdopodobnie miał zamiar powiedzieć mi, że wypożyczył film z Matt'em Damon'em albo coś. W sumie, to nie było nieświadome podekscytowanie, ale wiecie.
    Podczas drogi do budynku, Louis zdjął swoje ramię i chwycił ponownie moją dłoń. Mogłam prawie poczuć to, co chciał mi pokazać. Było to mniej ekscytujące niż chodzenie po szkole, trzymanie go za rękę. Właściwie, to nie miało nic wspólnego z jego niespodzianką dla mnie; po prostu uwielbiałam to, że trzymał moją dłoń w miejscu publicznym. Strzelam, że musiałam okazywać swoje szczęście tak samo jak pięciolatek, który dostał rower na święta.
    - Okay, gotowa? - zapytał się mnie Louis, kiedy weszliśmy do jego dormitorium, praktycznie pustego. Wzruszyłam w odpowiedzi ramionami i rozejrzałam się dokoła, myśląc, czy coś z tych rzeczy może jest jakąś wskazówką... jednak nie. - Dobra. - mruknął, podchodząc do biurka, grzebiąc w czymś. Czy coś mi kupił...?
    Niespodziewanie wyjął coś dużego i dopiero, gdy całkowicie to wyciągnął, spostrzegłam, iż była to gitara. I nawet jeśli bym nie chciała, nie mogłam nic poradzić na to, że się w niego wpatrywałam z otwartymi ustami; czy to była jego gitara? Czy to oznaczało, że grał na gitarze? Dlaczego o tym nie wiedziałam!?
    Louis powoli usiadł  i zagrał kilka akordów, nastrajając instrument. Minutę później, uniósł swój wzrok na mnie i uśmiechnął się.
    - Słyszałem, um.. - zaczął, po czym odchrząknął - Słyszałem piosenkę, jakiś czas temu, w radiu  i... I przypomniała  mi o tobie. Jakby. Większość jej. I, um.. kilka  dni zajęło mi nauczenie się słów, um...
    Pomyślałam, że chciał spróbować mi powiedzieć, iż chce zaśpiewać dla mnie piosenkę, bez wypowiadania na głos słów. Z drugiej strony, chciałam, by to powiedział. Nie chciałam, aby czuł się przy mnie niezręcznie, zwłaszcza, kiedy zamierzał zrobić właśnie coś takiego.
    - Tak? - zachęciłam go do kontynuowania, a on na mnie spojrzał. W jego oczach widziałam wahanie.
   - Teraz chcę ci ją zagrać. - powiedział powoli i niezręcznie, rozglądając się po pokoju, a ja się tylko uśmiechnęłam. Nie chciałam, by czuł się niezręcznie, ale musiało poczekać. Na szczęście, dla niego, byłam cierpliwa, kiedy o to chodziło. - Zanim zacznę, chcę, żeby jasne było to, że nie płaczę. Nigdy. Nawet jeśli tego chcę.
    Spojrzał mi prosto w oczy, jakby mówił 'zrozumiano?'. Skinęłam tylko głową, jego wypowiedź sprawiła trochę, że się pogubiłam, jednak to uczucie zniknęło, gdy usiadł na łóżku i zagrał kilka innych akordów, nim zaczął grać piosenkę. Melodia, jaką tworzył, kompletnie współgrała z biciem mojego serca; byłam niemalże pewna, iż serce wyskoczy mi z klatki piersiowej, gdy zacznie śpiewać.

    I wanna take you somewhere so you know I care
    But it's so cold and I don't know where
    I brought you daffodils in a pretty string
    But they won't flower like they did last spring
    
    Zrobił pauzę na chwilę i odchrząknął, po czym ponownie zaczął śpiewać. Gdy Louis wziął głępi oddech, mój oddech przestał istnieć. Możliwe, że moje płuca płakały i krzyczały o powietrze, jednak nie dbałam o to.

    And I wanna kiss you, make you feel alright
    I'm just so tired to share my nights
    I wanna cry, and I wanna love
    But all my tears have been used up

    On another love, another love
    All my tears have been used up
    On another love, another love

    Louis zaśpiewał ostatnią część parę razy. Krótką chwilę zajęło mi uświadomienie sobie, o czym była ta piosenka; ten chłopak chciał traktować swoją dziewczynę w takie sposób, w jaki powinna być traktowana, ale był on zakochany w innej dziewczynie. Czy to był  powód, dla którego Louis taki był? Jak kobieciarz? Mogło to być przez to, że jakaś dziewczyna spieprzyła cokolwiek to było i przez to nie był w stanie myśleć o tym, by kogoś pokochać? To całe 'Nigdy nie miałem dziewczyny', co mi powiedział, było ciężkie do tego uwierzenia.
    Przestał śpiewać, a chwilę później, piosenka trochę przyspieszyła. Wyglądało to tak jakby tylko na tym się koncentrował; nie sądziłam, żeby w ogóle zauważył, czy wyszłabym z pokoju. Tak wciągnął się w tę piosenkę. To było coś więcej niż tylko piosenka, dla niego, co sprawiło, iż było to dla mnie tysiąc razy ważniejsze.

    And if somebody hurts you, I wanna fight
    But my hands've been broken, one too many times
    So I'll use my voice, I'll be so fucking rude
    Words, they always win, but I know I'll lose
   
    And  I'd sing a song, that'd just ours
    But I sang 'em all to another heart
    And I wanna cry, I wanna learn to love
-*

    Okay, tego już było za wiele.
    Zrobiłam niepewny krok, ale poważnie objęłam palcami górę gitary, odsuwając ją od Louis'a. Powoli na mnie uniósł swój wzrok, oczywiście obserwując moje działania, ale poza tym, wyrywając się ze swojego własnego świata. Prawie żałowałam tego, że przeszkodziłam mu, ale musiałam.
    Położyłam czerwony przedmiot na podłodze, pochylając się nad stołem, zanim powoli, niezgrabnie, wspięłam się na łóżko, siadając okrakiem na kolanach szatyna. Ujęłam jego twarz w swoje dłonie, aby mieć pewność, iż na mnie patrzy.
    - To było kochane. Ty jesteś kochany. - powiedziałam cicho z uśmiechem, tylko tak, że on mógł to usłyszeć, mimo tego, iż nikogo innego poza nami tutaj nie było. Zamrugał na mnie kilkakrotnie, zanim odwzajemnił uśmiech.
    - Naprawdę? - zapytał, gdy jego dłonie wylądowały na moich biodrach. Sposób, w jaki na mnie patrzył, przypominał mi ten, którym obdarowywał mój ojciec moją mamę. Ich miłość była czymś niesamowitym i po tym wszystkim; odwołanej aborcji, nieudanej adopcji, wpadającymi w kłopoty córkami... Uwielbiali siebie nawzajem. Nigdy nie myślałam, że ktoś będzie w taki sposób na mnie patrzył. I jeśli to się już nie powtórzy, cieszyłam się, iż ktokolwiek w ogóle tak robił.
    Skinęłam w odpowiedzi na Louis'a pytanie i przyglądałam się jak jego uśmiech się poszerza.
    - Tak, kocham... uwielbiam tę piosenkę. - uśmiechnęłam się zdenerwowana.
    Szczerzył się do mnie z niewiadomo jakiego powodu i żadne z nas nic nie powiedziało przez bardzo długi czas. To była najbardziej komfortowa cisza, jakiej kiedykolwiek doświadczyłam; nasz dwójka tylko się sobie przyglądała, uśmiechając się jak idioci.
    - Więc - zaczął po minucie Louis, badając kciukiem moje biodro - Chcesz, bym pomógł ci z jakimiś lekcjami? Mam czas.
    Zachichotałam na jego ofertę; zrujnował ten moment.
    - Nie - odpowiedziałam cicho, przykładając swoje palce do jego policzka. Jak to jest, że nie zauważyłam tego, iż miał idealną skórę? - Wolę, by zostało tak jak jest.
    - Jak tak?
    Uśmiechnęłam się.
    - Dokładnie tak.
    Gdy uniosłam swój wzrok na Louis'a, zauważyłam, że patrzy mi w oczy, a jego własne ukrywały coś, czego nie potrafiłam rozszyfrować. Samo to, że się nie uśmiechał, a tylko we mnie wpatrywał z nieodczytanym wyrazem twarzy sprawiało, iż byłam o sto razy bardziej ciekawsza tego, co ukrywało się za jego niebieskimi tęczówkami., które stały się ciemniejsze niż kilka minut temu.
    Sekundę mi zajęło, nim spostrzegłam, że Louis usiadł nie zważając na to, iż siedziałam mu na kolanach. Przyciągnął mnie bliżej siebie, bawiąc się moimi palcami.
    - Czy mógłbym zrobić tylko trochę inaczej? - przeniósł spojrzenie z moich dłoni na mnie, a ja wiedziałam, że mówił o nas właśnie tak. Szczerze, moją odpowiedzią było definitywne 'nie', nawet jeśli dałam mu delikatnie skinienie głową. Mówił o malutkiej zmianie, więc dlaczego, kurde, nie.
    Wkrótce odkryłam, iż skinienie było najlepszą rzeczą, jaką zrobiłam; Louis oblizał swoje usta, zanim powoli pochylił się nade mną i delikatnie pocałował. Przez minutę, żadne z nas nie przerwało pocałunku; sądzę, że było coś, czego ode mnie oczekiwał. Byłam po prostu przerażona. Przerażona, ponieważ mogło nas to poprowadzić do czegoś, czego nie chciałam. Albo czego myślałam, że nie chciałam.
    Po minucie, oczywistością  było, że nie zrobię nic z tym pocałunkiem, więc Louis stał się za to odpowiedzialny; powoli odwrócił nas tak, że to on górował nade mną i zaczął całować mnie bardziej zdecydowanie. Z drugiej strony, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Nawet nie wiedziałam, dlaczego czułam się tak niezręcznie! To nie byłby mój pierwszy raz, a to było definitywnie bardziej romantyczne niż te momenty, których doświadczyłam. Więc dlaczego, całe moje ciało było związane jakąś niewidzialną liną?
    Wyrwałam się ze swoich myśli jak poczułam, że ciało Louis'a uniosło się trochę ku górze, ostrożnie nie rozłączając naszych ust. Kiedy zerknęłam w dół, zauważyłam, że rozpina swoją koszulkę. O cholera. O Boże. Okay. To się dzieje, to się stanie. Nie panikuj.  Serio, nie panikuj.
    Wkrótce usłyszałam inny dźwięk i uświadomiłam sobie, iż zdjął koszulkę i gdzieś ją rzucił. Dobra, to nic wielkiego. To nie tak, że nie widziałam go nigdy bez koszulki, heh. Tylko wtedy, gdy to robiłam, nie leżałam  pod nim, w jego łóżku, w pustym pokoju...
    Kiedy jego dłonie wróciły do mojego ciała, oczywiste było to, co zaczęłam robić; panikować.
    Właściwie to nie było nic wielkiego, był po prostu- o cholera, nie. Nie myśl nawet o zdjęciu mojej blu- Zgaduję, iż nie może słyszeć moich myśli.
    Przesunęłam się delikatnie pod dotykiem jego chłodnych dłoni na mojej skórze. Powoli uniosłam swoje ku górze i położyłam je na jego ramionach, nagich ramionach. Przyjął to oczywiście za dobry znak, jak jego ręce poszły- przysięgam, czuję- ah, i znowu tutaj są. Cholerne dłonie Louis'a sprawiają takie rzeczy, których nie chcę czuć.
    Podświadomie, z moich ust wydobyło się ciche jęknięcie i wtedy uświadomiłam sobie, iż odsunął się trochę ode mnie, uśmiechając się. Cóż, szczerząc się właściwie. Strzelałam, że lubił reakcje, jakie dostawał ode mnie.
    - Dobrze się czujesz? - mruknął poprzez swój uśmiech, nie czekając nawet na moją odpowiedź jak schował swoją głowę w mojej szyi, gwałtownie zagryzając skórę. Zacisnęłam ciasno oczy, nie chcąc, aby myślał, że czerpałam z tego przyjemność.
    W rzeczywistości tak było, ale nie czułam jakbym mogła pozwolić sobie na coś więcej. A widząc go, zdjemującego jego koszulkę..
    - Louis... - odetchnęłam, trochę spanikowana. Jeśli już mowa o koszulkach, moja dołączyła do jego. Louis uniósł na mnie swoje  spojrzenie, normując swoje ruchy do minimum.
    - Co? - zapytał, a jego brwi uniosły się delikatnie ku górze, a usta nieco się złączyły. Jego palce nadal szarpały moją koszulkę w górę, a ja go nie zatrzymałam.  W sumie, to nie chciałam go zatrzymywać.
    - Um.. - mruknęłam, myśląc o tym, co powiedzieć - Myślę, że ubrałam za dużo ciuchów. - powiedziałam cicho, z małym uśmiechem na moich ustach. Trochę niegrzecznie? Nie dla Louis'a, oczywiście. Obdarował mnie szerokim uśmiechem, zanim z determinacją odrzucił moją bluzkę. Gwałtownie pociągnęłam go w dół,więc mogłam go pocałować wkrótce po tym jak pozbył się granatowego ubrania; nadal czułam się skrępowana tym, iż mógł skanować moje ciało, zwłaszcza wtedy, gdy pokój był oświetlony przez słońce z zewnątrz. Nie wyglądał jakby go to obchodziło; wkrótce jego dłonie powędrowały do zamka od  moich jeansów.
    - Wiecie... - Louis natychmiast odsunął się ode mnie i oboje zaczęliśmy się w siebie wpatrywać z szeroko otwartymi oczami, całkowicie zamurowani; żadne z nas tego nie powiedziało. To był trzeci głos, głos trzeciej osoby. - Tak bardzo jak kocham pornole i sposób, w jaki pachnie twoja bluzka... - Louis'a właściwie nie było już obok mnie, a ja próbowałam obejmując siebie jak tylko potrafiłam, dopóki nie rzucił mi mojej koszulki, która znajdowała się  na ramionach Zach'a.
    - Co ty tutaj robisz, do jasnej cholery? - warknął na niego, gdy dał mi koszulkę, zakładając swoją własną na siebie.
    - Um, mieszkam tu? - Zach zmarszczył brwi, wyglądając na nie obruszonego tym, co tutaj się działo - Przez cały czas byłem pod prysznicem. - wyjaśnił i byłam wystarczająco pewna, że zapach żelu do mycia ciała, który dotarł do moich nozdrzy, gdy odszedł bliżej. No i miał mokre włosy. Nigdy nie byłam bardziej zawstydzona!
    Louis westchnął, pocierając tył jego szyi na wypowiedź Zach'a.
    - Skończyłeś już? - zapytał się, a Zack powoli skinął głową. Nie mogłam powiedzieć, że to było dlatego, iż był przerażony tym, co zamierzał jego współlokator zrobić, czy tym, iż był zagubiony tak jak ja.
    Szatyn skinął szorstko głową i skierował się do łazienki, zamykając drzwi na klucz za sobą. Zostałam sama z Zach'iem, który udawał, że nie dowiedziałam się o tym, że mnie lubi, bynajmniej takie myśli teraz zaprzątały mi głowę i było to tylko i wyłącznie przez Caitlyn. Ugh. Nie mogłam nic na to poradzić.
    Na szczęście, założyłam swoją koszulkę, podczas, gdy dwójka chopaków gadała, więc nie musiałam tego robić przy Zach'u. Wyprostowałam się odetchnęłam niepewnie, wciąż zbierając się po mały evencie, którego byłam częścią wraz z Louis'em, jeszcze kilka minut temu.
    Odwróciłam się szybko do okna, nie za bardzo chcąc być twarzą w twarz z ciemnowłosym chłopakiem, który nadal stał w tym samym miejscu.
     - Lorena? - zaskoczyło mnie to, iż w ogóle się odezwał, więc powoli odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu w oczy, po tym jak przeskanowałam przez kilka sekund pokój.
    - Tak? - zapytałam, a Zach spojrzał na chwilę w dół, a potem zrobił kilka kroków w moją stronę. Przyłapałam się na tym, iż robiłam dokładnie to samo, tyle że ja przygwoździłam się do okna; co takiego chciał mi powiedzieć przez tą zawodową bliskość?
    - M-Muszę ci coś powiedzieć. - przełknęłam ślinę i ledwo powstrzymałam się od otworzenia szerzej oczu. Prawie nie chciałam się dowiedzieć, co takiego chciał mi powiedzieć, przede wszystkim przez to, co powiedziała Caitlyn godzinę temu. - Prawdopodobnie ci się to nie spodoba, przez twoją sympatię, jaką czujesz do Louis'a, ale ja, uh... - zatrzymał się, patrząc w dół na swoje zaplątane dłonie. Nie, proszę. Proszę, nie mów mi tego, co myślę, że chcesz mi powiedzieć.
    Nie namawiałam go do tego, aby kontynuował, bo nie chciałam, żeby w ogóle mi to mówił. Ale sekundę później, przekręcił swoją głowę na bok, by na mnie spojrzeć i w tym samym momencie usłyszeliśmy, iż woda przestała lecieć w łazience.
    - Um... - Zach zaczął się jąkać - Za pewne sobie obciąga do twojego zdjęcia w łazience, sorka. - mruknął  i chwilę mi zajęło zanim uzmysłowiłam sobie, co takiego powiedział. Jednak tak szybko jak to zrobiłam, zaśmiałam się tak jak on; tyle, że mój śmiech był pełen ulgi, podczas, gdy Zach nadal wyglądał na niepewnego. Byłam prawie przekonana, iż to nie było to, co chciał mi powiedzieć, ale nie zamierzałam go przyciskać. Cokolwiek to było, wiedziałam, że wolałabym nic o tym nie wiedzieć.
    Louis wyszedł z łazienki, używając swoich spodni jako ręcznika. Może zabrzmiało to nielogicznie, ale nigdy wcześniej nie byłam bardziej szczęśliwa widząc go w takim momencie.
    - Um, więc, powinniśmy iść. Możliwe, iż jesteś głodna. - wskazał na mnie niezręcznie, a ja skinęłam, nawet nie próbując ukryć faktu, że nie chciałam zostać w tym pokoju. - Dobrze. Super, chodźmy. - mruknął, gdy wziął moją dłoń, po czym wyszliśmy z jego dormitorium.
    Kiedy odwróciłam się, by powiedzieć szybkie "do widzenia" Zach'owi, zauważyłam, że ten się w nas wpatrywał, to znaczy we mnie, przede wszystkim. Pomachałam mu, a on powtórzył mój gest, z jakimś dziwnie smutnym uśmiechem na twarzy i nim spostrzegłam, Louis zamknął za nami drzwi.
    Nie tylko jego dłoń trzymająca moją  mogła odciągnąć mnie od myśli o Zach'u. Okay, to zabrzmiało dziwnie. Po prostu nie potrafiłam przestać myśleć o tym, co chciał mi powiedzieć, a zadręczająca mnie ciekawość i chęć nie dowiedzenia się niczego siedziały we mnie. Mogłam stwierdzić, iż cokolwiek to było, nie należało do dobrych rzeczy. A to uczucie mnie przerażało.
  


* Tom Odell - Another Love


********
Myślicie, że Caitlyn może  mieć rację i Zach'a tak się tym przejmuje, bo zależy mu na Lorenie?
Ale wiecie, kocham Zach'a, haha

Szkoda, że z rozdziału na rozdział jest coraz to mniej komentarzy ;c

17 komentarzy:

  1. Kiedy on jej w koncu powie o zakładzie. Przez to nie mogę sie jarac, że cos robią bo ciągle mam w głowie głos ' on robi to dla zakładu! ' nawet jeśli Lorena mu się spodobała ;)
    Wydaje mi się, że Zach chciał powiedzieć jej o zakładzie, chociaż czemu przejmuje się tym ze Lorena będzie zraniona a nie obchodziły go inne dziewczyny ;) może serio mu na niej zależy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. ZACH TO MÓJ MISTRZ OD DZISIAJ HAHAHAHAHH XDDDDDDDDDDDDDDD
    ALE CZEMU ON JEJ NIE POWIEDZIAŁ , SERIO MU NA NIEJ ZALEŻY ;D
    TA SCENA LOU I LORENY >>>>>>>>>>>> SKDFS
    CZEKAM NA NASTĘPNY
    @flayalive

    OdpowiedzUsuń
  3. oooo Gorąco było. Gdyby nie Zach :D ale i tak rozdział cudowny. czekam na next xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahh Zach w takim momencie przerwać??XDDDD
    Hmmm trudno powiedzieć co czuje Zach....ale poczekajmy na kolejne to się dowiemy xD Ale rodział CUDOOOOOOOOOOOOOOOOOO! Kocham <3 @TakeMeLIAM1D

    OdpowiedzUsuń
  5. ZACH NA 100% NIE JEST ZAKOCHANY W LORENIE. AMEN.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zach rozwala system hahah <3
    Zawsze jak słucham piosenek Tom'a mam rozpierdziel psychiczny i kompletnie nie pasuje mi to jako rozgrzewka przed akcją jaka miała miejsce w pokoju Tommo, no ale każdy pokazuje "swoje ja" na własny sposób. Dobrze, że Lori nie pamięta sytuacji w wesołym miasteczku, bo tam to nic jej nie krępowało :D
    Czekam, aż Lori dowie się prawy o zakładzie i mam nadzieję, że Zach zdobędzie się na odwagę i pomoże trochę pokrzyżować plany Louis'owi.
    Już nie mogę doczekać się następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie no tekst Zach'a rozpierdolił system do reszty! HAHA Zastanawiałam się czy powie jej o tym zakładzie, ale jednak jeszcze nie teraz... W sumie to może Caitlyn może mieć nieco rację, ale ja czuję, że powód zachowania Zach'a wynika tylko i wyłącznie z faktu, że martwi się o Lori, bo wie jaki jest Tommo... A może był ;p Już sama kurwa nie wiem, bo Tomlinson na pewno nie grał nikomu na gitarze ;p Choć w sumie wciąż nie wiemy co jest fikcją a co prawdą w tym zachowaniu Tommo ;p achh te aktorstwo xd
    Rozdział jest świetny! Czekam z niecierpliwością na next!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. A tak się świetnie zaczęło ale Zach musiał w parować i ten jego teks na pewno sobie obciąga do twojego xD Genialny <3 a i jeszcze jedno do czytających CZYTASZ=KOMENTUJESZ proste :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny !!! Czekam nn ;*
    Xoxo @JustynaJanik3

    OdpowiedzUsuń
  10. Cholera!
    Już było tak idealnie i romantycznie!
    Ta piosenka i oni... Ugh!
    Zaaaach, on się zmienił no! Nie psuj tego chłopie, błagam, bo Cię uduszę! :(
    Dawaj mi tu skarbie kolejny rozdział, bo zawału dostanę! :(
    <3
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  11. taki romantyczny ten rozdział *****------****** jezu <3

    OdpowiedzUsuń
  12. kocham te FF!!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. jdkhdkjhakjdhkjad <3

    OdpowiedzUsuń
  14. czekam na next *o*

    OdpowiedzUsuń
  15. jejku *o* też bym chciała żeby mi chłopak piosenke zaśpiewał <3 ale Lorena to wyjątkowa dziewczyna.. inna jest niż wszystkie

    OdpowiedzUsuń
  16. Zach jest inny niż Lou

    OdpowiedzUsuń