piątek, 28 marca 2014

Rozdział 24


 nie sprawdzałam błędów, ostatnio jestem na to zbyt leniwa. przepraszam ;p


    Westchnęłam sfrustrowana i zatrzymałam się na środku korytarza. Ktokolwiek  do mnie dzwonił, wybrał sobie naprawdę świetny moment na to; trzymałam chyba z 8 książek i nie chciałam, aby mój BlackBerry do nich dołączył. Ale, cóż.
    Wkurzyłam się bardziej, kiedy zauwazyłam, iż był to nieznany numer. Ludzie, których nie miałam dodanych do kontaktów nie należeli do tych, których lubiłam, więc to powinno być dobre.
    - Tak? - powiedziałam, wzdychając.
    - Hej kochanie. - odparł radosny głos.
    Otworzyłam szerzej oczy, gdy uświadomiłam sobie, kto to.
    - O Boże... Louis?
    - Zaskoczona, że nie słyszysz?
    - Um, jakby... Gdzie- skąd masz mój numer?
   - Mam swoje sposoby. - mogłam usłyszeć jak się szczerzy - Poza tym, chcesz się może gdzieś spotkać? Nie widziałem cię przez wieki.
    Westchnęłam. To prawda. Egzaminy zaczynały się za dwa tygodnie, co oznaczało, że mieliśmy 15 dni na to, aby się przygotować. I każdemu odbijało. To był największy powód, dla którego nie widziałam się z Louisem; zgodził się mi pomagać i w ogóle, ale miał swoje własne tematy, na które się musiał uczyć, więc nie zawsze miał czas na moje. To właśnie sprawiło, iż nie widzieliśmy się przez cztery dni, od naszej ostatniej sztuki; rekordowo, czyć nie?
    - Uh... Co masz na myśli? - zapytałam, modląc się do Boga, by nie zasugerował ponownie swojego dormitorium. Sukcesywnie unikam Zach'a, a ostatnim razem, gdy u tam byłam to było poprzedniego tygodnia i nie chciałam znowu go zobaczyć.
    - Cóż, wiesz, że prosiłem cię o pomoc przy wyborze prezentu dla Charlotte? Co ty na to, aby zrobić to teraz? - zapytał się Louis, co mnie zaskoczyło. Pamiętałam, że mi mówił, iż zrobimy to w tym tygodniu, ale nie spodziewałam się, że to będzie poniedziałek. Nie wtedy, gdy mam aż tyle nauki!
    - Um, Louis ty... naprawdę nie wybrałeś dobrego momentu. - przygryzłam swoją wargę. Serio nie chciałam go spławić, ale eh.
    - Aw, no weź! Tylko o szóstej. Wrócimy o ósmej, a później będę mógł ci pomóc z Literaturą Renesansu albo czymkolwiek innym z czym masz problem. - Wow, czy on czyta w moich myślach? Nadal, jego oferta była dokuczliwie kusząca.
    - Nie - odparłam niepewnie - Będę zmęczona i-
   - To kupię ci kawę! No dalej, Lorena, nie widzisz, że chcę się z tobą zobaczyć? - powiedział Louis, możliwe, że z uśmiechem na swoich ustach, a gdyby był obok mnie to bym go udusiła. Dlaczego mówi takie słodkie oferty, gdy są one mi najmniej potrzebne? Choć z drugiej strony... Mogłabym potrzebować trochę pomocy z literaturą renesansu.
    Westchnęłam po raz trzeci podczas jednej minuty, zanim odpowiedziałam:
    - Dobra. Gdzie teraz jesteś?

*

    - Więc, gdzie dokładnie jedziemy? - zapytałam się go jak zapinałam pasy bezpieczeństwa. Louis zerknął na mnie z miejsca kierowcy i wzruszył ramionami, gdy odpalił samochód.
    - Do najbliższego sklepu. - stwierdził prosto, a ja skinęłam głową.
    - Ile Charlotte będzie kończyć? - zapytałam po krótkiej ciszy.
    - Szesnaście.
    - Szesnaście?! Zastrzelona.
    Louis ponownie na mnie spojrzał, tylko tym razem uniósł brwi ku górze.
    - Zastrzelona? Co jest złego w bycie szesnastolatkiem?
    Westchnęłam.
   - Nic, po prostu.. to jest sweet sixteenth, powinniśmy dać jej coś specjalnego, a ja nie wzięłam wystarczająco-
    - Pieniędzy? Lori, proszę, nie mówmi, że myślałaś, iż też będziesz płacić na jej prezent. - przerwał mi, patrząc na mnie niezadowolony.
    - Cóż - zaczęłam, trochę zagubiona - Jest od nas obojga, więc myślałam-
    - Nie - Louis ponownie wszedł mi w słowo, a ja się zaczęłam w niego gapić
    - Co masz na myśli, nie?
   - Myślę, nie, nie będziesz płacić za jej prezent. Pomóż mi jakiś wybrać, to wystarczy. - wyjaśnił, a gdy zamierzałam coś powiedzieć, dodał: - Koniec dyskusji.
    Posłałam mu wściekłe spojrzenie, nawet jeśli on nie mógł go zobaczyć.
    - I nadal zamierzasz powiedzieć, że jest ode mnie i od ciebie? - zapytałam, pamiętając jego słowa.
    Louis wzruszył ramionami.
    - Oczywiście. Lottie mi nie uwierzy, że nie potrzebowałem pomocy, zważywszy na wybór jej poprzednich prezentów.
    Zachichotałam na myśl o tym, co takiego mógł jej kupić. To był pierwszy i jedyny raz, kiedy wyobraziłam sobie zagubionego Louis'a, rozglądającego się dokoła, trochę spanikowanego, nie wiedząc, na co patrzyć.
   Opadłam na siedzienie i podkręciłam radio. Grano wolną piosenkę, a jak chciałam zmienić stację, rozpoznałam słowa:
    "... you daffodils in a prettty string, but they won't flower like they did last spring. And I wanna kiss you, make you feel alr-"
    - Hej - powiedziałam powoli - Czy to- Czy to nie jest ta piosenka, którą mi grałeś w zeszłym tygodniu?
    Louis zmarszczył brwi, a ja wpatrywałam się w radio, zanim jego niezadowolona mina zniknęła i skinął głową. Wzięłam to jako 'tak' i zaczęłam słuchać ostrożnie piosenki. Podczas refrenu, przypomniałam sobie nagle o czym był ten utwór; nigdy nie pytałam się o to Louis'a, a teraz, gdy moment był idealny, byłam zdenerwowana. Jak mam to wyrazić słowami?
    - Um - zaczęłam, a Louis zerknął na w lusterku.
    - Mówiłaś coś?
    Nie.
   - No, uh... M-mówiłeś mi, że ta piosenka przypomina ci mnie, tak? - Louis skinął - Jestem tylko ciekawa... Dlaczego tak?
    Louis wziął głęboki wdech, gdy uświadomił sobie o co go pytałam, wyglądając trochę na spiętego. Jeśli nie odpowie na moje pytanie w przeciągu kilku sekund, zacznę żałować, że w ogóle zapytałam.
    - Zdałaś sobie sprawę, że cię lubię, prawda? - zapytał z oczami skierowanym i na drogę.
   Nawet, jeżeli moją odpowiedzią byłoby definitywne 'tak', mogłam poczuć jak moje serce zaczyna trzepotać na jego słowa. Nie sądziłam, że będę świadkiem tego jak to mówi, nie tak szybko.
    Powoli skinęłam głową, co musiał zauważyć, gdy ponownie wzruszył ramionami. Kilka sekund zajęło mi uświadomienie sobie, że to była jego odpowiedź.
    - Czekaj, to wszystko? - zapytałam, odrobinę zszokowana. Zna znaczenie tej piosenki, prawda? Prawda?
    - No, a czego oczekiwałaś? - zachichotał.
    - Ja, um... - ucięłam. Teraz twoja kolej, Lorena, pomyślałam. - To tylko ciekawość... dlaczego ta piosenka?
    Ponownie westchnął i złączył swoje usta. Mogłam niemalże poczuć jego zirytowanie.
    - To słodka piosenka, co nie? Nic specjalnego.
    Zwężyłam na niego swoje oczy; nie mówił prawdy. Może dlatego, że nigdy nie używał stwierdzenia 'słodki', przynajmniej nie, kiedy był poważny.
    - Więc znaczenie piosenki... Nie ma z niczym nic wspólnego? - zapytałam sceptycznie i zaczęłam trochę się wkurzać, gdy pokręcił tylko głową.
    Nigdy nie myślałam, co było powodem tego, w jaki sposób Louis wcześniej traktował wszystkie kobiety, ale po odkryciu tej piosenki, nie mogłam przestać o tym myśleć. Było tylko jedno racjonalne wytłumaczenie na jego zachowanie. A to, że uparcie to ukrywał, łatwo mnie wkurzało.
    - Jesteśmy na miejscu. - głos Louis'a wyrwał mnie z rozmyślań, a gdy uniosłam wzrok ku górze, wysoki budynek przykuł moją uwagę. Hm, może to poprawi mi humor.
    Wyszłam z samochodu i podeszłam do Louis'a.
    - Więc, co jej kupimy? - zapytałam stanowczo.
    - Um... - szatyn uciął, zamykając drzwi na klucz - Co dostałaś na swoje szesnaste urodziny, co bardzo ci się podobało?
    - Naszyjnik z moim imieniem. - odpowiedziałam powoli, nieświadomie dotykając palcami srebrnego łańcuszka, tuż pod moimi obojczykami.
    - Naprawdę? Był naszyjnik z twoim imieniem? - zapytał się Louis, wyglądając miło zaskoczonym, co mnie nie zaskoczyło. Miałam bardzo unikalne imię.
    - Nie w sklepie, ale można było zamówić. Skończyli go w tydzień, czy coś. - wyjaśniłam, a on powoli skinął głową.
    - Fajnie. Myślisz, że mógłbym zamówić jeden z napisem Charlotte? - zpaytał się mnie, a ja pokręciłam głową.
    - Nie. Jestem pewna, że znajdziesz to imię na poczekaniu. - uśmiechnęłam się tak jak Louis, tyle, że jego uśmiech przeobraził się w szerszy.
    - Super! To ustalone. - odparł, wyglądając na szczęśliwego z decyzji, jaką podjęliśmy w środku sklepu. Nie mogłam zaprzeczyć faktu, że byłam pewnego rodzaju rozczarowana, że nie pójdziemy nigdzie poza sklepem jubilerskim. - Kto ci to kupił, tak w ogóle? - zapytał się Louis.
    - Mój chłopak. - odpowiedziałam dosadnie, co sprawiło, że stanął w miejscu.
    - Ch-chłopak? - zapytał, unosząc brwi ku górze - Miałaś chłopaka, gdy miałaś 16 lat?
    Wzruszyłam ramionami.
    - No, każdy miał. - zmarszczyłam brwi na niego jak podszedł do mnie.
    - Myślisz, że Lottie ma chłopaka? - zapytał się szybko, obawiając się, że słowa go mogą ranić, jeśli mówiłby to wolniej.
    Zachichotałam na jego reakcję.
    - Um, możliwe. A jeśli nie, to na pewno miała już swój pierwszy pocałunek. - powiedziałam, a kiedy zauważyłam delikatny szok wymalowany na jego twarzy, zdecydowałam grać z nim w to. - Albo eks-chłopak. Nic dziwnego. - dodałam zwyczajnie i przyglądałam się jak inna fala szoku uderzyła w twarz Louis'a; usta miał rozchylone, a oczy szeroko otwarte.
    - Zabiję tego skurwiela. - powiedział cicho, co sprawiło, iż się zaśmiałam.
    - Spokojnie, głupku! Nawet nie wiemy, czy on istnieje. - wskazałam, a Louis się tylko gapił.
    - Jeśli tak, to przysięgam na Boga-
    - Hej! Oddychaj. - odparłam poprzez śmiech jak do niego podeszłam moje dłonie powędrowały do jego policzków. Spojrzał na mnie. - Zaczynasz być zabawny. - powiedziałam cicho, a mój kciuk głaskał prawy policzek chłopaka.
    - Nie chcę, aby doświadczyła złamanego serca, nie w wieku 16 lat. Ona nawet nie ma 16 lat! - znowu mu odwaliło. Właściwie to było słodkie, jak opiekował się swoją siostrą i jak tracił swój rozum słysząc o tym, iż mogłaby mieć chłopaka.
    - Słuchaj - zaczęłam - Jeśli nie przestaniesz wariować, spoliczkuję cię. Dobra? - odparłam, a w kolejnej sekundzie Louis wziął głęboki wdech i skinął.
    - Dobra, jest okay. Chodźmy, zamykają to miejsce za półtorej godziny. - pociągnął mnie za ramię, a ja zaczęłam iść za nim, lekko marszcząc brwi.
    - Ale czekaj, nie ustatliliśmy, że kupimy jej naszyjnik? - przypomniałam mu, ale tylko pokręcił głową.
    - Nie, o nie. Po tym, to mogłoby mi przypominać o tym, że nie jest już małą dziewczynką i inni chłopcy mogą być kręcić się koło niej. - sposób, w jaki powiedział 'chłopcy' wywołał u mnie śmiech, znowu. Jak mogłabyś nie dokuczać komuś takiemu jak on?
    - Więc co, jeśli będą wokół niej chłopcy, przeraża cię to, że mogą być tacy jak ty? - przygryzłam swoją wargę. Może nie powinnam tego mówić.
    - Właściwie - zaczął Louis, uspokajając się trochę - to właśnie tego się obawiam.
    Nie mogłam przez kilka sekund oderwać od niego wzroku. Nie byłam zszokowana, ani zaskoczona, czy coś; to tylko fakt, że uświadomił sobie, jaki był z dziewczynami, który sprawił, iż zaniemówiłam trochę. Teraz, gdy wiedziałam, że był świadomy swojego zachowania w stosunku do kobiet, byłam całkowicie pewna, iż był ku temu powód i tak mi dopomóż boże, dowiem się jaki.
    - Więc - Louis ponownie zaczął, wyrywając mnie z myśli. Znowu. - Jaki jest plan B?
    - Um... - jęknęłam, rozglądając się - Nie wiem, ciuchy?
    Prychnął.
    - Co, bluzka? Dostała to-
    - Tylko myślałam - weszłam mu w słowo - Może sukienka?
    Louis zacisnął swoje usta w wąską linię, a  po kilku sekundach wzruszył ramionami.
    - Chyba. Jaka sukienka?
    - Um, zobaczmy najpierw, jaką mają, okay? - zasugerowałam, a Louis skinął głową. W końcu do czegoś doszliśmy.
    Chodziliśmy przez minutę, zanim dostrzegłam sklep z fajnymi sukienkami wystawione na wystawie i pociągnęłam Louis'a do środka. Wkrótce potem dowiedziałam się, że jego siostra ma taki sam rozmiar jak ja, co nie było zbyt wielkim odkryciem. Za pewne była takiego samego wzrostu jak my w jej wieku. Znowu, żaden ciekawy fakt.
    - A co sądzi pani o tej? - kobieta już po raz piąty się zapytała, a gdy myślałam, że znowu pokaże nam jakąś świecącą, imprezową sukienkę, która powinna być w dziale z koszulkami, pokazała uroczą, kwiecistą, letnią sukienkę. Była biała i tylko przed kolana.
    - Hej, jest urocza! - zaświergotałam, podczas, gdy Louis sceptycznie się jej przyglądał, znowu. Okay, mogłam zrozumieć to spojrzenie, ale wcześniej, jednak ta sukienka była właściwa dla szesnastolatki. - Nie sądzisz? - zapytałam, a on wzruszył ramionami z uniesionymi brwiami ku górze.
    - Nie podoba mi się. Jest bez ramiączek i wygląda jak suknia ślubna.
    Rozszerzyłam swoje oczy na niego; czy on wiedział jak wygląda suknia ślubna?
    - Żartujesz sobie? Jest śliczna! Louis, no dalej! - powiedziałam słodkim głosem, ale on tylko zawzięcie kręcił głową na boki, a ja wlepiłam w niego swój wzrok. Naprawdę nie wiedział niczego o dziewczynach, co jest zaskakujące, bo to on. - Dobra - powiedziałam jak się w niego wpatrywałam - To ja jej to kupię. - uśmiechnęłam się i przyglądałam się jak oczy szatyna się poszerzają, a głową kręci na boki.
    - N-Nie.. Okay, kupimy ją - powiedział wzdychając, podczas czego wyglądał jakby ktoś popychał go w stronę kasy, ja nie potrafiłam przestać się śmiać. Jego siostra pokocha tę sukienkę, wiedziałam to. I chciałam się upewnić, że Louis jej powie, iż to ja wybierałam prezent.
    - Było tak ciężko? - zapytałam z uśmiechem jak wychodziliśmy ze sklepu, a Louis wzruszył ramonami, patrząc w ziemię. Wow, serio aż tak nienawidził tej sukienki? - Naprawdę aż tak ci się nie podoba? - ponownie wzruszył ramionami w odpowiedzi na moje pytanie. Okay. - Louis, o co chodzi? - zapytałam ponownie, a on westchnął. To postęp, prawda?
    - Nic, wszystko dobrze. - odparł, a uśmiech na jego twarzy był jakby wymuszony, ale zdecydowałam się odpuścić temat.
    Nadal czułam się jakby zrujnowała to 'doświadczenie' dla niego; może nie powinnam była być taka uparta z tym głupim ubraniem. To tylko dlatego, że było to dla członka jego rodziny i domyślałam się, że to sprawiało, iż czułam się podekscytowana. Zbyt podekscytowna, oczywiście.
    Jak wróciliśmy do samochodu, Louis podrzucił plastikową reklamówkę namoje kolana i zdecydował się na mnie nie patrzyć podczas całej drogi do dormitoriów. Czy na serio powodem tego wszystkie był ten obiekt, który znajdował się na moich kolanach? Ale serio? Mogłam być odrobinkę natrętna, ale jeślito był powód, to on go wyolbrzymiał.
    - Louis - powiedziałam płaczliwie po pięciu minuatch ciszy. Louis podskoczył na swoim siedzeniu  i spojrzał na mnie na sekundę.
    - Co? - odparł, delikatnie przerażony moimi ruchami, ale nawet mnie to nie obchodziło jak odwróciłam swoje ciało w jego stronę.
    - Co się dzieje? Dlaczego mnie ignorujesz? - zapytałam, nie biorąc pod uwagę tego, że brzmiałam w 101% upierdliwie. Musiałam wiedzieć, dlaczego jego humor się schrzanił tak nagle.
    - Nic, po prostu.. - przerwał, a jego dłoń powędrowała do jego włosów. Czekałam, by usłyszeć jak kontynuuje, jendak jak to się nie wydarzyło zaczęłam mówić.
    - Ty co? - ta scena przypominała mi o tej, sprzed dwóch-trzech tygodni, kiedy byłam w szpitalu, a on mi powiedział, że nienawidził Bastille. Nadal nie potrafiłam mu tego wybaczyć.
    - Ja.. Wiesz, kiedy... - ponownie, przerwał. Naprawdę zaczynał grać mi na nerwach. - Pamiętasz, kiedy mi mówiłaś, że ty się nie liczysz? - powiedział w końcu, a mi kilka sekund zajęło uświadomienie sobie jego słów; mi nieliczącej się jako jego dziewczyna.
    - Um, tak? - teraz to ja byłam cicho.
    - Cóż... Ja byłem.. Dzisiaj coś dało mi do myślenia o tym i uświadomiłem sobie, że to mi się nie podoba.
    Zamrugałam kilkaktrotnie.
    - Co ci się nie podoba?
    - Fakt, że się nie liczysz. - powiedział dosadnie tak jak tego oczekiwałam. Przełknęłam ślinę. Jeśli zamierzał zrobić to, co myślałam, iż zamierzał...
    - O czym ty mówisz? - zapytałam niepewnie, a Louis wstrzymał oddech. Kurwa. Zamierza to powiedzieć, zamierza t-
    - Chcę, żebyś się liczyła.
    Powiedział to.
    Przysięgam, cała minuta minęła w ciszy. Jeśli bym wiedziała, że to powie, nic bym nie powiedziała. Cieszyłabym się ciszą. Ugh, dlaczego zawsze musiałam wszystko niszczyć?!
    Nie zrozum mnie źle, dotarło do mnie to, że go lubię już dawno temu. Byłam tylko trochę niepewna tego wszystkiego, ponieważ pod koniec dnia, nadal był Louis'em Tomlinson'em. Młodszym, brytyjskim Gene'em Simmons'em, jak każdy go nazywał. Nie mogłam pozwolić sobie uwierzyć, że się całkowicie zmienił.
    - Patrz  - zaczęłam powoli - Co ty na to, abyśmy porozmawiali o tym, gdy-
    - Nie - Louis wszedł mi w słowo - Chcę znać odpowiedź. Właśnie tutaj, teraz.  - odwrócił swoją głowę w moją stronę na kilka sekund. - Lorena?
    - T-Teraz? - zapytałam drobnym głosem i czułam jakby całe powietrze z samochodu zostało wyssane.
    Louis skinął poważnie.
    - Właśnie teraz.
   

*****
I doczekałyście się! Jak myślicie, co odpowie Lori? Boże, to takie ekscytujące, że aż chciałabym już dzisiaj zacząć tłumaczyć kolejny rozdział, ale już nie będę męczyć oczu.
Widziałyście, już 24 rozdział! Rany, ale to szybko zleciało!
Btw, to ostatni rozdział w tym miesiącu :)
Miłego weekendu ;*

13 komentarzy:

  1. Błagam niech powie, że on też się liczy czy coś! Ten rozdział jest taki słodki, I Louis był zabawny kiedy myślał o chłopaku Lottie :) oni zachowują się bardziej jak para niż przyjaciele, wiec sama nie wiem czemu nie są jeszcze razem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. fghjngfchjtfgjktdyster omg

    OdpowiedzUsuń
  3. fdghgiudfhgfdhguifg JEJKUU W TAKIM MOMENCIE SKOŃCZYĆ AUTORKA NIE MA SERCA XD Nie mam pojęcia co powie Lori..ale mam nadzieję że jej odpowiedź mnie ucieszy XDD CZekam na niecierpliwością na next <3 Miłego weekendu ;* @TakeMeLIAM1D

    OdpowiedzUsuń
  4. Olaaaaaaa! :D
    Taka niespodzianka na weekend, uwielbiam Cię <3
    Louis jest po prostu tako cudowny i idealny, zupełnie inny niż na początku!
    I to jest piękne, że się zmienił :)
    A Lorena niech go dostrzeże z tej dobrej strony, a Louis i Zack niech zapomną o tym zakładzie <3
    To udanej weny do dalszych rozdziałów i do zobaczenia w niedzielę ;*
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak Lou uroczy w tym rozdziale. Końcówka mnie rozwala- pozytywnie :D Ciekawe co odpowie Lori *.* czekam na next xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Niech powie tak, niech powie tak, niech powie tak!!
    Rozdział genialny, już teraz nie mogę się doczekać następnego.
    Tobie też życzę miłego weekendu:*
    Buziaki;*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  7. AAAAAAA JAKI LOU UROCZY KSJDKF
    NIECH LORI POWIE TAK AKJSFBKJADS
    CZEKAM NA NASTĘPNY ♥
    @flayalive

    OdpowiedzUsuń
  8. AAAAAAAAAAAAAAAAAAA na w końcu <3 na bank sie zgodzi :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale my też chcemy znać odpowiedź :<

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny !!! Czekam nn ;*
    Xoxo @JustynaJanik3

    OdpowiedzUsuń
  11. Po pierwsze - KILL MEH, BO BOŻE, TRZY ROZDZIAŁY MNIE TU NIE BYŁO. Wybacz, wybacz i jeszcze raz WYBACZ!
    BOŻE, JA MYŚLAŁAM, ŻE ON JEJ WYZNA, ŻE JĄ KOCHA, A ON JEJ KURWA POWIEDZIAŁ, ŻE NIENAWIDZI BASTILLE? i na dodatek kłamał? Nie no, cholera, tak się zdenerwowałam, że nie jestem w stanie logicznie odnieść się do tamtego rozdziału. Normalnie czerwona mgła na oczach i te sprawy.
    Za to następny... No podskoczyło mi ciśnienie. Wiedziałam, że nie pójdą po prezent dla Lottie, ale jak zaczął jej śpiewać... jest gdzieś na fejsie taka strona, że chłopak grający na gitarze staje się znacznie atrakcyjniejszy. W takim razie, nie wiem, jak wyglądał wtedy Louis, bo jak sobie próbuję to wyobrazić, to wybucha mi białe światło przed oczami, serio. Za to nie dziwię się, że poleciały bluzki. :D A Zach... z jednej strony, zirytowało mnie jego wtargnięcie, ale z drugiej cieszę się, że tak się stało. Zastanawiam się tylko, kiedy jej powie - bo, że tak się stanie... to jestem o tym przekonana (nie wspominając o tym,że kiedy Louis poszedł do łazienki, to doskonale wiedziałam, co tam robi, HEHE :D).
    Za to rozdział 24.... Najpierw mnie rozbawił, a na koniec miałam dokładnie takie same uczucia, jak przy 21, tylko że W KOŃCU SPEŁNIŁO SIĘ MOJE MARZENIE. Wybacz, że nie skupię się na kupowaniu sukienki, bo to było super i fajnie pokazało Lou jako psychicznego starszego brata, ale... KURDE, ON CHCE, ŻEBY SIĘ LICZYŁA!!!!! TYLKO JAK TO? CO Z ZAKŁADEM? I CZEMU MA ODPOWIEDZIEĆ TERAZ? I CO POWIE? WIEM, ŻE ZA DUŻO CAPS LOCKA, ALE TAKIE WŁAŚNIE EMOCJE WYWOŁUJE WE MNIE TO OPOWIADANIE, UYWEURYIUEYFIUSYDXIUYC *.*

    OdpowiedzUsuń
  12. No to kurwa znów zakończone w takim momencie! Kurwa znów! Cisoakwknxiskalfociejejaksicj!
    Ten rozdział był super. Taki spokojny na początku i z każdymi kolejnymi słowami rosło napięcie, emocje i cała akcja. Coś wspaniałego. Zakupy były prześmieszne. Louis jako starszy brat, który zbyt mocno troszczy się o młodszą siostrę :) To takie urocze :) ale na koniec taaaa rozmowa! Kurwa Powiedzial jej że ona się LICZY! LICZY KURWA I CHCE BY SIĘ LICZYŁA ♥ AAAAA! JARAM SIĘ KURWA MAX!
    Tylko teraz co powie Lori? Co z zakladem? Bo Lorena w tym sklepie też zaczęła coś się domyślać odnośnie jego zachowania... powiedziała, że pozna przyczynę takie traktowania przez niego dziewczyn... boję się jak to się wszystko potoczy...
    Czekam z niecierpliwością na next! ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Już widzę jak łamie mu serce mówiąc że nie wierzy w jego przmianę czy coś. Cały ten rozdział zastanawiałam się o co chodzi Lou i wreszcie wiadomo. Zbierał się w sobie. Fragment z chłopakiem Lottie jest taaaaki uroczy <3 Chce następne! Haha :*

    OdpowiedzUsuń