Zach's POV
- Dobra, R, widzimy się jutro. - pomachałem Rhys'owi jak wchodził do swojego pokoju, podczas, gdy ja stałem w progu od swojego dormitorium, szukając kluczy. Nadal byłem w wesołym humorze, więc otwarcie drzwi było trochę trudne... Naprawdę powinienem przestać pić tyle piwa.
Pełną minutę zajęło mi trafiłenie kluczem do dziurki, czemu towarzyszyło charakterystyczne piknięcie. Praktycznie wleciałem do środka, zbyt zmarnowany, żeby nawet zobaczyć cokolwiek w ciemności.
- Zach? Zach!? - usłyszałem krzyk Louis'a i spojrzałem na niego. I to był największy błąd w moim życiu.
- Cholera jasna! - ten widok sprawił, że odwróciłem się i uderzyłem w stół, a potem w półkę na książki.
Naprawdę powinienem przestać pić tyle piwa.
- Wynoś się stąd, kurwa, w tej chwili! - głos Louis'a odbił się echem w pokoju jak próbowałem się przeczołgać z zamkniętymi oczami. Przez czas, gdy wyszedłem i zamknąłem za sobą drzwi, uderzyłem chyba w dziewięć przedmiotów i mogłem słyszeć jak dudniło mi w głowie. To było to; jutro będę w 100% trzeźwą osobą. Hell yeah.
Usiadłem na podłodze i oparłem głowę o drzwi za mną, próbując jakoś zablokować dźwięki, jakie wydobywały się z wnętrza pokoju. Nie mogłem uwierzyć w to, co właściwie zobaczyłem; rzeczywiście odrzucałem myśl, że widziałem Louis'a z dziewczyną, która nie była Loreną. Półnagich, w łóżku.
To było dziwaczne; na ten moment, myślałem, iż Louis zaczął się zmieniać, ponieważ nigdy nie był z jedną dziewczyną dłużej niż dwa dni. I nie widziałem go z nikim innym niż z Loreną przez ostatnie półtora miesiąca, no, może dwa. Próbowałem jej powiedzieć o zakładzie, ale potem pomyślałem: A co jeśli on naprawdę ją lubi? Jeżeli tak, na pewno szanuje ją na tyle, by wyznać jej prawdę. Lepiej by było, gdyby dowiedziała się od niego.
A później znajduję go z blond lalunią, leżącą pod nim. Świetny sposób, Louis.
- Dobra, R, widzimy się jutro. - pomachałem Rhys'owi jak wchodził do swojego pokoju, podczas, gdy ja stałem w progu od swojego dormitorium, szukając kluczy. Nadal byłem w wesołym humorze, więc otwarcie drzwi było trochę trudne... Naprawdę powinienem przestać pić tyle piwa.
Pełną minutę zajęło mi trafiłenie kluczem do dziurki, czemu towarzyszyło charakterystyczne piknięcie. Praktycznie wleciałem do środka, zbyt zmarnowany, żeby nawet zobaczyć cokolwiek w ciemności.
- Zach? Zach!? - usłyszałem krzyk Louis'a i spojrzałem na niego. I to był największy błąd w moim życiu.
- Cholera jasna! - ten widok sprawił, że odwróciłem się i uderzyłem w stół, a potem w półkę na książki.
Naprawdę powinienem przestać pić tyle piwa.
- Wynoś się stąd, kurwa, w tej chwili! - głos Louis'a odbił się echem w pokoju jak próbowałem się przeczołgać z zamkniętymi oczami. Przez czas, gdy wyszedłem i zamknąłem za sobą drzwi, uderzyłem chyba w dziewięć przedmiotów i mogłem słyszeć jak dudniło mi w głowie. To było to; jutro będę w 100% trzeźwą osobą. Hell yeah.
Usiadłem na podłodze i oparłem głowę o drzwi za mną, próbując jakoś zablokować dźwięki, jakie wydobywały się z wnętrza pokoju. Nie mogłem uwierzyć w to, co właściwie zobaczyłem; rzeczywiście odrzucałem myśl, że widziałem Louis'a z dziewczyną, która nie była Loreną. Półnagich, w łóżku.
To było dziwaczne; na ten moment, myślałem, iż Louis zaczął się zmieniać, ponieważ nigdy nie był z jedną dziewczyną dłużej niż dwa dni. I nie widziałem go z nikim innym niż z Loreną przez ostatnie półtora miesiąca, no, może dwa. Próbowałem jej powiedzieć o zakładzie, ale potem pomyślałem: A co jeśli on naprawdę ją lubi? Jeżeli tak, na pewno szanuje ją na tyle, by wyznać jej prawdę. Lepiej by było, gdyby dowiedziała się od niego.
A później znajduję go z blond lalunią, leżącą pod nim. Świetny sposób, Louis.
Nie planowałem powiedzieć o tym Lorenie; jeśli był z kimś innym, to oznaczało, że oboje ze sobą skończyli. Mógł ją sprowadzić do swojego łóżka, kiedy mnie nie było, nie wiem. Byłem załamany; wszystko przez Louis'a. Lubiłem Lorenę; lubiła dziwną muzykę i filmy sci-fi.
Jak już o tym myślę, to dlaczego nigdy nie zrobiłem żadnego ruchu? Wpadła mi w oko już pierwszego roku... Ah, czekaj, racja; nigdy bym nie uwierzył, że by się mną zainteresowała. Teraz, kiedy widziałem, iż zainteresowała się Louis'em, żałowałem swojego wyboru.
Wstałem powoli i zdecydowałem pójść na świeże powietrze, trochę czyszcząc swoją upitą głowę. Najgorszą rzeczą, jaka mogłaby się wydarzyć to to, że mogłem wylecieć z budynku, a o północy go zamykali na klucz. Ble, ochroniarze mnie znali, wpuściliby mnie.
Zszedłem schodami, kiedy nagle usłyszałem pośpieszne kroki i ciężki oddech; natychmiast się zatrzymałem, próbując pomyśleć; kto wyszedłbby we wtorkową noc, ale nikt nie przychodził mi do głowy.
Jednej rzeczy byłem na pewno pewien, nie oczekiwałem osoby, którą zobaczyłem; Lorena?!
- Lorena? - musiałem być pewny, że mój umysł sobie nie robił ze mnie jaj. Ale tak szybko jak zaczęła się wspinać po schodach, byłem w drodze na dół, aby się do niej zbliżyć. Na pewno, nie wyobrażałem sobie jej tutaj.
- Zach? - powiedziała delikatnym głosem, co zabrzmiało zaskakująco wrażliwie. Uniosłem na nią swoje brwi, a mój umysł w tym czasie stwarzał powody, dla których mogła tutaj przyjść. - Zach, czy Louis śpi? - zapytała, stojąc po mojej prawej stronie. Jej dolna warga drżała, a oczy lśniły. Płakała.
- Um... - zająkałem się, nie wiedząc, co powiedzieć jak obrazy tego, co mógł robić Louis w tej chwili odwiedziły moją głowę. Musiałem nią pokręcić, zanim ponownie powiedziałem - He, um, nie wiem. Wyszedłem, by złapać trochę powietrza.
Ilekroć byłem zdenerwowany albo coś podobnego, zaczynałem być chaotyczny. Miałem tylko nadzieję, że Lorena tego nie zauważy.
- O mój boże. - odetchnęła, prostując dłonie, które powędrowały do jej włosów jakby panikowała - Muszę z nim porozmawiać.
Zwężyłem na nią swoje oczy.
- Dlaczego?
- Coś... - zaczęła - Coś się stało... Naprawdę to spieprzyłam.
Zamrugałem, otwierając szeroko na nią oczy; ona coś spieprzyła? Między nią a Louis'em? Ciężko jest w to uwierzyć.
- Um, Lorena? Uspokój się. - podszedłem do niej bliżej, niepewnie kładąc dłonie na jej ramionach - Możesz mi powiedzieć, co się stało?
- My.. My byliśmy kupić prezent urodzinowy dla jego siostry i... Sama nie wiem, coś się stało i zapytał się mnie, czy zostanę jego dziewczyną.
- Jego dz-dziewczyną? - zapytałem oszołomiony, a Lorena skinęła.
Nie sądzę, aby kiedykolwiek moja twarz była bardziej bez wyrazu niż w tamtym momencie; Louis zapytał się, czy Lorena zostanie jego dziewczyną. Że dziewczyną-dziewczyną. Zapytał się ją o prawdziwy związek.
- Przepraszam, ale... Co go do tego skłoniło? - byłem przerażony tym, że mogła myśleć, iż mam coś przeciwko niej, jednak, na szczęście, tylko wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, to było tak... nagle. I nawet nie dał mi czasu do namysłu! - krzyknęła, a ja mógłbym powiedzieć, że ledwo wstrzymywała łzy.
- Nigdy mi o was nie mówił. - przyznałem, kręcąc głową.
Lorena zamrugała kilkakrotnie.
- Nic?
Pokręciłem głową, czekając na jakiegoś rodzaju wyjaśnienie. I jak na zawołanie, odchrząknęła.
- My, um... Zaczęliśmy się widywać jakiś czas temu i było to poważniejsze niż pół miesiąca temu... Wiesz, powiedział, że mnie lubi, ja mu powiedziałam, że go lubię. - powiedziała szybko, rozglądając się. Nie mogłem oderwać od niej oczu; serio?
- Serio? - powiedziałem zanim mogłem się powstrzymać i ku mojemu zaskoczeniu, Lorena skinęła głową.
- No.. Myślę, że to się zaczęło, kiedy trafiłam do szpitala. To był pierwszy raz, kiedy rozmawialiśmy o sobie, no wiesz, naszych rodzinach i... Wtedy uświadomiłam sobie, że zaczyna sie zmieniać, tak na prawdę. - zmarszczyła brwi i pokręciła głową - Ale nie do teraz. - załkała, sprawiając, iż zacząłem odrobinkę panikować; nigdy nie byłem w pobliżu płaczącej dziewczyny. Mamy, siostry, nikogo.
Jak już o tym myślę, to dlaczego nigdy nie zrobiłem żadnego ruchu? Wpadła mi w oko już pierwszego roku... Ah, czekaj, racja; nigdy bym nie uwierzył, że by się mną zainteresowała. Teraz, kiedy widziałem, iż zainteresowała się Louis'em, żałowałem swojego wyboru.
Wstałem powoli i zdecydowałem pójść na świeże powietrze, trochę czyszcząc swoją upitą głowę. Najgorszą rzeczą, jaka mogłaby się wydarzyć to to, że mogłem wylecieć z budynku, a o północy go zamykali na klucz. Ble, ochroniarze mnie znali, wpuściliby mnie.
Zszedłem schodami, kiedy nagle usłyszałem pośpieszne kroki i ciężki oddech; natychmiast się zatrzymałem, próbując pomyśleć; kto wyszedłbby we wtorkową noc, ale nikt nie przychodził mi do głowy.
Jednej rzeczy byłem na pewno pewien, nie oczekiwałem osoby, którą zobaczyłem; Lorena?!
- Lorena? - musiałem być pewny, że mój umysł sobie nie robił ze mnie jaj. Ale tak szybko jak zaczęła się wspinać po schodach, byłem w drodze na dół, aby się do niej zbliżyć. Na pewno, nie wyobrażałem sobie jej tutaj.
- Zach? - powiedziała delikatnym głosem, co zabrzmiało zaskakująco wrażliwie. Uniosłem na nią swoje brwi, a mój umysł w tym czasie stwarzał powody, dla których mogła tutaj przyjść. - Zach, czy Louis śpi? - zapytała, stojąc po mojej prawej stronie. Jej dolna warga drżała, a oczy lśniły. Płakała.
- Um... - zająkałem się, nie wiedząc, co powiedzieć jak obrazy tego, co mógł robić Louis w tej chwili odwiedziły moją głowę. Musiałem nią pokręcić, zanim ponownie powiedziałem - He, um, nie wiem. Wyszedłem, by złapać trochę powietrza.
Ilekroć byłem zdenerwowany albo coś podobnego, zaczynałem być chaotyczny. Miałem tylko nadzieję, że Lorena tego nie zauważy.
- O mój boże. - odetchnęła, prostując dłonie, które powędrowały do jej włosów jakby panikowała - Muszę z nim porozmawiać.
Zwężyłem na nią swoje oczy.
- Dlaczego?
- Coś... - zaczęła - Coś się stało... Naprawdę to spieprzyłam.
Zamrugałem, otwierając szeroko na nią oczy; ona coś spieprzyła? Między nią a Louis'em? Ciężko jest w to uwierzyć.
- Um, Lorena? Uspokój się. - podszedłem do niej bliżej, niepewnie kładąc dłonie na jej ramionach - Możesz mi powiedzieć, co się stało?
- My.. My byliśmy kupić prezent urodzinowy dla jego siostry i... Sama nie wiem, coś się stało i zapytał się mnie, czy zostanę jego dziewczyną.
- Jego dz-dziewczyną? - zapytałem oszołomiony, a Lorena skinęła.
Nie sądzę, aby kiedykolwiek moja twarz była bardziej bez wyrazu niż w tamtym momencie; Louis zapytał się, czy Lorena zostanie jego dziewczyną. Że dziewczyną-dziewczyną. Zapytał się ją o prawdziwy związek.
- Przepraszam, ale... Co go do tego skłoniło? - byłem przerażony tym, że mogła myśleć, iż mam coś przeciwko niej, jednak, na szczęście, tylko wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, to było tak... nagle. I nawet nie dał mi czasu do namysłu! - krzyknęła, a ja mógłbym powiedzieć, że ledwo wstrzymywała łzy.
- Nigdy mi o was nie mówił. - przyznałem, kręcąc głową.
Lorena zamrugała kilkakrotnie.
- Nic?
Pokręciłem głową, czekając na jakiegoś rodzaju wyjaśnienie. I jak na zawołanie, odchrząknęła.
- My, um... Zaczęliśmy się widywać jakiś czas temu i było to poważniejsze niż pół miesiąca temu... Wiesz, powiedział, że mnie lubi, ja mu powiedziałam, że go lubię. - powiedziała szybko, rozglądając się. Nie mogłem oderwać od niej oczu; serio?
- Serio? - powiedziałem zanim mogłem się powstrzymać i ku mojemu zaskoczeniu, Lorena skinęła głową.
- No.. Myślę, że to się zaczęło, kiedy trafiłam do szpitala. To był pierwszy raz, kiedy rozmawialiśmy o sobie, no wiesz, naszych rodzinach i... Wtedy uświadomiłam sobie, że zaczyna sie zmieniać, tak na prawdę. - zmarszczyła brwi i pokręciła głową - Ale nie do teraz. - załkała, sprawiając, iż zacząłem odrobinkę panikować; nigdy nie byłem w pobliżu płaczącej dziewczyny. Mamy, siostry, nikogo.
- Um... - chciałem coś powiedzieć, ale nie potrafiłem znaleźć odpowiednich słów. - Lorena, jestem pewien, że nie jest zły, ani nic. - odparłem, marszcząc brwi; więc to był powód, dla którego chciał iść do klubu. To dlatego ta blond cizia była w jego łóżku. Żeby mógł zapomnieć o Lorenie. Był w takiej samej rozsypce jak ona, ale nie chciał tego pokazać. Nie potrafiłem w to uwierzyć; Louis dorosnął!
- Jestem pewna, że jest. - pociągnęła nosem Lorena - Wczoraj przez cały dzień mnie unikał, dosłownie. - spojrzała na swoje stopy, a ja poczułem jakbym chciał wziąć pistolet i przestrzelić mu głowę przez to, czego nie widział, a miał obok siebie przez cały ten czas. Jedyna dziewczyna, która się nim nie interesowała, płakała, ponieważ to nie on coś schrzanił, a ona; był bliski jej stracenia przez swój uparty tyłek. - Boże, to był głupi pomysł. - zaczęła pocierać swoją twarz - Wiesz co, zapomnij. Nie chcę go widzieć, boję się.
Odwróciła swoją głowę i była gotowa, by odejść, jednak chwyciłem jej dłoń i przyciągnąłem z powrotem. Byłem w znanej sytuacji, dlaczego nie chcesz mi choć trochę pomóc?
- Nie, posłuchaj mnie. - powiedziałem zdeterminowany - Co ty na to, że tu zostaniesz, a ja pójdę sprawdzić, czy śpi. Jeśli nie, zadzwonię do ciebie, a jeśli tak, zrzucę na niego nasze brudy. To powinno go wtedy obudzić, a kiedy się obudzi, zadzwonię do ciebie, abyś mogła z nim porozmawiać. Jak to brzmi?
Lorena uśmiechnęła się do ziemi, zanim na mnie spojrzała.
- Brzmi okay, ale naprawdę nie musisz mówić do mnie jakbym miała pięć lat.
- Próbuję tylko pomóc. Dobra, to zostań tutaj. Nigdzie nie idź. - posłałem jej ostrzegawcze spojrzenie, a ona się do mnie uśmiechnęła.
- Dzięki, Zach. - odparła cicho i ku mojemu zaskoczeniu, przytuliła mnie. Na początku było to trochę niezręczne, jednak później objąłem ją ramionami i przyciągnąłem bliżej. Wiedziałem, iż tego potrzebowała.
- Nie ma problemu, kochana. - mruknąłem w jej włosy i pocałowałem jej skroń, zanim odsunęliśmy się od siebie. Obdarowała mnie nerwowym uśmiechem, a ja dałej jej skinienie głowy, gdy zacząłem wspinać się po schodach.
Mój uśmiech natychmiast zniknął, kiedy uświadomiłem sobie, że już mnie nie zobaczy; miałem zrobić najbardziej niezręczną, wstydliwą rzecz w moim życiu.
Wziąłem głęboki wdech, otwierając drzwi od dormitorium, w tym samym czasie, gdy para majtek spadła na podłogę. Wow, nigdy nie miałem lepszego wyczucia czasu.
- Louis, zostaw ją. - powiedziałem poważnie, tylko po to, by mój współlokator odwrócił się do mnie z wściekłym spojrzeniem.
- Nie powiedziałem ci, żebyś się stąd, kurwa, wynosił?! - krzyknął na mnie, ale nic sobie z tego nie zrobiłem; pierwszy raz w jego życiu, zamierzał zrobić coś dobrego. Nawet, jeśli miałem mu ją podrzucić.
- Lorena jest na dole! - warknąłem, nieco wkurzony - Chce z tobą porozmawiać, ty bezwartościowy kretynie!
Louis zaczął się we mnie wpatrywać, nie dlatego, że się obraził, czy coś, ale dlatego, że oczywiście mi nie wierzył.
- Kim jest Lorena? - dziewczyna w jego łóżku odetchnęła, ale żadne z nas nie zwracało teraz na nią uwagi.
- Nie obchodzi mnie Lorena. - pokręcił swoją głową.
- Oh, do piekła idź z tymi bzdurami! Wszystko mi powiedziała! - wyraz twarzy Louis'a był bezcenny - Teraz każ jej stąd iść, albo ja to zrobię! - ledwo powiedziałem ostatnie kilka słów; myśl o wyrzuceniu nagiej dziewczyny z czyjegoś łóżka była traumatyczna.
Odwróciłem się, więc nie musiałem ich oglądać, ale przelotnie spojrzałem na twarz Louis'a, zanim zszedł mi z widoku; rozejrzał się, ciężko oddychając, ale nie przez to, co robił, dopóki mu nie przerwałem; był zdenerwowany. Spanikowany nawet.
- Okay, posłuchaj, kochana. - zaczął ostrożnie - Chcę, żebyś.. się gdzieś schowała. W łazience! Tak, łazienka.
- S-schowała? - powiedziała zszokowana dziewczyna - O co tutaj chodzi?!
- O nic, o nic! - pospieszyłem ich - Nie chcemy tylko, by jego przyszła dziewczyna cię zobaczyła, to wszystko! - powiedziałem z sarkastycznym uśmiechem. Mogłem usłyszeć zza siebie jakieś szamotanie. Kiedy zerknąłem na łóżko Louis'a, mogłem spostrzec, iż oboje zakładali części swojej garderoby w pośpiechu i westchnąłem niedowierzając. W końcu gdzieś z tym zmierzaliśmy.
- Dobra, więc nie martw się, nie będziesz tam zbyt długo. Po prostu... dopóki sobie czegoś nie wyjaśnimy.
- Louis ma na myśli - zacząłem, odwracając się, aby zobaczyć, że mieli większość swoich ubrań - Że zostaniesz tam tak długo jak to będzie konieczne, dopóki w końcu, coś nie trafi do jego głupiej łepetyny. - skinąłem, gdy dziewczyna przyglądała mi się przerażona.
- Nie słuchaj go. Jest dziwny. - mruknął Louis, a ja praktycznie wepchnąłem Blondie do łazienki. Westchnąłem ponownie i byłem zaskoczony, kiedy ujrzałem spanikowanego Louis'a.
- Jak mam się zachować, żeby nie wyszło, że miałem dziewczynę w łóżku? - zapytał trochę głośniej niż szept.
- Po prostu... Naciągnij na siebie kołdrę i mów jakbyś wypił cztery piwa. - wzruszyłem ramionami.
- To nie będzie problemem, Zach. - odparł Louis zaciskając zęby, a ja nagle uświadomiłem sobie, o czym mówił i musiałem się zaśmiać.
- Powiedz jej, że miałeś sprośny sen, nie wiem! Wymyśl coś! - powiedziałem jak wyszedłem z naszego pokoju, śpiesząc w dół schodów i modląc się do Boga, aby Lorena nadal tam była. Na szczęście, tej nocy Bóg był po mojej stronie. - Hej, Lori? - zawołałem, a ona odwróciła się, patrząc na mnie przez okno. Spojrzenie w jej oczach było pełne nadziei.
- Tak? - brzmiała na zdenerwowaną.
- Nie śpi. Chodź. - odpowiedziałem z szerokim uśmiechem i położyłem dłoń na jej plecy, zachęcając ją do pójścia ze mną. Zaczęła powoli iść, a jej kroki były niepewne, dopóki nie stanęła nagle na środku klatki schodowej. - Co jest, kochana? - zapytałem cicho, a ona powoli odwróciła swoją twarz w moją stronę.
- Nie sądzę, bym mogła to zrobić. - westchnęła tak jak i ja.
- Okay, um... Pomyśl o mnie jako o moralnym wsparciu. - uśmiechnąłem się do niej, a ona wyglądała jakby nad tym myślała przez kilka sekund.
- Czy to znaczy, że mogę cię przytulić? - uniosła swoje brwi ku górze, wyglądając na pełną nadziei. Zaśmiałem się, a potem, nie odpowiadając na jej pytanie, owinąłem swoje dłonie wokół jej i przytuliłem. Załapała i powtórzyła moje ruchy, kładąc ręce na mojej szyi.
- Dziękuję ci za to, co robisz. - mruknęła w moją szyję, a ja skinąłem.
- Nie martw się. - uśmiechnąłem się i odsunąłem od niej. Lorena nie wyglądała jakby jeszcze tego chciała, jednak założoła dłonie na piersi i spojrzała w ziemię, kiedy szliśmy do dormitorium. - Proszę cię, Boże. - szepnąłem do samego siebie i powoli otworzyłem drzwi.
Na szczęście, nigdzie nie było Blondie, a Louis leżał w swoim łóżku.
Podszedłem ostrożnie do niego.
- Lou? Lou, kolego, jest tutaj. - powiedziałem cicho jakbym nie chciał go przestraszyć, że go obudzę.
Louis przez chwiilę się nie ruszył, ale kiedy zacząłem nim trząść, westchnął i przewrócił się na plecy. Nie mogłem uwierzyć w to, iż robimy takie przedstawienie dla Loreny.
- Mhm? - mruknął.
- Lorena tu jest. - wskazałem brunetkę, która stała obok mnie - Jest cały twój. Pójdę wziąć prysznic. - posłałem jej ostrożny uśmiech, zanim skierowałem się do łazienki.
Westchnąłem jak zauważyłem blondynkę, siedzącą na podłodze, opartą o ścianę, z ramionami owiniętymi wokół jej kolan. Powoli podszedłem do prysznica, gdzie odkręciłęm wodę, gdyż "brałem prysznic" i usiadłem obok zdobyczy Louis'a.
Zsunąłem się po ścianie i westchnąłem, kompletnie zmęczony. Chciałem, by tamta dwójka sobie pogadała o wszystkim, podczas, gdy ja leżałbym w swoim łóżku.
- Cześć.
Otworzyłem oczy i spojrzałem na lewo. Blondie posłała mi mały uśmiech.
- Cześć. - odparłem, gdy ponownie przeniosłem swój wzrok na prysznic.
- Jestem Monica. - powiedziała ponownie,a ja na nią spojrzałem, gotowy, by jej odpowiedzieć, żeby się odczepiła, ale jej wyraz twarzy mówił mi, abym tego nie robił. Wyglądała na lekko przerażoną, a ostatnią rzeczą, jakiej chciałem to jej obecność.
- Zach - przedstawiłem się jej.
Monica wyszczerzyła się do mnie, oczywiście czując ulgę przez fakt, że nie zamierzałem zrobić czegoś głupiego, a ja odwzajemniłem jej uśmiech. Nie byłem pewny jak długo byliśmy w łazience, jednak wiedziałem jedno; bardzo, bardzo długo.
Louis' POV
- Louis? - usłyszałem ponownie jej głos. Otworzyłem oczy i z trudem usiadłem.
- Hej. - powiedziałem, wzdychając, gdy moja dłoń poleciała do moich włosów. Na osobę, która dopiero co się obudziła, moje serce biło ekstremalnie szybko. - Co tam, dlaczego tu jesteś?
- Um... - Lorena się zaczęła jąkać, ściskając swoje palce. I nawet stojąc tutaj w za dużym podkoszulku i w legginsach, z nieogarniętymi włosami i czerwonymi oczami... Nadal była najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem. I chciałem zrzucić się z klifu, bo potrzebowałem Zach'a, aby sobie to uświadomić.
Minutę później, w końcu coś powiedziała, a jej głos był cichy i ochrypnięty.
- M-Możemy porozmawiać?
- Jestem pewna, że jest. - pociągnęła nosem Lorena - Wczoraj przez cały dzień mnie unikał, dosłownie. - spojrzała na swoje stopy, a ja poczułem jakbym chciał wziąć pistolet i przestrzelić mu głowę przez to, czego nie widział, a miał obok siebie przez cały ten czas. Jedyna dziewczyna, która się nim nie interesowała, płakała, ponieważ to nie on coś schrzanił, a ona; był bliski jej stracenia przez swój uparty tyłek. - Boże, to był głupi pomysł. - zaczęła pocierać swoją twarz - Wiesz co, zapomnij. Nie chcę go widzieć, boję się.
Odwróciła swoją głowę i była gotowa, by odejść, jednak chwyciłem jej dłoń i przyciągnąłem z powrotem. Byłem w znanej sytuacji, dlaczego nie chcesz mi choć trochę pomóc?
- Nie, posłuchaj mnie. - powiedziałem zdeterminowany - Co ty na to, że tu zostaniesz, a ja pójdę sprawdzić, czy śpi. Jeśli nie, zadzwonię do ciebie, a jeśli tak, zrzucę na niego nasze brudy. To powinno go wtedy obudzić, a kiedy się obudzi, zadzwonię do ciebie, abyś mogła z nim porozmawiać. Jak to brzmi?
Lorena uśmiechnęła się do ziemi, zanim na mnie spojrzała.
- Brzmi okay, ale naprawdę nie musisz mówić do mnie jakbym miała pięć lat.
- Próbuję tylko pomóc. Dobra, to zostań tutaj. Nigdzie nie idź. - posłałem jej ostrzegawcze spojrzenie, a ona się do mnie uśmiechnęła.
- Dzięki, Zach. - odparła cicho i ku mojemu zaskoczeniu, przytuliła mnie. Na początku było to trochę niezręczne, jednak później objąłem ją ramionami i przyciągnąłem bliżej. Wiedziałem, iż tego potrzebowała.
- Nie ma problemu, kochana. - mruknąłem w jej włosy i pocałowałem jej skroń, zanim odsunęliśmy się od siebie. Obdarowała mnie nerwowym uśmiechem, a ja dałej jej skinienie głowy, gdy zacząłem wspinać się po schodach.
Mój uśmiech natychmiast zniknął, kiedy uświadomiłem sobie, że już mnie nie zobaczy; miałem zrobić najbardziej niezręczną, wstydliwą rzecz w moim życiu.
Wziąłem głęboki wdech, otwierając drzwi od dormitorium, w tym samym czasie, gdy para majtek spadła na podłogę. Wow, nigdy nie miałem lepszego wyczucia czasu.
- Louis, zostaw ją. - powiedziałem poważnie, tylko po to, by mój współlokator odwrócił się do mnie z wściekłym spojrzeniem.
- Nie powiedziałem ci, żebyś się stąd, kurwa, wynosił?! - krzyknął na mnie, ale nic sobie z tego nie zrobiłem; pierwszy raz w jego życiu, zamierzał zrobić coś dobrego. Nawet, jeśli miałem mu ją podrzucić.
- Lorena jest na dole! - warknąłem, nieco wkurzony - Chce z tobą porozmawiać, ty bezwartościowy kretynie!
Louis zaczął się we mnie wpatrywać, nie dlatego, że się obraził, czy coś, ale dlatego, że oczywiście mi nie wierzył.
- Kim jest Lorena? - dziewczyna w jego łóżku odetchnęła, ale żadne z nas nie zwracało teraz na nią uwagi.
- Nie obchodzi mnie Lorena. - pokręcił swoją głową.
- Oh, do piekła idź z tymi bzdurami! Wszystko mi powiedziała! - wyraz twarzy Louis'a był bezcenny - Teraz każ jej stąd iść, albo ja to zrobię! - ledwo powiedziałem ostatnie kilka słów; myśl o wyrzuceniu nagiej dziewczyny z czyjegoś łóżka była traumatyczna.
Odwróciłem się, więc nie musiałem ich oglądać, ale przelotnie spojrzałem na twarz Louis'a, zanim zszedł mi z widoku; rozejrzał się, ciężko oddychając, ale nie przez to, co robił, dopóki mu nie przerwałem; był zdenerwowany. Spanikowany nawet.
- Okay, posłuchaj, kochana. - zaczął ostrożnie - Chcę, żebyś.. się gdzieś schowała. W łazience! Tak, łazienka.
- S-schowała? - powiedziała zszokowana dziewczyna - O co tutaj chodzi?!
- O nic, o nic! - pospieszyłem ich - Nie chcemy tylko, by jego przyszła dziewczyna cię zobaczyła, to wszystko! - powiedziałem z sarkastycznym uśmiechem. Mogłem usłyszeć zza siebie jakieś szamotanie. Kiedy zerknąłem na łóżko Louis'a, mogłem spostrzec, iż oboje zakładali części swojej garderoby w pośpiechu i westchnąłem niedowierzając. W końcu gdzieś z tym zmierzaliśmy.
- Dobra, więc nie martw się, nie będziesz tam zbyt długo. Po prostu... dopóki sobie czegoś nie wyjaśnimy.
- Louis ma na myśli - zacząłem, odwracając się, aby zobaczyć, że mieli większość swoich ubrań - Że zostaniesz tam tak długo jak to będzie konieczne, dopóki w końcu, coś nie trafi do jego głupiej łepetyny. - skinąłem, gdy dziewczyna przyglądała mi się przerażona.
- Nie słuchaj go. Jest dziwny. - mruknął Louis, a ja praktycznie wepchnąłem Blondie do łazienki. Westchnąłem ponownie i byłem zaskoczony, kiedy ujrzałem spanikowanego Louis'a.
- Jak mam się zachować, żeby nie wyszło, że miałem dziewczynę w łóżku? - zapytał trochę głośniej niż szept.
- Po prostu... Naciągnij na siebie kołdrę i mów jakbyś wypił cztery piwa. - wzruszyłem ramionami.
- To nie będzie problemem, Zach. - odparł Louis zaciskając zęby, a ja nagle uświadomiłem sobie, o czym mówił i musiałem się zaśmiać.
- Powiedz jej, że miałeś sprośny sen, nie wiem! Wymyśl coś! - powiedziałem jak wyszedłem z naszego pokoju, śpiesząc w dół schodów i modląc się do Boga, aby Lorena nadal tam była. Na szczęście, tej nocy Bóg był po mojej stronie. - Hej, Lori? - zawołałem, a ona odwróciła się, patrząc na mnie przez okno. Spojrzenie w jej oczach było pełne nadziei.
- Tak? - brzmiała na zdenerwowaną.
- Nie śpi. Chodź. - odpowiedziałem z szerokim uśmiechem i położyłem dłoń na jej plecy, zachęcając ją do pójścia ze mną. Zaczęła powoli iść, a jej kroki były niepewne, dopóki nie stanęła nagle na środku klatki schodowej. - Co jest, kochana? - zapytałem cicho, a ona powoli odwróciła swoją twarz w moją stronę.
- Nie sądzę, bym mogła to zrobić. - westchnęła tak jak i ja.
- Okay, um... Pomyśl o mnie jako o moralnym wsparciu. - uśmiechnąłem się do niej, a ona wyglądała jakby nad tym myślała przez kilka sekund.
- Czy to znaczy, że mogę cię przytulić? - uniosła swoje brwi ku górze, wyglądając na pełną nadziei. Zaśmiałem się, a potem, nie odpowiadając na jej pytanie, owinąłem swoje dłonie wokół jej i przytuliłem. Załapała i powtórzyła moje ruchy, kładąc ręce na mojej szyi.
- Dziękuję ci za to, co robisz. - mruknęła w moją szyję, a ja skinąłem.
- Nie martw się. - uśmiechnąłem się i odsunąłem od niej. Lorena nie wyglądała jakby jeszcze tego chciała, jednak założoła dłonie na piersi i spojrzała w ziemię, kiedy szliśmy do dormitorium. - Proszę cię, Boże. - szepnąłem do samego siebie i powoli otworzyłem drzwi.
Na szczęście, nigdzie nie było Blondie, a Louis leżał w swoim łóżku.
Podszedłem ostrożnie do niego.
- Lou? Lou, kolego, jest tutaj. - powiedziałem cicho jakbym nie chciał go przestraszyć, że go obudzę.
Louis przez chwiilę się nie ruszył, ale kiedy zacząłem nim trząść, westchnął i przewrócił się na plecy. Nie mogłem uwierzyć w to, iż robimy takie przedstawienie dla Loreny.
- Mhm? - mruknął.
- Lorena tu jest. - wskazałem brunetkę, która stała obok mnie - Jest cały twój. Pójdę wziąć prysznic. - posłałem jej ostrożny uśmiech, zanim skierowałem się do łazienki.
Westchnąłem jak zauważyłem blondynkę, siedzącą na podłodze, opartą o ścianę, z ramionami owiniętymi wokół jej kolan. Powoli podszedłem do prysznica, gdzie odkręciłęm wodę, gdyż "brałem prysznic" i usiadłem obok zdobyczy Louis'a.
Zsunąłem się po ścianie i westchnąłem, kompletnie zmęczony. Chciałem, by tamta dwójka sobie pogadała o wszystkim, podczas, gdy ja leżałbym w swoim łóżku.
- Cześć.
Otworzyłem oczy i spojrzałem na lewo. Blondie posłała mi mały uśmiech.
- Cześć. - odparłem, gdy ponownie przeniosłem swój wzrok na prysznic.
- Jestem Monica. - powiedziała ponownie,a ja na nią spojrzałem, gotowy, by jej odpowiedzieć, żeby się odczepiła, ale jej wyraz twarzy mówił mi, abym tego nie robił. Wyglądała na lekko przerażoną, a ostatnią rzeczą, jakiej chciałem to jej obecność.
- Zach - przedstawiłem się jej.
Monica wyszczerzyła się do mnie, oczywiście czując ulgę przez fakt, że nie zamierzałem zrobić czegoś głupiego, a ja odwzajemniłem jej uśmiech. Nie byłem pewny jak długo byliśmy w łazience, jednak wiedziałem jedno; bardzo, bardzo długo.
Louis' POV
- Louis? - usłyszałem ponownie jej głos. Otworzyłem oczy i z trudem usiadłem.
- Hej. - powiedziałem, wzdychając, gdy moja dłoń poleciała do moich włosów. Na osobę, która dopiero co się obudziła, moje serce biło ekstremalnie szybko. - Co tam, dlaczego tu jesteś?
- Um... - Lorena się zaczęła jąkać, ściskając swoje palce. I nawet stojąc tutaj w za dużym podkoszulku i w legginsach, z nieogarniętymi włosami i czerwonymi oczami... Nadal była najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałem. I chciałem zrzucić się z klifu, bo potrzebowałem Zach'a, aby sobie to uświadomić.
Minutę później, w końcu coś powiedziała, a jej głos był cichy i ochrypnięty.
- M-Możemy porozmawiać?
**********
AUTORKA: Zanim ktoś zacznie shippować Zorenę, chcę, abyście wiedzieli, że między nimi nie będzie żadnej miłości. Chciałam tylko stworzyć słodki moment Zach'a/Loreny, ponieważ Dylan O'Brien i Lucy Hale sprawiają, że moje życie jest bardziej kolorowe :D
a ja jestem rozczarowana tym, że tak mało osób komentuje, rozdział dodaję tylko dlatego, że obiecałam.
Cześć kochana, przepraszam za spóźnienie, ale kompletnie nie mogłam ogarnąć się czasowo, bo praktycznie 24/7 siedziałam albo w szkole, albo w książkach.. Dobra już się nie tłumaczę, to nie ma sensu.
OdpowiedzUsuńRozdział jest taki.. Kurwa sama nie wiem jak to określić.. Szkoda mi Loreny.. Kurde ona wreszcie zrozumiała co zrobiła i co 'czuje' do Louisa.. A on!? Zachował się jak każdy, zwykły dupek w takiej sytuacji! Kurwa Louis! Serio?! Ja pierdole.. Nie w sumie to on pierdolił.. ale po chuj tę niepełnoletnią blondynę! Kurwa... W poprzednim rozdziale zachowywał się jakby go zraniła.. W sumie tutaj jego zachowanie też na to wskazuje, ale czy normalny facet nie potrafi dać dziewczynie trochę czasu.. Nie! On od razu pieprzy się z inną.. Ja jebie..
Czekam na next! <3
LOUIS KRETYNIE CO TY ROBISZ? -.-
OdpowiedzUsuńAW SŁODKI WĄTEK LORI I ZACHA UEHWRKW
CZEKAM NA NASTĘPNY <3
@flayalive
Louis powinie powiedzieć Lorenie dwie rzeczy:
OdpowiedzUsuń1. Że zaczął się nią interesować ze względu na zakład
2. Że przed chwilą przeleciał jakąś dziewczynę, kiedy on a się zamartwiała że jest zły.
Moment między Zachem a Loreną był słodki, przesłodki ! :) oby sobie wszystko wyjaśnili ... ale dlaczego on nie dał jej dojść do słowo, idiota! Louis jest jedyną z tych postaci w tym opowiadaniu które mnie irytują najbardziej, ale i tak chcę żeby byli razem, głupia ja przeczytałam zakończenie tej cześć, nici z niespodzianki :(
Czekam na next ! :)
przyznam się czytam ale nie komentuję, i zapewne nie jestem jedyna więc się tym nie przyjmuj - rozdział świetny
OdpowiedzUsuńJa...ja....japierdziele! Czytając miałam w głowie tylko jedno wielkie WTF?!
OdpowiedzUsuńPodzielam zdanie Lou, bo też nie wierzę, że potrzebował Zach'a, żeby ogarnąć, że to właśnie na Lori mu zależy. Idiota powalony normalnie. No, ale lepiej, że obudził się teraz, bo gdyby jego kumpel był bardziej napity i w ogóle nie trafił kluczami w dziurkę od drzwi to sytuacja mogła wyglądać zupełnie inaczej... Fart, głupi ma zawsze szczęście.
Czeeekam na neeeext! :*
Louis czy cie pojebalo?! Mysl idioto! Nie moge sie doczekac nexta! ♥
OdpowiedzUsuńrozdział ust genialny! już nie mogę doczekać się następnego! :) xx @xxhemmings69
OdpowiedzUsuńBoże Louis Ty pojebany kretynie!
OdpowiedzUsuńJedynie Zach na tutaj mózg, myśli logicznie i jest kochany!
A Lorena? Boże biedna, współczuję jej :(
Mam nadzieję, że o niczym się nie dowie i że wszystko się ułoży.
No i że może w Zach'u bd miała najlepszego przyjaciela <3
Ps. Skopię Wam wszystkim dupy, jak nie bd komentować Drama Class! -.-
@TheAsiaShow_xx
Idealne! Nie przejmuj sie tym ze malo osob komentuje ale pewnie duzo czyta na komorce (tak jak ja) i jest to troche czasochlonne xxxx M
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za nie komentowanie! Należy mi się porządna chłosta albo coś.. ale wszystko nadrobię, postaram się to zrobić już jutro... :)
OdpowiedzUsuńLouis, czy ciebie całkiem pooiebało? Czy tylko Zach w tym towarzystwie myśli? Ale za to nie wydawał się być specjalne niezadowolony z tego, że spędzi 'prysznic' z tą puszczalską Monicą xD
Aww Lori, ty to sobie komplikujesz życie, co?
@Irydda
Ufff jak dobrze że Zach opanował to wszystko xD
OdpowiedzUsuńTeraz oby Lou i Lori się pogodzili XDDDDDDD
Czekam z niecierpliwością na next xd
Mam nadzieję że Lou i Lori będą razem :) Czekam na nn ^^
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie, czekam na następny rozdział. xx @madzik1211
OdpowiedzUsuńGenialność <3333333333333333333333333333333333333333333
OdpowiedzUsuńDzieje się. Czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńOjejuuu. To o najpięknieszej dziewczynie było takie urocze.
OdpowiedzUsuńJestem wkurwiona na Lou bo sprowadził sobie tę Monice i ugh... Chuj.
Czekam na ich rozmowę. Oby w końcu byli razem.
Oooo nie za nim ona mu wyznała miłość musisz coś zrobić.aby się dowiedziała co się stało niedawno z tą blondi.błagam za nim będzie za późno! Bo się zabije.błagam!!!
OdpowiedzUsuńM.
O boziu. Dobrze, że Zach wkroczył i nic się nie wydarzyło...
OdpowiedzUsuńZach normalnie Cię lovciam, że im pomogłeś :)
Ale Lou Ty palancie! Jak mogłeś!
Ehh...
Czekam z niecierpliwoscią na nn :*
Buziaki:*
A.
Jaram się całkowicie *-*
OdpowiedzUsuńTeż czytam tłumaczenie, ale do tej pory nie komentowałem. Tłumacz dalej, bo to co robisz jest świetne!
OdpowiedzUsuń