AUTORKA: Ludzie, Louis nie przespał się z Monicą, lol. Ukazałam fakt, że Zach ma dobre poczucie czasu i im w tym przeszkodził (...)
- Jasne, kochanie. - przełknąłem ślinę i przesunąłem się w swoją prawą stronę, więc Lorena mogła usiąść.
Wypuściła mały oddech i skinęła głową. Mogłem poczuć tę niespokojną atmosferę; jedynym powodem, dla którego się jeszcze nie udusiliśmy nawzajem, był Zach, będący blisko nas. Zapisałem sobie w pamięci, że jeśli Zach kiedykolwiek będzie potrzebować nerki, to mu ją dam.
Lorena usiadła na krawędzi łóżka, przez chwilę wpatrując się w swoje dłonie. Ja patrzyłem na swoje, przede wszystkim dlatego, że desperacko próbowałem ukryć swoje krocze. Jezu Chryste, nawet w takiej sytuacji jak ta, musiałem mieć wzwód. To rekord.
Uniosłem swój wzrok na Lorenę, która schowała kosmyk swoich włosów za ucho. Kiedy to zrobiła, zauważyłem, że jej usta były zaciśnięte między zębami, a później nagle je wypuściła z uścisku, co sprawiło, iż wyglądały na bardziej czerwone i pełniejsze niż zwykle. Spostrzegłem kilka piegów na jej nosie i małe znamię na kości policzkowej. I drobne kolczyki, które zawsze nosiła, srebrne w kształcie serduszka.
Wtedy sobie uświadomiłem, że mogłem ją stracić. Po prostu się jej przyglądając, fakt, że naprawdę mogłem ją stracić siedział w mojej głowie. Zawsze to wiedziałem, ale mogłem praktycznie poczuć, że to uderza w moją głowę jak kula.
Zasługiwała na kogoś lepszego ode mnie, dużo lepszego i bałem się, iż mogła sobie to uświadomić. Mogła pójść jutro na zajęcia, a tam mógłby być chłopak, który zaoferowałby jej pomoc, jeśli miałaby książki cięższe i większe od siebie. Uśmiechnie się do niego i powie, nie, ale on się nie podda, ponieważ spójrzmy na nią; jest piękna. Później, Lorena wywróci oczami i da mu kilka jej książek i zaczną rozmawiać i na koniec przerwy, jedno z nich będzie miało numer drugiego. I po prostu...
Ją stracę.
Poczułem jak mój oddech stał się cięższy, gdy te dwa słowa przeleciały ponownie przez moją głowę i znowu i znowu, a fakt, że to mogło się stać wcale mi nie pomagało. A to, co może mi powiedzieć, także nie było zbyt pomocne. Myśl, że wyjdzie stąd po niespełna minucie i nigdy nie wróci zabijała mnie od środka. Uduście mnie. Mogłem sobie w końcu wyobrazić jak się czuje osoba pocałowana przez Dementora.
Kilka minut przeleciało w ciszy, która zagłuszona była tylko dźwiękiem płynącej wody spod prysznica. Przez sekundę pomyślałem o Zach'u i tym jak utknął z Monicą w łazience. Nawet jak tu była, pięć minut temu, ze mną, miałem ochotę zwymiotować na myśl o niej. Nie było z nią nic nie tak, po prostu chciało mi się rzygać. Fakt był taki, że chciałem zamienić Lorenę na zupełnie zabawną dziewczynę, co sprawiało, iż chciałem umrzeć i spłonąć w najciemniejszym i najgorętszym korytarzu piekła.
Cisza zaczęła mnie dusić. Nie mogłem przeczekać kolejnej minuty tylko siedzenia i oczekiwania na moment, kiedy Lorena zacznie coś mówić, co skłoniło mnie do zabrania głosu jako pierwszego.
- Więc, um... - zacząłem, ale nie wiedziałem, co powiedzieć - Co- O czym chciałabyś porozmawiać, Lori?
Przeniosłem na nią powoli swoje spojrzenie, aby ujrzeć jak wpatruje się w moje łóżko. Musiała na mnie patrzeć, gdy mówię.
- Um, cóż... - odchrząknęła. Przyglądałem się jej ostrożnie, bojąc się nawet oddychać. - Ni-nigdy nie myślałam, że to powiem, ale... Spierdoliłam to.
Zamrugałem kilkakrotnie, otwierając szeroko oczy na jej wypowiedź; ona spierdoliła? Co takiego spierdoliła? Coś zrobiła? Był jakiś inny chłopak, który jej pomagał z książkami, czy coś?
Czy już ją straciłem?
- O-o czym ty mówisz? - zapytałem, zaskoczony jak bardzo poważnie brzmiał mój głos.
- Ja... Ty... - zająkała się, ponownie zaplatając swoje dłonie. Chciałem coś powiedzieć, jednak była szybsza ode mnie - Nie powinnam była mówić nie.
Ponownie zamrugałem kilka razy. Moje usta się delikatnie otwarły, a mój żołądek zrobił fikołka, ale nie dlatego, że chciało mi się wymiotować; było to niepokojące.
- O czym ty mówisz? - powtórzyłem, nie uświadamiając sobie słów, które powiedziałem, dopóki Lorena nie wywróciła oczami.
- Przez cały ten czas... Udowadniałeś mi, że się mylę. I oto ja, odrzucająca cię po twojej przemianie. - spojrzała na mnie nim zaczęła mówić - Zmieniłeś się, naprawdę, a ja tego nie widziałam, dopóki cię prawie nie straciłam.
Zanim zdażyłem zareagować, Lorena podsunęła się na łóżku i pochyliła w moją stronę, więc mogła mnie przytulić. Udało jej się owinąć jej ramiona wokół mojego torsu i położyć głowę na mojej klatce. Natychmiast sobie przypomniałem naszą randkę, kiedy poprosiła mnie, abym został z nią na noc; była taka przytulalska, podczas, gdy ja nie potrafiłem się ruszyć. Jak teraz.
Nie mogłem uwierzyć w to, że była jedyną, która przeprosiła za to, co się wydarzyło. Ale znowu, nie wiedziała o Monice i całym tym cholerstwie, które mogło się wydarzyć, gdyby nie Zach. Nie planowałem powiedzieć jej prawdy, Boże nie. Nienawidziłem trzymać przed nią sekretów, ale nie mogłem ryzykować. Już nie.
- Przepraszam. - mruknęła, wyrywając mnie z myśli, a ja byłem niemalże pewien, że mogła poczuć jak moje serce się łamie pod jej dłonią, która była na mojej piersi. Nie, nie przepraszaj. Nie masz za co. Przepraszam, że jestem draniem.
W końcu udało mi się powoli owinąć ramiona wokół niej. Wkrótce po tym, przekonałem się, że to wszystko było prawdziwe i naprawdę nie chciałem jej stracić.
- Skarbie, posłuchaj - pochyliłem się w dół, aby złożyć kilka pocałunków na jej głowie - Nie przepraszaj, poważnie. Mogłem wykazać więcej zrozumienia. Proszę, nie zadręczaj się.
Lorena przez chwilę była cicho, zanim podniosła głowę tak, iż mogła na mnie patrzyć. Widząc ją, uświadomiłem sobie, że była bliska płaczu i jeśli nic bym nie powiedział, moja koszulka byłaby mokra przez jej łzy.
Uśmiechnąłem się odrobinkę, bardziej w niedowierzaniu.
- Proszę, nie płacz, skarbie. Wszystko będzie dobrze, jestem poważny. - uniosłem swoje brwi ku górze, próbując ją przekonać, iż nie jestem zły albo coś innego.
Ale nie wyglądała na taką, która miałaby mi łatwo uwierzyć. Prawdopodobnie to było dlatego, że poprzedniego dnia powiedziałem jej, iż wszystko jest dobrze, do czego nie byłem zbytnio przekonany i oczywiste było, że nie było dobrze. Teraz myślała, że robię dokładnie to samo.
- Lorena, posłuchaj mnie - powiedziałem cicho, a mój głos był odrobinkę srogi, odgarniając jej włosy, by mogła mnie widzieć - Nie jestem na ciebie zły. Nigdy nie mógłbym być na ciebie zły.
- Nie, po prostu... - zaczęła, jednak przerwała, aby usiąść. Tak samo jak ona, podniosłem się do pozycji siedzącej, czekając na wyjaśnienia. Lorena wzięła moją dłoń i nabrała powietrza - Właściwie to chcę z tobą być.
Nie byłem pewny, ile czasu się w nią wpatrywałem z delikatnie rozszerzonymi oczami i otwartymi ustami, ale w pewnym momencie zaczęła machać mi przed oczami ręką.
- Louis! - prawie jęknęła, a ja zamrugałem kilkakrotnie zanim zamknąłem usta.
- Ch-Chciałabyś? - niemalże szepnąłem, a Lorena niepewnie skinęła. Nie było w tym wahania, po prostu obawiała się tego, w jaki sposób zareaguję.
Przełknąłem ślinę, tylko po to, aby udowodnić, że powinna się obawiać. Nie przez to, o czym myśli; wszystko, co wiedziałem, to to, że mogła myśleć, iż jej nie chcę. W rzeczywistości, po prostu... nie umiałem. Nie potrafiłem jej powiedzieć, że także chcę z nią być i sprawić, by była w ten sposób moją dziewczyną. Nie po tym jak niemalże minutę przed jej przyjściem, w moim łóżku była inna laska. Nie sądziłem, żebym kiedykolwiek sobie wybaczył to, że byłem z Monicą, nawet jeśli się tylko całowaliśmy, no i widziałem ją nago. Faktem było, iż Lorena przez cały czas o mnie myślała, decydując się na rozmowę ze mną dwadzieścia minut przed północą, w dzień szkoły. A ja próbowałem wszystko jej ułatwić najgorszym sposobem. Więc nie, nie mogłem uznać, iż wszystko było milusie i słodziusie.
Zacisnąłem dłoń Loreny i uniosłem na nią swój wzrok; była blada. Wyglądała prawie na chorą. Jak długo milczałem?
- Posłuchaj... - zacząłem, zanim mogłaby zwymiotować - Chciałbym z tobą być. - udało mi się powiedzieć - Ale, Lori, miałaś rację. Nie jesteś gotowa. I ja też nie.
- O czym ty mówisz? - skopiowała moje pytanie sprzed kilku minut, a ja wzruszyłem niepewnie ramionami.
- Po prostu myślę... że powinniśmy trochę zwolnić.
- Zwolnić? Kręcimy się w kółko od dwóch miesięcy! - podkreśliła, odrobinkę wkurzona - Jeśli nie chcesz ze mną być, powiedz to. Nie zwódź mnie.
Kurde. Właśnie na to liczyłem.
Lorena chciała wstać, jednak pociągnąłem ją dół. Nie byłem w humoru na więcej tego gówna i chciałem to załatwić właśnie tutaj, właśnie teraz.
- Lorena, chcę być z tobą. Naprawdę, naprawdę chcę. - obdarowałem ją spokojnym spojrzeniem, bynajmniej takim, na jaki było mnie stać - Ale... Nie możemy robić czegoś, co nie będzie przemyślane. Ty mi to uświadomiłaś.
Brunetka powoli zamknęła oczy, unosząc swoje brwi ku górze.
- Więc musisz przemyśleć to, czy chcesz lub nie chcesz ze mną być?
- Wiesz, co mam na myśli. - odparłem wzdychając, a ona spojrzała w dół.
Przez kilka sekund bawiła się kołdrą, po czym skinęła głową.
- Yeah, myślę, że tak. Tylko czemu? Dlaczego chcesz tak nagle zwolnić?
Ponieważ się myliłaś i tak naprawdę się nie zmieniłem, ale chciałbym! Chciałbym bardziej niż cokolwiek innego.
- Bo... przepraszam cię za to, że odszedłem wczoraj jakby wkurzony i.. I chcę ci to wynagrodzić. - posłałem jej mały uśmiech, pocierając wierzch jej dłoni. Modliłem się do Boga, aby kupiła moje pół-kłamstwo. Pół, ponieważ naprawdę chciałem jej to wynagrodzić.
Lorena zwęziła swoje oczy z nutką rozbawienia.
- Oh, serio? I jak zamierzasz to zrobić?
Zanim odpowiedziałem, uśmiechnąłem się.
- Cóż.. Jeśli ci to nie przeszkadza, zamierzam zabrać cię na randkę, zrobić wszystko w taki sposób, w jaki powinienem i wtedy ponowie cię o to zapytać.
Tak szybko jak skończyłem, jej uśmiech się poszerzył.
- Okay. - odparła próbując ukryć fakt, iż jest podekscytowana - Ale jeśli już planujesz to zrobić, to zrób to jutro.
- J-jutro? - uniosłem swoje brwi ku górze - Ale mamy szkołę i-
- Więc zrobimy to w porze lunchu, czy coś. Nic specjalnego. Cofniemy się w czasie. - weszła mi w słowo.
Spojrzałem na swoje dłonie, nie bardzo zadowolony z jej sugestii.
- Ale chcę, aby to było specjalne. - mruknąłem, brzmiąc jak dziecko, któremu rodzice nie chcieli kupić roweru.
- Louis - powiedziała wesołym tonem, unosząc moją głowę, więc mogłem ujrzeć jej wesołą twarz - Nie potrzebuję niczego nadzwyczajnego. Mam ciebie.
Nie byłem pewien, co odpowiedzieć; co byś powiedział dziewczynie, kiedy pośrednio stwierdziła, iż jesteś specjalny? Dziękuję? Nie, nie jestem? Jak ty?
- Chodź tu - uśmiechnąłem się i przyciągnąłem ją do siebie. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć, więc siedziałem cicho.
Lorena przyczołgała się na kraniec łóżka, a ja uniosłem ją na siebie. Nie chciałem jej pocałować, nie po tym jak całowałem inną dziewczynę tego samego popołudnia, ale oczywiście ona tego nie wiedziała; z małym uśmieszkiem na swoich ustach, pochyliła się nade mną i delikatnie mnie pocałowała, tak jak wczoraj.
Poza poczuciem winy, mogłem poczuć się szczęśliwy; właśnie to powinno się czuć całując dziewczynę. Bez wymuszenia i jakbyś musiał to robić, ale zrelaksowany i zadowolony.
Wbrew sobie, odwzajemniłem jej pocałunek, powoli zapominając o Monice. To także coś dobrego; jeśli dziewczyna sprawia, iż zapominasz o każdej innej, którą kiedykolwiek całowałeś, nie pozwalając jej odejść. Co oczywiście zrobiłem- właściwie, nie zrobiłem.
Pociągnąłem Lorenę na łóżku i mogłem usłyszeć jak chichocze, kiedy z moją pomocą, usiadła na mnie okrakiem. W sposób, w jaki zaczęła mnie wtedy całować, mogłem powiedzieć, iż chciała, aby coś się stało tego wieczoru, ale oh, nie, ledwo poradziłem sobie z myślą, że Lorena mogłaby leżeć tam, gdzie Monica. Poza tym, dopiero co uspokoiłem swoje ciało i nie potrzebowałem ponownie go budzić.
Zwolniłem nasze pocałunki i przekręciłem Lorenę na bok, więc utknęła między mną, a ścianą. Wkrótce się odsunęła i przez minutę mi się przyglądała, wyglądała tak jakby podobał jej się ten widok.
- Wiesz... - odparła, a koniuszki jej palców dotykały moich policzków, nieco mnie łaskocząc - Naprawdę powinnam już iść. Niedługo zamykają budynek.
Spojrzałem na swój zegarek, uśmiechając się.
- Cóż, skarbie, wygląda na to, że to nie twój wieczór. - odwróciłem swoją dłoń i pokazałem jej, iż było już dziesięć minut po północy, co oznaczało, że zamknięto budynek, w którym nie powinna być.
Oczy Loreny się rozszerzyły, zanim zaczęła się przesuwać i po prostu, zrujnowała ten moment.
- Kurwa... kurwa, kurwa, kurwa, kurwa, kurwa - powtarzała, próbując wyjść z mojego łóżka, ale jej to uniemożliwiłemi pociągnąłem ponownie w dół. - Louis! - warknęła Lorena, odpychając się ode mnie - Co ty wyrabiasz? Muszę się stąd wydostać!
- Nie, nie musisz. Bo - powiedziałem spokojnie, zanim odwróciłem swój zegarek i kliknąłem budzik. - Ustawiłem budzik na 8, więc obudzi nas godzinę przed pierwszymi zajęciami, co oznacza, że... się nie spóźnisz. I jak?
Lorena przeniosła swój wzrok ze mnie na mały obiekt na moim nadgarstku, myśląc nad moją ofertą, co zajęło jej kilka minut.
- Eh, jest po północy. - wzruszyła ramionami i położyła się na poduszce obok mnie. Zaśmiałem się jak odłożyłem swój budzik na małą szafkę nocną i odwróciłem się do Loreny, aby zobaczyć, iż ma zamknięte oczy. Przykryłem ją kołdrą i przytuliłem do siebie. - Co Zach tam robi? - mruknęła, a ja byłem świadomy płynącej wody z łazienki.
- Um... Prawdopodobnie daje nam czas. - uśmiechnąłem się i jak na zamówienie, woda przestała płynąć, a Lorena skinęła głową - Poza tym, lubi długie prysznice. - dodałem, bardziej do siebie. Dziewczyna obok mnie zachichotała, zanim przesunęła swoje ciało bliżej mojego. Odetchnąłem i pozwoliłem sobie zasnąć.
Gdybym tylko wiedział, że półtorej godziny później, Lorena nieświadomie kopnie mnie w jaja, co sprawiło, iż się obudziłem, podczas, kiedy ona nadal spała jakby nic się nie stało... Nie pozwoliłbym sobie zasnąć.
Zach's POV
- Nie, skończyłem się z tobą kłócić, koniec dyskusji! - warknąłem tak cicho jak tylko potrafiłem, odkąd zakręciłem wodę półtorej godziny temu. Chodziłem po całej łazience i miałem nadzieję, że Lorena niczego nie usłyszy.
Odkąd zaczęliśmy rozmawiać, Monica po raz pięćdziesiąty wywróciła swoimi oczami.
- Wiem, że mam rację. Masz jakieś urojenia. - wskazała na mnie swoim palcem i teraz nastała moja kolej na zrobienie młynka oczami.
Ostatnią godzinę spędziliśmy na walce, czy czymś podobnym, czy Voldemort był zły czy po prostu niezrozumiany. Twierdziłem, że był odrażającym synem jakieś suki, zasługującym na śmierć, podczas kiedy Blondie myślała, iż coś było nie tak z jego rodzicami czy coś i to właśnie dlatego taki był. Po prostu obciążeniem końskiego gówna, jeśli byś mnie zapytała.
Nawet nie wiedziałem jak udało nam się walczyć o to przez dobrą godzinę.
Chciałem usiąść, kiedy zadzwonił mój telefon, informując, iż dostałem wiadomość. Zmarszczyłem brwi; kto mógłby do mnie pisać, przed pierwszą nad ranem?
Otworzyłem wiadomość i westchnąłem, kiedy odkryłem, że była od Louis'a.
Wpatrywałem się w swojego Nexus'a przez kilka sekund, po czym go zablokowałem i schowałem do kieszeni.
- Chodź, wychodzisz. - wyciągnąłem swoją dłoń w stronę Monici, a ona ją złapała, wstając. Nie zauważyłem jak wysoka była dopóki nie wstała; to było jak oglądanie Hagrida, nawet jeśli była szczupła i po prostu odrobinkę ode mnie wyższa. - Bądź cicho. - szepnąłem i powoli otworzyłem drzwi.
Oboje szliśmy na palcach przechodząc przez pokój. Spojrzałem na Louis'a, który, ku mojemu zaskoczeniu patrzył na mnie i byłem wystarczająco pewny, że zobaczyłem nieprzytomne ciało obok niego. Uniosłem kciuki do góry, a on tylko skinął głową. Prawdopodobnie oznaczało to, iż wszystko między nimi było jasne i byli teraz razem. Nie mogłem się doczekać wkurzania go, odnośnie tego!
Minutę później pukałem w małe okienko w drzwiach, które wychodziło z budynku, więc ochroniarze mogli mnie usłyszeć.
- Yo, Sampson! Otwórz drzwi, mamy tu oszustkę. - zażartowałem, a Monica uderzyła mnie w ramię. Uśmiechała się, ale mogłem ujrzeć zdenerwowanie na jej twarzy. Ah, to musi być wspaniałe uczucie - być nastolatkiem. Nie byłem nim przez ostatnie trzy lata. Co przypominało mi; nawet jeśli to było obrzydliwe, nie mogłem doczekać się dokuczania Louis'owi na temat tego, że prawie przespał się z małolatą!
- O co to wszystko? - Chris Sampson zapytał jak otworzył drzwi z powagą wypisaną na twarzy, co oczywiście, widać było, że żartuje. Może mógłby być zły, że musi otwierać drzwi prawie o pierwszej nad ranem, ale eh, to nie był pierwszy raz.
- O nic, o nic. - uśmiechnąłem się, decydując, iż nic nie powiem o Monice. Naprawdę nie chciałem, aby ochroniarze wiedzieli, że był tu ktoś niepełnoletni. - Więc.. Myślę, że znajdziesz swoją drogę do domu. - powiedziałem, gdy byliśmy za bramą. Ku mojemu zaskoczeniu, spojrzała w dół i podeszła w tamtym kierunku.
- Czy mogłabym... Mogłabym dać ci mój numer? - zapytała, niemalże niepewnie i kłamałbym, gdybym powiedział, że widok nie był uroczy. Niestety dla Blondie, nie był wystarczająco uroczy.
- Cóż, pomyślmy - przyłożyłem swój palec do brody jakbym na poważnie nad tym myślał - Czy chciałbym umówić się z małoletnią dziewczyną Louis'a Tomlinson'a, z którą prawie uprawiał seks? - powiedziałem na jednym wdechu, śmiejąc się na końcu - Kurde, nie. - mój wyraz twarzy był poważny.
Monica otworzyła szerzej swoje oczy i wyglądała jakby chciała mnie spoliczkować.
- Dobranoc! - odparłem wesoło i zanim mogłaby naznaczyć mój policzek, odwróciłem się i zacząłem szybko iść w stronę dormitoriów. Byłem trzeźwy, ale zmęczony bardziej niż kiedykolwiek.
Minutę później, szczerzyłem się na widok mojego łóżka, gdy powoli otworzyłem drzwi od pokoju i zamknąłem je w ten sam sposób. Umyłem swoje zęby chyba cztery razy jak nie miałem nic innego do roboty w łazience, więc rozebrałem się do bokserek i wskoczyłem do łóżka.
Zanim zamknąłem oczy, spojrzałem przelotnie na Louis'a i Lorenę i odwróciłem się, aby móc lepiej ich widzieć. Nawet jeśli miałbym sprawić, iż życie mojego przyjaciela stałoby się piekłem z powodu jego pierwszego zakochania odkąd się poznaliśmy dwa lata temu, nie mogłem nic poradzić na to, że uśmiechnąłem się na ten widok; nie byłem w stanie ujrzeć twarzy Lou, ale zauważyłem, iż jego ramię ciasno owinięte jest wokół Loreny. Miał kilka dziewczyn, które zostały na noc, ale nigdy nie trzymał ich tak blisko siebie. Jeżeli byłbym dziewczyną, prawdopodobnie bym płakał; byłem z niego taki dumny. Dorósł, dosłownie.
Wziąłem swój telefon.
Uśmiechnąłem się jak nacisnąłem 'wyślij', i odwróciłem się w swoim łóżku. Na szczęście, jego komórka była wyciszona, więc kiedy dostał wiadomość, usłyszałem tylko wibracje. Zdecydowałem, by swój dźwięk także wyciszyć, jakby zamierzał odpowiedzieć. I oczywiście, pięć minut później, mój telefon zawibrował.
Zacząłem się śmiać; nie miał pojęcia, co osiągnie takim sposobem.
Wkrótce dostałem inną wiadomość i wtedy skończyłem się śmiać.
Cóż, teraz nieświadomie chciał sprawić, abym się rozpłakał.
Kilka sekund później, buzz-buzz.
Zdecydowałem przestać pisać z Louis'em, żebym naprawdę się nie rozpłakał i odłożyłem swój telefon na nocną szafkę. Zobaczyłem jak Lou robi to samo i oboje uśmiechnęliśmy się do siebie jednocześnie, zanim odwróciliśmy się w swoich łóżkach.
Ah, teraz, zobaczmy; jedna owca, dwie owce, trzy owce...
Ponownie zamrugałem kilka razy. Moje usta się delikatnie otwarły, a mój żołądek zrobił fikołka, ale nie dlatego, że chciało mi się wymiotować; było to niepokojące.
- O czym ty mówisz? - powtórzyłem, nie uświadamiając sobie słów, które powiedziałem, dopóki Lorena nie wywróciła oczami.
- Przez cały ten czas... Udowadniałeś mi, że się mylę. I oto ja, odrzucająca cię po twojej przemianie. - spojrzała na mnie nim zaczęła mówić - Zmieniłeś się, naprawdę, a ja tego nie widziałam, dopóki cię prawie nie straciłam.
Zanim zdażyłem zareagować, Lorena podsunęła się na łóżku i pochyliła w moją stronę, więc mogła mnie przytulić. Udało jej się owinąć jej ramiona wokół mojego torsu i położyć głowę na mojej klatce. Natychmiast sobie przypomniałem naszą randkę, kiedy poprosiła mnie, abym został z nią na noc; była taka przytulalska, podczas, gdy ja nie potrafiłem się ruszyć. Jak teraz.
Nie mogłem uwierzyć w to, że była jedyną, która przeprosiła za to, co się wydarzyło. Ale znowu, nie wiedziała o Monice i całym tym cholerstwie, które mogło się wydarzyć, gdyby nie Zach. Nie planowałem powiedzieć jej prawdy, Boże nie. Nienawidziłem trzymać przed nią sekretów, ale nie mogłem ryzykować. Już nie.
- Przepraszam. - mruknęła, wyrywając mnie z myśli, a ja byłem niemalże pewien, że mogła poczuć jak moje serce się łamie pod jej dłonią, która była na mojej piersi. Nie, nie przepraszaj. Nie masz za co. Przepraszam, że jestem draniem.
W końcu udało mi się powoli owinąć ramiona wokół niej. Wkrótce po tym, przekonałem się, że to wszystko było prawdziwe i naprawdę nie chciałem jej stracić.
- Skarbie, posłuchaj - pochyliłem się w dół, aby złożyć kilka pocałunków na jej głowie - Nie przepraszaj, poważnie. Mogłem wykazać więcej zrozumienia. Proszę, nie zadręczaj się.
Lorena przez chwilę była cicho, zanim podniosła głowę tak, iż mogła na mnie patrzyć. Widząc ją, uświadomiłem sobie, że była bliska płaczu i jeśli nic bym nie powiedział, moja koszulka byłaby mokra przez jej łzy.
Uśmiechnąłem się odrobinkę, bardziej w niedowierzaniu.
- Proszę, nie płacz, skarbie. Wszystko będzie dobrze, jestem poważny. - uniosłem swoje brwi ku górze, próbując ją przekonać, iż nie jestem zły albo coś innego.
Ale nie wyglądała na taką, która miałaby mi łatwo uwierzyć. Prawdopodobnie to było dlatego, że poprzedniego dnia powiedziałem jej, iż wszystko jest dobrze, do czego nie byłem zbytnio przekonany i oczywiste było, że nie było dobrze. Teraz myślała, że robię dokładnie to samo.
- Lorena, posłuchaj mnie - powiedziałem cicho, a mój głos był odrobinkę srogi, odgarniając jej włosy, by mogła mnie widzieć - Nie jestem na ciebie zły. Nigdy nie mógłbym być na ciebie zły.
- Nie, po prostu... - zaczęła, jednak przerwała, aby usiąść. Tak samo jak ona, podniosłem się do pozycji siedzącej, czekając na wyjaśnienia. Lorena wzięła moją dłoń i nabrała powietrza - Właściwie to chcę z tobą być.
Nie byłem pewny, ile czasu się w nią wpatrywałem z delikatnie rozszerzonymi oczami i otwartymi ustami, ale w pewnym momencie zaczęła machać mi przed oczami ręką.
- Louis! - prawie jęknęła, a ja zamrugałem kilkakrotnie zanim zamknąłem usta.
- Ch-Chciałabyś? - niemalże szepnąłem, a Lorena niepewnie skinęła. Nie było w tym wahania, po prostu obawiała się tego, w jaki sposób zareaguję.
Przełknąłem ślinę, tylko po to, aby udowodnić, że powinna się obawiać. Nie przez to, o czym myśli; wszystko, co wiedziałem, to to, że mogła myśleć, iż jej nie chcę. W rzeczywistości, po prostu... nie umiałem. Nie potrafiłem jej powiedzieć, że także chcę z nią być i sprawić, by była w ten sposób moją dziewczyną. Nie po tym jak niemalże minutę przed jej przyjściem, w moim łóżku była inna laska. Nie sądziłem, żebym kiedykolwiek sobie wybaczył to, że byłem z Monicą, nawet jeśli się tylko całowaliśmy, no i widziałem ją nago. Faktem było, iż Lorena przez cały czas o mnie myślała, decydując się na rozmowę ze mną dwadzieścia minut przed północą, w dzień szkoły. A ja próbowałem wszystko jej ułatwić najgorszym sposobem. Więc nie, nie mogłem uznać, iż wszystko było milusie i słodziusie.
Zacisnąłem dłoń Loreny i uniosłem na nią swój wzrok; była blada. Wyglądała prawie na chorą. Jak długo milczałem?
- Posłuchaj... - zacząłem, zanim mogłaby zwymiotować - Chciałbym z tobą być. - udało mi się powiedzieć - Ale, Lori, miałaś rację. Nie jesteś gotowa. I ja też nie.
- O czym ty mówisz? - skopiowała moje pytanie sprzed kilku minut, a ja wzruszyłem niepewnie ramionami.
- Po prostu myślę... że powinniśmy trochę zwolnić.
- Zwolnić? Kręcimy się w kółko od dwóch miesięcy! - podkreśliła, odrobinkę wkurzona - Jeśli nie chcesz ze mną być, powiedz to. Nie zwódź mnie.
Kurde. Właśnie na to liczyłem.
Lorena chciała wstać, jednak pociągnąłem ją dół. Nie byłem w humoru na więcej tego gówna i chciałem to załatwić właśnie tutaj, właśnie teraz.
- Lorena, chcę być z tobą. Naprawdę, naprawdę chcę. - obdarowałem ją spokojnym spojrzeniem, bynajmniej takim, na jaki było mnie stać - Ale... Nie możemy robić czegoś, co nie będzie przemyślane. Ty mi to uświadomiłaś.
Brunetka powoli zamknęła oczy, unosząc swoje brwi ku górze.
- Więc musisz przemyśleć to, czy chcesz lub nie chcesz ze mną być?
- Wiesz, co mam na myśli. - odparłem wzdychając, a ona spojrzała w dół.
Przez kilka sekund bawiła się kołdrą, po czym skinęła głową.
- Yeah, myślę, że tak. Tylko czemu? Dlaczego chcesz tak nagle zwolnić?
Ponieważ się myliłaś i tak naprawdę się nie zmieniłem, ale chciałbym! Chciałbym bardziej niż cokolwiek innego.
- Bo... przepraszam cię za to, że odszedłem wczoraj jakby wkurzony i.. I chcę ci to wynagrodzić. - posłałem jej mały uśmiech, pocierając wierzch jej dłoni. Modliłem się do Boga, aby kupiła moje pół-kłamstwo. Pół, ponieważ naprawdę chciałem jej to wynagrodzić.
Lorena zwęziła swoje oczy z nutką rozbawienia.
- Oh, serio? I jak zamierzasz to zrobić?
Zanim odpowiedziałem, uśmiechnąłem się.
- Cóż.. Jeśli ci to nie przeszkadza, zamierzam zabrać cię na randkę, zrobić wszystko w taki sposób, w jaki powinienem i wtedy ponowie cię o to zapytać.
Tak szybko jak skończyłem, jej uśmiech się poszerzył.
- Okay. - odparła próbując ukryć fakt, iż jest podekscytowana - Ale jeśli już planujesz to zrobić, to zrób to jutro.
- J-jutro? - uniosłem swoje brwi ku górze - Ale mamy szkołę i-
- Więc zrobimy to w porze lunchu, czy coś. Nic specjalnego. Cofniemy się w czasie. - weszła mi w słowo.
Spojrzałem na swoje dłonie, nie bardzo zadowolony z jej sugestii.
- Ale chcę, aby to było specjalne. - mruknąłem, brzmiąc jak dziecko, któremu rodzice nie chcieli kupić roweru.
- Louis - powiedziała wesołym tonem, unosząc moją głowę, więc mogłem ujrzeć jej wesołą twarz - Nie potrzebuję niczego nadzwyczajnego. Mam ciebie.
Nie byłem pewien, co odpowiedzieć; co byś powiedział dziewczynie, kiedy pośrednio stwierdziła, iż jesteś specjalny? Dziękuję? Nie, nie jestem? Jak ty?
- Chodź tu - uśmiechnąłem się i przyciągnąłem ją do siebie. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć, więc siedziałem cicho.
Lorena przyczołgała się na kraniec łóżka, a ja uniosłem ją na siebie. Nie chciałem jej pocałować, nie po tym jak całowałem inną dziewczynę tego samego popołudnia, ale oczywiście ona tego nie wiedziała; z małym uśmieszkiem na swoich ustach, pochyliła się nade mną i delikatnie mnie pocałowała, tak jak wczoraj.
Poza poczuciem winy, mogłem poczuć się szczęśliwy; właśnie to powinno się czuć całując dziewczynę. Bez wymuszenia i jakbyś musiał to robić, ale zrelaksowany i zadowolony.
Wbrew sobie, odwzajemniłem jej pocałunek, powoli zapominając o Monice. To także coś dobrego; jeśli dziewczyna sprawia, iż zapominasz o każdej innej, którą kiedykolwiek całowałeś, nie pozwalając jej odejść. Co oczywiście zrobiłem- właściwie, nie zrobiłem.
Pociągnąłem Lorenę na łóżku i mogłem usłyszeć jak chichocze, kiedy z moją pomocą, usiadła na mnie okrakiem. W sposób, w jaki zaczęła mnie wtedy całować, mogłem powiedzieć, iż chciała, aby coś się stało tego wieczoru, ale oh, nie, ledwo poradziłem sobie z myślą, że Lorena mogłaby leżeć tam, gdzie Monica. Poza tym, dopiero co uspokoiłem swoje ciało i nie potrzebowałem ponownie go budzić.
Zwolniłem nasze pocałunki i przekręciłem Lorenę na bok, więc utknęła między mną, a ścianą. Wkrótce się odsunęła i przez minutę mi się przyglądała, wyglądała tak jakby podobał jej się ten widok.
- Wiesz... - odparła, a koniuszki jej palców dotykały moich policzków, nieco mnie łaskocząc - Naprawdę powinnam już iść. Niedługo zamykają budynek.
Spojrzałem na swój zegarek, uśmiechając się.
- Cóż, skarbie, wygląda na to, że to nie twój wieczór. - odwróciłem swoją dłoń i pokazałem jej, iż było już dziesięć minut po północy, co oznaczało, że zamknięto budynek, w którym nie powinna być.
Oczy Loreny się rozszerzyły, zanim zaczęła się przesuwać i po prostu, zrujnowała ten moment.
- Kurwa... kurwa, kurwa, kurwa, kurwa, kurwa - powtarzała, próbując wyjść z mojego łóżka, ale jej to uniemożliwiłemi pociągnąłem ponownie w dół. - Louis! - warknęła Lorena, odpychając się ode mnie - Co ty wyrabiasz? Muszę się stąd wydostać!
- Nie, nie musisz. Bo - powiedziałem spokojnie, zanim odwróciłem swój zegarek i kliknąłem budzik. - Ustawiłem budzik na 8, więc obudzi nas godzinę przed pierwszymi zajęciami, co oznacza, że... się nie spóźnisz. I jak?
Lorena przeniosła swój wzrok ze mnie na mały obiekt na moim nadgarstku, myśląc nad moją ofertą, co zajęło jej kilka minut.
- Eh, jest po północy. - wzruszyła ramionami i położyła się na poduszce obok mnie. Zaśmiałem się jak odłożyłem swój budzik na małą szafkę nocną i odwróciłem się do Loreny, aby zobaczyć, iż ma zamknięte oczy. Przykryłem ją kołdrą i przytuliłem do siebie. - Co Zach tam robi? - mruknęła, a ja byłem świadomy płynącej wody z łazienki.
- Um... Prawdopodobnie daje nam czas. - uśmiechnąłem się i jak na zamówienie, woda przestała płynąć, a Lorena skinęła głową - Poza tym, lubi długie prysznice. - dodałem, bardziej do siebie. Dziewczyna obok mnie zachichotała, zanim przesunęła swoje ciało bliżej mojego. Odetchnąłem i pozwoliłem sobie zasnąć.
Gdybym tylko wiedział, że półtorej godziny później, Lorena nieświadomie kopnie mnie w jaja, co sprawiło, iż się obudziłem, podczas, kiedy ona nadal spała jakby nic się nie stało... Nie pozwoliłbym sobie zasnąć.
Zach's POV
- Nie, skończyłem się z tobą kłócić, koniec dyskusji! - warknąłem tak cicho jak tylko potrafiłem, odkąd zakręciłem wodę półtorej godziny temu. Chodziłem po całej łazience i miałem nadzieję, że Lorena niczego nie usłyszy.
Odkąd zaczęliśmy rozmawiać, Monica po raz pięćdziesiąty wywróciła swoimi oczami.
- Wiem, że mam rację. Masz jakieś urojenia. - wskazała na mnie swoim palcem i teraz nastała moja kolej na zrobienie młynka oczami.
Ostatnią godzinę spędziliśmy na walce, czy czymś podobnym, czy Voldemort był zły czy po prostu niezrozumiany. Twierdziłem, że był odrażającym synem jakieś suki, zasługującym na śmierć, podczas kiedy Blondie myślała, iż coś było nie tak z jego rodzicami czy coś i to właśnie dlatego taki był. Po prostu obciążeniem końskiego gówna, jeśli byś mnie zapytała.
Nawet nie wiedziałem jak udało nam się walczyć o to przez dobrą godzinę.
Chciałem usiąść, kiedy zadzwonił mój telefon, informując, iż dostałem wiadomość. Zmarszczyłem brwi; kto mógłby do mnie pisać, przed pierwszą nad ranem?
Otworzyłem wiadomość i westchnąłem, kiedy odkryłem, że była od Louis'a.
Od: Lou
Wyprowadź stąd Monicę. Lorena tu śpi, więc bądź ostrożny.
Wpatrywałem się w swojego Nexus'a przez kilka sekund, po czym go zablokowałem i schowałem do kieszeni.
- Chodź, wychodzisz. - wyciągnąłem swoją dłoń w stronę Monici, a ona ją złapała, wstając. Nie zauważyłem jak wysoka była dopóki nie wstała; to było jak oglądanie Hagrida, nawet jeśli była szczupła i po prostu odrobinkę ode mnie wyższa. - Bądź cicho. - szepnąłem i powoli otworzyłem drzwi.
Oboje szliśmy na palcach przechodząc przez pokój. Spojrzałem na Louis'a, który, ku mojemu zaskoczeniu patrzył na mnie i byłem wystarczająco pewny, że zobaczyłem nieprzytomne ciało obok niego. Uniosłem kciuki do góry, a on tylko skinął głową. Prawdopodobnie oznaczało to, iż wszystko między nimi było jasne i byli teraz razem. Nie mogłem się doczekać wkurzania go, odnośnie tego!
Minutę później pukałem w małe okienko w drzwiach, które wychodziło z budynku, więc ochroniarze mogli mnie usłyszeć.
- Yo, Sampson! Otwórz drzwi, mamy tu oszustkę. - zażartowałem, a Monica uderzyła mnie w ramię. Uśmiechała się, ale mogłem ujrzeć zdenerwowanie na jej twarzy. Ah, to musi być wspaniałe uczucie - być nastolatkiem. Nie byłem nim przez ostatnie trzy lata. Co przypominało mi; nawet jeśli to było obrzydliwe, nie mogłem doczekać się dokuczania Louis'owi na temat tego, że prawie przespał się z małolatą!
- O co to wszystko? - Chris Sampson zapytał jak otworzył drzwi z powagą wypisaną na twarzy, co oczywiście, widać było, że żartuje. Może mógłby być zły, że musi otwierać drzwi prawie o pierwszej nad ranem, ale eh, to nie był pierwszy raz.
- O nic, o nic. - uśmiechnąłem się, decydując, iż nic nie powiem o Monice. Naprawdę nie chciałem, aby ochroniarze wiedzieli, że był tu ktoś niepełnoletni. - Więc.. Myślę, że znajdziesz swoją drogę do domu. - powiedziałem, gdy byliśmy za bramą. Ku mojemu zaskoczeniu, spojrzała w dół i podeszła w tamtym kierunku.
- Czy mogłabym... Mogłabym dać ci mój numer? - zapytała, niemalże niepewnie i kłamałbym, gdybym powiedział, że widok nie był uroczy. Niestety dla Blondie, nie był wystarczająco uroczy.
- Cóż, pomyślmy - przyłożyłem swój palec do brody jakbym na poważnie nad tym myślał - Czy chciałbym umówić się z małoletnią dziewczyną Louis'a Tomlinson'a, z którą prawie uprawiał seks? - powiedziałem na jednym wdechu, śmiejąc się na końcu - Kurde, nie. - mój wyraz twarzy był poważny.
Monica otworzyła szerzej swoje oczy i wyglądała jakby chciała mnie spoliczkować.
- Dobranoc! - odparłem wesoło i zanim mogłaby naznaczyć mój policzek, odwróciłem się i zacząłem szybko iść w stronę dormitoriów. Byłem trzeźwy, ale zmęczony bardziej niż kiedykolwiek.
Minutę później, szczerzyłem się na widok mojego łóżka, gdy powoli otworzyłem drzwi od pokoju i zamknąłem je w ten sam sposób. Umyłem swoje zęby chyba cztery razy jak nie miałem nic innego do roboty w łazience, więc rozebrałem się do bokserek i wskoczyłem do łóżka.
Zanim zamknąłem oczy, spojrzałem przelotnie na Louis'a i Lorenę i odwróciłem się, aby móc lepiej ich widzieć. Nawet jeśli miałbym sprawić, iż życie mojego przyjaciela stałoby się piekłem z powodu jego pierwszego zakochania odkąd się poznaliśmy dwa lata temu, nie mogłem nic poradzić na to, że uśmiechnąłem się na ten widok; nie byłem w stanie ujrzeć twarzy Lou, ale zauważyłem, iż jego ramię ciasno owinięte jest wokół Loreny. Miał kilka dziewczyn, które zostały na noc, ale nigdy nie trzymał ich tak blisko siebie. Jeżeli byłbym dziewczyną, prawdopodobnie bym płakał; byłem z niego taki dumny. Dorósł, dosłownie.
Wziąłem swój telefon.
Do: Lou
Dorastasz! Jestem dumny :D
Uśmiechnąłem się jak nacisnąłem 'wyślij', i odwróciłem się w swoim łóżku. Na szczęście, jego komórka była wyciszona, więc kiedy dostał wiadomość, usłyszałem tylko wibracje. Zdecydowałem, by swój dźwięk także wyciszyć, jakby zamierzał odpowiedzieć. I oczywiście, pięć minut później, mój telefon zawibrował.
Od: Lou
Zamknij się.
Zamknij się.
Zacząłem się śmiać; nie miał pojęcia, co osiągnie takim sposobem.
Wkrótce dostałem inną wiadomość i wtedy skończyłem się śmiać.
Od: Lou
Kocham cię, ty debilu. xx
Kocham cię, ty debilu. xx
Cóż, teraz nieświadomie chciał sprawić, abym się rozpłakał.
Do: Lou
Też cię kocham. Nie pozwól jej odejść.
Też cię kocham. Nie pozwól jej odejść.
Kilka sekund później, buzz-buzz.
Od: Lou
Zakład o twoje jaja, że jej nie pozwolę.
Zakład o twoje jaja, że jej nie pozwolę.
Zdecydowałem przestać pisać z Louis'em, żebym naprawdę się nie rozpłakał i odłożyłem swój telefon na nocną szafkę. Zobaczyłem jak Lou robi to samo i oboje uśmiechnęliśmy się do siebie jednocześnie, zanim odwróciliśmy się w swoich łóżkach.
Ah, teraz, zobaczmy; jedna owca, dwie owce, trzy owce...
*******
SHIPPUJE ZACHA I LOUISA!!!!! ASGDSGFSSIODH
& wow nie spodziewałam się aż tylu komentarzy pod poprzednim rozdziałem. I tak duże wejrzeń w te.. kilka dni, jak nigdy. Zadziwiacie :D
Wtorki i piątki z Drama Class x
Wtorki i piątki z Drama Class x
Blondie mnie rozwaliła na końcu. Ona serio jest tak głupia, czy udaje?
OdpowiedzUsuńMartwi mnie trochę to ile tajemnic Lou zataił przez Lori, no ale jestem świadoma, że gdyby jej cokolwiek powiedział nie minęłoby pół minuty i leżałby znokautowany, no i nigdy więcej nie miałby okazji poleżeć sobie z nią w taki, lub inny sposób w łóżku :P
Jestem ciekawa co spierdoli następne. Czekam na następny :*
Rozdział jest genialny, już nie mogę doczekać się następnego! :) xx @xxhemmings69
OdpowiedzUsuńTeż ich shpiuje lol Genialny <333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333
OdpowiedzUsuńUwielbiam perspektywe Zacha! I oczywiście ja tez ich shippuje, haha :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest słodki, Louis był słodki kiedy bal się że stracił Lorene. Ta Monica, hha xd Zach był dobry z omówieniem jej podania swojego numeru :) oby w końcu ta ich randka skończyła się bez wizyty w szpitalu, czy czegos jeszcze gorszego :)
awwwww , rozmowa przez sms zacha i lou >>>>>>> jshdkf
OdpowiedzUsuńMonica dobrze że sobie poszła xD
Louuuuu ii Loriiiiiiiiiiiii ♥
czekam na piątek ♥
@flayalive
Łoooo to było cudowne.Cały ten rozdział był taki uroczy.♥
OdpowiedzUsuńLORI + LOU = ♥♥♥
No to teraz czekam na next xx
Haha Zach jest świetny, brałabym haha :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że im się ułożyło :D
Czekam na nn :*
Buziaki:*
A.
Świetne, byle do piątku. <3
OdpowiedzUsuń~D.
Trzymajcie mnie no! Tyle emocji o boziuniu, aż od razu mam lepszy dzień!
OdpowiedzUsuńI oficjalnie: shippuję Zacha u Louisa HAHAHAHA <3
HMM... ZOUIS? :d
@TheAsiaShow_xx
hahhah zdecydowanie shippuję Zacha i Lou XDDDDD
OdpowiedzUsuńCUDOO !
W niektórych momentach naprawdę się uśmiałam XDD
Czekam na next ! @Takemeliam1d
Haha uwielbiam Louisa i Zacha! Chyba zacznę ich shippować xd świetne czekam na next xxx
OdpowiedzUsuńKurdę shippuje tę dwójkę debili! Zach i Louis <3 DUET IDEALNY! <3 haha Zouis jest zajęte dla mojego kochanego bromance, a Lach brzmi dziwnie xD powstrzymam się od łączenia ich imion i tak są zajebiści <3 Cudownie, że Zach dał Louisowi szanse i dostrzegł w nim zmianę :) A smski na dobranoc to mistrzostwo :D
OdpowiedzUsuńTak się cholernie jaram się Lori tam przyszła! Przynajmniej Tommo nie odjebał rzeczy, której by żałował i NARESZCIE SIĘ DOGADALI! Brawo!
Przepraszam Cię kochana za obsówkę, ale nie mogłam znaleźć wolnej chwili zeby w spokoju przeczytać ten rozdział <3
Czekam na nn ;**
niesamowity rozdział *-------*
OdpowiedzUsuńZach i jego wyczucie czasu >>>>>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńHahahhaha czekam na next xD
Dobrze, że Lou nie zrobił niczego z tą Donicą xD Żałowałby tylko ;c Ale nie mogę teraz zrozumieć jego zachowania ... Chce żeby ukochana cierpiała? o.o ;o
OdpowiedzUsuńPrzepraszam z góry za wszystkich za taką liczbę komentarzy ;c <3 bedę następnym razem (jak zawsze) dodawać po kilka komentarzy xD @Larry_xx69
OdpowiedzUsuńJutro nowy rozdziałek !!! *---------------*
OdpowiedzUsuńShippuję Zach'a i Lou ! *o* LouZa xD hahahha xD <3
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Awards ♥
OdpowiedzUsuńWięcej informacji tutaj: www.alweysbetogether.blogspot.com