Lorena's POV
Po pięciu męczących minutach, poruszyłam ramionami. Ewentualne tortury sie skończyły i położyłam swoją głowę.
Albo przynajmniej sądziłam, że tak zrobiłam.
Wkrótce potem poczułam podobną rzecz w zagłębieniu mojej szyi i jęknęłam w proteście. Teraz byłam jakimś cudem przytomna i uświadomiłam sobie, iż para ust była na mojej szyi, co mnie niepokoiło.
Kilka sekund zajęło mi przypomnienie sobie, że spędziłam noc w pokoju Louis'a, co oznaczało, iż teraz mnie napastował. Boże, jak ktoś mógł być zdolny do takiego okrucieństwa o szóstej nad ranem?
Ponownie jęknęłam i odwróciłam się na plecy. Pomyślałam, że jeśli myśli, iż sukcesywnie mnie obudził, przestanie. Ale kurde, myliłam się.
Choć jego usta były nieobecne przez około 10 sekund czy coś, wkrótce poczułam jego gorący oddech na mojej skórze. Zanim mógłby coś zrobić, położyłam swoją dłoń na przeciwko swojej głowy, a potem poczułam jak nos Louis'a uderza w moją rękę. O tak, definitywnie zamierzał to kontynuować, jeśli bym go nie zatrzymała.
Usłyszałam jego chichot, cóż, bardziej jakby śmiał mi się w rękę. Kiedy pocałował ją kilka razy, zdecydowałam się otworzyć oczy; nie było żadnego sposobu, bym mogła dłużej spać.
Kilka sekund mrugałam, by pozbyć się zaspania ze swoich oczu, ale gdy to zrobiłam, spojrzałam na chłopaka po mojej lewej stronie. Mogłam widzieć tylko jego oczy, kiedy reszta jego twarzy była przykryta moją dłonią. Zmrużył je bardziej niż zwykle, prawdopodobnie dlatego, że się obudził.
- Cześć - mruknął w moją rękę, a ja zachichotałam. Wow, może nie powinnam się śmiać tak wcześnie, pomyślałam jak położyłam swoją dłoń na klatce piersiowej, żeby serce mi nie przesunęło się do gardła.
- Cześć. - odpowiedziałam z uśmiechem, gdy upewniłam się, że wszystko jest okay i ponownie na niego spojrzałam. Jego włosy były w nieładzie, odstające w każdą stronę, oczy miał przymrużone bardziej niż zwykle, a na ustach miał leniwy uśmieszek, gdy mi sie przyglądał, podpierając się na swoim łokciu. I jeśli to nie była najbardziej urocza rzecz na świecie, jaką kiedykolwiek widziałam, wtedy nie wiem.
Kilkakrotnie próbowałam trzymać go od siebie z daleka, ale Louis zawsze jakoś sprawiał, że do niego wracałam. Nie byłam do końca pewna dlaczego tak było, nie wiem jak udało mu się burzyć mur, który wokół siebie codziennie budowałam. Może to dlatego, że lubiłam, nie, uwielbiałam jaki bezczelny był. Może to było jego poczuciem humoru. Może to był sposób, w jaki wyglądał, z tym głupim uśmieszkiem i niebieskimi oczami, w których rano pojawiały się jasne iskierki. Może to był sposób, w jaki patrzył... na mnie. To spojrzenie w jego oczach, gdy nasz wzrok się spotykał; migotały przez chwilkę, a potem pojawiał się ten głupi uśmiech, nawet jeśli po prostu na sekundę przed tym kontynuowaliśmy robić cokolwiek to było. Albo może, może to było dlatego-
- Na co się tak wpatrujesz? - głos Louis'a wyrwał mnie z rozmyślań, a on zaśmiał się.
- Um.. na nic. - mruknęłam, wpatrując się w nasze splecione dłonie. W zasadzie to nigdy nie przyłapał mnie na wpatrywaniu się w niego, więc nie do końca byłam pewna jak się zachować. Na pewno nie powinnam czuć się tak niezręcznie jak się czułam.
Zauważyłam jak Louis pochyla się, a ja prędko zakrywał swoją twarz kołdrą, tak, że mógł widzieć tylko moje oczy. Szybko uniósł swoją głowę, a na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.
- Coś nie tak?
- Poranny oddech. - powiedziałam pod kołdrą, a jego zdziwienie natychmiast zniknęło, gdy zamknął oczy, śmiejąc się.
- Masz rację. - odpowiedział cicho, nadal się uśmiechając, całując moje czoło. Bycie w takim zaspaniu, w jakim byłam, instynktownie przekręciłam się tak, że przytuliłam się do jego klatki. Louis ponownie zachichotał i owinął mnie ciaśniej ramieniem.
- Dlaczego mnie obudziłeś? - zapytałam, ale ledwo sama siebie zrozumiałam. Po tym Louis odsunął się kawałek, aby mi się przyjrzeć, z zagubieniem wymalowanym na jego twarzy. Nie dziwiłam mu się.
- Mówiłaś coś? - uniósł swoje brwi ku górze.
- Dlaczego mnie obudziłeś? Już jest ósma? - położyłam swoją dłoń na jego ramieniu, aby przyciągnąć go do siebie bliżej. Choć ciepło było w jego pokoju, nie chciałam być ogrzewana przez coś innego poza nim.
- Nie, jest.. - poczułam jak ramię Louis'a, na sekundę, opuszcza moją talię, by na powrót wrócić do poprzedniej pozycji - 7:32. - skończył zdanie i westchnął jakby mógł w każdej chwili ponownie pójść spać.
- To czemu to zrobiłeś? - nie chciałam, aby to się wydarzyło, nie gdy mnie obudził.
- Co?
- Obudziłeś mnie?
Louis ponownie westchnął.
- Ponieważ ty mnie obudziłaś.
Okay. Teraz to była odpowiedź, której nie oczekiwałam.
- Jak cię obudziłam? - zapytałam, próbując nie brzmieć na zaskoczoną.
- Właściwie, obudziłaś mnie cztery razy. - nie mogłam ukrywać swojego zdziwienia; odsunęłam się od niego i spojrzałam z szerokimi oczami.
- Żartujesz sobie?
- Niestety nie. - w ostatniej minucie, Louis westchnął już chyba po raz trzeci- Obudziłaś mnie półtorej godziny po tym jak zasnęliśmy, potem o 2:45, później wpół do czwartej i teraz piętnaście minut temu. Cztery razy.
- Jak? - zapytałam z małym uśmiechem, obawiając się trochę jego odpowiedzi.
- Poprzez uderzenie mnie w jaja twoim zapomnianym przez Boga kolanem. - odparł dosadnie, a ja nie potrafiłam powstrzymać śmiechu.Wiedziałam, że mnie za to udusi, ale nie mogłam inaczej.
- Przepraszam cię. - powiedziałam, nadal się śmiejąc i poczułam jak Louis kiwa głową.
- Widzę właśnie jak.
Jak przestałam się śmiać, uderzyłam go w ramię.
- Serio. - mruknęłam z uśmiechem - Kiedy moje kolano było spokojne, spałeś dobrze?
Louis wzruszył ramionami.
- Myślę, że tak. Chociaż to nie było to samo po trzecim razie. Trzeci był.. brutalny.
Ponownie się zaśmiałam i popchnęłam Louis'a w dół, tak, że leżał na plecach. Przysunęłam się i położyłam na jego klatce. Tak szybko jak załapał, co zamierzałam zrobić, poczułam jego dłoń na swojej kości biodrowej i to jak mnie pociera po niej.
- Przepraszam. - pociągnąłem kołnierzyk jego koszulki, tak że mogłam pocałować jego obojczyk. Nie miałam pojęcia, iż zdarza mi się kopać podczas spania. Vivienne nigdy mi nic o tym nie mówiła.
Po pięciu męczących minutach, poruszyłam ramionami. Ewentualne tortury sie skończyły i położyłam swoją głowę.
Albo przynajmniej sądziłam, że tak zrobiłam.
Wkrótce potem poczułam podobną rzecz w zagłębieniu mojej szyi i jęknęłam w proteście. Teraz byłam jakimś cudem przytomna i uświadomiłam sobie, iż para ust była na mojej szyi, co mnie niepokoiło.
Kilka sekund zajęło mi przypomnienie sobie, że spędziłam noc w pokoju Louis'a, co oznaczało, iż teraz mnie napastował. Boże, jak ktoś mógł być zdolny do takiego okrucieństwa o szóstej nad ranem?
Ponownie jęknęłam i odwróciłam się na plecy. Pomyślałam, że jeśli myśli, iż sukcesywnie mnie obudził, przestanie. Ale kurde, myliłam się.
Choć jego usta były nieobecne przez około 10 sekund czy coś, wkrótce poczułam jego gorący oddech na mojej skórze. Zanim mógłby coś zrobić, położyłam swoją dłoń na przeciwko swojej głowy, a potem poczułam jak nos Louis'a uderza w moją rękę. O tak, definitywnie zamierzał to kontynuować, jeśli bym go nie zatrzymała.
Usłyszałam jego chichot, cóż, bardziej jakby śmiał mi się w rękę. Kiedy pocałował ją kilka razy, zdecydowałam się otworzyć oczy; nie było żadnego sposobu, bym mogła dłużej spać.
Kilka sekund mrugałam, by pozbyć się zaspania ze swoich oczu, ale gdy to zrobiłam, spojrzałam na chłopaka po mojej lewej stronie. Mogłam widzieć tylko jego oczy, kiedy reszta jego twarzy była przykryta moją dłonią. Zmrużył je bardziej niż zwykle, prawdopodobnie dlatego, że się obudził.
- Cześć - mruknął w moją rękę, a ja zachichotałam. Wow, może nie powinnam się śmiać tak wcześnie, pomyślałam jak położyłam swoją dłoń na klatce piersiowej, żeby serce mi nie przesunęło się do gardła.
- Cześć. - odpowiedziałam z uśmiechem, gdy upewniłam się, że wszystko jest okay i ponownie na niego spojrzałam. Jego włosy były w nieładzie, odstające w każdą stronę, oczy miał przymrużone bardziej niż zwykle, a na ustach miał leniwy uśmieszek, gdy mi sie przyglądał, podpierając się na swoim łokciu. I jeśli to nie była najbardziej urocza rzecz na świecie, jaką kiedykolwiek widziałam, wtedy nie wiem.
Kilkakrotnie próbowałam trzymać go od siebie z daleka, ale Louis zawsze jakoś sprawiał, że do niego wracałam. Nie byłam do końca pewna dlaczego tak było, nie wiem jak udało mu się burzyć mur, który wokół siebie codziennie budowałam. Może to dlatego, że lubiłam, nie, uwielbiałam jaki bezczelny był. Może to było jego poczuciem humoru. Może to był sposób, w jaki wyglądał, z tym głupim uśmieszkiem i niebieskimi oczami, w których rano pojawiały się jasne iskierki. Może to był sposób, w jaki patrzył... na mnie. To spojrzenie w jego oczach, gdy nasz wzrok się spotykał; migotały przez chwilkę, a potem pojawiał się ten głupi uśmiech, nawet jeśli po prostu na sekundę przed tym kontynuowaliśmy robić cokolwiek to było. Albo może, może to było dlatego-
- Na co się tak wpatrujesz? - głos Louis'a wyrwał mnie z rozmyślań, a on zaśmiał się.
- Um.. na nic. - mruknęłam, wpatrując się w nasze splecione dłonie. W zasadzie to nigdy nie przyłapał mnie na wpatrywaniu się w niego, więc nie do końca byłam pewna jak się zachować. Na pewno nie powinnam czuć się tak niezręcznie jak się czułam.
Zauważyłam jak Louis pochyla się, a ja prędko zakrywał swoją twarz kołdrą, tak, że mógł widzieć tylko moje oczy. Szybko uniósł swoją głowę, a na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.
- Coś nie tak?
- Poranny oddech. - powiedziałam pod kołdrą, a jego zdziwienie natychmiast zniknęło, gdy zamknął oczy, śmiejąc się.
- Masz rację. - odpowiedział cicho, nadal się uśmiechając, całując moje czoło. Bycie w takim zaspaniu, w jakim byłam, instynktownie przekręciłam się tak, że przytuliłam się do jego klatki. Louis ponownie zachichotał i owinął mnie ciaśniej ramieniem.
- Dlaczego mnie obudziłeś? - zapytałam, ale ledwo sama siebie zrozumiałam. Po tym Louis odsunął się kawałek, aby mi się przyjrzeć, z zagubieniem wymalowanym na jego twarzy. Nie dziwiłam mu się.
- Mówiłaś coś? - uniósł swoje brwi ku górze.
- Dlaczego mnie obudziłeś? Już jest ósma? - położyłam swoją dłoń na jego ramieniu, aby przyciągnąć go do siebie bliżej. Choć ciepło było w jego pokoju, nie chciałam być ogrzewana przez coś innego poza nim.
- Nie, jest.. - poczułam jak ramię Louis'a, na sekundę, opuszcza moją talię, by na powrót wrócić do poprzedniej pozycji - 7:32. - skończył zdanie i westchnął jakby mógł w każdej chwili ponownie pójść spać.
- To czemu to zrobiłeś? - nie chciałam, aby to się wydarzyło, nie gdy mnie obudził.
- Co?
- Obudziłeś mnie?
Louis ponownie westchnął.
- Ponieważ ty mnie obudziłaś.
Okay. Teraz to była odpowiedź, której nie oczekiwałam.
- Jak cię obudziłam? - zapytałam, próbując nie brzmieć na zaskoczoną.
- Właściwie, obudziłaś mnie cztery razy. - nie mogłam ukrywać swojego zdziwienia; odsunęłam się od niego i spojrzałam z szerokimi oczami.
- Żartujesz sobie?
- Niestety nie. - w ostatniej minucie, Louis westchnął już chyba po raz trzeci- Obudziłaś mnie półtorej godziny po tym jak zasnęliśmy, potem o 2:45, później wpół do czwartej i teraz piętnaście minut temu. Cztery razy.
- Jak? - zapytałam z małym uśmiechem, obawiając się trochę jego odpowiedzi.
- Poprzez uderzenie mnie w jaja twoim zapomnianym przez Boga kolanem. - odparł dosadnie, a ja nie potrafiłam powstrzymać śmiechu.Wiedziałam, że mnie za to udusi, ale nie mogłam inaczej.
- Przepraszam cię. - powiedziałam, nadal się śmiejąc i poczułam jak Louis kiwa głową.
- Widzę właśnie jak.
Jak przestałam się śmiać, uderzyłam go w ramię.
- Serio. - mruknęłam z uśmiechem - Kiedy moje kolano było spokojne, spałeś dobrze?
Louis wzruszył ramionami.
- Myślę, że tak. Chociaż to nie było to samo po trzecim razie. Trzeci był.. brutalny.
Ponownie się zaśmiałam i popchnęłam Louis'a w dół, tak, że leżał na plecach. Przysunęłam się i położyłam na jego klatce. Tak szybko jak załapał, co zamierzałam zrobić, poczułam jego dłoń na swojej kości biodrowej i to jak mnie pociera po niej.
- Przepraszam. - pociągnąłem kołnierzyk jego koszulki, tak że mogłam pocałować jego obojczyk. Nie miałam pojęcia, iż zdarza mi się kopać podczas spania. Vivienne nigdy mi nic o tym nie mówiła.
- Boże, jak ty ładnie pachniesz. - mruknęłam wprost w jego skórę, wtulając się w jego szyję jak zachichotał - Kiedy brałeś prysznic? - zapytałam, wywołując u niego śmiech.
- Wczoraj, zanim wyszedłem. - odpowiedział z uśmiechem, a ja przesunęłam swoją głowę tak, by móc mu się przyjrzeć.
- Wychodziłeś wczoraj? - zapytałam i ujrzałam coś w jego oczach... Jakby strach? Panikę?
- Um, no tak, z Zach'iem i chłopakami. - powiedział niepewnie. Czemu?
- Z jakiej okazji? - zapytałam ponownie, obserwując dokładnie wyraz jego twarzy. Louis spojrzał w przestrzeń, a jego uśmiech całkowicie zniknął. Um...?
- D-Dowiedzieliśmy się, że gramy mecz przeciwko UCL w finałach. - uśmiechnął się w końcu. Także się uśmiechnęłam; prawdopodobnie był zdenerwowany meczem, aw.
- To świetnie. - wyszczerzyłam się - Kiedy?
- W sobotę, dzień po przedstawieniu*. - odpowiedział, a ja zachichotałam na jego rymy. Co przypomniało mi, że całkowicie zapomniałam, iż w piątek mieliśmy wystawiać tę glupią sztukę, tylko kilka godzin po naszych ostatnich egzaminach. Nie wiedziałam jak zrobię to wszystko w mniej niż dwa tygodnie. Z tej drugiej strony, mieliśmy tylko 10 dni szkoły. Alleluja.
- Będę tęskniła za sztuką. - przypomniałam sobie nagle, że nie będę mieć sztuki w następnym roku. Najwidoczniej, to nie był aż takim ważnym przedmiotem dla mojego kierunku. Co oznaczało, iż dostaniem swój własny budynek. Mieliśmy też już nie dzielić żadnych zajęć z działem Louis'a... jakiegoś rodzaju przygnębiające. - Jak się będziemy wtedy widywać? - zapytałam, nieświadomie zacieśniłam uścisk wokół Louis'a tak jakby miał za chwilę zniknąć.
- Będziemy się widywać w naszych dormitoriach. - odparł Louis jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie - Raz ja przyjdę do ciebie, potem ty do mnie... Moglibyśmy też częściej wychodzić do kawiarni, kina, no wiesz.
Skinęłam.
- Nadal będę tęskniła naszymi wspólnymi zajęciami.
Zachichotał na moją odpowiedź i poczułam jak całuje mnie w czoło.
- Ja też, kochanie. Niestety, nie mamy wyboru. Ale nie będzie tak źle, zaufaj mi. Nie pozwolę ci za dużo za mną tęsknić.
Uśmiechnęłam się na kilka jego ostatnich słów i uniosłam głowę, aby musnąć usta chłopaka, ponieważ nie mogłam go pocałować, bo, no cóż... Poranny oddech to suka.
- Brzmi uroczo. - mruknęłam wprost do jego ust. Chciał mnie pocałować, jednak schyliłam głowę, wzdychając. Naprawdę nie miałabym nic przeciwko takiemu budzeniu się przez najbliższy rok. Choć Louis mógłby nie lubić mojego sposobu budzenia go.
- Mhm - wymruczał w moje włosy - Będziesz mnie oglądać?
Kilka sekund zajęło mi uświadomienie sobie, iż mówił o meczu piłkarskim.
- Oczywiście, będę na trybunach. - odparłam z uśmiechem, będąc trochę podekscytowana grą. W sumie to nigdy nie widziałam Louis'a grającego mecz, więc to może być ekscytujące. - Która godzina? - zapytałam, przekręcając głowę na jego zegarek.
- 7:50. - odpowiedział - Wyłączę budzik, nie ma potrzeby na straszenie ludzi za dziesięć minut.
Jak Louis usiadł, zachichotałam, po czym także podniosłam się do pozycji siedzącej, poprawiając się. Wiedziałam, iż w przeciągu najbliższych kilku sekund musiałam opuścić jego łóżko; nigdy wcześniej nie nienawidziłam szkoły tak bardzo jak w tamtym momencie.
- Pójdę umyć zęby, więc wtedy będę mógł cię pocałować. - powiedział bez ogródek jak pocałował mnie w policzek i wstał. Przestałam się śmiać.
- Yeah, ale nadal nie umyłam zębów, więc żadnego całowania. - poruszyłam brwiami i ponownie się zaśmiałam, widząc na jego twarzy frustrację.
- To odprowadzę cię do pokoju. - wystawił swój język, zanim poszedł do łazienki i zamknął za sobą drzwi.
Ponownie westchnęłam i pozwoliłam sobie opaść na łóżko. Jezu, wszystko bym zrobiła, aby nie wstawać i tu zostać.
Niestety, dwie minuty później zostałam z tego wyrwana. Cholerny Louis.
- Co ludzie pomyślą, kiedy mnie taką zobaczą? - zapytałam głośno, patrząc się, w co byłam ubrana; podkoszulek z NY Yankees, szorty, które były niemalże krótsze od mojej bielizny i baleriny. Jeśli byłaby nagroda za "Najgorzej ubraną", wygrałabym.
- Że uprawialiśmy seks, nie wiem. - odpowiedział najzwyczajniej w świecie Louis i wzruszył ramionami. Nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy uderzyć go w jaja, znowu.
- Więc - zaczęłam jak wyszliśmy i czekaliśmy aż zamknie dormitorium z Zachiem w środku - Nadal zamierzasz mnie znowu gdzieś zabrać? - Można było powiedzieć, iż znałam odpowiedź na to pytanie, ale lubiłam słyszeć jak to mówi.
- Tak, dziś, jak mówiłaś. - wyszczerzyłam się na jego odpowiedź.
- Gdzie mnie zabierzesz? Myślałeś nad czymś? - próbowałam brzmieć na wyluzowaną.
Ku mojemu zaskoczeniu, Louis zachichotał.
- Naprawdę myślisz, że ci powiem?
Otworzyłam szerzej oczy i uderzyłam go w ramię.
- Oh, no daj spokój!
Zach's POV
Jęknąłem jak usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi, a potem ich zamknięcie. Jakby bycie blisko budowy i dzwonienie tego cholernego dzwonka nie było wystarczające.
Przekręciłem się na plecy, uświadamiając sobie, iż już nie zasnę i ujrzałem Louis'a idącego w stronę swojego łóżka. Wyszczerzyłem się, pamiętając, co się wydarzyło poprzedniego wieczoru.
- Dobry, Romeo. - powiedziałem z szerokim uśmiechem, a Louis natychmast wywrócił oczami. Ha. Mówiłem, że stworzę z jego życia piekło.
- Odpuścisz? - opadł na łóżko. Nigdy, pomyślałem.
- Dlaczego miałbym to zrobić? - zapytałem retorycznie i wstałem, rozciągając się - Gdzie jest Julia? - zwyczajne pytanie, a mogłem usłyszeć jęk Louis'a jak przejechałem palcami po swoich włosach. Zabawny widok.
- Ma lekcję. I proszę, nie nazywaj nas tak. - zakrył sobie twarz na kilka sekund kołdrą. Mogę się założyć, iż się rumieni. Aw.
- Więc jesteście razem? Tak chłopak-dziewczyna? - zamrugałem rzęsami jak dziewczyna z piątej klasy.
Uśmiech na twarzy Lou był bezcenny.
- Nie, ale będziemy. - wyglądał na szczęśliwego. Naprawdę szczęśliwego.
- Aw, zakochaaaałeś się. - wyrzuciłem nogi w powietrze jak szczęśliwy pięciolatek. Może nie miałem pięciu lat, ale byłem pewny jak cholera, że byłem szczęśliwy. Prawdopodobnie nie tak bardzo jak Louis, ale tak.
- Nie zakochałem się. - mruknął jak usiadł. Mhm, oczywiście, że nie. - Po prostu... Naprawdę ją lubię. Boże, nienawidziłem tej szczerości w jego głosie, potwierdzającej, że nie był 'zakochany', ale po prostu lubił Lorenę. Naprawdę ją lubił.
- To zawsze prowadzi do zakoooochania się. - chciałem go wkurzyć. I zadziałało; Louis gapił się na mnie i pokazał mi środkowego palca - Też cię kocham. - odpowiedziałem wesoło. Szczerze, nic mnie nie przygnębi po tym jak dowiedziałem się, iż mój kumpel porzucił swój poprzedni sposób życia. Może nie całkowicie, ale był blisko.
- Nie ważne. Tylko nic nie mów o Monice. - mój uśmiech natychmiast zniknął. Czy ja powiedziałem, że nic mnie nie przygnębi? Miałem mylne wrażenie.
- Co, nie powiedziałeś jej? Nie powiesz jej? - zapytałem, szczerze zaskoczony. Louis pokręcił swoją głową jakby mówił 'nie', co zszokowało mnie jeszcze bardziej.
- Oczywiście, że nie, dlaczego chciałbym to zrobić? - odparł, wpatrując się w swoje książki. Byłem oszołomiony; kilka sekund zajęło mi uświadomienie sobie, iż Louis i Lorena nie byli nawet razem, a on już ją okłamywał!?
- Żartujesz sobie? - zapytałem, śmiejąc się w niedowierzaniu - Jeśli chcesz normalnego związku, nie możesz ukrywać takich rzeczy.
Louis westchnął, będąc odrobinę sfrustrowanym.
- Słuchaj, nic się nie wydarzyło pomiędzy mną, a tamtą dziewczyną. Nie ma żadnej potrzeby, aby Lorena się o niej dowiedziała.
Nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
- A co z zakładem, huh? Przynajmniej o tym jej powiedziałeś?
Spojrzenie Louis'a mi wystarczyło.
- Od dawna już nie ma znaczenia, Zach, i naprawdę bym docenił to, jeśli przestałbyś o tym gadać. - powiedział, a ostatnią część wysyczał przez zęby.
Może to jest dla niego za dużo, ale nadal źle postępował kłamiąc. Serio był aż tak egoistyczny? Mam na myśli, a co jeśli Lorena by się o tym dowiedziała? Niekoniecznie ode mnie, ale są inni ludzie, którzy wiedzą o zakładzie. Nie zdają sobie sprawy z uczuć Louis'a do Loreny, mogliby po prostu nieumyślnie jej powiedzieć albo zapytać o coś na ten temat, i bum, Lorena z nim skończy. Dlaczego on o tym nie myśli? Dlaczego koncentruję się bardziej na jego związku niż na nim?!
- Lou - zacząłem, potrząsając głową - Musisz jej powiedzieć.
Powoli uniósł na mnie swoje spojrzenie.
- Serio nie muszę. - powiedział z gorzkim uśmiechem - Podoba mi się to, w jaki sposób teraz wszystko jest. Nie chcę tego niszczyć. A powiedzenie jej, że założyłem się z kolegami, iż dorwę się do jej majtek, mogłoby naprawdę wszystko spieprzyć.
Zamknął swoją książkę i położył ją na łóżku, obok reszty, zanim wstał i poszedł do łazienki. Westchnąłem opadając na swoje łóżko, gdy usłyszałem jak zamyka drzwi.
Nie zrozumcie mnie źle, kocham go bardziej niż Aerosmith, ale czasami był prawdziwym dupkiem. Jak mógł się czuć dobrze, kłamiąc swojej dziewczynie? Cóż, prawie-dziewczynie. Może to dlatego, że nigdy takowej nie miał, nie wiem. Nadal, powinien wiedzieć, że kłamstwo jest złe, zwłaszcza o takich rzeczach. Nie mówię, iż zawsze byłem idealnym chłopakiem, kłamałem tu i tam, ale tylko wtedy, gdy zapomniałem coś kupić w sklepie spożywczym, albo nakarmić zwierzątko swojej dziewczyny, czy coś. Ale nie tak. Nikt nie powinien kłamać na taki temat.
Jęknąłem, kopiując Louis'a i nakryłem się kołdrą po samą twarz. Miałem nadzieję, że jego mózg odnajdzie swoją drogę do jego głowy, zanim zdecyduję się ponownie wtrącić. Co oznaczało, iż byłem tego bardzo blisko.
*Saturday, the day after the play - tak było w oryginale, co się zrymowało.
- Wczoraj, zanim wyszedłem. - odpowiedział z uśmiechem, a ja przesunęłam swoją głowę tak, by móc mu się przyjrzeć.
- Wychodziłeś wczoraj? - zapytałam i ujrzałam coś w jego oczach... Jakby strach? Panikę?
- Um, no tak, z Zach'iem i chłopakami. - powiedział niepewnie. Czemu?
- Z jakiej okazji? - zapytałam ponownie, obserwując dokładnie wyraz jego twarzy. Louis spojrzał w przestrzeń, a jego uśmiech całkowicie zniknął. Um...?
- D-Dowiedzieliśmy się, że gramy mecz przeciwko UCL w finałach. - uśmiechnął się w końcu. Także się uśmiechnęłam; prawdopodobnie był zdenerwowany meczem, aw.
- To świetnie. - wyszczerzyłam się - Kiedy?
- W sobotę, dzień po przedstawieniu*. - odpowiedział, a ja zachichotałam na jego rymy. Co przypomniało mi, że całkowicie zapomniałam, iż w piątek mieliśmy wystawiać tę glupią sztukę, tylko kilka godzin po naszych ostatnich egzaminach. Nie wiedziałam jak zrobię to wszystko w mniej niż dwa tygodnie. Z tej drugiej strony, mieliśmy tylko 10 dni szkoły. Alleluja.
- Będę tęskniła za sztuką. - przypomniałam sobie nagle, że nie będę mieć sztuki w następnym roku. Najwidoczniej, to nie był aż takim ważnym przedmiotem dla mojego kierunku. Co oznaczało, iż dostaniem swój własny budynek. Mieliśmy też już nie dzielić żadnych zajęć z działem Louis'a... jakiegoś rodzaju przygnębiające. - Jak się będziemy wtedy widywać? - zapytałam, nieświadomie zacieśniłam uścisk wokół Louis'a tak jakby miał za chwilę zniknąć.
- Będziemy się widywać w naszych dormitoriach. - odparł Louis jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie - Raz ja przyjdę do ciebie, potem ty do mnie... Moglibyśmy też częściej wychodzić do kawiarni, kina, no wiesz.
Skinęłam.
- Nadal będę tęskniła naszymi wspólnymi zajęciami.
Zachichotał na moją odpowiedź i poczułam jak całuje mnie w czoło.
- Ja też, kochanie. Niestety, nie mamy wyboru. Ale nie będzie tak źle, zaufaj mi. Nie pozwolę ci za dużo za mną tęsknić.
Uśmiechnęłam się na kilka jego ostatnich słów i uniosłam głowę, aby musnąć usta chłopaka, ponieważ nie mogłam go pocałować, bo, no cóż... Poranny oddech to suka.
- Brzmi uroczo. - mruknęłam wprost do jego ust. Chciał mnie pocałować, jednak schyliłam głowę, wzdychając. Naprawdę nie miałabym nic przeciwko takiemu budzeniu się przez najbliższy rok. Choć Louis mógłby nie lubić mojego sposobu budzenia go.
- Mhm - wymruczał w moje włosy - Będziesz mnie oglądać?
Kilka sekund zajęło mi uświadomienie sobie, iż mówił o meczu piłkarskim.
- Oczywiście, będę na trybunach. - odparłam z uśmiechem, będąc trochę podekscytowana grą. W sumie to nigdy nie widziałam Louis'a grającego mecz, więc to może być ekscytujące. - Która godzina? - zapytałam, przekręcając głowę na jego zegarek.
- 7:50. - odpowiedział - Wyłączę budzik, nie ma potrzeby na straszenie ludzi za dziesięć minut.
Jak Louis usiadł, zachichotałam, po czym także podniosłam się do pozycji siedzącej, poprawiając się. Wiedziałam, iż w przeciągu najbliższych kilku sekund musiałam opuścić jego łóżko; nigdy wcześniej nie nienawidziłam szkoły tak bardzo jak w tamtym momencie.
- Pójdę umyć zęby, więc wtedy będę mógł cię pocałować. - powiedział bez ogródek jak pocałował mnie w policzek i wstał. Przestałam się śmiać.
- Yeah, ale nadal nie umyłam zębów, więc żadnego całowania. - poruszyłam brwiami i ponownie się zaśmiałam, widząc na jego twarzy frustrację.
- To odprowadzę cię do pokoju. - wystawił swój język, zanim poszedł do łazienki i zamknął za sobą drzwi.
Ponownie westchnęłam i pozwoliłam sobie opaść na łóżko. Jezu, wszystko bym zrobiła, aby nie wstawać i tu zostać.
Niestety, dwie minuty później zostałam z tego wyrwana. Cholerny Louis.
- Co ludzie pomyślą, kiedy mnie taką zobaczą? - zapytałam głośno, patrząc się, w co byłam ubrana; podkoszulek z NY Yankees, szorty, które były niemalże krótsze od mojej bielizny i baleriny. Jeśli byłaby nagroda za "Najgorzej ubraną", wygrałabym.
- Że uprawialiśmy seks, nie wiem. - odpowiedział najzwyczajniej w świecie Louis i wzruszył ramionami. Nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy uderzyć go w jaja, znowu.
- Więc - zaczęłam jak wyszliśmy i czekaliśmy aż zamknie dormitorium z Zachiem w środku - Nadal zamierzasz mnie znowu gdzieś zabrać? - Można było powiedzieć, iż znałam odpowiedź na to pytanie, ale lubiłam słyszeć jak to mówi.
- Tak, dziś, jak mówiłaś. - wyszczerzyłam się na jego odpowiedź.
- Gdzie mnie zabierzesz? Myślałeś nad czymś? - próbowałam brzmieć na wyluzowaną.
Ku mojemu zaskoczeniu, Louis zachichotał.
- Naprawdę myślisz, że ci powiem?
Otworzyłam szerzej oczy i uderzyłam go w ramię.
- Oh, no daj spokój!
*
Jęknąłem jak usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi, a potem ich zamknięcie. Jakby bycie blisko budowy i dzwonienie tego cholernego dzwonka nie było wystarczające.
Przekręciłem się na plecy, uświadamiając sobie, iż już nie zasnę i ujrzałem Louis'a idącego w stronę swojego łóżka. Wyszczerzyłem się, pamiętając, co się wydarzyło poprzedniego wieczoru.
- Dobry, Romeo. - powiedziałem z szerokim uśmiechem, a Louis natychmast wywrócił oczami. Ha. Mówiłem, że stworzę z jego życia piekło.
- Odpuścisz? - opadł na łóżko. Nigdy, pomyślałem.
- Dlaczego miałbym to zrobić? - zapytałem retorycznie i wstałem, rozciągając się - Gdzie jest Julia? - zwyczajne pytanie, a mogłem usłyszeć jęk Louis'a jak przejechałem palcami po swoich włosach. Zabawny widok.
- Ma lekcję. I proszę, nie nazywaj nas tak. - zakrył sobie twarz na kilka sekund kołdrą. Mogę się założyć, iż się rumieni. Aw.
- Więc jesteście razem? Tak chłopak-dziewczyna? - zamrugałem rzęsami jak dziewczyna z piątej klasy.
Uśmiech na twarzy Lou był bezcenny.
- Nie, ale będziemy. - wyglądał na szczęśliwego. Naprawdę szczęśliwego.
- Aw, zakochaaaałeś się. - wyrzuciłem nogi w powietrze jak szczęśliwy pięciolatek. Może nie miałem pięciu lat, ale byłem pewny jak cholera, że byłem szczęśliwy. Prawdopodobnie nie tak bardzo jak Louis, ale tak.
- Nie zakochałem się. - mruknął jak usiadł. Mhm, oczywiście, że nie. - Po prostu... Naprawdę ją lubię. Boże, nienawidziłem tej szczerości w jego głosie, potwierdzającej, że nie był 'zakochany', ale po prostu lubił Lorenę. Naprawdę ją lubił.
- To zawsze prowadzi do zakoooochania się. - chciałem go wkurzyć. I zadziałało; Louis gapił się na mnie i pokazał mi środkowego palca - Też cię kocham. - odpowiedziałem wesoło. Szczerze, nic mnie nie przygnębi po tym jak dowiedziałem się, iż mój kumpel porzucił swój poprzedni sposób życia. Może nie całkowicie, ale był blisko.
- Nie ważne. Tylko nic nie mów o Monice. - mój uśmiech natychmiast zniknął. Czy ja powiedziałem, że nic mnie nie przygnębi? Miałem mylne wrażenie.
- Co, nie powiedziałeś jej? Nie powiesz jej? - zapytałem, szczerze zaskoczony. Louis pokręcił swoją głową jakby mówił 'nie', co zszokowało mnie jeszcze bardziej.
- Oczywiście, że nie, dlaczego chciałbym to zrobić? - odparł, wpatrując się w swoje książki. Byłem oszołomiony; kilka sekund zajęło mi uświadomienie sobie, iż Louis i Lorena nie byli nawet razem, a on już ją okłamywał!?
- Żartujesz sobie? - zapytałem, śmiejąc się w niedowierzaniu - Jeśli chcesz normalnego związku, nie możesz ukrywać takich rzeczy.
Louis westchnął, będąc odrobinę sfrustrowanym.
- Słuchaj, nic się nie wydarzyło pomiędzy mną, a tamtą dziewczyną. Nie ma żadnej potrzeby, aby Lorena się o niej dowiedziała.
Nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
- A co z zakładem, huh? Przynajmniej o tym jej powiedziałeś?
Spojrzenie Louis'a mi wystarczyło.
- Od dawna już nie ma znaczenia, Zach, i naprawdę bym docenił to, jeśli przestałbyś o tym gadać. - powiedział, a ostatnią część wysyczał przez zęby.
Może to jest dla niego za dużo, ale nadal źle postępował kłamiąc. Serio był aż tak egoistyczny? Mam na myśli, a co jeśli Lorena by się o tym dowiedziała? Niekoniecznie ode mnie, ale są inni ludzie, którzy wiedzą o zakładzie. Nie zdają sobie sprawy z uczuć Louis'a do Loreny, mogliby po prostu nieumyślnie jej powiedzieć albo zapytać o coś na ten temat, i bum, Lorena z nim skończy. Dlaczego on o tym nie myśli? Dlaczego koncentruję się bardziej na jego związku niż na nim?!
- Lou - zacząłem, potrząsając głową - Musisz jej powiedzieć.
Powoli uniósł na mnie swoje spojrzenie.
- Serio nie muszę. - powiedział z gorzkim uśmiechem - Podoba mi się to, w jaki sposób teraz wszystko jest. Nie chcę tego niszczyć. A powiedzenie jej, że założyłem się z kolegami, iż dorwę się do jej majtek, mogłoby naprawdę wszystko spieprzyć.
Zamknął swoją książkę i położył ją na łóżku, obok reszty, zanim wstał i poszedł do łazienki. Westchnąłem opadając na swoje łóżko, gdy usłyszałem jak zamyka drzwi.
Nie zrozumcie mnie źle, kocham go bardziej niż Aerosmith, ale czasami był prawdziwym dupkiem. Jak mógł się czuć dobrze, kłamiąc swojej dziewczynie? Cóż, prawie-dziewczynie. Może to dlatego, że nigdy takowej nie miał, nie wiem. Nadal, powinien wiedzieć, że kłamstwo jest złe, zwłaszcza o takich rzeczach. Nie mówię, iż zawsze byłem idealnym chłopakiem, kłamałem tu i tam, ale tylko wtedy, gdy zapomniałem coś kupić w sklepie spożywczym, albo nakarmić zwierzątko swojej dziewczyny, czy coś. Ale nie tak. Nikt nie powinien kłamać na taki temat.
Jęknąłem, kopiując Louis'a i nakryłem się kołdrą po samą twarz. Miałem nadzieję, że jego mózg odnajdzie swoją drogę do jego głowy, zanim zdecyduję się ponownie wtrącić. Co oznaczało, iż byłem tego bardzo blisko.
*Saturday, the day after the play - tak było w oryginale, co się zrymowało.
********
NAJMOCNIEJ PRZEPRASZAM ZA TAKĄ OBSUWĘ! Miałam już kawałek w zeszłą sobotę przetłumaczony, ale jakoś tak chęci nie miałam, by go dokończyć. Przez te trzy dni szkoły miałam zapierdziel, a jak już mogłabym znaleźć czas na DC to bum! laptopa musiałam dać do naprawy, to i komputer wszedł w użycie. Poza tym jest jeszcze inna historia na temat mojego internetu, ale teraz wszystko jest dobrze i mam nadzieję, że zostanie mi wybaczone :)
Kolejny rozdział będzie najprawdopodobniej w poniedziałek/wtorek.
PS błedów nie sprawdzałam
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCiekawe czy Lou ma zamiar powiedzieć cokolwiek Lori?
Chcą ją dalej oszukiwać? :(
Czekam na NEXT xo
Lou powinnien być szczery z nią! .
OdpowiedzUsuńJak slodko <3alw Lou powinen jej powiedziec ;)
OdpowiedzUsuńRozdzial był słodki, do momentu rozmowy Zacha i Louisa.
OdpowiedzUsuńJak dlugo ma zamiar zachowywać się jakby nic się nie stało, nie musi mowic jej o Monice, ale o zakladzie powinien, skoro chce się dla niej zmienić, niech zacznie od bycia szczerym ;)
Czekam na nastepny :)
Lou musi jej powiedzieć , ma być z nią szczery ;)
OdpowiedzUsuńZach mój miszcz xd hahahah
czekam na następny ;d
@flayalive xoxoxo
Lou musi jej powiedzieć :)
OdpowiedzUsuńRozdział taki słodki ;3
Hahaha Ola szalejesz xD
OdpowiedzUsuńA on i ona są razem taaaaaacy uroczy!
A Zach niech się nie wpieprza proszę xd
@TheAsiaShow_xx
<333
OdpowiedzUsuń~D.
Oj Louis, Louis... związek oparty od początku na kłamstwie to niezbyt dobre rozwiązanie... Choć z drugiej strony to sama nie wiem jak z tego wybrnąć... wpadł w niezłe gówno...
OdpowiedzUsuńTak cudownie czyta się o ich relacji. Są tacy uroczy *.*
Ciekawa jestem co będzie dalej :) Czekam na następny rozdział :) x
Ps. Zapraszam też na Recovery, jak znajdziesz chwilę :)
Louis nie powinien okłamywać Lori!! ;ccc Przecież jeśli ona się dowie to go chyba zabije :o
OdpowiedzUsuń@Larry_xx69
Nominowałam Cię do LA. Szczegóły znajdziesz na letsgetOUT-fanfiction.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńTo jest życie, cały czas coś ciekawego! Dobre tłumaczenie, czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńLouis durniu nie opieraj związku na kłamstwie. To nie wychodzi na dobre.
OdpowiedzUsuńCzarno widzę ich dalszą relacje. Ale rozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńCzy ta dziewczyna nie idzie tam do tego ULC? Bo chyba z tego co pamietam tak... czuje ze Loren sie dowie zanim Louis jej to powie...
OdpowiedzUsuń