środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział 29

Aut. Dziś bez akapitów. Ważna notka na dole (jakby inne były nie ważne XD)

Lorena's POV
- Ostatnia propozycja. - Caitlyn uniosła swoje oczy na mnie, sprawiając, iż miałam ochotę ją uderzyć.
- Nie, dziękuję. - odparłam, zaciskając zęby, próbując ułożyć swoje włosy bez marnowania czasu na rozczesywanie ich. Naprawdę byłam cholernym leniem.
- Ale to randka. - jęknęła - Musisz wyglądać perfekcyjnie dla swojego kochasia.
Obruszyłam się; nawet nie próbowałam jej przekonywać, że już nie nie lubiłam Louis'a. Nie przyznałam się jej, to oczywiste, ale to też wiedziała. Poza tym, jeśli kiedykolwiek bym to powiedziała, nie sądzę, aby o tym zapomniała.
- To nic specjalnego, wychodzimy tylko na dwie godziny. - mruknęłam po raz piąty, wiedząc, iż tak łatwo się nie podda.
- Nadal to jest randka!
- Naprawdę to nic ważnego! - wyłączając fakt, że prawdopodobnie zapyta się mnie o bycie jego dziewczyną, a moją odpowiedzią będzie oczywiste tak, dodałam w swoich myślach.
- Dobra, cóż... Powodzenia! - Caitlyn w końcu posłała mi sympatyczny uśmiech, nie komentując mojego ubrania; białych rurek, czarnego T-Shirtu i tego samego koloru vansów. W jej świecie, to był komplet, który założyliby bezdomni. I jeśli mogę dodać, w jej świecie musieli być bardzo szczęśliwi.
- Dziękuję. Właściwie to jestem zdenerwowana! - odbiłam się kilkakrotnie, myśląc o tym, że Caitlyn mogłaby do mnie dołączyć w fangirlowaniu. Ku mojemu zaskoczeniu, zwęziła na mnie oczy.
- Jesteś zdenerwowana? -  niemalże splunęła - Dlaczego się denerwujesz? Co ma się wydarzyć?
Oops.
- Um, nic. Po prostu... Zdenerwowana, no wiesz! - dziwnie przy tym gestykulowałam w powietrzu, próbując nie wzbudzić podejrzenia, ale każdy wiedział, że Caitlyn miała szósty zmysł; potrafiła powiedzieć, czy ktoś kłamie, czy mówi prawdę. Przez większość czasu tego nie lubiłam, jak teraz.
- Bzdury. - potrząsnęła głową - A teraz, jeśli doceniasz swoje życie, powiesz mi, o co chodzi.
Westchnęłam; nadal nie chciałam jej powiedzieć o zamiarze tej randki i nie chciałam jej mówić.
- Powiem ci jak wrócę, mhm? - uśmiechnęłam się optymistycznie, ale Caitlyn oczy się rozszerzyły i zatrzymały, gdy chciałam wyjść z pokoju.
- Nie, nie, nie, śpię u Devon'a! Musisz powiedzieć mi teraz! - powiedziała z błagającym spojrzeniem na twarzy. Uh oh, i oto są psie oczka...
- Nie. - odparłam poważnie - Powiem ci po randce. Pogódź się z tym. - dodałam ostatnią część, gdy otwierała swoje usta z zamiarem powiedzenia czegoś, ale tylko złączyła usta, tworząc w ten sposób wściekłą linię. - Pa! - rzekłam wesoło i wyszłam zanim mogłaby cokolwiek dodać. Jezu, że też mam nerwy do tej dziewczyny. To niesamowite, że nie wylądowałam przez nią w schronieniu.
Ulga, jaką poczułam przez odległość, jaka dzieliła mnie z moją przyjaciółką, była szybko zastąpiona przez niepokój  jak szłam przez korytarz, myśląc o wszystkim, co mogłoby się wydarzyć na tej randce. Nie przez to, gdzie Louis mnie zabierze, a przez to, że w ogóle to zrobi. Zapyta się mnie wprost? A może poczeka do końca, tylko po to, by wywołać u mnie jeszcze większy niepokój? Ugh, nie wiem, czy to on jest taki frustrujący, czy po prostu ja sama sobie to robię. Z drugiej strony, czułam jakbym potrzebowała aspiryny.
Zanim spostrzegłam, schodziłam już z ostatniego schodka; tego, który dzielił mnie od wyjścia z budynku. Nawet nie wiedziałam, dlaczego czułam się jakby to była cholernie ważna rzecz. Mam na myśli to, że to była tylko randka. Tak, wiedziałam, że zamierzał mnie poprosić o chodzenie, ale gdzie tu jest ta wielka rzecz? Miałam być tylko Louis'a dziewczyną. Louis'a Tomlinson'a dziewczyną.
Dziewczyną Louis'a Tomlinson'a.
Każdy wyraz w tym zdaniu miał wielkie znaczenie. Powinnam po prostu zaakceptować to, że na tej randce będę wielkim kłębkiem nerwów.
Gdy wyszłam na zewnątrz, było trochę wietrznie, co spowodowało, iż zwęziłam oczy jak rozglądałam się dokoła siebie, poszukując Louis'a. Kilka sekund zajęło mi zauważenie go wychodzącego z budynku obok. Musiałam wstrzymać swój uśmiech, gdy spostrzegłam, iż ubraliśmy się bardzo podobnie; białe rurki, T-Shirt z tego samego koncertu i czarne Vansy. To będzie ubaw.
- Zmówiliśmy się, czy co...? - zapytał się Louis, szczerząc się. Oczywiście, że zauważył, iż mamy te same ubrania, gdy do mnie podszedł. I wtedy zauważyłam średniej wielkości pudełko w jego dłoni.
- Co to? - zapytałam, trochę ignorując jego pytanie.
Louis spojrzał w dół, a potem na mnie.
- Um, sukienka dla Charlotte. Pomyślałem, że wyślę jej to dziś do Doncaster, bo urodziny ma w tę niedziele. - uśmiechnął się, podobnie jak ja.
- Świetnie, dałeś notkę do środka? - założyłam kosmyk swoich włosów za ucho jak zaczęliśmy iść, a Louis skinął głową - Powinieneś do niej zadzwonić w jej urodziny. Albo pogadać na Skypie. - wyszczerzyłam się, ale on tylko zmarszczył swoje brwi.
- Myślisz? - odpowiedziałam mu poważnym skinieniem.
- Yeah, będzie naprawdę zaskoczona. I szczęśliwa.- powiedziałam powoli, nadal się uśmiechając. Mój uśmiech się poszerzył, gdy Louis także skinął.
- Taaak, masz rację... Też powinnaś wtedy być.
Na jego wypowiedź prawie zatrzymałam się w miejscu.
- J-ja? Czemu?
- Cóż... W notce, napisałem, że jest od nas. - Cóż. Nie przypuszczałam, że to zrobi.
- Ty tak na poważnie? - spojrzałam na niego, niedowierzając, a Louis tylko skinął - Co napisałeś, od Louis'a i Loreny, tej przypadkowej dziewczyny, której nigdy wcześniej, w swoim życiu nie spotkałaś?
- Po pierwsze - zaczął Louis, prawie nie pozwalając mi skończyć zdania - Napisałem od Loreny i Louis'a. - zaśmiałam się na tę informację. Co za dżentelmen? - Po drugie, nie jesteś przypadkowa. I po trzecie... -  jego wahające się spojrzenie wkradło się do jego oczu jak zrobił pauzę, zanim zaczął ponownie mówić. O nie, Louis, coś ty zrobił!? - Tak jakby napisałem, że jesteś moją dziewczyną. - powiedział szybko i tak cicho, że ledwo go usłyszałam.
Niestety dla niego, wyłapałam jego słowa, a moje oczy się rozszerzyły; po prostu... Co?!
- Co zrobiłeś? - wykrzyknęłam jakby mi właśnie powiedział, że kopnął szczeniaczka.
- Napisałem na dole, że... Prezent jest ode mnie i mojej dziewczyny.
- Jaja sobie ze mnie robisz? - próbowałam powstrzymać złość, jednak nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Byłam po prostu zaskoczona. Mocno zaskoczona. 
- Cóż, będziesz nią przed niedzielą, więc to nic wielkiego. - Louis uniósł swoje brwi na mnie, jakby wiedział, że odjęło mi mowę, co się właśnie stało; nie potrafiłam robić niczego innego jak wpatrywać się w niego z otwartymi ustami, próbując wymyślić coś, co mogłabym powiedzieć, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Jego szczerość nigdy mnie nie zaskakiwała aż tak jak teraz.
- Um.... - zaczęłam się jąkać, a Louis uśmiechnął się; doskonale wiedział, jaki efekt wywołały jego słowa, i wkrótce potem odwrócił swoją głowę, by móc spojrzeć w inną stronę, za co byłam mu wdzięczna; prawdopodobnie byłam czerwona jak pomidor. Nigdy tak właściwie nie wywołał u mnie zawstydzenia, zazwyczaj się śmiałam albo uderzałam go w ramię, ale kiedy... był taki nielitościwy, jak teraz.
- Umowa stoi? - głos Louis'a wyrwał mnie z rozmyśleń i zauważyłam jak oferuje mi swoją dłoń.
- Um, okay. - odetchnęłam, śmiejąc się, po czym powoli potrząsnęłam jego dłonią. Właśnie założyłam się z nim, iż będę jego dziewczyną do niedzieli i porozmawiam z jego siostrą w jej urodziny. Boże, dopomóż nam wszystkim.

* 

- No dalej... - powiedziałam cicho - No weź!
Ale Louis pokręcił głową.
- Nie, kochanie, musimy się uczyć przez następny tydzień, dobra? Przykro mi. - ostatnią część powiedział ciszej.
Warknęłam.
- Jest tylko 8 wieczorem, nie sądzę, aby któreś z nas zamierzało się teraz uczyć. - przemierzyłam powoli drogę w jego stronę. Objęłam go ramionami w talii. Wyszczerzyłam się, kiedy zauważyłam wyraz jego twarzy; miał ochotę. Bardzo dużą ochotę.
- A c-co, jeśli znowu mnie wyrzucisz jak ostatnim razem? - uniósł swoje brwi ku górze na mnie, a ja skinęłam kilkakrotnie, oczywiście szczęśliwa z powodu, iż zamierzał iść. Rzuciłam mu piorunujące spojrzenie i pokręciłam głową.
- Naprawdę nie zamierzam tego robić. - każde moje słowo było czyste i nawet podkreślone jak próbowałam przekonać go do tego, że nie wyrzuciłabym go z mojego dormitorium po raz drugi.
Louis się rozejrzał, najpierw na korytarz, potem pokój, który dzieliłam z Caitlyn, gdyż miałam otwarte drzwi. Staliśmy w progu , prawdopodobnie wyglądając jak para idiotów.
- A jeśli zaśniemy? Oboje mamy jutro zaję-
- Nie zaśniemy! - jęknęłam - Zrobimy coś... Coś, żeby nie zasnąć.
Tak jak oczekiwałam, Louis uniósł na mnie jedną brew.
- Nie to. - odparłam szybko, sprawiając, że zachichotał. - Miałam na myśli... Gadanie, czy coś.
- Dobra. - powiedział po kilku sekundach - O czym chcielibyśmy rozmawiać? 
Nienawidziłam jak uwielbiał grać na moich nerwach.
- Mógłbyś wejść do środka? - pociągnęłam jego śmiejącą się osobę w moją stronę i w końcu zamknęłam drzwi.
- Wyluzuj, ognista kulo. - uszczypnął mój policzek, a ja strzepałam jego dłoń.
- Nie nazywaj mnie tak. - wymamrotałam i poszłam usiąść na swoim łóżku. Jak to zrobiłam, zauważyłam jaka byłam zmęczona. Prawdopodobnie to było dlatego, że siedzieliśmy w tej kawiarni z półtorej godziny i musiałam wyprostować swoje nogi.
Westchnęłam i pociągnęłam się na łóżku tak, bym mogła leżeć i jęknęłam. Oficjalnie, to była najlepsza decyzja, jaką w życiu podjęłam.
Louis podszedł do mnie i podczas, gdy oczekiwałam, że usiądzie obok mnie, czy coś, pochylił się i pocałował mnie w czoło.
- Potrzebujesz trochę snu. Do zobaczenia jutro.
- Czekaj! - wstałam nagle i chwyciłam jego nadgarstek; nadal nie chciałam, by wychodził. Nie dlatego, że nadal mnie nie zapytał, ale przez... cóż, nie chciałam, by wychodził. - No weź - prawie wyszeptałam - Nie bądź kutasem.
Louis zaśmiał się na moją wypowiedź i zdecydował się usiąść.
- Dobra - powiedział, wzdychając - Powiedziałaś, że chciałabyś porozmawiać, wiec.. Serio, o czym chciałabyś porozmawiać?
Pierwsza rzeczą, jaką zrobiłam było pociągnięcie go w dół tak, aby mógł leżeć obok mnie, a później położyłam się na jego klatce piersiowej, mojej ulubionej poduszce.
- Nie wiem, zapytaj mnie o coś. - powiedziałam, nie przejmując sie tym, o co zamierzał pytać.
- Okay - odparł powoli Louis - Um... Jak wielu miałaś chłopaków?
Oczy mi zatrzepotały otwarte. Więc to było kolejne pytanie z serii tych 'niespodziewanych'.
- Um, trzech. - odpowiedziałam cicho, patrząc się przed siebie, dopóki nie usłyszałam chichotu Louis'a, który sprawił, iż na niego spojrzałam i zmarszczyłam brwi. - Co?
- Nic, po prostu myślałem... Nie wyglądasz na dziewczynę, którą chłopcy zostawiają samą.
Zamrugałam na niego kilka razy i ponownie położyłam głowę na jego piersi.
- Nie spotykałam się z każdym.
- To dobrze. - przyznał cicho, wywołując u mnie delikatny uśmiech - Więc, um... Jacy oni byli?
Wzięłam głęboki wdech, zanim zaczęłam mówić.
- Cóż... Swojego pierwszego chłopaka miałam w wieku 13 albo 14 lat. Miał na imię Morris i, um.. Nie wiem, był dobrym kolesiem, ale spotykaliśmy się tylko przez miesiąc. Mam na myśli, wiesz, mieliśmy 14 lat?
Louis zaśmiał się na to jak szybko mówiłam. Serio, dlaczego tak szybko mówiłam? Jak o tym pomyślałam, wzięłam inny wdech.
- Potem, po Morrisie, spotykałam się z Jensenem... Byliśmy razem przez rok, ale tylko dlatego, że płakał pierwsze dwa razy, gdy próbowałam z nim zerwać. - i oto on, śmiejący się.
- Poważnie? - zapytał poprzez śmiech, a ja nie mogłam nic poradzić na to, że także zachichotałam. Jego śmiech był zaraźliwy.
- No, on... Był niewiarygodny. Jego definicja związku opierała się na tym, iż dwójka ludzi zawsze musiała trzymać się za dłonie, zawsze całować, nawet, kiedy się kłócili! Jestem poważna! Moglibyśmy mieć argumenty, a on i tak próbowałby owinąć ramię wokół mnie.
- Nie możesz być poważna.. - Louis się zaśmiał.
Oh, jakbym chciała, by miał rację.
- Niestety, jestem. - zacisnęłam wargi i spróbowałam wyrzucić tego blondasego chłopaka ze swojej głowy.
- A co z trzecim chłopakiem? - zapytał się Louis, a ja zamknęłam na sekundę oczy; ah, trzeci chłopak...
- Poznałam go miesiąc przed zerwaniem z Jensenem... Nie zdradziłam go, ani nic z tych rzeczy, po prostu znałam Flynn'a zanim zerwaliśmy.
- To jego imię? Flynn? - musiałam zamknąć ponownie oczy, a gdy je otworzyłam, skinęłam.
- Zaczęliśmy się spotykać trochę przed moimi szesnastymi urodzinami... Naprawdę nie byłam odnośnie niego pewna, cholera, nie byłam pewna niczego po Jensenie. Okay, naprawdę powinieneś przestać się tak śmiać!
- Przepraszam! - zaśmiał się nawet mocniej - Nie mogę uwierzyć, że tacy ludzie jak on w ogóle istnieją.
Zamrugałam kilka razy.
- Szczerze, to miał 15 lat, to znaczy, co piętnastolatek może wiedzieć? - wzruszyłam ramionami tak jak szatyn.
- Przypuszczam, że masz rację. Przy okazji, jaki był Flynn?
Próżny uśmiech pojawił się na moich ustach, gdy pomyślałam o tym chłopaku.
- Był niesamowity. - odpowiedziałam dosadnie - Wspaniały. Najlepsza rzecz, jaka mi się przytrafiła.
Cieszyłam się, że Louis się już nie śmiał.
- Był ode mnie o rok starszy, wysoki, zabawny... Rodzaj buntownika, wiesz, niegrzeczny chłopak... Ludzie go kochali, był po prostu... pełen życia. Rozjaśniał każdy pokój, do którego wszedł. Kochałam w nim to, co sprawiło, iż byłam z nim przez pięć lat.
- Woah, woah, woah. Pięć lat? - Louis mi przerwał.
Skinęłam.
- Dziewczyny go uwielbiały, miał je u swoich stóp, ale.. Wybrał mnie i nawet nie byłam jedną z nich. Lubił moją prostotę bycia sobą i nigdy nie przestał. Zawsze mi mówił, że mnie kocha, a ja zawsze wiedziałam, iż mówił prawdę.
- Dlaczego zerwaliście? - zadał cicho pytanie.
- Nie zerwaliśmy. - odpowiedziałam ze smutnym uśmiechem.
- Czekaj, co? - zapytał po kilku sekundach, analizując moją odpowiedź - To znaczy, że nadal jesteście razem? - pokręciłam głową - Więc co? Co się stało?
Wiedziałam, iż to pytanie w końcu padnie, ale naprawdę nie byłam na nie przygotowana. Przez chwilę zacisnęłam swoje oczy, po czym zaczęłam mówić.
- Zginął w wypadku pociągowym, w zeszłym roku. - chwyciłam koszulkę Louis'a i przytuliłam się bliżej do niego, obawiając się, że zacznę płakać, jeśli nie będzie nikogo blisko mnie. Na szczęście, to było jakby mógł odczytać sens z mojego nastroju jak objął mnie ramionami i pocałował czubek mojej głowy.
- Przykro mi. - wymamrotał wprost w moje włosy, ale ja tylko pokręciłam głową. - Nie wiedziałem.
- Dziękuję. - chciałam powiedzieć coś w stylu 'jest okay', ale oczywiście tak nie było i oboje o tym wiedzieliśmy. Nie chciałam, żeby wiedział, iż czasem zdarzało mi się płakać, kiedy byłam sama i zdesperowana czymś. Nawet najmniejsza rzecz, nie wiem, dostanie trói z testu mogła wprawić mnie w smutek i wtedy robiłam tę irytującą rzecz jakby odtwarzała każdą złą chwilę ze swojego życia. I zawsze to skłaniało mnie do myślenia o Flynnie i jaki nie fair to wszystko było. To znaczy, dlaczego umarł chłopak, który robił coś dobrego, takiego jak odwiedzanie jego dziewczyny na studiach? Albo przynajmniej chciał to zrobić...
To wszystko pogarszało: powód, dla którego siedział w tym pieprzonym pociągu był taki, że chciał mnie zobaczyć. Ponieważ nie widzieliśmy się przez dwa miesiące i nie mógł się doczekać, kiedy skończy się pierwszy rok, a ja wrócę do domu. Po prostu musiał mnie zobaczyć. A ja, byłam chciwa i zakochana, przez co nie zatrzymywałam go do wejścia do tego pociągu. Jeśli bym tylko wiedziała. Jeśli tylko bym potrafiła cofnąć czas i wrócić do 14 kwietnia 2012 roku... Flynn Holtz nie umarłby przeze mnie.
- Hej, hej. - usłyszałam głos Louis'a i spojrzałam na niego - Nie smuć się, okay? Nienawidzę widzieć cię taką.
Zmarszczyłam brwi, próbując powstrzymać jakoś łzy, które zaczęły formować się w kącikach moich oczu, i skinęłam.
- Przepraszam, po prostu... to czasem do mnie wraca, wiesz?
Zauważyłam jak Louis kiwa głową, bawiąc się krańcem mojej koszulki.
- Chcesz o tym porozmawiać?
Przemyślałam jego ofertę przez sekundę; czy chciałam gadać o moim zmarłym chłopaku z moim przyszłym chłopakiem?
- Nie - odpowiedziałam miękko - Wolałabym raczej, abyś odciągnął moje myśli. - dodałam z małym uśmiechem, a spojrzenie na twarzy Louis'a mówiło mi, że cieszył się z mojej decyzji. W sumie, to żaden chłopak nie lubił rozmawiać o eks chłopakach swojej dziewczyny, nawet jeśli był martwy.
- Więc, Louis - zaczęłam - Powiedz mi coś o sobie.
Odchrząknął i rozejrzał się po pomieszczeniu, nim zaczął mówić.
- Wiesz, byłem pucowaty, gdy byłem dzieckiem.
Zaśmiałam się; oczywiście, że nie mógł wybrać poważnego tematu.
- Uwielbiałem grać w piłkę i chciałem być piłkarzem. Ale byłem za gruby, a każdy mi mówił, że nie było szans na to, iż kiedykolwiek będę profesjonalistą, jeśli zachowam swój brzuszek. I kiedy byłem trzynastolatkiem, przyznałem swojej mamie, że chcę, by wzięła mnie na siłownię. Każdy dzień po szkole próbowałem udowodnić każdemu, iż naprawdę mogę spełnić swoje marzenia. Więc, po miesiącu torturowania jej, w końcu się zgodziła i pozwoliła mi ćwiczyć godzinę, czy coś..
Louis przestał na chwilę mówić i wziął głęboki oddech.
- I tak ją poznałem.
Znasz te kiepskie linijki w książkach, gdzie serce bohatera zaczyna 'szybciej bić'? Zaczynałam wierzyć w tę bzdurę po tym jak moje serce zrobiło dokładnie to samo.
Uniosłam powoli swój wzrok na Louis'a, i przemówiłam po chwili zawahania.
- Ją?
- Moni. Monique. - uśmiech na jego ustach, który się pojawił, sprawił mi ból w piersi.
- Co z nią? - zapytałam, patrząc na niego spod moim rzęs.
Szatyn westchnął.
- Była tam ze swoim ojcem, który był nauczycielem wfu i ćwiczył. Ona tylko siadała na oknie z książką albo odtwarzaczem MP3 i układała swoje nogi jak pięciolatka. Była urocza, miała kręcone włosy i te wielkie, niebieskie oczy... Moni była większym powodem, dla którego chodziłem na siłownię. Jest odpowiedzialna za 35% ciała, które teraz mam.
Zaśmiałam się, ale uśmiech mi zniknął zaraz po tym.
- Co się stało z tobą i M-Moni?
- Cóż - powoli zaczął - Pewnego dnia, dwa miesiące po tym jak zacząłem chodzić na siłownię, zauważyłem jak mi się przygląda. I tak szybko jak to sobie uświadomiła, złapałem ją na tym i zarumieniła się wściekła, była niemalże tak czerwona jak sukienka, którą miała na sobie. I od tamtego momentu, zawsze miałem w zwyczaju przyłapywać ją na gapieniu się na mnie, co trwało z dwa tygodnie. Po tych dwóch tygodniach, pomachała mi i przestała się rumienić. Odmachałem jej i po kolejnych dwóch tygodniach podszedłem do niej i się przedstawiłem.
- Aww - powiedziałam z szerokim uśmiechem, a Louis zrobił młynka oczami. 
- Nie rób tego. - zaśmiałam się na jego odpowiedź.
- Dobrze, co się stało później? - zapytałam zaciekawiona.
Wzruszył ramionami.
- Naprawdę nic, byliśmy przyjaciółmi. Dowiedziałem się, że była w połowie Francuską i po tym jak jej rodzice się rozwiedli, jej matka wróciła do Francji, ale Moni nie chciała jechać z nią. Bardzo kochała swojego tatę, więc wolała żyć bez mamy. To coś, co nas łączyło, często widywałem swojego ojca i uwielbiałem te spotkania. Możesz w to uwierzyć? Nasi ojcowie byli powodem, dla którego staliśmy się przyjaciółmi.
- Co się stało później? - ponownie zapytałam, po tym jak przestał mówić na chwilę.
- Później... stało się to, stało się tamto... Kolejną rzeczą, którą wiedziałem było to, że pocałowała mnie w moje piętnaste urodziny. Przekonała swojego tatę, który zbyt za mną nie przepadał, by pozwolił jej przyjść na przyjęcie. I w środku imprezy, powiedziała mi, że jej prezent jest na zewnątrz i wyszliśmy na moje podwórko i ... pocałowała mnie.
Przełknął ślinę i wziął moją dłoń zanim zaczął ponownie mówić, ścisnął ją delikatnie.
- Czułem do niej to samo, co ty do Flynn'a. Albo coś podobnego. I... - zatrzymał się na kilka sekund, znowu - Wiesz, mówiłem ci, że nasi ojcowie byli powodem, dla którego się zaprzyjaźniliśmy? Cóż, jej był powodem, dla którego zerwaliśmy.
Podświadomie zacisnął ciaśniej moją dłoń i nawet chciałam, aby kontynuował, ale nie potrafiłam się zmusić do powiedzenia czegokolwiek. Na szczęście, Louis zaczął mówić po minucie.
- Spotykaliśmy się ze sobą przez dwa i pół roku... Dokładnie to trzy miesiące. I tak o tym myśląc, nawet po tym jak udowodniłem panu Mullins'owi, że jestem dobrym chłopakiem i naprawdę będę opiekować się jego córką, nadal stał przeciwko naszemu związkowi., denerwując mnie.
Fakt był taki, że używając czasu teraźniejszego, zdenerwował mnie troszeczkę.
- A Monique, ona... Kochała swojego ojca trochę za bardzo. Myślała, że cokolwiek on powie albo zrobi to zawsze ma rację. W jej oczach był perfekcyjny. Mogła go wybrać od kogoś innego. I... kiedy powiedział jej, by mnie zostawiła, zrobiła to, nie zastanawiając się nad tym ani na sekundę.
Teraz to Louis zmarszczył brwi.
- Powiedziała, że jej tata sądzi, iż nie byłem odpowiednim chłopakiem dla niej, więc to oznacza, że naprawdę nie byłem. Możesz w to uwierzyć? Myślała właściwie, że jej ojciec zna mnie lepiej niż ona sama. Ona, osoba, która była ze mną 24/7 przez dwa i pół pierdolonych lat. Zostawiła mnie jakbym nic dla niej nigdy nie znaczył.
- I to powód, dla którego stałeś się osobą, którą jesteś teraz? - przerwałam mu cicho, a Louis szybko pokręcił głową.
- Byłem. - odparł - Byłem tą osobą. Ale no... To przez nią.
Zamrugałam kilkakrotnie, obserwując Louis'a jak wiercił swoimi dłońmi.
- Dlaczego mnie okłamałeś? - zapytałam niespodziewanie, po minucie ciszy.
Spojrzał na mnie zmieszany.
- O-Okłamałem cię?
- Tak - odpowiedziałam poważnie - Tego dnia, kiedy byłam w szpitalu... zapytałam się, czy miałeś kiedykolwiek dziewczynę, a ty powiedziałeś, że nie. Okłamałeś mnie. Dlaczego to zrobiłeś? - mój ton mógł być trochę zbyt szorstki, ale nie obchodziło mnie to; jeśli była jedna rzecz, której nie mogłam znieść, to właśnie kłamstwo. Nienawidziłam tego. Brzydziłam się nim. Gardziłam nim.
- U-Um, ja... - Jąkał się Louis, oczywiście zaskoczony, ale naprawdę mnie to nie obchodziło.
- Naprawdę nienawidzę być okłamywana, wiesz? - powiedziałam i zauważyłam jak przełyka ślinę - Bardziej niż wszystko.
- P-przepraszam. - wyjąkał, sprawiając, iż pokręciłam głową.
- Nigdy więcej mnie nie okłamuj, okay? - poprosiłam - To cię wprawi w kłopoty. - byłam całkowicie poważna, ale nie potrafiłam nic poradzić na uśmieszek, jaki pojawił się na moich ustach na końcu. Historia była naprawdę urocza, no przynajmniej pierwsza część. Cieszyłam się, że Louis nie zawsze był podrywaczem.
- Więc - zaczęłam powoli - Jest coś jeszcze, co chciałbyś mi powiedzieć? Bo teraz jest idealny moment. - uśmiechnęłam się.
- Um... - jąkał się, znowu, zanim zamknął swoje usta i przełknął ślinę. Ewentualnie pokręcił głową. - N-Nie.
Uniosłam swoje brwi na niego.
- Jesteś pewien? - zamknął swoje oczy i skinął.
- Okay. - odpowiedziałam cicho - Teraz... Jest coś, o co chciałbyś mnie zapytać?




******
Prawda wyszła na jaw. No, bynajmniej nie jest to aż tak bardzo istotne, ale jednak. Wszyscy czekamy na moment, kiedy to Lou powie Lori o zakładzie, jednak jesteśmy na 29 rozdziale na 42, jeśli pamięć mnie nie myli.
NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ PRZETŁUMACZYĆ WAM KOLEJNY ROZDZIAŁ, ALE. Właśnie jest pewne "ale". Tak, chodzi też o komentarze, ale stwierdziłam, że jeśli komuś się podoba to tłumaczenie ff to będzie komentować i na siłę go nie zmuszę, więc to nie to.
Od czego tu zacząć.... Okay, chciałabym przeprosić za obsuwę, ale szkoła i lenistwo to leń totalny. Brak akapitów także musicie mi wybaczyć, ale siły już nie mam na ich tworzenie, gdyż od 3,5 godziny siedzę i tłumaczę to. Poprawek też nie ma, za późno jest i mi się już nie chce, miałam ciężki dzień, więc wybaczcie :)
Od poniedziałku do piątku jestem na tzw 'obowiązkowym plenerze' i nie będę w stanie dodać rozdziału przez cały ten czas. Po przyjeździe także, gdyż tydzień po maturach także do spokojnych należeć nie będzie, a że mi się kończy sporo przedmiotów, których w 4 klasie nie będę mieć, to muszę się ogarnąć. Postaram się jeszcze w ten weekend przetłumaczyć rozdział i dodać go w niedzielę, jednak nie jestem w stanie niczego obiecać, bo mam jeszcze swoje ff i jeśli będzie ładna pogoda, to raczej w domu siedzieć nie będę.
Kocham Was i zależy mi na tym opowiadaniu bardzo, bardzo mocno, więc nie myślcie sobie, że was zostawię. JESZCZE MI SEQUEL ZOSTAŁ DO TŁUMACZENIA, więc łatwo się mnie nie pozbędziecie :D
Udanej majówki, ci co matury piszą, to jakbyśmy się już nie słyszeli, powodzonka i połamania długopisów, a reszta... Miłego weekendu :*

17 komentarzy:

  1. Aww Jacy oni słodcy z tymi pytaniami.
    I jacy szczerzy!
    Nie spodziewałabym się po nich takich...szczerych związków no i wgl.
    Ale błagam, niech on już zapyta o to Lori!!! :D
    Ps. W telefonie chyba nawet lepiej bez akapitów i błędów nie ma! :D
    A ze szkołą dasz radę, a plener bd super, zobaczysz! ;)
    No i oczywiście w weekend gdzieś wyłazimy, to obowiązkowo! ;)
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta historia o Moni awwwww, ale Lou mnie wkurzył. Mógł jej powiedzieć wszystko i myślę, że by to zrozumiała, a teraz będzie jeszcze gorzej. Ugh..... idiota.
    O chodzenie też mógłby ją już zapytać, a nie... Zirytował mnie.
    Obyś znalazła czas na tłumaczenie kolejnego, bo nie mogę się doczekać.
    @JaZiemniak_

    OdpowiedzUsuń
  3. sdfisudghdfihgudf Awww historia o Moni <333
    Nie chce chyba doczekać się rozdziału kiedy Lori dowie się o zakładzie...wtedy pewnie wszystko się skomplikuje ;//
    Ale rozdział BOMBA <3333
    Czekam na kolejny @TakeMeLIAM1D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest późno, lub wcześnie, co kto woli. W każdym razie będzie krótko i na temat, bo jestem zmęczona. Bardzo dobrze przetłumaczone, szkoda, że rozdział skończył się w takim momencie. Czekam na następny. xx @madzik1211

    OdpowiedzUsuń
  5. Chodzisz do technikum? :)

    Jak zawsze genialnie przetłumaczony rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta Moni ... gry, nie lubie jej. Ta historia Loreny i Flynna, boże, zrobiło mi się jej szkoda :c
    Mógłby już zapytać Lori o chodzenie, sam powiedział że do niedzieli będzie jego dziewczyną.

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jest genialny! :) xx @xxhemmings69

    OdpowiedzUsuń
  8. Fantastyczny rozdział <3 Dzięki, że to tłumaczysz :) Miłej majówki xx

    http://afraid-angel-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. super rozdział , Lou powienien jej teraz powiedzieć o zakładzie a nie ;c
    shippuje Lori i Lou akjhsdf
    czekam na następny ;)
    @flayalive

    OdpowiedzUsuń
  10. Pytanie za sto punktów jest takie coś jak "wypadek pociągowy" ? XD znaczy owszem jest wypadek pociągu, ale pociągowy? słodziutkie :D To taka mała uwaga :D I jeszcze tam gdzieś jeden błąd, ale oj tam nie ważne.
    Cóż, Louis głupcze wszyscy czekali na twoje pytanie, a ty co? Dupo ;< Czekam na kolejny bo mam nadzieje, że w końcu ją zapyta i nie będzie nic złego ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój własny słownik! Hahaha a błędy chyba dwa wyłapałam jak dziś rano czytałam ale nie chce mi sie ich poprawiać ^^

      Usuń
    2. Do usług kłaniam się :D rozumiem cię w pełni xD

      Usuń
  11. Po przeczytaniu miałam jakąś wewnętrzną rozkminę XD No bo kurde.. nie wiem czy autorka nareszcie pokaże nam ten moment, kiedy Louis mówi Lori prawdę, czy to jeszcze nie tutaj? :P Te rozmyślanie wykańcza, bo z jednej strony kiedyś musi przyjść na to czas, a z innej im dłużej jej nie mówi tym będzie jeszcze gorzej... oj boję się reakcji Lori, bo w to, że w ogóle się nie dowie to nigdy nie uwierzę :)
    Fajnie, że Tommo nie zapytał jej tak od razu. Mogliśmy dzięki temu poznać ich trochę inne oblicza. Czuję, że wyznanie Lori sprawiło, że i Louis się otworzył.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Co tu dużo pisać <3
    ~D.

    OdpowiedzUsuń