wtorek, 6 maja 2014

Rozdział 30

- Czy... - zaczął, oddychając ciężko i przyciskając mnie mocniej do ściany. - Masz pojęcie...
Zaczynałam powoli być nieświadoma jego słów jak składał niedbale pocałunki na mojej szyi. Byłam niemalże pewna tego, że jeśli wkrótce nie dokończy swojego zdania, to całkowicie zapomni o czym mówił.
- Jak bardzo jestem w tobie zakochany? - w końcu dokończył na jednym wdechu, a jego słowa sprawiły, iż poczułam jakby ktoś rozpalił ognisko wokół mojego serca. Uśmiechnęłam się do siebie, a moja dłoń zagłębiła się w jego włosach.
- Kocham cię. - odetchnęłam, odwracając swoją głowę delikatnie, więc usta miałam na przeciwko jego ucha i jęknęłam, gdy poczułam jak mocniej zagryza skórę na mojej szyi.
- Kocham cię - Louis powtórzył moje słowa, przesuwając swoje wargi do mojej szczęki, gdy jego dłonie błądziły po moim ciele. - Kocham cię, kocham cię, kocham cię. - powtarzał między pocałunkami - Kocham to mówić. - powiedział z uśmiechem, zostawiając jeden pocałunek na moim policzku, zanim połączył nasze usta w najbardziej namiętny pocałunek, jaki kiedykolwiek miałam.
Odwzajemniłam gorąco i intensywnie jego pocałunek i mogłam praktycznie poczuć jak miękną mu kolana. Przez sekundę właściwie nad sobą panowałam, jednak później Louis chwycił moje biodra i przycisnął mnie ponownie do ściany, rozłączając nasze usta.
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa, wiesz? - Musiał złapać oddech, więc mógł powiedzieć te słowa i prawie rozdarł moją koszulkę z niecierpliwości. - Najpierw zachowujesz się jakbyśmy byli jakąś pieprzoną "Piękną i Bestią", a potem mówisz mi, że jakiś inny facet jest dla ciebie najlepszą rzeczą na świecie? Huh? - brutalnie niemalże zacisnął swoje biodra na przeciwko moich, sprawiając, iż ponownie krzyknęłam jak rzucił gdzieś moją koszulkę za siebie. Tym razem, nie było tu Zach'a, by mógł to złapać. Nikogo nie było. - Wiesz, do jakiego stanu mnie to prowadzi? - chwycił mój podbródek, więc nawet jeśli bym tego nie chciała, musiałam na niego patrzeć. Spojrzenie w jego oczach było bardzo żywe, jakby płonęło. Jego oczy były zazwyczaj ciemniejsze, gdy się podniecił, ale teraz niebieski kolor zniknął i wyglądały niemalże na przerobione w photoshopie. Jakby ktoś zwiększył kontrast przynajmniej o 60%. - Jakbym musiał ci udowodnić, że to ja jestem najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek cię spotkała. - nadal wpatrywał się w moje oczy, zanim złączył ponownie nasze usta w kolejnym gorącym pocałunku. Odwzajemniłam jego gest, przelewając wszystkie możliwe uczucia w ten pocałunek. Chciałam, żeby wiedział, iż łącznie z tą chwilą, był najlepszą rzeczą, jaka mnie spotkała.
- Niczego nie musisz mi udowadniać. - pokręciłam głową, mówiąc wprost w jego usta, gdy chciał kontynuować całowanie mnie, ale przestał, kiedy uświadomił sobie to, co mówiłam - Nie wierzę, że to mówię, ale przebijasz Flynn'a. - uśmiechnęłam się, ignorując mały kamień uderzający prosto w moją klatkę piersiową na wspomnienie jego imienia i odsunęłam się trochę od Louis'a, tylko po to, aby rzucić okiem na jego twarz. Jeśli bym to przegapiła, żałowałabym tego; wyraz jego twarzy był bezcenny.
- Kocham cię. - powiedział, ale tym razem w jego słowach słyszałam emocje; uczucia dla mnie, upewniające mnie, iż to było prawdziwe.
W pośpiechu zdjął swoją koszulkę, a jego dłoń poleciała na tył mojej szyi, by mógł następnie przyciągnąć mnie do kolejnego pocałunku.
- Naprawdę, naprawdę tak kurewsko cię kocham. 
Skinęłam, na sekundę rozłączając nasze usta , zanim Louis ponownie naparł na moje. Odepchnęłam się od ściany, przesuwając dłońmi od szyi do jego paska, którego odpięcie, bez patrzenia, co robię, zajęło kilka sekund. To coś nowego.
- Oh - odetchnął Louis jak zauważył, że próbuję zdjąć pętelek z paska. - Po prostu... Weź to... - nie dokończył swojego zdania tylko zdjął swoje spodnie, nadal z paskiem, po czym rzucił je gdzieś w pokoju.
Przyciągnął mnie bliżej do siebie poprzez szlufkę moich jeansów tak, że poczułam jaki był podniecony , gdyż był tylko w bokserkach.
- Mam - zaczął szatyn, zakładając kosmyk moich włosów za ucho - zamiar sprawić, że poczujesz się cholernie dobrze. - powoli dokończył, pozwalając, aby jego słowa uderzyły do mojego mózgu, a ja odetchnęłam w oczekiwaniu.
- Czemu zajmuje ci to tak długo? - zapytałam niemalże zaciskając zęby i spojrzałam na niego, by móc ujrzeć, iż głupi uśmieszek powoli maluje się na jego ustach jak jego dłoń zaczęła przesuwać się po moim nagim ciele.
- Chcę, żebyś coś zrobiła, dobrze? - palce jego lewej dłoni bawiły się guzikiem od moich jeansów, ale wkrótce przestał i wziął z zaskoczenia jak zanurzył swoją rękę w moich spodniach. Moja dłoń poleciała w górę do szyby za mną, a głowę odchyliłam do tyłu dopóki nie uderzyła w ścianę.
- Co? - jęknęłam, moje oczy były delikatnie zamknięte jak myślałam o wszystkim tym, o co mógł mnie poprosić. Byłam pewna, że wiedziałam, czego chciał i szczerze byłam za tym wszystkim. Nawet tym.
Louis przysunął swoje usta do mojego ucha, a chwilę potem jak pomyślałam, że chce mnie poprosić o to, powiedział coś, co nawet nie przeszło mi przez myśl.
- Obudź się.
Natychmiast otworzyłam oczy i odsunęłam się od niego, więc mogłam ujrzeć jego twarz.
- Co? - zapytałam, czując jak strach oblatuje całe moje ciało. O co, do jasnej cholery, mnie on pro-
- Obudź się. - powtórzył, ale tym razem nawet nie brzmiał jak on sam. Jego głos nagle był wyższy, a wszystko wokół nas się kręciło. Nawet on. O co tutaj chodzi?! Co do- Lorena! Lorena, obudź się!
Poczułam szarpnięcie i tak szybko jak tylko potrafiłam, otworzyłam oczy, ale zaraz po tym je zamknęłam jak zostałam oślepiona przez światło. Co do kurwy?! O co tutaj kurna chodzi?!
- Lori, nie graj sobie ze mną! Obudź się!
O Boże. Nie, nie chciałam w to uwierzyć. Odrzucałam fakt, że słyszałam Caitlyn, która mnie budziła, a wszystko to, co się działo z Louis'em było tylko snem. Nieee, Bóg nie może być aż taki wredny.
- Lorena Grace Cloe, otwórz lepiej oczy, zanim zrzucę na ciebie klatę ze szczurami. - Cóż, może Bóg mógł być wredny. Nie aż tak bardzo jak Caitlyn.
- Dobra, dobra! Jezu. - powiedziałam i przewróciłam się na plecy i przetarłam swoją twarz, by móc wypełnić życzenie swojej przyjaciółki. 
Z drugiej strony... Naprawdę miałam sprośny sen z Louis'em? Naprawdę uprawiałabym z nim seks, gdyby Caitlyn mnie nie obudziła? To pytanie wyrwało mnie z drzemki i sprawiło, iż usiadłam, całkowicie świadoma. Wiedziałam, iż był to tylko sen, cholera, teraz się z niego cieszyłam, ale... Z pewnego powodu czułam się odnośnie niego niepewnie.
- Cailtyn - powiedziałam powoli, kiedy zauważyłam, że siada na moim łóżku - Co do cholery? - zapytałam delikatnie jakbym mówiła "dzień dobry, słoneczko".
Wyszczerzyła się do mnie i przysunęła bliżej. Okay.
- Ty i Louis, głuptasie! Co się wczoraj wydarzyło? Co się w nocy stało? Chcę wiedzieć. Wszystko!
Minęło kilka sekund zanim odwróciłam głowę w lewo i spojrzałam na zegarek.
- Caitlyn, jest siódma rano, nie chcę o tym gadać. - zamknęłam powoli oczy i wślizgnęłam się do łóżka, dopóki nie leżałam.
- Oh, będziesz. - odparła, śmiejąc się - Wiesz dlaczego? Bo jeśli nie, powiem Louis'owi, że miałaś gorący sen z nim w roli głównej.
Otworzyłam nagle oczy, mrugając na Caitlyn jak powoli usiadłam.
- Jak ty-
- Mówisz przez sen, skarbie. Zwykle o ocenach i testach, ale teraz wydaje mi się, że kujon postanowił się trochę zabawić. - poruszała zabawnie brwiami jak ześlizgnęłam się ponownie na łóżko, tym razem zażenowana.
Zakryłam swoją twarz kołdrą, więc Caitlyn nie mogła mnie zobaczyć, niemalże umierającą. Gdyby to się stało, byłabym szczęśliwa, że nie musiałam widzieć jej twarzy po tym jak mnie słyszała.. Mówiącą przez sen.
- Więc - powiedziała nagle - Jak było, skarbie?
- Przestań mnie tak nazywać. - burknęłam, gdy usiadłam, a moje policzki nadal były czerwone - Nie jestem twoim skarbem.
- Oh, racja, jesteś skarbem Louis'a, wybacz. Nie chcę, by mnie usłyszał, ni- hej! Kurwa? - stanęła, więc przestałam uderzać w nią czasopismem, który był na mojej nocnej szafce. Odłożyłam gazetę na miejsce i westchnęłam.
- Jeżeli nie odłożysz tego cholerstwa, nic nie powiem.
Pokręciłam głową na nią jak jej oczy się powiększyły i usiadła obok mnie, tyle że tym razem o wiele bliżej.
- Nie, nie, powiedz mi! Proszę, powiedz! Czekaj! - jak tylko otworzyłam usta, Caitlyn przyłożyła swój palec wskazujący do moich warg i wstała. A teraz co? - Przygotowałam się na taką sytuację.
Następną rzeczą, jaką wiedziałam to to, że moja przyjaciółka położyła dwie paczki żelek, kilka batonów i paczkę chipsów na moim łóżku. Jak pomyślałam, iż już skończyła, wstała i poszła do małej kuchni po dwie szklanki i położyła je na mojej nocnej szafce. Zaczęłam się śmiać, gdy otworzyła butelkę coli, która przez cały czas stała przy moim łóżku, po czym zapełniła szklanki.
 - Teraz, mów. - wyszczerzyła się do mnie jak wręczyła mi colę. Kiedy ją wzięłam, jej dłonie chwyciły paczkę chipsów, a następnie je otworzyła, wyglądając jakby miała oglądać najbardziej ekscytujący film na świecie.
- Okay, um... - przerwałam, wpatrując się w swoją szklankę. Od czego powinnam zacząć? Tyle się wczoraj wydarzyło!
- No dalej! - rzuciła we mnie chipsem, a potem go wzięła, wkładając sobie do buzi. Dlaczego, w przeciągu tych pięciu lat, nie zauważyłam jak bardzo była dziwna? - Co się stało, gdy się spotkaliście? - zapytała, a w jej oczach skakały wesołe iskierki. Niemalże takie same jak u Louis'a w moim- okay, muszę przestać o tym myśleć.
- Um, cóż, poszliśmy na pocztę. - powiedziałam, ale Caitlyn nie dała mi skończyć.
- Dlaczego?
- W niedzielę są urodziny jego siostry i kilka dni temu kupiliśmy jej prezent-
- Aw, to słodkie! Co jej kupiliście?
- S-sukienkę. - dlaczego, do jasnej cholery się jąkałam?
- Słodziusio! Dobra, co dalej?
Wzięłam głęboki wdech, zanim ponownie przemówiłam.
- Później, um, poszliśmy do kawiarni i rozmawialiśmy. Wiesz, o szkole, rodzinie, planach na przyszłość-
- Więc, innymi słowy, nic ciekawego?
Rozszerzyłam swoje oczy na szatynkę.
- A o czym mieliśmy gadać? O czym rozmawiasz z Devon'em? - migotanie w jej oczach sprawiło nagle, iż zaczęłam żałować, że w ogóle o to zapytałam. - Właściwie, to nie, nie mów. - pokręciłam głową ze zmarszczonymi brwiami, sprawiając, iż Caitlyn zaczęła się śmiać.
- Okay. Co dalej? - ponownie wyglądała jak pięciolatka.
- Cóż, zostaliśmy w kawiarni z półtorej godziny. Nic ciekawego się nie wydarzyło, ale spędziliśmy miło czas. A później wróciliśmy do dormitorium. - skinęłam na przestrzeń między nami, a oczy mojej przyjaciółki poszerzyły się, gdy przekręciła głowę.
- Ohhhhh - powiedziała, trochę mnie przerażając - To dlatego miałaś sprośny sen, ponieważ to nie wydarzyło się tylko w twoich marzeniach, prawda?
Pokręciłam gorączkowo głową jak uśmiech Caitlyn zniknął, a zastąpił go wyraz niezadowolenia.
- Oh, no weź! Nic? - gestykulowała w stronę mojego łóżka, a ja ponownie pokręciłam głową jakby z dumą. To, że nie przespałam się z Louis'em było czymś dobrym i nic, co by powiedziała, nie zmieni mojego zdania.
- Nie, wróciliśmy tutaj i... Rozmawialiśmy.. Ale - zaczęłam znowu , gdy Caitlyn zrobiła młynka oczami - Tym razem rozmawialiśmy o naszych starych związkach.
- Niech zgadnę, ty byłaś tą, która mówiła? - uniosła na mnie swoje brwi, a ja pokręciłam głową na boki  jak wstałam, trochę podekscytowana.
- Myślałam, że tak będzie! Ale potem powiedział mi o tej dziewczynie, z którą chodził.
Caitlyn warknęła.
- Jak długo? Dwa, trzy dni?
- Dwa i pół roku. - wzrok mojej przyjaciółki był bezcenny - Bardzo dużo dla niego znaczyła, a później go zostawiła, ponieważ ojciec jej tak powiedział.
- Woah, woah, woah. - Caitlyn uniosła swoją dłoń, by mnie uciszyć i zamknęła swoje oczy, by przeanalizować tę informację. - Mówisz mi, że... Louis Tomlinson nie był męską dziwką od zawsze, ale zaraz po tym?
Ignorując jej obelgę, skinęłam głową.
- I ta dziewczyna, z którą się umawiał, ona... Nawet nie wiem, nie obchodził jej, ale w zasadzie zwodziła go przez trzy lata. Ponoć na początku go lubiła, ale kiedy wszystko zaczynało być na poważnie, została z Louis'em tylko dlatego, że czuła się przy nim bezpieczna. No wiesz, nie był podrywaczem ani nic. Wiedziała, iż jej nie zdradzi, cokolwiek by zrobiła.
Caitlyn skinęła, przyglądając mi się.
- I gdy jej ojciec poprosił ją, by z nim zerwała, ona zrobiła to bez zastanowienia, tak?
- Yeah, a o właściwym powodzie dowiedział się później , i to sprawiło, że stał się, wiesz, męską dziwką. - skopiowałam słowa Cait - Fakt, że się nim w ogóle nie przejmowała.
- Awww - gdybym jej nie znała, to pomyślałabym, że się rozpłacze - To smutne. Nie mogę w to uwierzyć, że spędziłam dwa lata nienawidząc go.
- Ja też. - przyznałam, biorąc łyk napoju.
- A co z tobą? Powiedziałaś mu o swoich eks?
- Yeah, Morris, Jensen i ...
Caitlyn skinęła jak przerwałam. Wiedziała, iż nie lubiłam o nim mówić. Próbowałam dojść do siebie po jego śmierci, ale nie mogłam, po prostu zaczęłam udawać, że wszystko jest okay. Udawało mi się przez rok.
Znowu przypomniał mi się mój sen.... Jak mogłam powiedzieć Louis'owi, że był dla mnie najlepszą rzeczą, jaka mnie w życiu spotkała, przebijając Flynn'a? Widywaliśmy się tylko przez dwa miesiące i porównałam nasz związek do mojego z Flynn'em. To było niedopuszczalne.
Nikt nigdy nie był dla mnie tak ważny jak Flynn. Dał mi najlepsze pięć lat mojego życia i nigdy nie myślałam, że to było za dobre, by było prawdziwe. Nadal, cieszyłam się tym przynajmniej do końca. Później chciałam próbować znaleźć chłopaka, który mógłby wypełnić cały mój świat tak jak Flynn. I właśnie to robił Louis.
- A potem? Co się wydarzyło? - prawie wypuściłam szklankę z dłoni, gdy usłyszałam głos Caitlyn. Zaczęła się ze mnie śmiać, ale gdy zaczęłam mówić, skończyła.
- Później, um...
Przerwałam z szeroko otwartymi oczami, kiedy przypomniałam sobie inną rzecz; gdy zapytałam się go, czy jest coś, o co jeszcze chciałby się mnie zapytać, uświadomił sobie o co mi chodzi.
- Zapytał się mnie, czy chcę być jego dziewczyną. - powiedziałam dosadnie. Spojrzałam nią jak usłyszałam jej pisk i zaczęłam robić dokładnie tę samą rzecz. Nie chciałam udawać, że nie jestem podekscytowana, czy też to nie jest zbyt wielka sprawa; była ogromna. Gigantyczna.
- O mój Boże, co mu powiedziałaś? - westchnęła, łapiąc się za klatkę piersiową i czekając na moją odpowiedź.
- Oczywiście, że tak! - rozpromieniłam się, a ona prawie krzyknęła. Chociaż jej uśmiech zniknął, wyglądała jakby była wkurzona.
- I ty mi mówisz, że nie uprawiałaś z nim seksu nawet po tym?
Wywróciłam oczami; dlaczego moja najlepsza przyjaciółka zawsze jest aż tak zdemoralizowana?
- Nie, po prostu.. Nie chcę się spieszyć, no wiesz?
Cait skinęła sarkastycznie.
- Więc dlaczego twoje sny mówią mi coś innego?
Wzięłam magazyn z mojej szafki nocnej  i zaczęłam uderzać nim w Caitlyn, sprawiając, iż zaczęła się śmiać.
- Wal się. - mruknęłam , trochę się rumieniąc. To nawet nie był aż tak sprośny sen. Nie zrobiliśmy nic poza zdjęciem naszych koszulek.
Co przypominało mi coś... Powiedzieliśmy sobie "kocham cię". Kilka razy. Znowu, wiedziałam, że to był tylko sen, ale... przez kilka powodów mnie to wkurzało. Może to było dlatego, że jedynym chłopakiem, któremu wyznałam miłość był Flynn i teraz było tego wszystkiego za dużo.
- Musimy to uczcić! - głos Caitlyn wyrwał mnie z rozmyślań i na dźwięk jej głośnego tonu, niemalże podskoczyłam w miejscu, wypuszczając prawie z dłoni szklankę.
- Teraz świętujemy! - szatynka wyszczerzyła się na moje słowa.
- W tym przypadku... - Caitlyn wzięła napój i napełniła ponownie nasze szklanki. - Za ciebie i Louis'a, i córeczkę, która będzie miała imię po mnie.
- Caitlyn - jęknęłam.
- Widzisz? To naprawdę urocze imię. - kiedy posłałam jej sceptyczne spojrzenie, wzruszyła niepewnie ramionami. - Dobra, dobra, a co z inną wymową? - wzięła notes i długopis z półki nocnej i napisała coś w nim, po czym mi pokazała.
Katelyn. Warknęłam jak odłożyła notes.
- Nie jestem zbyt przekonana do tego imienia. - droczyłam się z nią i zaśmiałam się na wyraz jej twarzy.
- Naprawdę? - zapytała, wprawiając mnie w jeszcze większą falę śmiechu.
- Cóż, wyobraź sobie swoją córkę, która miałaby na imię Lorena. - powiedziałam z uśmiechem, a Caitlyn zwęziła swoje oczy na mnie, rozglądając sie po pokoju.
- Lorena Pattinson. Yeah, masz rację, to głupie.
- O mój boże - zaśmiałam się ponownie.

*

- Caitlyn! - krzyknęłam z dłonią na klamce - Chodź już, mamy tylko około 10 minut!
- Idę, idę! - odkrzyknęła jak wyszła z łazienki i w końcu opuściłyśmy nasz pokój. Wstałyśmy o siódmej rano i prawie się spóźnimy na zajęcia, które zaczynają się o 9. Po prostu cudownie.
Potknęłyśmy się kilka razy, podczas naszej drogi ku wyjściu z budynku, a potem w drodze do innego. Na szczęście, nie miałyśmy wystarczająco pecha, by spóźnić się na lekcje.
- O mój boże, musimy się pośpieszyć!
Musiałam tak samo jak ona, ale byłam zdeterminowana, by się nie spóźnić na zajęcia z profesor Dawson. Przede wszystkim dlatego, że Louis też miał tam być.
- Hej kochanie. - o wilku mowa.
Odwróciłam się, żeby ujrzeć Louis'a idącego w moją stronę z uśmiechem tak szerokim jakby wygrał z milion dolarów. Mogłam również zauważyć jak kilka dziewczyn patrzyło na niego jakby był Jezusem albo coś, ale były tylko obserwowane przeze mnie kątem oka. Skupiłam się na Louisie.
- Hej - rozpromieniłam się, nieświadomie idąc w jego stronę. Stanęłam na palcach, gdy zatrzymałam się na przeciwko niego i bezwstydnie pocałowałam go na oczach 50 ludzi. Mogłam to teraz robić, prawda?
Dłoń Louis'a powędrowała do mojego biodra jak odwzajemnił mój pocałunek, nie w taki sposób, jaki robił to w moim śnie, ale nie narzekałam.
Krótką minutę później, zanim w końcu się rozdzieliliśmy, ujrzałam większą ilość ludzi dokoła nas, którzy nam się przyglądali. Żadnego z nas to nie obchodziło.
- Jak miewa się moja dziewczyna? - wyszczerzył się do mnie, patrząc w dół, a ja uśmiechnąłem się, gdyż jego słowa rozgrzewały moje serce.
- Fantastycznie. - powiedziałam powoli i ponownie go pocałowałam, tyle że tym razem namiętnie, myśląc o tym, co mu powiedziałam w moim śnie. Że pobija Flynn'a. Zaczynałam wierzyć w to, iż była to właściwie prawda. Miałam nadzieję. Nie miałam pojęcia, co bym zrobiła, gdyby mój związek z nim zakończył się przez coś głupiego.


******
Autorka napisała, że kilka rozdziałów może być nudnych, ale każdy ma ważny udział w zakończeniu. Także, przebolejemy te "nudnawe" wpisy, aby dojść do celu ^^
Dzisiaj rozdział dodaje Asia, znana jako luvmydanger tu, a na tt @TheAsiaShow_xx za co jej cholernie dziękuję, gdyż mnie nie ma xd
Nie wiem, kiedy będzie nowy, gdyż do domu wracam dopiero w piątek. Miłego tygodnia, Ola :)


12 komentarzy:

  1. Haaaaaaaa! Jestem pierwsza, oh yeah xD
    Moje zdanie już znasz! OH MY FUCKIN' GOD CO TU SIĘ DZIEJE!
    NORMALNIE ZAWAŁ PRZEŻYŁAM JAK DODAWAŁAM TO!
    ŻEBYŚ WIDZIAŁA TERAZ MOJĄ MINĘ! <3
    a teraz czekam na kolejny, co tam się stanie, o boziu!
    A Ty mi tam nie umrzyj z nudów na plenerze, skarbie! xx
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  2. czemu , czemu TO się nie spełniło ? :( tyle na to czekałam i w to jej tylko się śniło ;_;
    czekam na kolejny z niecierpliwością sjdlf ♥
    @flayalive

    OdpowiedzUsuń
  3. jezu *0* idealny! ♥
    ale trochę mi smutno, bo z tego co mi kiedyś tam napisałaś na tt to ma być tylko 42 rozdziały ;c Chociaż... Nie wiem czy nie wspominałaś o drugiej części :D ^^
    Ten sen taki mraśny ksjhnlkasdkl *o*
    @Larry_xx69

    OdpowiedzUsuń
  4. i ten rozdział jest niby "nudny"?! :o Przecież on jest świetny! K

    OdpowiedzUsuń
  5. Gorący sen jak marzenie. hahha Jednak Louis nie jest do końca jak marzenie, mam nadzieję, że to nie jest zapominane. :>

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham te fanficiton! OD początku i aż do konca :')

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeju..genialne. Na początku myślałam, że to się dzieje naprawdę, a jak przeczytałam że to sen to zaczęłam się śmiać.
    Caitlyn jest boska <3 haha
    Zwariowana i szczera do bólu lovciam ją :D
    I są razem wee xD
    No nic czekam na nn :*
    Buziaki:*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  9. KURWA CO TO ZA POCZĄTEK?! O KURWA! JA SOBIE TAK CZYTAM I JARAM SIĘ W CHOLERĘ, A TO KURWA TYLKO, TYLKO SEN!???!!!!! KURWA NO NIEEEEEE!
    Ciekawe kiedy dojdzie do takich scen między nimi, a nie tylko w śnie. Tak się cieszę, że między nimi jest taka świetna relacja. Choć czytając obawy, Lori sama się boje... Kurde my wiemy trochę więcej niż ona i to jest przerażające... Jeny żeby się tylko nic nie spieprzyło.. ;c

    OdpowiedzUsuń