niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 31

Gdy się obudziłam, rozejrzałam się dokoła siebie i ujrzałam nieznane mi otoczenie, a moje serce drastycznie przyspieszyło jak próbowałam przypomnieć sobie, gdzie się znajdowałam. Ale kiedy spojrzałam w lewo, moim oczom ukazał się śpiący obok mnie Louis. To wtedy przypomniałam sobie, iż zostałam u niego na noc. Odetchnęłam jak uświadomiłam sobie, że wstrzymywałam oddech i się rozluźniłam, opadając swoim ciałem na jego łóżko.
Jego ramię nadal było zarzucone luźno wokół mojej talii, tak, bym mogła czuć, iż był obok mnie. Przycisnęłam swoje ciało do jego, nie dopuszczając nawet milimetra przestrzeni między nami. Czułam wiatr na mojej twarzy i schowałam ją w zagłębieniu jego szyi, jednocześnie wdychając jego zapach, który doprowadzał mnie do szaleństwa.
Była sobota i poprzedniego dnia, Louis praktycznie mnie ubłagał, bym z nim została. Przez ostatni tydzień, nieświadomie go unikałam; nauka do egzaminów, które miały mieć miejsce za prawie dwa dni, przyprawiała mnie o zawał. Te wszystkie foldery, książki, notatki i kto wie, co jeszcze, sprawiły, iż zapomniałam o swoim chłopaku.
Nie zajęło mu za wiele czasu przebudzenie się, kiedy to jego uścisk się zacieśnił na mojej talii, a jego nogi splotły się z moimi. Przechyliłam głowę do tyłu, aby na niego spojrzeć, tylko po to, by ujrzeć, iż oczy nadal miał zamknięte. Jedna strona moim ust przesunęła się, a ja zbliżyłam się do niego, by móc go musnąć. Kiedy tylko zaczął odwzajemniać mój pocałunek, odsunęłam się; teraz się nauczył, jak to było z porannym oddechem.
Kilka sekund później, Louis w końcu otworzył oczy, mrugając kilkakrotnie, by odgonić senność, i na mnie spojrzał. Moja twarz była blisko jego, nasze nosy się dotykały, więc mogliśmy patrzeć sobie prosto w oczy.
- Cześć. - powiedziałam cicho, przysuwając swoje ciało bliżej jego. Jak to się stało, że byliśmy w tym samym łóżku, pod tą samą temperaturą, a on był nadal gorętszy ode mnie?
Louis zachichotał, a jego dłoń powędrowała do mojej twarzy, by mógł następnie pozbyć się kosmyka moich włosów.
- Cześć. - odpowiedział zanim przysunął swoją twarz bliżej mojej, odchylił trochę głowę na bok. Wzięłam szybko kołdrę i zakryłam nią sobie twarz; domyślałam się, iż miał zamiar to wykorzystać.
Westchnął sfrustrowany, tak myślę, nim usiadł i wyszedł z łóżka. Także usiadłam, odrobinę zagubiona. Cholernie zagubiona, w zasadzie; zrobiłam coś, co mogłoby go wkurzyć? Myślał, że nie chcę go pocałować? Nie, to dziwaczne.
Nadal zadawałam sobie pytanie, ale przestałam jak ujrzałam Louis'a wychodzącego z łazienki z długim pudełkiem z czymś w środku, które trzymał w dłoni. Wyglądało to tak jakby chciał otworzyć to tak szybko jak byłoby to tylko możliwe.
- Proszę. - powiedział, rzucając mi rzecz, która była w środku, a ja ją złapałam w obie dłonie.
Szczoteczka do zębów?
- Po co mi to? - zachichotałam zagubiona, patrząc na Louis'a, który wyglądał na bardzo poważnego.
- Jeśli będziesz tutaj sypiała, przynajmniej chcę mieć możliwość całowania cię. - odpowiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Jak nie coś innego. - dodał, sprawiając, iż się zarumieniłam, śmiejąc. Louis wskazał na drzwi od łazienki; wzięłam to jako znak, że powinnam tam iść i umyć zęby.
- Więc teraz to należy do mnie? - zapytałam entuzjastycznie jak wstałam i skierowałam się do łazienki.
- Tak, masz szczoteczkę do zębów w moim dormitorium. - odparł Louis, gdy wypuściłam z ust mały krzyk, śmiejąc się na to, jakim czasem był chłopakiem.
- Hej! - usłyszałam trzeci głos. - Tutaj jest też dziecko! - krzyknął Zach, kiedy się odwrócił twarzą do ściany i przykrył się po samą głowę kołdrą. Byłoby wspaniale się do tego przyzwyczaić, pomyślałam jak Louis się zaśmiał.

*

- No chodź - Louis prawie jęknął jak pociągnął mnie w dół, na swoje kolana, prawdopodobnie po raz dziesiąty w przeciągu ostatnich dwóch minut.
- Naprawdę tego nie chcę! - odparłam, próbując wstać, ale ponownie skończyłam na jego kolanach. Westchnęłam w frustracji i odwróciłam się tyłem do kamery.
- No chodź - powtórzył, tym razem ciszej - Powiedziałem jej, że moja dziewczyna też tu będzie.
Przejechałam dłonią po swoich włosach, wpatrując się w okno, kiedy o tym myślałam. Naprawdę nie byłam gotowa na to, aby poznać członka jego rodziny, nawet przez Skype'a. A co jeśli inna osoba dołączy do naszej rozmowy? Jego inna siostra? Albo mama?
Myśl o tym, iż mogłabym poznać mamę Louis'a sprawiła, że wyszczerzyłam oczy i poczułam się tak, jakbym miała zamiar zwymiotować.
- Nie, Louis, nie mogę tego zrobić. - pokręciłam głową, próbując wyrwać się z jego uścisku, znowu; jedną rzeczą było poznanie jego siostry, ale jego matki? Nie. Nie. Nie byłam gotowa poznać czyjejkolwiek matki. Nie tylko dlatego, iż byłam ubrana tylko w T-Shirt i bieliznę, ale poza tym moja twarz była w kompletnym nieładzie i nie miałam makijażu. Już nie wspominając o moich włosach, dzięki którym mogłabym być uznana jako Merida z "Meridy Walecznej", jeśli kiedykolwiek zdecydowaliby się na realizację nie-anonimowaną tego filmu.
Louis westchnął i z powrotem pociągnął mnie na dół. Spojrzałam na niego z desperacją i przerażaniem, na co on tylko wzruszył ramionami.
- Za późno, skarbie.
-Wkrótce po tych słowach, usłyszałam krótki dźwięk, który mówił, iż połączenie na Skypie zostało odebrane.
A sekundę później.
- Louis!
Podskoczyłam jak usłyszałam damski głos, krzyczący imię Louis'a, czemu towarzyszyło uderzenie o stolik moim kolanem, gdzie znajdował się laptop. Szatyn się tylko zaśmiał, choć ja miałam ochotę się rozpłakać; nie tylko dlatego, że jego siostra była świadkiem mojej niezdarności, ale dlatego, iż siedziałam na kolanach jej brata, a ona mogła to zobaczyć. Wszystkiego najlepszego, Charlotte!
- Cześć, Charlie! - Louis się wyszczerzył, wpatrując w ekran swojego komputera. Ja natomiast, nie mogłam zdjąć ręki ze swojej twarzy; możliwe, iż byłam bardziej czerwona niż autobus, stojący na nocnej szafce Zach'a. - Wszystkiego najlepszego! - ponownie usłyszałam głos Louis'a, i dopiero wtedy dotarło do mnie, że przez cały ten czas rozmawiał z Charlotte. O boże, prawdopodobnie wyglądałam jak idiotka po prostu tam siedząc, nic nie robiąc, ani nie mówiąc.
Obniżyłam niepewnie swoją dłoń, więc znajdowała się teraz na moim kolanie. Moje oczy były przyklejone do moich dłoni jakbym nie mogła się zmusić do powiedzenia 'cześć' do jego siostry.
- Oh, patrz! Poruszyła się! - Louis się zaśmiał jak uniósł mój podbródek, więc mógł na mnie patrzyć, podczas gdy Charlotte zaśmiała sie w tle. 
Posłałam mu wściekłe spojrzenie, gdy pokręciłam głową.
- W tej chwili, cię nienawidzę.
- Aw - zachichotał Louis, zakładając kosmyk moich włosów za ucho - Też cię kocham, skarbie.
Dobrą rzeczą było to, iż tak przesunął swoją głowę, że mógł być twarzą do laptopa, znowu; nie wiem jakby zareagował, gdyby ujrzał mnie z czerwonymi policzkami na mega bladej twarzy.
Powiedziały to w taki sposób, w jaki mówi dzień dobry? Nigdy nie byłam tą, która wyrzucała z siebie słowo na K, ani nie słyszałam ludzi, którzy by to mówili. Wyłączając mojego tatę, jedynym chłopakiem, który mi to powiedział, to Flynn i odkąd odszedł, byłam bardzo wyczulona, jeśli chodziło i mówienie komuś, że się go kocha. Dla Louis'a, możliwe, iż był to tylko żart, ale dla mnie, wielkie kłamstwo.
- Lorena? Skarbie? - zostałam wyrwana ze swoich myśli przez Louis'a, który zaczął mi machać ręką przed twarzą. Zamrugałam kilka razy i osunęłam się na kolanach chłopaka, gdy zauważyłam jak bardzo byłam spięta. Oczywiście, że żartował, nie miał na myśli zranienia moich uczuć.
- Tak? - powiedziałam dosadnie, jakby nieświadoma obecności Charlotte, dopóki nie wskazał mi dłonią w stronę komputera, a ja odwróciłam swoją głowę w lewo. Przysięgam, dostałam mini ataku serca, kiedy zauważyłam jego siostrę, szczerzącą się do mnie.
- Cześć! - pomachała mi, nie tracąc swojego uśmiechu - Uwielbiam tę sukienkę!
Sekundę później, Charlotte trzymała przy swojej klatce piersiowej znajomą, białą tkaninę, dając nam krótkie spojrzenie na to, jak do niej pasuje. Uśmiechnęłam się do niej nerwowo, przesuwając się na kolanach Louis'a, więc nie wyglądaliśmy aż tak niezręcznie.
- Cieszę się bardzo. - powiedziałam z uśmiechem, stanowczość w moim głosie mnie zaskoczyła i sprawiła jeszcze bardziej pewną siebie w tym samym czasie.
- Jestem Lottie. - pomachała ponownie w moją stronę - Siostra Louis'a.
- Um, a ja Lorena. - wskazałam na siebie - Jego, um... Dziewczyna.
Uśmiech, jaki wymalował się na twarzy Louis'a był bezcenny.
- Więc to prawda? - zapytała podekscytowana - Naprawdę masz dziewczynę? - ponownie zadała pytanie, odwracając się do Louis'a, a sposób, w jaki powiedziała 'dziewczyna' sprawił, iż przeszły mnie małe dreszcze.
- Um, tak? - odpowiedział Louis, odrobinkę zagubiony, ale nadal się uśmiechał. Lottie krzyknęła, obie jej dłonie powędrowały do twarzy.
- O mój Boże! - ponownie krzyknęła - O mój Boże, mamo! Mamo, chodź tu! - krzyknęła jak wstała i wybiegła z pokoju, zostawiając otwarte drzwi.
Wyszczerzyłam oczy, kiedy zaczęłam panikować; właśnie tego się obawiałam.
- Nie, Louis. Nie mogę. Naprawdę, nie mogę. - powiedziałam w pośpiechu, zdejmując jego dłonie ze mnie, ale to nie pomogło jak splątał swoje nogi z moimi, sprawiając, iż nie było nawet mowy o tym, że miałabym się od niego uwolnić w tamtej chwili. Jęknęłam, czując, że lada moment mogłabym się rozpłakać.
- Skarbie, nie ma jej tutaj naprawdę. To nic wielkiego. - próbował mnie uspokoić i pocałował mnie kilka razy w szyję, ale to nie sprawiało, iż poczułam się lepiej.
- Jakim cudem jesteś taki wyluzowany? - warknęłam poprzez zaciśnięte zęby, ale Louis się tylko zaśmiał, sprawiając, że chciałam go udusić.
- Ponieważ jesteś niesamowita - odparł z uśmiechem, zostawiając mnie odrobinę oszołomioną - Jesteś niesamowita i wiem, że moja mama cię pokocha.
Przez chwilkę byłam cicho, co dało Louis'owi okazję do kontynuowania.
- Wiedziałem, że Lottie to zrobi, dlatego jestem taki spokojny. 
Tym razem się nie wahałam; uderzyłam go w ramię kilka razy, sprawiając, iż się zaśmiał.
- Wiedziałeś? Wiedziałeś i nawet mi nie powiedziałeś, abym włożyła jakiekolwiek ciuchy i zrobiła coś ze swoją twarzą i włosami?!
Louis nadal się śmiał; co za dupek.
- Kochanie, naprawdę myślisz, że moja mama spodziewa się, iż będziesz cała ubrana o dziesiątej rano? Zaufaj mi, jeśli super się zachowasz będąc w nieogarniętych włosach i mojej koszulce, moja mama to pokocha.
Tym razem jego słowa mnie trochę uspokoiły; miał rację. Nie spotkałam matki, która doceniłaby dziewczynę swojego syna, wyglądającą jak na czerwonym dywanie, zaraz po przebudzeniu się. Ale nadal, mogłam się uczesać i założyć swoje własne ubrania.
- Nie, żartujesz sobie ze mnie! Czy to żart? - usłyszałam gdzieś w oddali głos, pochodzący z komputera Louis'a i miałam drugi zawał serca, kiedy spojrzałam na ekran; Lottie wchodziła do swojego pokoju ze starszą kobietą.
Ta rodzina mnie zabije.
- Ma na imię Lorena! - Lottie wyszczerzyła się do swojej mamy, której  uśmiech się poszerzył, gdy usiadła obok Charlotte.
- Hej wam! - pomachała nam. Co oni mają z tym machaniem?
- Hej mamo. - odparł Louis uśmiechając się.
Hmpf, przynajmniej jedno z nas się cieszy.
- Czy to twoja przeurocza połówka? - zapytała się jego mama, sprawiając, iż musiałam przymknąć delikatnie oczy, rumieniąc się tak jak nigdy wcześniej. Jeśli ona myślała, że byłam urocza... cóż, trochę się rozczaruje.
- Tak, to ona. - Louis schował swoją głową w mojej szyi, po czym mnie połaskotał, co wywołało u mnie chichot.
O Boże.
Zachichotałam.
Przy jego matce.
Wyśmienicie, po prostu wspaniale.
- Heej kochanie! Jestem Jay, mama Lou. - powiedziała Jay, a ja odwróciłam swoją twarz w stronę dwóch pań. Kiedy nie wydobyłam z siebie przez kilka sekund ani słowa, Lottie przemówiła.
- Jest wrażliwą osobą. Bardzo nieśmiałą.
- A ty nie pomagasz. - odparła Jay jak odwróciła się do Lottie z przesadnie słodkim uśmiechem, co wywołało u mnie śmiech. Ta kobieta po prostu czytała w moich myślach. - Poza tym, oh, hej Zach! - ponownie pomachała, patrząc gdzieś za nas. Gdy także tam spojrzałam, zobaczyłam Zach'a w samych bokserkach, zaraz po tym jak wstał z łóżka.
- Hej Jay. - przywitał się ochrypłym głosem, rymując słowa, kiedy przejechał swoją dłonią po włosach w drodze do łazienki. Zgadywałam, iż znał mamę Louis'a... Wystarczająco dobrze, by na jej oczach być niemalże nagim.
- Um, dzieci, muszę iść za chwilę do pracy, więc nie mogę zbyt długo z wami rozmawiać. - powiedziała Jay z przepraszającym uśmiechem, podczas, gdy ja pokręciłam głową.
- Nie, proszę, nie musisz z nami zostawać, nic nie robimy. - odparłam i zmieszałam się, gdy każdy się wyszczerzył.
- Ona mówi! - oczy Lottie prawie wyszły z orbit, co sprawiło, iż zachichotałam, zakłopotana; mówiłam, nagle, zaraz po tym jak się zarumieniłam jak szalona osoba i zachowywałam się jakbym była z innej planety.
- Cicho. - Jay odwróciła się do Lottie z tym przesadnie słodkim uśmiechem i tak jak poprzednim razem: zaśmiałam się, myśląc, że naprawdę czytała w moich myślach. - Więc, kochanie, jak długo się spotykacie? - odwróciła się do nas, spoglądając dumnie jakbyśmy skończyli właśnie szkołę, czy coś.
- Um... - Louis spojrzał na mnie, ale szybko odwrócił głowę do komputera - Dwa miesiące.
Zmarszczyłam brwi; cóż, takie jakby kłamstwo, prawda?
- I dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz? - Jay założyła swoje ręce na piersi.
- Oficjalnie, jesteśmy razem od kilku dni. - odparł Louis, całując mój policzek, a jego mama wypuściła tylko 'aw'.
- Więc... Lorena, tak? - spojrzała na mnie, a ja wyprostowałam się.
- Tak?
- Skąd pochodzisz? - Ah, gramy w 20 pytań.
- Um, z Torpoint.
Jay zwęziła swoje oczy i odwróciła się do Lottie, która była na swoim Nintendo.
- Gdzie jest Torpoint? - zapytała cicho, a Charlotte wzruszyła ramionami.
- Nie wiem, południowa Anglia, czy coś.
Skinęła głową, zanim ponownie przeniosła swoje spojrzenie na mnie.
- Jesteś na tym samym roku, co Lou, prawda?
- Tak. - Boże, dlaczego nie mogę powiedzieć czegoś innego!?
- Studiujesz tę samą rzecz, co on? - fakt, że nazwała to rzeczą....
- Nie, jestem na Kreatywnym Pisaniu. - odpowiedziałam dumnie.
- Ahh - Jay skinęła - Więc chcesz być pisarką?
- N-Nie. Chcę być nauczycielką od angielskiego.
- Oh, wow! - Jay się rozpromieniła - Louis chce być nauczycielem sztuki! Prawda, słodziutki?
- Naprawdę, słodziutki? - skopiowałam jego mamę, odwracając się do niego ze słodkim uśmiechem.
- Tak, dynio.
Ich uśmiechy były do siebie tak bardzo podobne.
- Aww, spójrz na siebie! - sposób, w jaki Jay rozciągnęła słowa, wywołał u mnie gęsią skórkę. - Cóż, idźcie dalej i bądźcie tą uroczą parą, jaką jesteście. Lorena, miło było cię poznać. - powiedziała Jay, zatrzymując się w połowie zdania i posyłając mi szeroki uśmiech - Nie musisz być taka nieśmiała.
Skinęłam głową, spoglądając w dół; rany, jeśli naprawdę by wiedziała jaka 'nieśmiała' byłam...
- I, Louis, dobrze się nią opiekuj! Bardzo ją polubiłam, więc nie spieprz tego. - dodała, unosząc brwi ku górze. Wyprostowałam się, słysząc, co powiedziała.
- Oczywiście, że to zrobię. - mruknął Louis, tak, że tylko ja mogłam to usłyszeć. Chciałam odwrócić się do niego i zacząć robić te słodkie badziewne rzeczy, ale jego mama ponownie zabrała głos.
- Muszę iść do pracy. Przepraszam, że nie mam czasu cię lepiej poznać! Ale zrobimy to następnym razem, prawda, Louis? - odwróciła się w stronę swojego syna.
- Oczywiście, mamo. - skinął jej Louis, a ja zdałam sobie sprawę z tego, iż w najbliższym czasie nie usłyszę Jay.
- Dobrze. Wszystkiego najlepszego, kochanie. - pocałowała Lottie w policzek i wstała. - Pa! - pomachała nam i wyszła z pokoju.
- Pa! - powiedziałam, wzdychając.
- Też będę już szła. - rzekła Lottie i tylko jak Louis zamierzał coś powiedzieć, przerwała mu - Wiem, że chcesz ze mną porozmawiać, ale też mam życie.
- Charlotte, jest 10:55 w niedzielny poranek. - Louis zaprotestował, podczas, gdy ja pokręciłam głową.
- Nie, nie, możesz iść. Wszystkiego najlepszego! - wyszczerzyłam się, nie czując się już nieśmiałą.
- Dzięki! I dziękuję za sukienkę! - uśmiechnęła się - A teraz idźcie się zabawić, w długim, fajnym stosunku płciowym. Narka! - pomachała nam zanim którekolwiek z nas mogło coś powiedzieć.
- Hej! - krzyknął Louis, ale w tym momencie połączenie zostało przerwane. Louis odwrócił się do mnie, wyglądając na sfrustrowanego. - Możesz w to uwierzyć? Dopiero co skończyła 16 lat, a już wie, co to jest stosunek płciowy!
Wpatrywałam się w niego.
- Louis, wiedziałam, co to znaczy w jej wieku.
Westchnął na moje słowa.
- Ma 16 lat, a nie sześć.
Ponownie westchnął, zanim zaczął mówić.
- Cóż, to jej urodziny, powinniśmy zrobić to, o co prosiła. - niemalże nie dosłyszałam końca zdania, gdyż Louis schował swoją głowę w zagłębieniu mojej szyi. Sekundę zajęło mi uświadomienie sobie, o czym mówił.
- Nie w najbliższym czasie. - powiedziałam z głupim uśmiechem, jak próbowałam wstać, ale Louis pociągnął mnie na dół, znowu. - Oh, no weź! Pozwól mi-
Nie mogłam dokończyć swojego zdania, gdyż Louis złączył nasze usta w długim pocałunku. Przez chwilę, byłam zaskoczona i nawet nie odpowiadałam na jego akcje. Ale wkrótce potem, położyłam swoje dłonie na jego policzkach i odwzajemniłam pocałunek, ostrożnie, nie pozwalając, by ten pocałunek mógł nas zaprowadzić gdziekolwiek indziej.
Nawet, jeśli spotykaliśmy się od dwóch miesięcy, chciałam być przynajmniej dłużej z nim w związku, zanim dojdzie do czegoś więcej niż pocałunki. Więc tak bardzo jak chciał,  i jak bardzo mój sen mi mówił, iż także tego chciałam, zamierzaliśmy poczekać odrobineczkę dłużej.


**********
Boże, przebrnęłam! PRZEPRASZAM, ŻE TO TAK DŁUGO TRWAŁO. Ciężki tydzień w szkole, a kolejny nie zapowiada się lepiej. Więc rozdział będzie dopiero MOŻE w sobotę. Przepraszam, naprawdę bym chciała dodać szybciej, ale nie mam jak. Testy kompetencji, sprawdziany, prezentacje, koniec roku szkolnego... MASAKRA
Z drugiej strony, lubię ten rozdział, baaaaaaaaaardzo. Fajny jest :D A wam? Podobał się?

10 komentarzy:

  1. Ubóstwiam ten rozdział. Taki bardzo uroczy. Jego mama najlepsza haha. xx
    Czekam na NEXT.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z osobą wyżej, ten rozdział jest taki uroczy ♥
    Mam nadzieję, że fakt, iż zapoznał Loren z jego mamą i siostrą świadczy o tym, że to coś więcej niż durny zakład.
    Kocham ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się podoba, nawet bardzo. Jest taki wesoły, luźny. Zdecydowanie go lubię. Nie przejmuj się, chyba każdy ma teraz zamieszanie w szkole :) Pozdrawiam i do następnego. xx @madzik1211

    OdpowiedzUsuń
  4. JEJEJKU AWWWW JAKIE TO SŁODKIE <333
    Rozumiemy cię i nie masz za co przepraszać że nie było tak długo rozdziału ;)))
    Czekam na następny <3 @TakeMeLIAM1D

    OdpowiedzUsuń
  5. aw jaki uroczy rozdział alkdfjla ♥
    Louis nie spieprz tego bo cie zatłuke
    czekam na następny @flayalive ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwww! Cudowny rozdział.
    Najlepsze było jak Jay spytała się gdzie leży Torpoint,hahahah
    Spoko, zrozumiemy. To powodzenia e szkole. X

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny. Realistyczny i uroczy. Ale Lou znowu pokazuje skłonność do kręcenia. Niby małe kanty, a jednak Lori jest na to wyczulona.
    Znowu fragment z Zach'em khufyuhjn <3
    Powodzenia w szkole :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Aww Lottie jest zajebista xD
    A Jay to już wgl!
    A Zach to taki odważny, nie ma co! :D
    Nie to co my hahahha! :)
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział jest taki słodziuttki jak Louis xD Ale nie przeszkadza mi to.. Te wszystkie urocze gesty które robi Lou aww :D
    Czekam na kolejny :) x

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialne <3 Next ! ;3
    ~D.

    OdpowiedzUsuń