czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 34

Lorena's POV
- Louis? - przekręciłam się na plecy i spojrzałam na lewo, gdzie leżał Louis. Praktycznie to siedział.
Co, do jasnej cholery się stało? Raz jest uroczy i kochany, a teraz krzyczy 'nie'? Coś jest nie tak.
- Louis - powtórzyłam, siadając. Wow, wyglądał jakby przebiegł maraton; był cały spocony, ciężko oddychał i wyglądał jakby miał zatrzymanie akcji serca. - Wszystko okay? - zapytałam głupio, przecież to oczywiste, że nie. Co mogło się stać, kiedy spałam? Myślałam, że on też śpi. Ale możliwe, że pobiegł do USA na lunch z Obamą.
Ku mojemu zaskoczeniu, Louis pokręcił głową; nigdy nie był tą osobą, która się skarżyła, nawet jeśli było to  coś złego.
- Co się stało? - zapytałam, bojąc się jego odpowiedzi.
- Ja.. - zaczął, jednak na chwilę przerwał - M-Miałem zły sen.
Zamknęłam oczy i odchyliłam głowę do tyłu; żartował sobie ze mnie? Myślałam, że to coś poważnego, jak bóle w klatce piersiowej, czy coś. Nie głupi sen.
- No weź - powiedziałam z małym uśmiechem na ustach, ale Louis nadal wyglądał zbyt poważnie - To nic takiego, idź spać. - odwróciłam się w swoją stronę, więc byłam twarzą ze ścianą, oczekując aż materac się ugnie, ale tak się nie stało. 
W momencie, kiedy miałam się odezwać i powiedzieć mu, jaki dziwny zaczyna być, zabrał głos.
- Nie mogę. - powiedział szybko i poczułam jak wstaje - Przepraszam, Lorena.
Otworzyłam szeroko oczy; za co on przeprasza?
Odwróciłam się tak, by móc go widzieć i zauważyłam, że zakłada swoje bokserki.
- Louis, co ty robisz? - zapytałam, odrobinę przerażona.
- Przepraszam. - powtórzył zanim ponownie się do mnie odwrócił  - Po prostu...
Przerwał i zaczął się we mnie wpatrywać, a jego wyraz twarzy wyglądał tak jakby miał się zaraz rozpłakać. Wiedziałam, że jest przerażony. Jego sen naprawdę w niego uderzył.
Co było głupie.
Ale coś innego było w jego oczach; nie był tylko przerażony, wyglądał tak jakby miał problem sam ze sobą. Bitwę, wojnę w jego głowie. Jakby nie był do końca pewien, co powinien zrobić. Nigdy nie lubiłam tego spojrzenia w jego oczach, wyłączając moment, kiedy byliśmy w sklepie i nie mógł się zdecydować pomiędzy Bounty i Snickersem.
- Ja.. - ponownie zaczął i przerwał, podobnie jak minutę temu. Na szczęście, to zajęło mi tylko kilka sekund, by mógł odchrząknąć i dokończyć - Muszę iść do łazienki.
Zamrugałam kilkakrotnie, autentycznie zdezorientowana. Czy on właśnie zastanawiał się nad tym, czy powinien pójść do łazienki albo zostać w łóżku? Czy to był powód jego spojrzenia? Nie, to głupsze niż ten przerażający sen.
Kilka sekund później, Louis odwrócił się ode mnie i poszedł do łazienki, otwierając drzwi, ale nie zamykając do końca. Zaczęłam koncertować się na dźwiękach, które wychodziły z małego pokoju i przestraszyłam się, znowu, kiedy usłyszałam ciężki oddech. Może naprawdę miał bóle w klatce piersiowej?
Po niepewnych kilku sekundach, owinęłam się kocem i powoli - niezdarnie - wyszłam z łóżka. Jak skierowałam się do łazienki, poczułam jak moje tętno przyspiesza na myśl o tym, co mogłam tam zobaczyć. Co jeśli ma drgawki, albo coś innego? Boże, wiem, że powinnam wtedy zadzwonić na pogotowie, ale nie sądziłam, iż moje dłonie mogłyby być wystarczająco spokojne, by to zrobić.
Powoli, zrobiłam małe kroczki, po czym oparłam się ramieniem o ścianę, przy drzwiach od łazienki. Ciężki oddech Louis'a był słyszalny z łóżka, a teraz, kiedy byłam bliżej, jego oddech był jedynym dźwiękiem, jaki słyszałam. Cóż, zdecydowanie nie tak wyobrażałam sobie obudzenie się po tym.
Chwyciłam ramę drzwi i przełknęłam ślinę zanim zajrzałam do środka. Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek ujrzę taką scenę jak teraz; Louis opierał się o umywalkę, mając zadyszkę i przyglądał  się swojemu odbiciu w lustrze.
- Louis? - szepnęłam, ale wiedziałam, iż mnie usłyszy; zerknął na mnie w lustrze i przysięgam, poczułam jak na milisekundę moje serce przestało bić. Spojrzenie, jakim mnie obdarował było tak samo iskrzące się jak w moim śnie, ale to był bardziej negatywny rodzaj. Negatywnie iskrzące się tęczówki. - Louis - ponownie szepnęłam, a mój głos brzmiał desperacko, nawet w formie szeptu.
Louis zamknął oczy na sekundę i opuścił swoją głowę w dół, więc był twarzą do kranu.
Zrobiłam niepewny krok w jego stronę, więc byłam kilka centymetrów bliżej niego. Czułam jak oczy mnie pieką; naprawdę zaczynał mnie przerażać.
- Czy to przez twój sen? - zapytałam powoli i cicho, nawet jeśli mógł mnie ledwo usłyszeć. Słyszałam jak wziął oddech na wspomnienie o jego koszmarze; zgadywałam, iż było to poważniejsze niż przypuszczałam.
Louis, zaskoczył mnie i skinął poważnie kilka razy. Okay, to jest to. - O czym był? - zapytałam, nieco niecierpliwie.
Ponownie przełknął ślinę i podparł się o zlew, kręcąc głową.
- O niczym. - mruknął, ale wiedziałam, że to bzdura.
- Bzdura. - powtórzyłam swoją myśl, nieświadomie kładąc dłonie na biodrach, ale później przytrzymałam nimi kołdrę. Oczywiście, że ze mną także było coś nie tak. - Powiedz mi, co się stało. - zrobiłam kolejny krok w jego stronę, pewniejszy.
Louis z przerażeniem pokręcił przecząco głową, znowu.
- To głupie. To tylko sen.
- Jak widać nie. - odparłam, podeszłam do niego i stanęłam na przeciwko chłopaka, podczas, gdy ten pochylał się nad kabiną prysznicową. - Powiedz mi, co się stało. - powtórzyłam.
Westchnął ciężko, jakby  dźwigał jakieś ciężkie rzeczy na Empire State Building.
- Miałem sen o.. - przerwał, by móc wziąć głęboki wdech - Nas.
Okay, to nie to, czego oczekiwałam.
Zmarszczyłam brwi, zaskoczona; co, związanego z nami, sprawiło, iż tak się zdenerwował? Czy my zerwaliśmy w jego śnie? Nie, na pewno nie. To Louis Tomlinson, zrywający, nie, sen o zrywaniu nie powinien tak w niego uderzyć. A może jedno z nas umarło albo coś? Nie myślał, że jedno z nas umrze, prawda?!
- Co się stało? - zapytałam, a moje palce powędrowały do jego podbródka, aby nakierować go w taki sposób, żeby mógł na mnie patrzeć. Chociaż nawet to nie pomogło; oczy miał zamknięte, a jego brwi były delikatnie zmarszczone.
Zapytaj się mnie, czy kiedykolwiek tak przejęłam się koszmarem. Wyzywam cię.
- Louis, proszę. - schowałam kawałek koca do środka, więc mogłam wziąć twarz Louis'a w obie dłonie. Wyglądało na to, iż to go trochę uspokoiło; zmarszczenie zniknęło, a on wypuścił małe westchnięcie i nieświadomie przekręcił głowę, więc tak jakby ją trzymałam. Aw.
Uśmiechnęłam się do siebie i zrobiłam krok do przodu. Jeśli bym wiedziała, że prosty dotyk potrafi zmienić jego humor, zrobiłabym to, kiedy byliśmy w łóżku, więc nawet nie musiałabym wstawać. Ale i tak było dobrze. Tak długo jak on nie świrował na punkcie czegoś, i przy okazji mnie przerażał, czułam się dobrze.
- Mógłbyś mi, proszę, powiedzieć, co jest nie tak? - poprosiłam go cicho, oparłszy swoje czoło o jego.
Ponownie przełknął ślinę, a ja poczułam jak jego dłonie zaciskają się na mojej talii, dopóki nie spoczęły na dole  moich pleców i przyciągnęły bliżej niego. Moje ręce opadły na jego ramiona, a Louis wykorzystał to, by schować głowę w zagłębieniu mojej szyi. Ponownie się uśmiechnęłam i pocałowałam jego szyję, zanim zaczęłam bawić się jego włosami.
Wiedziałam, iż było to okropne, ale chciałam, by częściej miał koszmary. To było naprawdę prawdziwe; bez całowania, dokuczania sobie, i nawet bez kochania się; wszystko to odkryłam. Myślałam, że nasz związek nie był w ogóle na poważnie. Zdawałam sobie sprawę, że było za wcześnie, ale chciałam, abyśmy mieli poważną rozmowę na temat naszych uczuć.
Gdybym nie była dziewczyną, to zabrzmiałoby strasznie gejowsko.
Nie zrozumcie mnie źle, nie ma w tym nic złego. Jest spoko. Geje są okay.
Dobra, teraz myślałam o kompletnie śmiesznym cholerstwie.
- Skarbie? - powiedziałam niepewnie, po raz pierwszy nie używając jego pełnego imienia. Także to wiedział; a ja wiedziałam, iż jakoś na to zareaguje.
Tak jak sądziłam, Louis powoli uniósł swoją głowę z mojego ramienia i westchnął. Patrzyłam mu w oczy, nawet jeżeli on nie spoglądał na mnie. Nawet nie miał ich otwartych.
Nagle, zamrugał kilkakrotnie i byłam nieco oszołomiona, kiedy jego oczy spotkały moje. Szczerze, to myślałam, że zostaniemy w takiej pozycji dopóki nie wstanie słońce, a ja będę musiała to z niego wyciągnąć. Ale nie, przyglądał mi się z taką swobodą, że nigdy nie przypuszczałabym, iż coś mogłoby mu przeszkadzać.
Skinęłam kilka razy, zachęcając go do rozmowy. Zdawałam sobie sprawę, że nie wiedziałam absolutnie niczego o jego śnie, czy tam koszmarze, nie ważne; ale coś musiało się stać, skoro nie chciał o tym rozmawiać. Musiałam sprawić, by mi zaufał; dokładnie tak jak ja zaufałam jemu.
Louis westchnął, spuszczając głowę w dół, zanim ponownie na mnie spojrzał.
- Byliśmy małżeństwem. - powiedział wprost, a ja zamrugałam kilkakrotnie; czy on sobie jaja robił?! - Ale... - ponownie zaczął, a ja musiałam powstrzymać się od westchnięcia; prawie myślałam, że był zły, bo byłam jego żoną. - T-To nie było to, co powinno być.
Skinęłam ostrożnie głową.
- Więc jakie to było? - znowu obawiałam się jego odpowiedzi.
- My... Mieszkaliśmy w ładnym domu, mieliśmy dzieci, a ja byłem nauczycielem...Wszystko wyglądało dobrze. - zatrzymał się, aby wziąć oddech i na sekundę zamknąć oczy - Ale tak nie było. Nasz syn był agresywny, a córka nie wierzyła w siebie, nienawidziła się, a ja... Ty... My po prostu... Nie byliśmy sobą.
Zamrugałam, znowu, a moje usta uformowały literę 'o'; jego sen sprawiał, iż miałam ochotę się rozpłakać.
- Ponieważ... - ponownie zaczął mówić - Ponieważ, um, byłem zgorzkniałym, starym facetem, który chciał, aby wszystko było w taki sposób, jaki sobie ustalił. A ty, ty byłaś słaba, przerażona jakbyś się mnie bała. Przypuszczam, że przez to, co ci zrobiłem, możliwe, iż nie jeden raz.
- Co zrobiłeś? - szepnęłam.
- Cóż, uh, nie wiem dokładnie, ale... M-Myślę, że cię uderzyłem.
Po jego ostatnich słowach, nie byłam w stanie na niego patrzeć przez łzy, które uformowały się w kącikach moich oczu.
To było okropne. Nikt nie miał takich snów o przyszłości. A myśl o tym, iż to nie było wszystko, mnie nękała.
- Dlaczego miałbyś... Dlaczego myślisz, że zrobiłbyś taką  rzecz? - zapytałam,  marszcząc brwi, a moje serce zaczęło szybciej bić, gdy oczekiwałam na jego odpowiedź.
- Ty.. um, ty mnie zdradziłaś.
- O mój boże. - szepnęłam i przyciągnęłam go do uścisku. Dłonie Louis'a natychmiast owinęły się wokół mnie; nie sądziłam, abym kiedykolwiek była trzymana w ten sposób. Już wiedziałam, dlaczego był taki przerażony; to nie przez sen. Tylko przez wersję osoby, jaką w nim był. Naszą wersję. - Wiesz, że nic z tego nie jest prawdą, tak? - mruknęłam mu do ucha, trzymając kraniec jego koszulki jakby moje życie od tego zależało. Jakby Louis miał zniknąć, gdybym go puściła. Byłam przekonana, iż on czuje to samo; moja kołdra zsunęła się z mojego ciała.
- To nie wszystko. - powiedział jak odsunął się całkiem ode mnie; dłonie uderzyły o jego kolana i obserwował swoje ręce, wyjaśniając mi to.
Pokręciłam głową, nie dowierzając, po kilku sekundach oczekiwania.
- Powiesz mi, co jeszcze się stało, czy nie?
- Wolałbym nie. - odpowiedział sarkastycznie, ale zaraz po tym jak nasze spojrzenia się spotkały, westchnął. Zerknął na swoje dłonie, zanim okazał mi całą swoją uwagę. - Nie tylko ty mnie zdradziłaś. Ja ciebie też.
Tak bardzo jak chciałam się z tego śmiać, nie potrafiłam zignorować czegoś, co zaciskało moje serce. Niemniej jednak, wzruszyłam ramionami.
- I co z tego? Nie zrobiłbyś tego.
Wiedział, że na niego patrzę i chciałam go uspokoić moją wypowiedzią. Na szczęście, pokręcił głową.
- Nie, nie zrobiłbym tego, wiesz to. Po prostu.. Osobą, z którą cię zdradziłem była Monique.
Poczułam jak moje usta rozchyliły się delikatnie, a oczy szeroko otworzyły; gdyby powiedział inne imię.... Caitlyn, jedno z jego 'studentów', kurde, nawet Zach'a.... To by tak we mnie nie uderzyło jak imię jego eks dziewczyny.
Był z nią dwa i pół roku i jak wiedziałam, mógłby mnie zostawić w każdej chwili. Jedyną rzeczą, jaka trzymała mnie od nie załamania się był fakt, że nie widzieli się przez pięć lat i jeśli by go chciała, to by się jej udało. Bałam się. Może nie aż tak jak Louis, ale jego koszmar działał na mnie.
- C-Czy jest coś jeszcze? - zapytałam, rozglądając się, bojąc się spojrzeć mu w twarz. Wiedziałam, że jeśli to zrobię, to się rozpłaczę.
Niestety, Louis położył wskazujący palec pod moją brodą i odwrócił moją głowę tak, bym na niego patrzyła, ale na chwilę zamknęłam swoje oczy. Usłyszałam jego westchnięcie i z jakiegoś powodu sprawiło ono, iż poczułam się lepiej.
- Lorena, ja... - przerwał, a ja otworzyłam oczy, by w końcu go ujrzeć, po kilku sekundach wahania się. Oczywiste było, iż nie wiedział, co powiedzieć, więc tylko westchnął i pokręcił głową na boki - Wiesz, że się o ciebie troszczę, prawda? Cholernie mocno. A twoje myślenie, że mógłbym zrobić coś takiego jest podłe, wiesz?
Uśmiechnęłam się; uwielbiałam, kiedy mówił o swoich uczuciach do mnie. Ceniłam te chwile, ponieważ to się nigdy nie wydarzyło.
- Wiem. - powiedziałam cicho i położyłam swoje dłonie na jego karku - Wiem.
Louis uśmiechnął się jak powtórzyłam swoje słowa, tylko po to, by utwierdzić go w przekonaniu, iż mu ufam i wierzę. Nie dał mi żadnego powodu, żeby było inaczej.
- I przepraszam. - odparł, zaciskając usta w wąską linię. Po raz któryś tam, poczułam się zagubiona; teraz przepraszam. Super.
- Za co mnie przepraszasz? - zapytałam, niemalże z uśmiechem.
- Chciałem... Chciałem wyjść i... oszczędzić ci osoby, jaką mogłem się stać.
Zaczęłam kręcić swoją  głową zanim skończył swoje zdanie.
- Nie - powiedziałam, nadal kręcąc głową - Nie, nie staniesz się tą osobą. Słyszysz mnie? Tak się nie stanie, Louis. I... - zrobiłam pauzę na sekundę, by spojrzeć w dół i zagryźć dolną wargę - Tym razem ci wybaczam, ale nie waż się myśleć o zostawieniu mnie, dobra? Obiecaj mi.
- Przysięgam. - odpowiedział głośno, sprawiając, iż zaczęłam się śmiać - Nie pomyślałbym o tym na pierwszym miejscu, ale... B-Bałem się. O ciebie.
Ostatnie dwa słowa sprawiły, iż uśmiech zniknął z moich ust. Louis, ty idioto.
- Nie bój się, ponieważ nie staniesz się tamtym Louis'em. Nie pozwolę ci.
Ah, w końcu jest; jego uśmiech wart miliona dolarów.
- Która godzina? - zapytał i po raz pierwszy, cieszyłam się, że rozmawialiśmy o czymkolwiek.
- Um, 3:45 nad ranem. - niemalże ziewnęłam, czując się nagle zmęczona. Louis zachichotał i ziewnął głośno.  Krzyknęłam, kiedy Louis mnie podniósł. Dobrze, że Caitlyn była z Devon'em, znowu. 
- Koc mi spadnie! - tym razem to ja marudziłam, a Louis się śmiał.
- Nie odsłoni niczego, czego wcześniej nie widziałem. - odparł i gdyby nie wyniósł mnie na rękach z łazienki, uderzyłabym go, i to mocno.
- Idiota. - pokręciłam z uśmiechem głową, a on także się uśmiechnął.
- A ty nie masz zdolności latania. - powiedział powoli, zanim położył mnie na łóżku. Okay, serio nie powinnam tak głośno krzyczeć. - Woah, dobra! - Louis zachichotał - Co ty myślałaś, że wyrzucę cię przez okno?
- Nie, ale ja wyrzucę ciebie, jeśli się nie położysz. - powiedziałam poruszając brwiami i zaczęłam się śmiać, kiedy szatyn usiadł szybko i zaczął... Zdejmować swoje bokserki!? - Czekaj, co ty robisz? - zapytałam z małym uśmiechem na ustach jak rozglądałam się po pokoju. Niezręcznie.
- Cóż.. jesteś naga pod kołdrą, to byłoby nie fair. - wyjaśnił, a ja ponownie się zaśmiałam, przestając, kiedy poczułam jego dłoń na swojej talii. Spojrzałam na niego, by ujrzeć, że był pod kołdrą, a dolna część jego ciała była zakryta.
- Nie ważne. - mruknęłam, po czym weszłam pod kołdrę, więc mogłam zdjąć ze swojego ciała koc tak, że nie mógł niczego zobaczyć. Ha. - Ah, i już. - westchnęłam jak odrzuciłam koc gdzieś w nasze nogi, a Louis zachichotał.
Odwróciłam się, więc byłam twarzą do ściany, podobnie jak wcześniej i poczułam jak jego dłonie owijają się wokół mojej talii, jak poprzednim razem.
- Lori? - usłyszałam jego mruknięcie w moje włosy.
- Hm?
- Jestem trochę przerażony. - Mhm, oczywiście, że jesteś. - Mogłabyś się odwrócić.
- Louis, wiem, co próbujesz zro-
- Oh, no chodź. - wszedł mi w słowo i chwycił moje ramię, więc odwrócił mnie tak, że byłam twarzą do niego - Proszę. - powiedział z szerokim uśmiechem - Tak lepiej.
- Ta, dla ciebie.
- Wiesz, że to lubisz.
- Zamknij się.
Louis zachichotał i przyciągnął mnie bliżej siebie, a żadne z nas nie obudziło się do samego południa. Dobrze mi się spało, ponieważ nie miałam żadnych zmartwień; wierzyłam mu, kiedy powiedział, że by nie odszedł. Wiedziałam, iż by tego nie zrobił.



******
Ej, skoro Louis chciał uciec po TYM śnie od Lori, to jak mi się śniła mega wielka panda, która goniła mnie po całym mieście, to powinnam spierdzielać?
KOMENTUJCIE, proszę :)
Kolejny rozdział będzie z perspektywy Zach'a!  :D

9 komentarzy:

  1. Odpowiadajac na Twoje pytanie pod rozdzialem... Tak, powinnas spierdzielac przez ta panda xDD
    a Louis... boziu, dobrze ze nie uciekl! ze sie jej przyznal do snu i ze sobie to wszystko wyjasnili!
    tak sie balam, jakie rozwiazanie moze wybrac Louis.
    jednak ma mozg i go uzyl, z czego bardzo sie ciesze ;)
    a Lorena - ona jest dla niego idealna i mam nadzieje, ze nie dowie sie o tym zakladzie, skoro... Juz jest po wszystkim.
    no i wgl :D
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Pandy są słodkie, ale lepiej spieprzać jak cię wielka goni xD

    Jaki niesamowity rozdział *-* To wzruszające, że Lori może wpłynąć tak na Lou :") Oby więcej takich rozdziałów :")

    Jednak wiem, że nie ubłagalnie zbliżamy się do końca... Z tego co pamiętam mówiłaś mi, że w tej części jest do 42 rozdziału ;cc Tak mało pozostało ;c

    Cieszę się, że rozdział pojawił się tak szybko, poniewaz znowu czuję tę magiczną otoczkę Drama Class :)

    Dziękuję ♥

    @Larry-xx69

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww oni są tacy uroczy. Aż się chce wyściskać XD
    Czekam na perspektywę Zach'a, bo uwielbiam gościa!
    @JaZiemniak_

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz nawiązując do snów.. To tak szczerze mówiąc to co ja musiałabym robić ze sobą? Nie raz stałam na środku ulicy i praktycznie wjeżdżał we mnie rozpędzony tir, albo stałam sobie w wielkim ogniu i praktycznie się smażyłam. Patrząc na reakcje Louisa to ja w życiu z domu nie powinnam wychodzić XD
    Dobrze, że Lorenie udało się opanować jego emocje i z nim porozmawiać. Uwielbiam sposób w jaki dzielą się ze sobą emocjami. A Louis był taki zajebiście seksowny w tej łazience XD boże jakie ja miałam dziwne zboczone myśli jak on ściągał te swoje bokserki... Ja naprawdę powinnam się leczyć i to chyba od zaraz XD
    Cieszę się, że porozmawiali w miarę szczerze i udało im się wyspać :) To opowiadanie jest świetne, ale brakowało mi Zacha XD hahahaha Uwielbiam go! :D
    Przepraszam, że te moje komentarze są takie dziwne i krótkie, ale dopiero się rozkręcam, więc niedługo będą już lepsze :D
    Całuski :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciesze się, że Lorenie udało się opanować emocje Lou. łał, to takie piękne. Przyznam naprawdę. Podoba mi się też to, że Louis powiedział jej o śnie, chociaż ma minusa za chęć ucieczki :< Ohhh.. już nie mogę doczekać się na perspektywę Zacha :)xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Okay, muszę powiedzieć, że podziwiam Lorenę. Nie dość, że nie dostała zawału serca po przebudzeniu - dobra, może i Louis jest ideałem piękna, ale kurde, ja chybabym wysiadła, budząc się po TAKIEJ nocy i zauważając, że facet jest przerażony, niemiło - to jeszcze miała na tyle instynktu samozachowawczego, aby się nie roześmiać, czy zwyczajnie go nie walnąć. Bardzo ją za to podziwiam, bo... nie wiem, chyba tak bym zareagowała, być może jest to powód, dla którego ciągle jestem sama, haha :D
    Ale serio, z Louisa wyszła trochę panienka po tym śnie. Bo, tak jak mówiłam wcześniej, nie jest wróżbitą Maciejem i raczej nie ma zdolności przewidywania przyszłości na podstawie snów. To by było zbyt piękne (lub zbyt przerażające, whatever). Muszę jednak stwierdzić, że odrobinę zmiękczył moje oburzone serce - nie uciekł i nie sprawił, że Lori poczuła się co najmniej źle.
    Byłam trochę przerażona, jak zaczął dyszeć w tej łazience, serio :D
    Koncówka zrekompensowała mi wszystkie napady kurwicy przy poprzednim rozdziale, najbardziej moment ze znikającymi bokserkami (XDDDD). BOŻE, LOUIS, JESZCZE RAZ COŚ TAKIEGO ODWALISZ, TO NAPRAWDĘ BĘDZIESZ MIAŁ ZE MNĄ DO CZYNIENIA. Tak, jak powiedziałam - gdyby wyszedł, pobiegłabym za nim z nożem, który wbiłbym mu w plecy, haha :D
    I co do pandy - to znak, że musisz do mnie przyjechać, nie jesteś bezpieczna :D <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie powinnaś uciekać, powinnaś tłumaczyć nowy rozdział haha :* Trochę samolubne, ale jak wspomniałaś o Zack'u to już wiem że będzie świetny <3
    Martwię się, jak Lori zareaguje jak dowie się prawdy. Myślę że żadne obietnice Lou nie przekonają jej do nie zostawienia go, a wcześniej od skopania mu tyłka...
    Oboje zaczynają porządnie angażować się w związek i pytanie "Co z tego wyniknie". Chce się dowiedzieć więc będę wypatrywać nowego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, czekam na następny. Wybacz, ale nie mam czasu się rozpisywać xx @madzik1211

    OdpowiedzUsuń