poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 35

Zach's POV
Uśmiechnąłem się, kiedy zobaczyłem Louis'a biegnącego po drewnianych schodach i zmierzającego ku  nam. Mógł to robić?
- Siema kolego! - krzyknąłem, próbując być głośniejszym od każdego na trybunach - Dobry byłeś!
- Dzięki. - powiedział, przybijając żółwika ze mną i Leo, jego jedynymi przyjaciółmi, którzy nie byli w jego drużynie piłkarskiej. - Gdzie jest Lorena? - zapytał cicho jak usiadł obok mnie, gdzie siedziała jego dziewczyna jakąś minutę temu.
Westchnąłem, zerkając na Leo. Louis dał mi za zadanie, abym miał Leo na oku, podczas, kiedy on grał na boisku, tylko w wypadku gdyby zaczął rozmawiać z Loreną i napomknął coś o zakładzie. Przez pierwsze dziesięć minut był naprawdę rozgadany; nie potrafił zamknąć gęby, więc musiałem usiąść między tą dwójką.
Dobrze, że nasi dwaj inni przyjaciele, Rhys i Olvier, którzy wiedzieli o zakładzie grali z Louis'em. A najgorsze było to, iż Leo miał największe skłonności ku rozgadywaniu wszystkim wszystkiego.
Niestety, to nie była jedyna zła rzecz; inni zaczynali się mnie wypytywać na temat zakładu, czy Louis już to zrobił,  bla bla bla. Jak do cholery oni się o tym dowiedzieli? Jak pół uczelni dowiedziało się o tym, iż Louis założył się, że prześpi się z Loreną?
- Zach? - Louis pomachał swoją dłonią przed moją twarzą, co sprawiło, iż wyrwałem się ze swoich myśli.
- Um, poszła nam po napoje. Właściwie, to już jest. - wskazałem w lewo, a on natychmiast odwrócił głowę, by poszukać Loreny, podobnie jak ja.
Od połowy meczu, chciało nam się pić, więc 'pozwoliłem' Lorenie na to, aby poszła po jakieś napoje. Nie oceniajcie mnie za bycie opiekuńczym wobec niej, cholernie się bałem o to, że mogłaby dowiedzieć się prawdy o tym całym zakładzie. No i zaczynałem się pocić, więc nic nie brzmiało lepiej od coli z lodem.
Patrzyłem na Louis'a jak wstaje i obejmuje ramionami Lorenę. Wręczyła mi szybko moją puszkę, niemalże mnie ignorując, po czym odwróciła się do swojego chłopaka, tym razem zmuszając go do tego, aby się pochylił, więc mogła go pocałować.
Hm, nie ma niczego lepszego od zimnego picia i małego porno podczas przerwy między połowami meczu.
Szczerze, cieszyłem się, że Louis w końcu zrezygnował z bycia kobieciarzem, no i musiałem przyznać, iż nie mógł wybrać bardziej uroczej dziewczyny. Ale czasami ich szczęście przyprawiało mnie o mdłości.
Nie zrozumcie mnie źle, ale, co było takiego specjalnego w Louisie? Miał połączenie dobrego wyglądu, z dobrymi ocenami i duszą, która nigdy już nie miała lekceważyć kogokolwiek.
Wiecie co, zignorujcie po prostu to pytanie; sam sobie na nie odpowiedziałem.
Chodzi o to, dlaczego nie mogłem znaleźć sobie kogoś tak łatwo jak on? Około trzech miesięcy temu, był znany jako koleś, który spał z każdą ładną dziewczyną, jaka wpadła mu w oko. A teraz był w związku z piękną, inteligentną dziewczyną; chodzącą perfekcją. Gdzie, do jasnej cholery, przez cały ten czas byłem ja?!
Oh, racja, grałem w piłkę i gry wideo. I podczas, gdy to uwielbiałem robić, widok przede mną aka Louis i Lorena prawie sprawiający, że mały Zach musi podnieść swój tyłek i sobie kogoś znaleźć. Nie byle kogo... Kogoś, z kim mógłbym pogadać, przede wszystkim. Kogoś, z kim dzieliłbym zainteresowania i lubił, na przykład, tę samą muzykę i filmy.
Prawie wyplułem napój, który miałem w ustach jak obraz pewnej niepełnoletniej blondynki pojawił się w mojej głowie. Po prostu idealna, pomyślałem.
- Stary, wszystko okay? - usłyszałem głos Louis'a i uświadomiłem sobie, że on i Lorena siedzieli obok mnie.
- Um, taa, po prostu... - myślałem o dziewczynie, z którą się spotkałeś w tę noc, kiedy zapytałeś się Lorenę o bycie twoją dziewczyną, i jaka to ona jest idealna dla mnie, jeśli byłaby o pięć lat starsza. - Napój jest za zimny, ja... Nie spodziewałem się tego.
Lorena skinęła, ale Louis zwęził na mnie oczy, zanim zrobił dokładnie to samo. Domyślałem się, że wie, iż coś chodzi mi po głowie. Ale byłem pewny jak cholera, że nie zamierzałem dać mu się dowiedzieć o Monice.

*

- Zach? - usłyszałem głos  Loreny obok mnie.
- Hm?
- Widziałam Caitlyn i Devon'a, usiądę z nimi, oki?
Oderwałem swój wzrok z piłki i zmarszczyłem brwi.
- Co? Czemu? Możesz tutaj siedzieć.
Ona także zmarszczyła brwi; oops nie powinienem był mówić tego tak nagle.
- Nie zrozum mnie źle, ale wolałabym spędzić czas z moją najlepszą przyjaciółką niż kumplem mojego chłopaka.
- Ale... - zacząłem jak ona praktycznie już wstawała - Ale mecz kończy się za 10 minut!
- Wiem - odparła, zapinając swoją kurtkę - Chcę z nią spędzić ostatnie 10 minut. Nie martw się, masz Leo.
Zaskoczyła mnie, kiedy cmoknęła mój policzek i uśmiechnęła do mnie, zanim zeszła w dół. Nie minęła minuta, a zobaczyłem ją siadającą obok innej brunetki, przypuszczając, iż to byłą Caitlyn.
Warknąłem i wziąłem łyk napoju, po raz czwarty odkąd zaczął się mecz. Jeśli mowa o meczu, nie potrafiłem się na nim zbytnio skoncentrować, bo skupiłem większą uwagę na to, z kim rozmawiała Lorena.
Była w tym za głęboko; było za późno na to, żeby dowiedziała się prawdy. Louis powinien jej o tym powiedzieć wcześniej, na samym początku, co popierałem, albo za kilka lat, kiedy się całkowicie zmieni na jej oczach. Ale teraz? Jeśli się o tym dowie, to będzie ich koniec. Koniec. A Louis nigdy nie był znany jako osoba, która dobrze przechodzi zerwania. Obawiałem się tego, że mógłby wrócić do bycia kobieciarzem, jeśli Lorena go zostawi. Teraz, byłoby to o wiele gorsze niż wcześniej.
- Cześć, nieznajomy. - nieświadomie odwróciłem swoją głowę w lewo, nie bardzo przykuwając uwagę na głos. Tak szybko jak spojrzałem na osobę, która mnie  powitała, zmieniłem swoje zdanie; mogłem przykuć większą część swojej uwagi.
Po pierwsze, krzyknąłem i podskoczyłem. Bez wstydu. Później, pomyślałem, że moja wyobraźnia płata mi figle. Ale kiedy odwróciłem się i ponownie spojrzałem na tę osobę, wiedziałem, iż nie wymyśliłem sobie tego. Naprawdę tutaj była; Monica siedziała obok mnie.
Wypuściłem przerażony oddech, zanim przysunąłem się bliżej do dziewczyny, która teraz miała głupi uśmieszek na twarzy.
- Wszystko dobrze? Czy może potrzebujesz zmiany pieluszki?
- Co ty tutaj robisz, do jasnej cholery? - zapytałem ochrypłym głosem, ignorując jej pytanie. Monica usiadła, całkowicie zaskoczona i kilkakrotnie zamrugała, zanim spojrzała na boisko.
- Numer 12. - wskazała na kolesia, który ubrany był w niebieską koszulkę z numerem 12 na plecach - To mój brat.
Przeniosłem swój wzrok na nią, podczas gdy ona wpatrywała się w swojego brata, który grał dla UCL.
- Oh - powiedziałem i powoli usiadłem obok niej, starając się zachować jak największą odległość od siedemnastolatki - Nie wiedziałem.
- A skąd miałeś wiedzieć? - Monica, ku mojemu zaskoczeniu, zachichotała jak odwróciła się do mnie. Jak widać moja nieuprzejmość jej aż tak nie dotknęła.
- Um... - zacząłem, rozglądając się - Nie masz przyjaciół, z którymi mogłabyś być, czy coś?
- Jestem pewna, że poradzą sobie beze mnie. - odpowiedziała, kiedy ja jeszcze kończyłem swoje pytanie. Skinąłem głową szorstko; widocznie musiałem zaczekać 7-8 minut na to aż skończy się mecz i wyrwać się stąd.
Nawet nie wiedziałem, dlaczego czułem się tak niezręcznie, kiedy ona była całkowicie wyluzowana w moim towarzystwie. To musiało być przez to, jak powiedziałem jej nie... Kurde nie.
- Przepraszam - rzuciłem, zanim mogłem się powstrzymać. Blondie odwróciła swoją głowę w moją stronę, a jej włosy zafalowały z powodu szybkiego ruchu. Zaraz, co!?
Cholera.
- Przepraszasz? Za co? - obdarowała mnie tym spojrzeniem sprzed minuty; tym, w którym głupio się uśmiechała i marszczyła brwi. Z drugiej strony, nie miałem pojęcia, czy być szczęśliwym, czy też złym na siebie za wypaplanie tych przeprosin; złym, ponieważ prawdopodobnie brzmiałem jak kretyn. I szczęśliwym, bo właściwie to przepraszałem. I... żałowałem jakby trochę tej decyzji.
Zadrżałem na moją ostatnią myśl. Zdecydowałem, że będę na siebie zły.
- Za, um.. powiedzenie ci, żebyś się odczepiła, tamtej nocy - mruknąłem, ale byłem pewien, że mnie usłyszała, kiedy powoli jej uśmiech się powiększył. Co za widok.
- Dziękuję. - skinęła, podobnie jak ja - Jeśli mam być szczera, trochę byłam przez to zła, ale później drużyna mojego brata dostała się do finału, więc byłam ponad to.
Wyprostowałem się, zwężając na nią oczy.
- W jakim sensie?
Monica uśmiechnęła się jak myślała nad odpowiedzią.
- Wiedziałam, że cię ponownie zobaczę.
Powiedzenie, iż byłem zaskoczony jej odpowiedzią byłoby niedopowiedzeniem; na serio nie potrafiłem znaleźć na to słów. Czy to oznaczało, że chciała  mnie zobaczyć? To znaczy, to oczywiste, co to oznacza, ale dlaczego tego chciała? Myślała o mnie?
- Bardzo zaskoczony? - znowu usłyszałem jej głos i zamrugałem kilka razy, zanim spotkałem jej oczy. Nadal miała ten swój uśmiech na twarzy, a ja nie uświadomiłem sobie jak dobrze z nim wygląda, dopóki nie wkurzyłem się za to, że prawie zniszczyła szanse Louis'a z Loreną. Ale teraz.. obojgu było ze sobą dobrze...
- Um.. - Nie, nie; nie mogłem pozwolić sobie myśleć w ten sposób. Była taką osobą, która wskakiwała z nieznajomymi, z Louis'em na przykład, do łóżka. A na dodatek, była niepełnoletnia.
Ale kiedy na nią spojrzałem, jakby wszystkie te myśli zniknęły; wszystko, o czym myślałem, aby ją od siebie odsunąć, wracało do mojej głowy i tylko ten jej głupi uśmiech i te głupie niebieskie oczy były na wierzchu.
Przynosiłem sobie pecha myśląc wcześniej o tym, iż byłaby dla mnie odpowiednia. Yep, to jest to. Nic innego.
- Niby tak - w końcu odpowiedziałem na jej pytanie i ujrzałem jak odwraca się w stronę boiska. Nie patrz na nią, pomyślałem,  nie patrz na nią, nie patrz na nią... Pożałujesz tego.
- A nie powinieneś. - Monica wzruszyła ramionami, co sprawiło, iż zwęziłem na nią oczy.
- Co to ma znaczyć? - bałem się jej odpowiedzi.
Westchnęła zanim się wyprostowała i zaczęła mówić.
- Ty... Ty nie spotkałeś osoby, która kłóciła się o pierdolonego Voldemorta przez godzinę, a później nigdy jej nie zobaczyłeś.
Zamrugałem i zmarszczyłem brwi.
- Więc myślałaś o mnie? Chciałaś mnie zobaczyć? - zapytałem głupio z dumnym uśmieszkiem; kto nie chciałby być w głowie uroczej dziewczyny?
Nie, Zach, powiedziałem sobie, nie myśl w ten sposób. Pomyśl o niej jak o swojej siostrze. O twojej naprawdę, naprawdę, naprawdę, naprawdę gorącej siostrze...
Cóż, to jest przerażające.
- Tak, kretynie. - powiedziała stanowczo; byłem zaskoczony tym, że nie była jedną z tych dziewczyn, które się rumieniły, czy coś, ale cieszyło mnie to. Lubiłem rozmawiać z kimś normalnym.
- To, co Louis i ja.. - zaczęła, ale przerwała, kręcąc głową - To była tylko zabawa. Myślisz, że oczekiwałabym od niego telefonu, jeśli coś by się stało? Jakaś randka, może?
Ponownie przerwała, a ja zaniemówiłem. Więc była osoba, która go przejrzała.
Po tym jak pokręciła głową, kontynuowała.
- Nie. Jeśli mam być szczera, nie chciałabym go nawet widzieć. Nie mieliśmy nic wspólnego. I oczywiste było to, że ma w głowie inną dziewczynę, więc ten związek odpłynął.
Uśmiechnąłem się na jej ostatnie słowa i zerknąłem na Lorenę, która śmiała się razem z Caitlyn. Ale zanim pozwoliłem swoim myślom się zagłębić dalej, Monica ponownie przemówiła. A miałem nadzieję, że tego nie zrobi.
- Ale ty i ja? - pokazała na nas z małym uśmiechem - Jeśli odłożyłbyś seks na bok, nie byłoby z nami tak źle.
- Cóż, niestety. - wszedłem jej w słowo zanim mogłaby znowu coś powiedzieć - Mam 21 lat i jednym z powodów, dla których lubię mieć dziewczyny to to, żeby mój lojalny kolega miał trochę odpoczynku. - powiedziałem, unosząc prawą dłoń do góry. Niedobre było to, jak bezwstydny byłem w towarzystwie Monici; w przypadku innych dziewczyn próbowałbym być dżentelmenem i mówiłbym właściwe rzeczy. Ale z nią... Mogłem mówić o czymkolwiek bym myślał. Mogłem być przy niej sobą.
- Dlaczego wszystko musi się kręcić wokół seksu? - Monica przekrzyczała głosy 250 ludzi, a mnie zaskoczyło to, że rozmawialiśmy w normalny sposób przez cały ten czas. - Serio, nigdy się nie zmęczyłeś, czy coś? Nie chciałbyś mieć kogoś, kiedy miałbyś wzloty i upadki w swoim życiu, nie tylko kiedy jesteś podniecony?
Wiedziałem, iż zaczynała być poważna, ale nie potrafiłem powstrzymać śmiechu; dobór jej słów był cudowny.
To było raz i krótko, ponieważ potem zacząłem się zastanawiać o tym, co powiedziała i zacząłem jej za to nienawidzić. Bo miała rację; naprawdę potrzebowałem kogoś do rozmowy, a nie mogłem iść do kolegów. Byłem wystarczającym gejem dla zwykłego kolesia.
- Zach? - uniosłem na nią swój wzrok, gdy usłyszałem jej głos. Tym razem pochylała się na swoim krześle, przyglądając mi się uważnie. Skanowałem jej twarz i sposób, w jaki na mnie patrzyła, mówił mi, iż była naprawdę poważna w tym wszystkim. Tak nierealnie jak  mogłoby to zabrzmieć, chciała być ze mną, tylko dlatego, że spędziliśmy razem godzinę w łazience, kłócąc się o Voldemorta.
Ale, jeśli miałbym byś fair, kto potrzebowałby więcej powodów ku temu, by z kimś być? Jeśli możesz mieć godzinną rozmowę o bohatera z książki...
Boże, dlaczego mi to robisz?!
Tak bardzo jak nie chciałem tego robić, przełknąłem ślinę i zacząłem kręcić głową, zaskakując Monicę.
- Nie, przepraszam, ale nie mogę być z kimś, kto... Nie wiem, nie może spełniać wszystkich moich potrzeb ze względu na prawo? - bardziej zapytałem samego siebie.
I ponownie zwęziła na mnie oczy.
- Powiedz mi jedną rzecz. - Monica wyprostowała się na swoim krześle zanim dokończyła - Gdybyś mnie spotkał za siedem miesięcy od teraz, bo urodziny mam w lutym, też byś się tak zachował? Powiedz mi. - dodała ostatnią część, jak zobaczyła, że otwieram usta - A jeśli twoja odpowiedź brzmiałaby tak, odejdę, okay? Po prostu... pójdę sobie.
Nie miałem pojęcia jak długo tam siedziałem, gapiąc się w nią  z otwartymi ustami; ale przynajmniej, musiało to trwać około 20 sekund.
Zazwyczaj to faceci mówili takie rzeczy. Coś takiego jak: "Powiedz mi, że mnie nie kochasz, a odejdę" Nigdy nie zastanawiałem się, jak wtedy czują się dziewczyny; prawdopodobnie jak gówno, podobnie jak ja po ostatnim zdaniu Monici.
Naprawdę zrezygnowałbym z szansy bycia w prawdziwym związku, tylko dlatego, że nie moglibyśmy robić tych... rzeczy? Miała trochę racji; gdyby nie było żadnego seksu, bylibyśmy legalną parą. Spotykałem niepełnoletnie dziewczyny, które umawiały się z dwudziestolatkami i nigdy nie wpadały w kłopoty. I byłem na 106% pewien, że nie spotkałbym innej osoby, która byłaby skłonna do kłótni ze mną o głupiego bohatera.
Jezus, nie myślałem tak ciężko od moich ostatnich egzaminów.
- Um.. - mruknąłem w końcu, ale nic nie powiedziałem. Teraz, rozpatrywałem to, że moją odpowiedzią, byłoby definitywne nie, ale była jeszcze ta część prawna, która mnie martwiła. - Nie sądzę, że powinniśmy- zacząłem, ale jak Monica uzmysłowiła sobie jak może brzmieć moja odpowiedź, przerwała mi.
- Powiem ci coś - odparła - Jeśli UCL wygra ten mecz, okay, nigdy się nie zobaczymy.
Skrzywiłem się; oczywiście, że nie polubiłem tej sugestii.
- A... Jeśli Goldsmiths wygra, pocałuję cię... A wtedy sam zdecydujesz.
Poczułem jak moje tętno przyspieszyło jak. Spojrzałem na boisko.
- Ale... ale nasza drużyna wygrywa 2:0 i została tylko minuta do końca. - powiedziałem, sprawiając, iż Monica się uśmiechnęła.
- No właśnie.
Oh.
W zasadzie to powiedziała mi, że pocałuje mnie, bez względu na wszystko, a później będę musiał zdecydować.
I jeszcze raz, oh.
Nigdy wcześniej nie spędziłem ostatniej minuty meczu, siedząc tak spokojnie na swoim siedzeniu, wpatrując się w boisko. To był mecz, o którym każdy, nawet ja, mówił przez cały rok szkolny, widziałem, oglądałem go, choć była inna ważna rzecz w mojej głowie.
W tym samym momencie, wybudziłem się ze swojego transu i spojrzałem na tablicę, na której pokazane było, iż zostało jeszcze 10 sekund do końca. Kurwa, kurwa, kurwa, kurwa, kurwa...
Rozejrzałem się dokoła, spanikowany; nie miałem gdzie uciec.
Goldsmiths nadal prowadzili 2:0, co oznaczało, że Monica mnie pocałuje, a to oznacza, iż jestem stracony.
Zanim mogłem zauważyć, co się dzieje, usłyszałem gwizdek i nagle wszyscy wstali, krzycząc. Wygraliśmy.
-Yay - ucieszyłem się cicho, więc tylko sam siebie mogłem usłyszeć, ale wtedy zauważyłem Monicę chichoczącą obok mnie. Kurde.
- Dlaczego się tak cieszysz? - wiedziałem, jakiej oczekuje odpowiedzi.
- Wygraliśmy. - odpowiedziałem normalnym tonem, co zabrzmiało bardziej jak szept z każdym krzyczącym i wiwatującym wokół mnie.
Zerknęła na mnie przez sekundę, a później na jej twarzy pojawił się znowu ten uśmiech.
- Jestem pewna, że wiesz, co to znaczy. - powiedziała cicho, i zanim mogłem zamrugać, czy odetchnąć, Monica się pochyliła i pocałowała mnie.
Zacisnąłem oczy na sekundę, akceptując fakt, że pójdę do piekła. Tymczasem, nie sądziłem, iż spotkam Louis'a po śmierci, ale teraz to było bardzo możliwe.
Po rozpatrywaniu tego przerażającego faktu, który w sumie nie był aż taki zły, odkryłem, iż całuję Blondie. Chociaż nie byłem do końca pewny tego, co robię; moje dłonie odnalazły jej talię, i nawet jeśli zabrało mi to dobrych kilka sekund.
Znasz te bzdury, które słyszysz za często w piosenkach, coś jak "jak coś tak złego może być takie dobre?" Cóż... nigdy nie myślałem, że tak mogłoby być, ale to było obecnie pytanie chodzące mi po głowie.
Nigdy nie sądziłem, że wiek to tylko liczba, ale kiedy Monica położyła swoje dłonie na moich policzkach, a moje ręce przyciągnęły ją jeszcze bliżej mnie... Uświadomiłem sobie, że to pewne sytuacje. I poza tym, uzmysłowiłem sobie, że powinienem  być bardziej sympatyczny, ponieważ byłem bardzo blisko stracenia potencjalnie dobrej rzeczy,  przez mój uparty tyłek. Przecież nie będzie miała 17 lat wiecznie, prawda?
- To będzie najdłuższe siedem miesięcy mojego życia. - mruknąłem, kiedy się odsunęła.
- Czemu? - Monica zachichotała - Ponieważ twoja przyszła dziewczyna nie jest dziewicą, a ty nadal nie możesz uprawiać z nią seksu?
Poczułem jak mnie obejmuje do delikatnego uścisku.
- Nie jesteś dziewicą? Jaja sobie robisz?! - krzyknąłem, sprawiając, iż zaśmiała się głośniej. Hm, cóż, jeśli miałem ją taką widzieć przez następne siedem miesięcy, to mogłem z tym żyć.
- Proszę. - powiedziała Monica, grzebiąc w swojej kieszeni, po czym wręczyła mi kartkę papieru. - Lepiej do mnie zadzwoń, dobra? Pamiętaj, że wiem, gdzie jest twoje dormitorium i mam 22-letniego brata, który jest dobrze zbudowany i  obecnie jest w złym humorze przez przegrany mecz.
- Okay. - skinąłem głową - Zadzwoniłbym nawet jeśli być nie wspomniała o swoim bracie.
Monica zachichotała i przejechała dłonią o moich włosach.
- Mój chłopiec. - pocałowała mnie w policzek, zanim wstała i zaczęła odchodzić. Tak po prostu. Nawet się nie obejrzała, prawdopodobnie wiedząc, iż się jej przyglądam.
Chociaż w tym samym momencie, zatrzymała się i odwróciła, by na mnie spojrzeć, a na jej twarzy wymalowana była niepewność.
- Naprawdę  myślisz, że będziemy  przez siedem miesięcy?
Wyszczerzyłem się w uśmiechu.
- Lepiej, by tak było.
Uśmiechnęła się i gdy ponownie się odwróciła, by iść, tym razem nie obejrzała się za siebie. Wiedziałem, że ją zobaczę jeszcze wiele razy.
W końcu wstałem, widząc jak większość ludzi opuszcza trybuny. Minutę później, kiedy stanąłem na szkolnym boisku, zaskoczyło mnie to, że Lorena stoi sama.
- Wszystko dobrze? - zapytałem głośno, zbliżając się do niej.
Zerknęła na mnie.
- Yeah, czekam na Lou..
Nie dokończyła swojego zdania, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i zaczęła iść w pewnym kierunku. Zauważyłem jak Louis idzie w jej stronę. Dosłownie to biegł tak szybko jak tylko potrafił. Kiedy objął ramionami Lorenę i uniósł ją, odrywając od ziemi, położyłem dłoń na swojej piersi; byłem taki z niego dumny.
Zacząłem iść w ich kierunku, podczas gdy oni nadal się przytulali na środku boiska szkolnego, wyglądając jakby nie widzieli się  przez lata.
- Jestem taki szczęśliwy, mógłbym cię w tej chwili poślubić, wiesz? - usłyszałem głos Louis'a, kiedy byłem wystarczająco blisko. To zdanie i bezcenna mina Loreny sekundę później udowodniła mi, że naprawdę się kochali. Może jeszcze tego nie powiedzieli, albo sami nie wiedzieli, ale ja to widziałem.
Byli kompletnie w siebie zapatrzeni, zakochani.



******
W końcu przebrnęłam przez ten rozdział, nie żeby ciężko mi się go tłumaczyło albo był nudny. Po prostu tak jakoś...:D

Powiem tyle, następny rozdział = Perspektywa Zach'a.  A że zaczęłam oglądać Teen Wolf i od razu zakochałam się w postaci Dylana  O'Briena, to niestety, albo raczej stety - KOCHAM ZACHA JESZCZE BARDZIEJ HAHAHA
Ja się biorę za tłumaczenie, a wy mi tutaj komentujcie, bo zostało jeszcze 7 rozdziałów!

Proszę?

17 komentarzy:

  1. Ej ten rozdzial byl genialny xD
    Niby strach, ze Lorena sie dowie...
    A tu tak romantycznie z Zachem i Monica! :D
    To bylo takie przeurocze! ;)
    A przecudowna byla koncowka z Lou i Lorena, aww.
    Tak to by sie chcialo... ;)
    Ps. Tylko 7???
    Aaaaa. Kiedy to zlecialo? :(
    <3
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  2. OOOO MÓJ BOŻE CAŁY ROZDZIAŁ Z PERSPEKTYWY ZACH'AAAAA <3 <3 <3 CUDOOOO *.*
    Jeszcze pamiętam jak pod ostatnim rozdziałem pisałam, że brakuje mi Zach'a, a tu taka niespodzianka! A Twoja informacja, ze następny też należy do niego!!!!!! FUCK YEAH!!
    Kurwa uwielbiam go! Jeszcze jak mówił o tym, że chciałby kogoś sobie znaleźć to miałam ochotę krzyczeć - BIERZ MNIE!!! XD Boże jaka ja jestem pojebana!!! Co tam, że to postać fikcyjna i tak go uwielbiam!!! Dawno tak się nie jarałam postacią drugoplanową! :D
    Najlepszy moment rozdziału - Tekst Zach'a "nie ma niczego lepszego od zimnego picia i małego porno podczas przerwy między połowami meczu" <3 MÓWIŁAM JUŻ, ŻE GO UWIELBIAM!? :D Zajebisty!
    Cudownie czyta się o szczęściu Louisa i Lori. Są po prostu uroczy, ale jak napisałaś, ze zostało już tylko siedem rozdziałów.... ;c Kurde, ona się w końcu przecież dowie... Matko jestem ogromnie ciekawa jak zareaguje, bo widać, ze go kochana, ale to nie zmienia faktu, że naprawdę przegiął.. I nie wiem, czy jego miłość wystarczy żeby ją przekonać... BOJĘ SIĘ CHOLERNIE!!!
    Trzymam kciuki żeby dobrze Ci się tłumaczyło kolejny rozdział, bo czekam z niecierpliwością!!!
    KOCHAM <3<3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty rozdział. Już czekam na nexta. Ta perspektywa jest najlepsze. Nie lubie tej Monici. Myśle, że ona coś knuje.

    OdpowiedzUsuń
  4. O MÓJ BOŻE!!! TAK! KOLEJNY ROZDZIAŁ Z PERSPEKTYWY ZACH'A!!
    Dobra a teraz już spokojniej. Kocham Zach'a i jestem zazdrosna o Monicę, ale jezu żeby to była ta jedyna, bo ja (jeśli byłabym chłopakiem) poślubiłabym dziewczynę, która rozmawia ze mną o Voldku!
    To teraz Lou i Lorena, oni są tacy słodcy awww. Nie chcę, żeby ten zakład wyszedł na jaw, ale nie chcę też żeby Lorena o nim nie wiedziała, bo to nie fair. Czemu Louis nie mógł jej tego powiedzieć wcześniej?!
    Też kocham Dylana jest taki bhjfsakfgdbjv!!
    Czekam na następny rozdział,
    @JaZiemniak_

    OdpowiedzUsuń
  5. KOCHAM PERSPEKTYWY ZACH'A NORMLNIE GO KOHAM "Hm, nie ma niczego lepszego od zimnego picia i małego porno podczas przerwy między połowami meczu." HAHAHAHAHAH ROZWALIŁO MNIE TO! :)
    ROZDZIAŁ ŚWIETNY , ALE JAK TO 7 ROZ DO KOŃCA ? :(
    CZEKAM NA NASTĘPNY // @flayalive X

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem czy mam rację ale prawdopodobnie z tym, że zostało 7 rozdziałów może chodzić o mój komentarz pod ostatnim xD Przepraszam, przepraszam, przepraszam ;c

    Nie wiem jak dalej potoczy się ta historia, ale jedno jest pewne. Cieszę się, że nowy pojawił się tak szybko *-*

    Kocham Dylan'a, więc to jedynie potęgowało moje jaranie się perspektywą Zach'a. ♥

    Kocham Ciebie.
    Kocham te ff.
    Kocham autorkę oryginału.
    Kocham Lou.
    Kocham Lori.
    Kocham Zach'a.

    Dziękuję za uwagę. I'm done. xD ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział, czekam na następny xx @madzik1211

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie lubię perspektywy Zacha, bo niewiele się dzieje :(
    Dlaczego tak rzadko dodajesz nowe rozdziały? Przez to tracisz czytelników.
    + Imię 'Louis' przy odmianie pisze się bez apostrofów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dodaję często? Raz nie dodawałam przez 2 tygodnie, bo walczyłam w szkole, by zdać, a teraz staram się robić to jak najczęściej. Z resztą, mam też swój własny blog, który jest dla mnie odrobinkę bliższy niż DC, mimo to.
      A Ci, którym podoba sie to opowiadanie nie odejdą stąd tylko dlatego, że nie dodaję regularnie rozdziałów.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  9. Fuck yeah i love it xD
    Perspektywa zacha miodzio i ta sytuacja z monic mhm drugi już raz Fuck yeah! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Faktycznie coś z nim jest... ciężko mi się, go czytało. Ale ciesze się :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Bożeeee.........uwielbiam ZAcha XDD
    Ale boli mnie jedno.....Moja koleżanka przeczytała ostatnie 2 rozdziały tego FF....i zdradził mi co nie co.....i jestem w szoku...Powiem tak mam nadzieję ze mnie okłamała bo nie chce w takim razie zakończenia..............Czekam na next z niecierpliwością !

    OdpowiedzUsuń