--DWA LATA PÓŹNIEJ/WRZESIEŃ--
- Ashton? - zawołałam, jednak mój głos został przytłumiony pastą do zębów, którą miałam w buzi. Trochę w złym humorze, wyplułam w łazience zawartość swoich ust, zanim ponownie zaczęłam mówić - Ashton! - krzyknęłam, tym razem głośniej. No kurde, to mieszkanie z dwoma pokojami, jak ciężko jest mu mnie usłyszeć?
- Nie śpię! Jezu, nie śpię! - usłyszałam jego głos. Oh, racja; trudno jest kogoś usłyszeć, jeśli się śpi. - Chryste - kiedy się odwróciłam, ujrzałam Ashtona w samych bokserkach, opierającego się o drzwi, z zamkniętymi oczami i dłonią na twarzy jakby bał się słońca. Czasami nie mogłam uwierzyć w to, że zamierzam poślubić tego chłopaka. - Po co ten cały hałas? - mruknął jak podbiegłam do niego i pocałowałam go w policzek, co zawsze go budziło.
- Gdzie jest mój dowód? - zapytałam, przez moment obserwując swoje odbicie w lustrze, uświadamiając sobie, iż nie mam czasu, by się przebrać. Miałam nadzieję, że ta szkoła akceptuje jeansy... ugh, to nie tak wyobrażałam sobie swój pierwszy dzień w pracy.
- Kochanie, nie potrzebujesz-
- Ash, szkoła jest dziesięć minut drogi stąd, a ja muszę być tam za piętnaście minut. Cholera, potrzebuję swojego dowodu.
Spojrzałam na niego w lusterko jak westchnął i zdjął coś z lodówki. W tej rzeczy rozpoznałam swój dowód. Hm, pozytywy posiadania wysokiego narzeczonego.
- Powodzenia - powiedział, gdy mi go wręczył, a ja stanęłam na palcach, by móc połączyć nasze usta w krótkim pocałunku, po czym odsunęłam się zanim mógł pomyśleć o odpowiedzi na mój gest.
- Zrobiłam ci jajecznicę i herbatę, a jeśli nadal będziesz głodny, jest jeszcze spaghetti z-
- Skarbie - poczułam jego dłonie na swojej szyi jak pocałował moje czoło - Poradzę sobie. A ty się spóźnisz.
- Racja - wymamrotałam, bardziej do siebie niż do niego. Wzięłam swoje klucze i po znalezieniu swojego drugiego buta, byłam gotowa. - Pa, kochanie! - odparłam z korytarza i nie czekając na jego odpowiedź, zbiegłam ze schodów, by jak najszybciej dostać się do swojego samochodu. Dobrze, że biegałam z Ashtonem; nie oszukujmy się, stałam się szybsza w przeciągu ostatniego roku.
Chciałam szybko odblokować zamek w drzwiach, jednak jak zwykle musiałam upuścić klucze kilka razy zanim trafiłam nimi w odpowiednie miejsce. To samo się stało, gdy chciałam odpalić silnik; jak to możliwe, że pracowałam wolniej, kiedy chciałam robić to szybciej?
Podróż do gimnazjum, gdzie byłam zatrudniona jako nauczycielka od angielskiego była cicha. Nie włączyłam radia ani nic z tych rzeczy; moje myśli były jedynymi, które tworzyły hałas.
Co jeśli moi koledzy z pracy są sterczeli i nie zaakceptują mnie, bo jestem nowa?
Co jeśli dzieci są niegrzeczne i nie zrobią tego, o co je proszę?
Co jeśli z nikim się tam nie zaprzyjaźnię?
Zamknęłam na sekundę oczy; głupie było to, że myślałam o zdobywaniu przyjaźni, a nawet nie zaczęłam tam pracować. W sumie, to znałam tylko dyrektora i jedną dziewczynę, cóż, w fakcie kobietę, która tam była, kiedy aplikowałam na stanowisko. Renee, tak miała na imię i uczyła geografii; była miła.. ale co jeśli reszta nie była taka jak ona? Miałam nadzieję, że jednak byli. To, co zdążyłam zauważyć przez ostatnie dwa lata mieszkania w Londynie, to to, że mieszkańcy byli inni od tych z mojego rodzinnego miasta. I to nie w tym dobrym sensie.
Miałam szczęście, że nadal miałam Caitlyn, podobnie jak innych Londyńczyków, z którymi byłam na studiach. Jeśli bym ich nie miała, nie wiedziałabym jak poradzić sobie z odrzuceniem w pracy. Nawet jeśli nie robiłam tego w szkole... Musiałam poskładać to.
Na szczęście, po raz drugi, nie byłam złapana przez policję; przypuszczałam, iż nie jechałam aż tak szybko. Po dziesięciu minutach czystego zdenerwowania, dostałam się na parking i ujrzałam wielki, czerwony budynek, wiedząc, iż jest to Danmark Hill School. Wiedziałam dosłownie o tej szkole wszystko i cieszyłam się, że mogłam tutaj pracować.
Dłonie mi się lekko trzęsły jak zatrzasnęłam drzwi. Starałam się zamknąć samochód bez zawstydzania przy tym siebie, poprzez upuszczenie kluczy, czy coś, mimo, iż nie było tutaj nikogo, by mógł mnie zobaczyć.
Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się od auta,więc mogłam ruszyć w stronę wejścia. Zajęło mi to całą minutę, ponieważ byłam z tyłu, a moje kolana były zbyt słabe, by móc poruszać się szybciej. Byłam wystarczająco pewna, że to dostałam się do podwójnych drzwi bez potknięcia.
Zaparło mi wdech, gdy weszłam do środka; jasna cholera, to była pierwsza rzecz, jaka przeszła mi przez myśl. Miałam tylko nadzieję, że nie powiedziałam tego na głos. Ale nawet jeśli bym to zrobiła, nikt by mnie nie usłyszał; korytarz był wypełniony uczniami.
To było raczej niedopowiedzenie; korytarz tonął w uczniach. To znaczy, wiedziałam, iż była to wielka szkoła, około 2000 uczniów, ale nie spodziewałam się ich wszystkich w jednym miejscu!
Przez chwilę stałam w miejscu, w drzwiach, nieco przerażona, by spróbować znaleźć pokój nauczycielski. Cholera, bałam się zrobić krok do przodu, te 11 i 18 latki mogły mnie zjeść żywą.
Ścisnęłam ciaśniej swój folder, zastanawiając się jak długo będę musiała tutaj stać. Ugh, z pewnością nie robiłam zbyt dobrego wrażenia; jakim byłam nauczycielem, skoro bałam się uczniów, których miałam uczyć? Na pewno niezbyt dobrym, nawet jeśli ich było więcej.
- Hej? - poczułam czyjś dotyk na swoim ramieniu i niepewnie odwróciłam się, by ujrzeć brunetkę, nieco niższą ode mnie, z sympatycznym uśmiechem na ustach. Założyłam, iż także była nauczycielką, gdyż wyglądała na odrobinkę starszą od uczniów. Może w moim wieku. - Jesteś tutaj nowa? - zapytała.
Pokręciłam szybko głową, by móc się pozbierać do kupy, a następnie skinęłam.
- Yeah, Lorena. - powiedziałam, mentalnie gratulując sobie poważnego głosu.
- Oh! - przedłużyła to słowo - Lorena Cloe, tak? Nowa nauczycielka angielskiego?
Ponownie skinęłam głową i mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy jak jej usta zrobiły dokładnie tosamo.
- Miło jest cię widzieć! Ugh, w końcu! - ostatnią część powiedziała do siebie.
-W końcu co? - zapytałam dosadnie.
- Oh, nic, po prostu... dostałaś tę pracę, ponieważ stary nauczyciel angielskiego, profesor Diane Kelly poszła na emeryturę. W skrócie, naprawdę się nie zajechaliśmy. - błysk horroru w jej oczach zapewnił mi, że było coś jeszcze, ale zdecydowałam nie zadawać pytań.
- Um, jestem Destiny. - wyciągnęła dłoń przed siebie, by móc ją potrząsnąć z moją - Możesz do mnie mówić Des. Uczę plastyki.
- Naprawdę? - poczułam się nieco bardziej pewniej - Miałam szóstkę z plastyki w gimnazjum.
- Ja także. - odparła, sprawiając, iż obie się zaśmiałyśmy - Możemy?
Zauważyłam, iż pokazuje na coś za mną, a kiedy zerknęłam przez ramię, ujrzałam schody, które prawdopodobnie zaprowadzą do innych klas i pokoju nauczycielskiego.
- Jasne. - uśmiechnęłam się i pozwoliłam jej wejść pierwszej.
W przeciwieństwie do mnie, poszła z całą pewnością siebie, i nawet pomachała do kilku uczniów, którzy zawołali ją po nazwisku. I właśnie wtedy dowiedziałam się, że nazywała się Fitch.
Mój niepokój nadal wywoływał u mnie dziwne myśli, przeszywające moją głowę, gdy szłyśmy po schodach. Hmpft, żeby tylko nic z tego się nie wydarzyła i nie sprawiła, iż się zdenerwuję bez powodu.
Doszłyśmy do pokoju nauczycielskiego - bez potknięcia ani wywrócenia się - a następnie byłam witana przez nieznajomych, przyjaźnie wyglądających ludzi.
- Niektórzy nauczyciele grają twardzieli, nie kryjąc pokazując tego. - powiedziała Des - Więc mamy jeszcze przynajmniej dziesięć minut, by móc to ukazać. Wiem, to mój trzeci rok pracy tutaj.
- Ile masz lat? - zapytałam zanim mogłam się powstrzymać.
- Dwadzieścia pięć. - uśmiechnęła się - Nie poszłam do szóstej klasy i zamiast tego poszłam prosto na studia.
Ah. Cóż, to wszystko wyjaśnia.
- Poza tym - ponownie zaczęła mówić, idąc wzdłuż pokoju, w kierunku innych profesorów - To jest Owen i Tom. Owen uczy ekonomii, a Tom fizyki.
Dwóch mężczyzn, siedzących obok siebie przy stole, uśmiechnęło się do nas, a ja złapałam się na tym, iż obserwuję Tom'a od stóp do głowy. Z pewnością to nie jest coś, dzięki czemu czułabym się komfortowo.
- A to jest-
- Renee! - weszłam jej w słowo, kiedy zauważyłam znajomą twarz kobiety, którą spotkałam kilka tygodni temu. Uśmiechnęła się do mnie, po czym się wyprostowała i przywitała.
- Dobrze jest cię znowu widzieć, Lauren.
Uśmiech na mojej twarzy zniknął, ale szybko skinęłam głową.
- Ciebie także.
- Tak. - Des zakończyła niezręczną ciszę, która nas otoczyła przez kilka sekund. I nigdy w życiu nie byłam jej bardziej wdzięczna. - A.. to jest Maria. Uczy biologii.
Posłałam uśmiech jedynej blondynce w pokoju, podobnie jak ona zrobiła to do mnie.
Oderwałam wzrok od Marii, aby spojrzeć na Destiney, która zajęła krzesło na prawo od niej.
- Usiądziesz? - zmarszczyła na mnie swoje brwi i zachichotała jak szybko pokiwałam głową.
- Teraz... jestem pewna, że całe grono pedagogiczne i profesorzy tutaj są - Maria zaczęła, wstając - Zajmują się uczniami, a my im mówiliśmy, by tutaj zostać i powitać nowych nauczycieli. - uśmiechnęła się i z powrotem usiadła na swoim miejscu. - Więc jesteś Lauren?
- Lorena - poprawiłam ją i zauważyłam jak dłoń Renee zasłania jej usta.
- O mój boże - mruknęła, z szeroko otwartymi oczami - Przepraszam-
- To nic wielkiego, naprawdę. - skinęłam z poważnym uśmiechem. To nie tak, że celowo popełniła ten błąd, prawda?
Renee siedziała cicho, ale spojrzenie na jej twarzy sprawiło, iż kwestionowała swoją obecność. Nie byłam zbyt skłonna powstrzymywać swojego śmiechu, więc odwróciłam się do Marii, wskazując jej, by kontynuowała.
- Racja... ponieważ to jest pierwszy dzień szkoły, nie będzie praktycznie żadnych lekcji. Tylko jedna, na której mówimy uczniom o roku szkolnym, różnicach, bla bla, nic stresującego. Proszę, twój plan lekcji... - Maria otworzyła swoją teczkę i przewertowała kilka papierów, aby w końcu znaleźć ten mój i wręczyła mi go. - Zajmiesz się dzisiaj tylko 10 rokiem. - skinęłam i spojrzałam na swój plan. Nie był taki zawalony jak przypuszczałam, ale czego właściwie się spodziewałam? To nie tak, że będę uczyła całe 2000 uczniów. Tylko rocznik 10 i 11.
- Um... - spojrzałam na blondynkę, która rozglądała się po pokoju, wyglądając na lekko zdenerwowaną. - Z tobą, to będzie dwóch nowych nauczycieli... kurde, gdzie oni są?
- Nie przejmuj się nią - podskoczyłam jak usłyszałam cichy głos Destiney. - Jest perfekcjonistką, zawsze chce, by wszystko szło według tego, co zaplanowała.
Skinęłam głową po raz chyba setny odkąd tutaj przyszłam i spojrzałam na Marię. Opierała swoją głowę o rękę, dotykając nerwowo swojej drugiej ręki palcami. Chciałam znowu się zaśmiać, kiedy podskoczyła, przerażając mnie trochę jak usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Dzięki Bogu! - krzyknęła - Gdzie byłeś przez cały ten czas!?
- Przepraszam, korki potrafią dokopać. - usłyszałam męski głos, trochę znajomy. Ze zmarszczonymi brwiami, zerknęłam przez swoje ramię, ale szybko odwróciłam głowę z powrotem do osoby, która wchodziła do pokoju.
O. Boże. Moje oczy powiększyły się do granic możliwości jak zaczęłam wpatrywać się w okno. Nie, to nie może być to. Absolutnie. W życiu.
- Lorena? - Destiney niemalże szepnęła, kiedy zauważyła, iż ekstremalnie pobladłam na twarzy, a moje dłonie zaczęły się trząść. Nie potrafiłam wykonać żadnego dźwięku. Po prostu siedziałam, chcąc zniknąć z tego cholernego pokoju bardziej niż kiedykolwiek bym chciała.
- Cóż - zaczęła ponownie Maria, tym razem spokojniej z uśmiechem na twarzy jak obeszła stół i podeszła do niego - Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałam. Jestem Maria, uczę biologii.
Zamknęłam oczy i spróbowałam zablokować jego głos, mówiący jego własne imię, ale gęsia skórka nadal była na mojej skórze, kiedy usłyszałam jak to mówi. Zawsze się tak działo.
- Miło cię poznać! Chodź, poznasz swoich kolegów z pracy. To jest Renee...
Serce zaczęło mi szybciej bić,kiedy zauważyłam jego ramię nad stołem, by mógł uścisnąć dłoń z Renee. Jej oczy dziwnie lśniły, gdy to robili.
- Destiney - zauważyłam jak 25-latka wstała, by się przywitać.
O boziu, pomyślałam, to oznacza, że jestem następna. O. Boże. Oddychaj, Lorena, oddychaj-
- I Lorena! Też jest nowa. - Cholerna Maria.
Powoli wstałam i w momencie, gdy to zrobiłam, usłyszałam jego ciche mamrotanie mojego imienia, co brzmiało naprawdę jakby był zagubiony. Nie powinnam go obwiniać. Jeśli widziałby tylko moją twarz, gdy go ujrzałam...
Odwróciłam się powoli, przygotowując się na zawał serca, gdy zobaczyłam jego twarz. Miał delikatną zmarszczkę pomiędzy brwiami, kiedy pierwszy raz na niego spojrzałam, a potem zobojętniał, to znaczy jego wyraz twarzy.
- Lorena - Maria, która stała obok nas powiedziała z szerokim uśmiechem - To jest Louis, nowy nauczyciel sztuki.
Na szczęście, po raz drugi, nie byłam złapana przez policję; przypuszczałam, iż nie jechałam aż tak szybko. Po dziesięciu minutach czystego zdenerwowania, dostałam się na parking i ujrzałam wielki, czerwony budynek, wiedząc, iż jest to Danmark Hill School. Wiedziałam dosłownie o tej szkole wszystko i cieszyłam się, że mogłam tutaj pracować.
Dłonie mi się lekko trzęsły jak zatrzasnęłam drzwi. Starałam się zamknąć samochód bez zawstydzania przy tym siebie, poprzez upuszczenie kluczy, czy coś, mimo, iż nie było tutaj nikogo, by mógł mnie zobaczyć.
Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się od auta,więc mogłam ruszyć w stronę wejścia. Zajęło mi to całą minutę, ponieważ byłam z tyłu, a moje kolana były zbyt słabe, by móc poruszać się szybciej. Byłam wystarczająco pewna, że to dostałam się do podwójnych drzwi bez potknięcia.
Zaparło mi wdech, gdy weszłam do środka; jasna cholera, to była pierwsza rzecz, jaka przeszła mi przez myśl. Miałam tylko nadzieję, że nie powiedziałam tego na głos. Ale nawet jeśli bym to zrobiła, nikt by mnie nie usłyszał; korytarz był wypełniony uczniami.
To było raczej niedopowiedzenie; korytarz tonął w uczniach. To znaczy, wiedziałam, iż była to wielka szkoła, około 2000 uczniów, ale nie spodziewałam się ich wszystkich w jednym miejscu!
Przez chwilę stałam w miejscu, w drzwiach, nieco przerażona, by spróbować znaleźć pokój nauczycielski. Cholera, bałam się zrobić krok do przodu, te 11 i 18 latki mogły mnie zjeść żywą.
Ścisnęłam ciaśniej swój folder, zastanawiając się jak długo będę musiała tutaj stać. Ugh, z pewnością nie robiłam zbyt dobrego wrażenia; jakim byłam nauczycielem, skoro bałam się uczniów, których miałam uczyć? Na pewno niezbyt dobrym, nawet jeśli ich było więcej.
- Hej? - poczułam czyjś dotyk na swoim ramieniu i niepewnie odwróciłam się, by ujrzeć brunetkę, nieco niższą ode mnie, z sympatycznym uśmiechem na ustach. Założyłam, iż także była nauczycielką, gdyż wyglądała na odrobinkę starszą od uczniów. Może w moim wieku. - Jesteś tutaj nowa? - zapytała.
Pokręciłam szybko głową, by móc się pozbierać do kupy, a następnie skinęłam.
- Yeah, Lorena. - powiedziałam, mentalnie gratulując sobie poważnego głosu.
- Oh! - przedłużyła to słowo - Lorena Cloe, tak? Nowa nauczycielka angielskiego?
Ponownie skinęłam głową i mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy jak jej usta zrobiły dokładnie tosamo.
- Miło jest cię widzieć! Ugh, w końcu! - ostatnią część powiedziała do siebie.
-W końcu co? - zapytałam dosadnie.
- Oh, nic, po prostu... dostałaś tę pracę, ponieważ stary nauczyciel angielskiego, profesor Diane Kelly poszła na emeryturę. W skrócie, naprawdę się nie zajechaliśmy. - błysk horroru w jej oczach zapewnił mi, że było coś jeszcze, ale zdecydowałam nie zadawać pytań.
- Um, jestem Destiny. - wyciągnęła dłoń przed siebie, by móc ją potrząsnąć z moją - Możesz do mnie mówić Des. Uczę plastyki.
- Naprawdę? - poczułam się nieco bardziej pewniej - Miałam szóstkę z plastyki w gimnazjum.
- Ja także. - odparła, sprawiając, iż obie się zaśmiałyśmy - Możemy?
Zauważyłam, iż pokazuje na coś za mną, a kiedy zerknęłam przez ramię, ujrzałam schody, które prawdopodobnie zaprowadzą do innych klas i pokoju nauczycielskiego.
- Jasne. - uśmiechnęłam się i pozwoliłam jej wejść pierwszej.
W przeciwieństwie do mnie, poszła z całą pewnością siebie, i nawet pomachała do kilku uczniów, którzy zawołali ją po nazwisku. I właśnie wtedy dowiedziałam się, że nazywała się Fitch.
Mój niepokój nadal wywoływał u mnie dziwne myśli, przeszywające moją głowę, gdy szłyśmy po schodach. Hmpft, żeby tylko nic z tego się nie wydarzyła i nie sprawiła, iż się zdenerwuję bez powodu.
Doszłyśmy do pokoju nauczycielskiego - bez potknięcia ani wywrócenia się - a następnie byłam witana przez nieznajomych, przyjaźnie wyglądających ludzi.
- Niektórzy nauczyciele grają twardzieli, nie kryjąc pokazując tego. - powiedziała Des - Więc mamy jeszcze przynajmniej dziesięć minut, by móc to ukazać. Wiem, to mój trzeci rok pracy tutaj.
- Ile masz lat? - zapytałam zanim mogłam się powstrzymać.
- Dwadzieścia pięć. - uśmiechnęła się - Nie poszłam do szóstej klasy i zamiast tego poszłam prosto na studia.
Ah. Cóż, to wszystko wyjaśnia.
- Poza tym - ponownie zaczęła mówić, idąc wzdłuż pokoju, w kierunku innych profesorów - To jest Owen i Tom. Owen uczy ekonomii, a Tom fizyki.
Dwóch mężczyzn, siedzących obok siebie przy stole, uśmiechnęło się do nas, a ja złapałam się na tym, iż obserwuję Tom'a od stóp do głowy. Z pewnością to nie jest coś, dzięki czemu czułabym się komfortowo.
- A to jest-
- Renee! - weszłam jej w słowo, kiedy zauważyłam znajomą twarz kobiety, którą spotkałam kilka tygodni temu. Uśmiechnęła się do mnie, po czym się wyprostowała i przywitała.
- Dobrze jest cię znowu widzieć, Lauren.
Uśmiech na mojej twarzy zniknął, ale szybko skinęłam głową.
- Ciebie także.
- Tak. - Des zakończyła niezręczną ciszę, która nas otoczyła przez kilka sekund. I nigdy w życiu nie byłam jej bardziej wdzięczna. - A.. to jest Maria. Uczy biologii.
Posłałam uśmiech jedynej blondynce w pokoju, podobnie jak ona zrobiła to do mnie.
Oderwałam wzrok od Marii, aby spojrzeć na Destiney, która zajęła krzesło na prawo od niej.
- Usiądziesz? - zmarszczyła na mnie swoje brwi i zachichotała jak szybko pokiwałam głową.
- Teraz... jestem pewna, że całe grono pedagogiczne i profesorzy tutaj są - Maria zaczęła, wstając - Zajmują się uczniami, a my im mówiliśmy, by tutaj zostać i powitać nowych nauczycieli. - uśmiechnęła się i z powrotem usiadła na swoim miejscu. - Więc jesteś Lauren?
- Lorena - poprawiłam ją i zauważyłam jak dłoń Renee zasłania jej usta.
- O mój boże - mruknęła, z szeroko otwartymi oczami - Przepraszam-
- To nic wielkiego, naprawdę. - skinęłam z poważnym uśmiechem. To nie tak, że celowo popełniła ten błąd, prawda?
Renee siedziała cicho, ale spojrzenie na jej twarzy sprawiło, iż kwestionowała swoją obecność. Nie byłam zbyt skłonna powstrzymywać swojego śmiechu, więc odwróciłam się do Marii, wskazując jej, by kontynuowała.
- Racja... ponieważ to jest pierwszy dzień szkoły, nie będzie praktycznie żadnych lekcji. Tylko jedna, na której mówimy uczniom o roku szkolnym, różnicach, bla bla, nic stresującego. Proszę, twój plan lekcji... - Maria otworzyła swoją teczkę i przewertowała kilka papierów, aby w końcu znaleźć ten mój i wręczyła mi go. - Zajmiesz się dzisiaj tylko 10 rokiem. - skinęłam i spojrzałam na swój plan. Nie był taki zawalony jak przypuszczałam, ale czego właściwie się spodziewałam? To nie tak, że będę uczyła całe 2000 uczniów. Tylko rocznik 10 i 11.
- Um... - spojrzałam na blondynkę, która rozglądała się po pokoju, wyglądając na lekko zdenerwowaną. - Z tobą, to będzie dwóch nowych nauczycieli... kurde, gdzie oni są?
- Nie przejmuj się nią - podskoczyłam jak usłyszałam cichy głos Destiney. - Jest perfekcjonistką, zawsze chce, by wszystko szło według tego, co zaplanowała.
Skinęłam głową po raz chyba setny odkąd tutaj przyszłam i spojrzałam na Marię. Opierała swoją głowę o rękę, dotykając nerwowo swojej drugiej ręki palcami. Chciałam znowu się zaśmiać, kiedy podskoczyła, przerażając mnie trochę jak usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi.
- Dzięki Bogu! - krzyknęła - Gdzie byłeś przez cały ten czas!?
- Przepraszam, korki potrafią dokopać. - usłyszałam męski głos, trochę znajomy. Ze zmarszczonymi brwiami, zerknęłam przez swoje ramię, ale szybko odwróciłam głowę z powrotem do osoby, która wchodziła do pokoju.
O. Boże. Moje oczy powiększyły się do granic możliwości jak zaczęłam wpatrywać się w okno. Nie, to nie może być to. Absolutnie. W życiu.
- Lorena? - Destiney niemalże szepnęła, kiedy zauważyła, iż ekstremalnie pobladłam na twarzy, a moje dłonie zaczęły się trząść. Nie potrafiłam wykonać żadnego dźwięku. Po prostu siedziałam, chcąc zniknąć z tego cholernego pokoju bardziej niż kiedykolwiek bym chciała.
- Cóż - zaczęła ponownie Maria, tym razem spokojniej z uśmiechem na twarzy jak obeszła stół i podeszła do niego - Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałam. Jestem Maria, uczę biologii.
Zamknęłam oczy i spróbowałam zablokować jego głos, mówiący jego własne imię, ale gęsia skórka nadal była na mojej skórze, kiedy usłyszałam jak to mówi. Zawsze się tak działo.
- Miło cię poznać! Chodź, poznasz swoich kolegów z pracy. To jest Renee...
Serce zaczęło mi szybciej bić,kiedy zauważyłam jego ramię nad stołem, by mógł uścisnąć dłoń z Renee. Jej oczy dziwnie lśniły, gdy to robili.
- Destiney - zauważyłam jak 25-latka wstała, by się przywitać.
O boziu, pomyślałam, to oznacza, że jestem następna. O. Boże. Oddychaj, Lorena, oddychaj-
- I Lorena! Też jest nowa. - Cholerna Maria.
Powoli wstałam i w momencie, gdy to zrobiłam, usłyszałam jego ciche mamrotanie mojego imienia, co brzmiało naprawdę jakby był zagubiony. Nie powinnam go obwiniać. Jeśli widziałby tylko moją twarz, gdy go ujrzałam...
Odwróciłam się powoli, przygotowując się na zawał serca, gdy zobaczyłam jego twarz. Miał delikatną zmarszczkę pomiędzy brwiami, kiedy pierwszy raz na niego spojrzałam, a potem zobojętniał, to znaczy jego wyraz twarzy.
- Lorena - Maria, która stała obok nas powiedziała z szerokim uśmiechem - To jest Louis, nowy nauczyciel sztuki.
****
Czy wy też czułyście takie jakby... małe, no nie wiem, podniecenie przy końcówce tego rozdziału? BO JA TAK! OMFG czytałam to już, ale czuję jakby to było wieki temu i normalnie przeżywam wszystko na nowo i uwierzcie mi, będzie się działo. Autorka tylko podkreśla, żeby nie myśleć o tym, że Lorena zdradzi Ashtona, gdyż jest z nim zaręczona. Wszystko w swoim czasie!
Zastanawiam się tylko... czy nie będę potrzebowała pomocy przy tłumaczeniu.. bo, no, tutaj jest jakby eh, napiszę jeszcze o tym. :)
You Again startuje w środę. Tutaj, nie zmieniam domeny, ani nic, postaram się tylko o jakiś nowy szablon, tak dla odświeżenia, ale też się zobaczy.
Także tego... Kocham was, komentujcie i piszcie, co sądzicie!
Btw, Jared Padalecki gra Ashton'a Flanagan'a.
OMG! Kocham to opowiadanie :) Jest świetne! A to zakończenie... cudowne! Czekam na kolejne rodziały :) <3
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać :D
OdpowiedzUsuńOooo kurna... Jak ja się nie mogę doczekać drugiej części! Chcę już środe. Jeju jestem tak podekscytowana, że nie mogę złożyć jakiegoś sensownego zdania. Cały czas się zastanawiam co z nimi będzie i serio nie wytrzymam tych 3 dni.
OdpowiedzUsuńJEZU JARED JAKO ASHTON AHHSJAKFJEJDJKFENJGJSKEKDKKFKFJFID FF OD RAZU STAJE SIĘ JESZCZE BARDZIEJ IDEALNE
Przepraszam musiałam...
To do środy
@JaZiemniak_
Twój komentarz "zabrzmiał" tak, jakby Lori miała zdradzić, ale dopiero w połowie opowiadania czy coś :P Nie no, kumam o co chodzi. I mimo, że jestem ciekawa co też się miedzy nowymi nauczycielami wydarzy, to scenka w domu Loreny była urocza i wiedząc jakie ona ma wymagania co do chłopaków, wątpię czy Ashton nie jest "lepszy" od Tommo. Chooociaż pewnie się o tym przekonamy :)
OdpowiedzUsuńjezu Ashton, Lori, Lou tyle sie porobiło
OdpowiedzUsuńsłodka scena pomiędzy Loreną a Ashtonem ale wole Lou :)
nie mogę się doczekać 1 rozdziału "You Again" :)
@flayalive
Omg ;o
OdpowiedzUsuńJaki Ashton?!
Jezus lkjsdlkjlkas oni razem w jednej szkole... znowu *o*
Kocham ♥
To mnie zaskoczylas.
OdpowiedzUsuńWohoho tak sie zdziwilam :D
Ale You Again pewnie wszystko wyjasni :)
Jak cos to chetnie pomoge x
@TheAsiaShow_xx
OMFG................KOŃCÓWKA NAJLEPSZA >>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńJAAAA CHCE KOLEJNYYYYY ! JESTEM TAK CIEKAWA JAK TO SIĘ WSZYSTKO POTOCZY ! @TAKEMELIAM1D
Dobra, powiem to na początku, bo później będę pewnie zbyt wściekła, żeby sobie o tym przypomnieć - DAJ. MI. YOU. AGAIN. JAK. NAJSZYBCIEJ. PROSZĘ.
OdpowiedzUsuńBoże. Jestem taka zła. Myślałam, że będę wściekła tylko i wyłącznie na Louisa, ale teraz okazuje się, że Lorena również oberwie. Serio.
Okay, wiele razy pisałam o tym, jakim Tomlinson jest dupkiem, jak w ogóle mógł założyć się o seks z dziewczyną i jak bardzo jest to wredne. Wiele razy go wyzywałam od najgorszych facetów świata. Ale... kurde, on się w niej naprawdę zakochał. I to widać. I szczerze mówiąc, było mi go szkoda właściwie w takim samym stopniu, jak Lori. Tak to jest, jak człowiek się bawi z własnymi uczuciami, które zawsze potem, niezależnie od nas, przejmują kontrolę. Tak się właśnie stało w przypadku Tomlinsona.
I chyba był głupi, jeśli myślał, że Lorena się nie dowie. Swoją drogą, byłam mocno zaskoczona sposobem, w jaki się dowiedziała... Przeczytanie jego maili to ostatni scenariusz, jaki mogłam wymyślić. Ale zostało to naprawdę ciekawie rozegrane. Łącznie z wymiotowaniem na moście (to było dziwne, ja zazwyczaj płaczę, to mnie trochę rozśmieszyło, hahahah, wybacz :D )
A Lorena? Wkurzyła mnie tym swoim... Jezu... nie wiem... może przerwa... a może mnie pocałuj... może się ze sobą prześpimy... a może nie potrafię na Ciebie po wszystkim patrzeć.... Serce mi się krajało, jak na każdym kroku mówił jej, że kocha, miałam łzy w oczach, serio. I to, że ten seks potraktował jak swoją ostatnią szansę.
Boże, to chyba najcięższe zakończenie, jakiego miałam okazję być świadkiem.
Ale sorry, Louis, tak jak mówiłam, prorokiem to już raczej nie zostaniesz. Najpierw sny z dupy, że tak powiem, potem jego sms, w którym nie sądził, że się jeszcze zobaczą... A TU EPILOG I CO? I CO? I KTO JEST NAUCZYCIELEM SZTUKI? LOUIS CHOLERNY TOMLINSON. Dlatego błagam, daj nam kontynuację ! Proszę! Normalnie nie wytrzymam i obiecuję, że będę regularnie komentować, najszybciej, jak się da!
Btw, nie lubię tego Asha. Bleh, jak oni mogą w ogóle się całować ? :D Anyway, czekam na wielki powrót i wielkie namieszanie Louisa, Boże, jak ja na to czekam! I kocham :*
Ale mam zaległooości!
OdpowiedzUsuńDrama Class - cudowne <3
Już się biorę za YA <3
Zapraszam do mnie ; 3
http://still-the-one-ff.blogspot.com/
Jestem pod wrażeniem. Praktycznie połknęłam to opowiadanie z oczami szeroko otwartymi. Nie mogłam się oderwać. Poprzedni rozdział sprawił, że myślałam, iż moje serce wyskoczy mi przez okno zostawiając mnie tutaj. Kiedy napisał "Nie sądzę" to było jak uderzenie w twarz, chociaż wcale nie pisał do mnie i mnie to nie dotyczyło. To było wręcz straszne. Ale chciałam Ci bardzo podziękować za tłumaczenie opowiadania, chociaż zdarzały się drobne literówki musiałaś poświęcić sporo swojego czasu i możliwe, że nerwów. Jeszcze raz bardzo dziękuję i powodzenia w przyszłości. Swoją drogą, myślałaś o pisaniu opowiadania? Często ludzie, którzy bliżej stykają się z twórczością tego typu sami postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce.
OdpowiedzUsuńJeżeli odpowiedzią na moje pytanie jest tak, to zawsze jestem chętna by przeczytać.
Pozdrawiam serdecznie!
@hey_Lovatoland