czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 41


NIE WIEM, CO SIĘ STAŁO Z TŁEM W TYM ROZDZIALE, ALE JAKOŚ TRZEBA PRZEBOLEĆ, BO POJĘCIA MAM JAK TO NAPRAWIĆ. PRZEPRASZAM.


To nie powinno tak wyglądać.
Budzenie się rano przy osobie, którą powinno się kochać. Nie powinno być niekomfortowe, jakbyś chciała się wyczołgać z łóżka i zostać pod prysznicem do momentu, kiedy znowu poczujesz się czysta, a dłonie tej osoby całkowicie znikną z twojej głowy.
To nie powinno tak wyglądać.
Westchnęłam, prawdopodobnie po raz dwudziesty odkąd wstałam 10 minut temu i przesunęłam się na kraniec łóżka. Byłam praktycznie pewna, że Louis był odkryty.
Przymknęłam powieki na myśl o Louisie. Wyjeżdżał za dwie godziny. Było już za późno na to, bym zdobyła bilety, więc miałam go nie widzieć przez Bóg wie jak długo. Jest moim chłopakiem, to powinno mi przeszkadzać. Powinnam być przez to smutna. Nie ulgę.
Jak tak o tym pomyśleć, ostatnie kilka dni spędziłam na podświadomym czekaniu aż odjedzie. Dziwne; ciągle o tym myślałam. Sądziłam, że wszystko w najbliższym czasie wróci do normy. Ale to był nasz problem; czas. Nie miał go zbyt wiele. A myśl o tym, iż decyzję musiałam podjąć właśnie teraz, sprawiała, że wariowałam.
Co jeśli źle zadecyduję i będę później tego żałować? A jeśli z nim zostanę, a on zmieni się w osobę, którą myślę, iż jest? A co jeśli zakończę to i nigdy nie znajdę kogoś jak on?
Cóż... Zrobił jakiś krok w stosunku do naszej znajomości, ponieważ się założył  i mnie okłamał. Oczywiście, że nigdy nie znajdę kogoś takiego.
Co jeśli tak nie miało być? Może być tak, że wszechświat daje nam znać, iż nie możemy być ze sobą. A jeśli wszyscy mówili autentycznie poważnie na temat tego, że można prawdziwie zakochać się tylko raz... Myślę, że wtedy skończyłabym z tym pięć lat temu. I on także. Więc po co to było? Jaki w tym cel?
Nim zaczęłam kontynuować myśleć dalej, poczułam ramię wokół mojej talii, które prawie sprawiło, iż podskoczyłam. Uh oh; nie śpi.
- Dobry, słońce. - wymamrotał i pocałował mój policzek, a ja musiałam włożyć mnóstwo wysiłku w to, by go nie odepchnąć, czy uderzyć. Tak jakbym obudziła się jako całkiem inna osoba. - Całą kołdrę wzięłaś dla siebie. - Poczułam uścisk na swojej talii, a następnie to jak przysuwa się bliżej mnie, dopóki jego przód nie był przy moich plecach. Jasna cholera.
- Louis - odetchnęłam - Jesteś nagi.
- To połowa zabawy.
Nigdy nie sądziłam, iż będę zdegustowana ty, co właśnie  powiedział. Ale widocznie nie znam się na tyle dobrze.
- Proszę - powiedziałam, próbując się od niego odsunąć, ale skończyło się na tym, że złapał moje ramię i odwrócił na plecy. Kurna.
- Gdzie myślisz, że idziesz? - Louis mruknął, a jego głowa była w zagłębieniu mojej szyi jak zostawiał pocałunki na moim ramieniu. Zamknęłam na początku oczy, trochę się w tym gubiąc, ale potem przypomniałam sobie, kto to robił i natychmiast odsunęłam go od siebie.
Niestety, nie wyglądało na to, aby to jakoś na niego zadziałało; jakby nigdy nic, całował mój obojczyk, tworząc sobie ścieżkę w dół mojego ciała.
- Louis - poczułam jego usta na swoim brzuchu, które trochę mnie łaskotały - M... Myślę, że powinniśmy zrobić sobie przerwę.
Powiedziałam to zanim pomyślałam. Cholera. Kiedy Louis na mnie spojrzał zagubiony z szeroko otwartymi oczami, i kilka sekund zajęło mi uświadomienie, dlaczego.
- Co? - wymamrotał, a to słowy wyszło z jego ust bardzo szybko, tak, że ledwo mogłam je wyłapać.
- Ja, uh... - gdzie wyparowała cała moja odwaga? - Myślę, wiesz... Dobrze by było, jeśli-
- Ty... - przerwał mi, ale później nie powiedział nic przez minutę - Zrywasz ze mną?
- Nie - powiedziałam, trochę spanikowana; dlaczego musiałam w ogóle coś powiedzieć?! - Cóż, nie dokładnie.
Louis zamrugał na mnie, nie zmieniając swojej pozycji. Choć powiedziałam mu, co chodziło mi po głowie od kilku dni, siedział między moimi nogami, jego dłonie były na  moich biodrach, podczas, gdy on mi się przyglądał. Po prostu się gapił. Już nie wspominając tego, iż byliśmy nadzy.
- Żartujesz sobie? - jego głos był jadowity jak zwęził na mnie oczy, a ja musiałam odwrócić od niego wzrok.
Nie ważne jak bardzo byłam pewna, czego chciałam, nie wytrzymywałam jego wyrazu twarzy. Dbałam o niego, po prostu... nie tak bardzo jak o siebie.
- Wiesz, że to nie działa - odparłam, unosząc brodę ku górze, więc mogłam widzieć sufit. Przede wszystkim dlatego, że czułam łzy w oczach - Nie możemy ignorować tej sytuacji.
Louis był przez chwilę cicho, dość długą, jeśli miałabym powiedzieć. Poza tym, nienawidziłam tego, iż jego twarz nie ukazywała praktycznie żadnych emocji; wolałabym, żeby na mnie krzyczał, łamał rzeczy... Niż siedział tutaj.
- Ja... Musze powiedzieć - zaczął i nawet, jeżeli wiedziałam, co zamierzał powiedzieć, to nie było zbyt dobre. - To... Nigdy nie miałem dziewczyny, która zerwała ze mną w taki sposób.
Kiedy się rozejrzał, wiedziałam, iż miał na myśli pozycję, w jakiej się znajdowaliśmy. Szczerze, to także nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę w ten sposób zrywać z chłopakiem... Woah, co?
- Louis - powiedziałam jego imię, tym razem bardziej zdesperowana  - My nie... To nie.. To tylko przerwa, spędzimy trochę czasu osobno-
- Ta, racja. - wszedł mi w słowo, kiwając głową - Przerwy zawsze kończą się dobrze.
Po prostu ot tak, wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Usiadłam na łóżku i normalnie zaczęłam gapić się w drzwi, oczekując, iż wróci. Miałam nadzieję, że tak będzie.
Nie, jego złość nie zmieniła mojego zdania. Szczerze, nie miałam pojęcia, jakiego rodzaju reakcji od niego mogłam się spodziewać, ale sądziłam, iż zrozumie choć odrobinę. Nie przypuszczałam, że będzie mu z tym dobrze, oczywiście, że nie, ale.. Oh, nawet nie wiem.
Owinęłam się kołdrą, czując się całkowicie obserwowana, nawet kiedy byłam sama w pokoju. Miałam po prostu to dziwne uczucie w brzuchu; jakby coś było nie tak. Ale, wtedy znowu, czułam się tak jakbym się z kimś kłóciła. Więc prawdopodobnie to nic takiego.
Przez kilka minut siedziałam tak, myśląc o tym, co wpadło mi do głowy. W momencie, gdy miałam zamiar wstać z łóżka, drzwi się otworzyły, a ja nie sądziłam, że moje serce kiedykolwiek będzie tak blisko zatrzymania się.
Louis wszedł do środka, ubrany tylko w parę bokserek i nawet na mnie nie spojrzał, kiedy wyciągnął walizkę na podłogę. Zauważyłam, iż była ona pusta.
- Nie spakowałeś się? - zapytałam, co było w moim wypadku dość odważne.
- Nie - niemalże warknął, a jego głos był srogi.
- Mogłeś to zrobić jak spałam.
Można powiedzieć, że jestem hipokrytką, próbując z nim porozmawiać. Ale prawda była taka, że nie chciałam tego tak zostawić; w złości. Nawet jeśli to ja byłam jedyną złą przez większość czasu... Jednak to było inne; moja złość była wytłumaczalna.
Ku mojemu zaskoczeniu, on tylko westchnął. Myślałam, że zacznie na mnie krzyczeć, ale... lekceważyłam go.
- Chciałem spędzić z tobą tak dużo czas jak tylko mogłem.
Zamrugałam, a mój umysł nagle stał się pusty.
- Ale.. Ale ja spała-
- Właśnie wtedy jesteś najpiękniejsza.
Mały uśmiech pojawił się na jego ustach jak pochylił się nad moją szafką, wpatrując się w przestrzeń. Mogłam sobie tylko wyobrazić jak wyglądałam, kiedy spałam, ale on wyglądał jakby naprawdę lubił ten widok; jakby zagubił się w swoim własnym, małym świecie, który zrujnowałam kilka minut temu. 
- Louis, ty- zaczęłam, nie uświadamiając sobie jak miękki był mój głos, jednak on mi przerwał.
- Nie - pokręcił głową, a jego uśmiech przeobraził się w gorzki - Po prostu nie rób tego. Ubierz się i poczekaj na mnie w samochodzie, pociąg odjeżdża za godzinę.
Wpatrywałam sie w niego i przełknęłam ślinę na wspomnienie o pociągu, po czym skinęłam i ostrożnie wyszłam z łóżka, podczas gdy on wyciągał swoje rzeczy z szafy. Wzięłam swoje ciuchy, przebrałam się i opuściłam pokój.
Nie można zaprzeczyć, że to uczucie było absolutnie gówniane. Niektórzy ludzie mogliby pomyśleć, iż byłam egoistką i myślałam tylko o sobie, ale wiecie co? On także to robił. Okłamał mnie, by ratować swój tyłek, nawet nie zastanawiając się, co poczuję, kiedy sie o tym dowiem. Poprawka; kiedy się dowiedziałam. Więc teraz była moja kolej.
Opuściłam swoje mieszkanie. Podobnie jak wyjście z domu, jak i zejście ze schodów było niezręczne; czułam jakby ściany na mnie napierały.
Nigdy nie przyzwyczaję się do pogody w Londynie; nawet jeśli był w tym sam kraju, co moje rodzinne miasto, przysięgam, że w Torpoint jest trzy stopnie cieplej niż w stolicy. Więc nasuwa się pytanie, dlaczego moim pragnieniem było zamieszkanie tutaj po studiach.
Także, tego, mogłam zapytać się o to, czy chciałam bądź nie mieszkać w Londynie, a nie wiedziałam, czy chciałam być z Louisem. Wesołych Świąt dla mnie.
Lekko sfrustrowana, odblokowałam samochód Caitlyn i usiadłam na miejscu pasażera. Przez następną minutę starałam się zrelaksować i dowiedzieć, dlaczego do jasnej cholery byłam zdenerwowana. Ale później, uświadomiłam sobie, że miałam pół godziny - tyle trwała podróż na dworzec - z Louisem, a potem nie zobaczę go aż do rozpoczęcia szkoły. Albo... nawet wtedy nie?
Jak pokręciłam głową, by pozbyć się tych myśli, dotarło do mnie, dlaczego moje serce biło jak oszalałe, a ręce mi się delikatnie trzęsły; byłam przerażona. Bałam się. Przez moją decyzję, nigdy więcej go nie zobaczę.
Prychnęłam na moje myśli; oczywiście, że go zobaczę. To nie było zerwanie, potrzebowałam po prostu czasu do przemyślenia pewnych rzeczy, a z innymi nie postępować tak szybko. Na pewno wiedział, co to znaczy.
Skoro mowa o tym, zaskoczył mnie, gdy kilka minut później otworzył drzwi od auta, w zasadzie pojawiając się znikąd. Co przeraziło mnie jeszcze bardziej jak wrzucił swoją walizkę na tylne siedzenia, z siłą, jaką w to włożył. Gdy zrobił  to samo z dwie innymi swoimi torbami, byłam przekonana, iż był wściekły. Nie, żebym tego nie wiedziała.
Louis rzucił mi kluczyki Caitlyn od mieszkania, które mu dałam i odpalił silnik, po czym jechaliśmy przez kilka długich minut w kompletnej ciszy. Hm, tak musiał się czuć, kiedy z nim nie rozmawiałam.
- Louis? - powiedziałam jego imię po 10 minutach ciszy. Nie byłabym zaskoczona, gdyby mnie teraz ignorował; przynajmniej mnie słyszał. 
Westchnęłam po kolejnej minuty ciszy.
- Co chcesz ode mnie usłyszeć? Że jest mi przykro, bo potrzebuję czasu, by przeboleć to całe gówno?
- Masz tyle czasu, ile potrzebujesz, kochanie. - powiedział w końcu z oczami wpatrzonymi w drogę.
Zamrugałam kilkakrotnie i spojrzałam przed siebie, analizując jego słowa.
- Teraz to brzmi tak jakbyś to ty ze mną zrywał.
- To ty zrobiłaś.
- Mówiłam ci! - prawie krzyknęłam - To nie jest zerwanie! Po prostu-
- Ale tak się skończy! - odkrzyknął, przerywając mi - Zapamiętaj moje słowa, Lorena.
Nie mogłam w to uwierzyć. Czy choć przez chwilę pomyślał o naszej sytuacji?
- To twoja wina - powiedziałam, nie mogąc tego dłużej zatrzymywać dla siebie - Powód, dla którego się rozstajemy, to ty! Nic by się nie wydarzyło, gdybyś nie-
- Wiem! - uderzył swoimi dłońmi w kierownicę, co sprawiło, iż zamilkłam. - Wiem to, kurwa! Po prostu... Myślałem, że możemy się dogadać. A przez wczorajszy wieczór naprawdę tak myślałem, że to początek. Nie wiedziałem, że następnego ranka zamierzasz ze mną zerwać, mogłaś przynajmniej mnie nakierować!
On był niemożliwy. W zasadzie, to niemalże mnie rozśmieszał.

- Jesteś pewny, że nie chcesz zerwania?
- Co?! Serio, kobiety, skąd ty to bierzesz?!
- Ciągle powtarzasz, że z tobą zrywam, więc może to jest to, czego chcesz!
Louis otworzył usta, by coś powiedzieć, jednak nic z nich nie wyszło. Sekundę później, położył łokieć na kierownicy i przeczesał dłonią swoje włosy.
- Wiesz, że cię kocham - powiedział cicho, zamykając na chwilkę oczy - Ale nie chcę być w tym sam, a teraz, czuję się jakbym był.
- Louis - westchnęłam - Ja... To już po prostu zbyt dużo jak dla mnie, okay? Proszę, powiedz mi, że to rozumiesz.
- Rozumiem. - odparł, jednak z jakiegoś powodu nie czułam takiej ulgi, jaką powinnam była odczuć - A to jest najgorsze.
Ah. Proszę bardzo. Haczyk, który sprawi mi ból w klatce piersiowej.
Oparłam się z powrotem na siedzenie, czując się winna. Nawet jeśli podjęłam tę decyzję, a on nie mógł jej zmienić, czułam się źle. Może dlatego, iż mu się nie podobała. Powinien zrozumieć, jednak... Nie tak bardzo jak chciałam. Wiedziałam, że nie można mieć wszystkiego na raz, ale to wcale nie poprawiało mojego samopoczucia.
Reszta trasy przebiegła w ciszy, a ja nie wiedziałam, czy byłam zaskoczona, czy właśnie tego oczekiwałam. Pod koniec drogi, czułam jak łzy napływają mi do oczu; to było to. Wyjedzie za kilka minut, będąc na mnie zły. Nie mogłam jednak niczego zrobić; próbowałam mu to wyjaśnić, porozmawiać z nim o tym, ale był taki uparty. Powinnam się tego spodziewać.
Zanim zauważyłam, Louis parkował na przeciwko wielkiego, prawie żółtego budynku i wysiadał z samochodu. Otworzył tylne drzwi, by wypakować swoje torby, i widać było, że chciał zrobić to tak szybko jak to tylko możliwe. Prawdopodobnie zanim wysiądę z pojazdu.
Niestety dla niego, obeszłam auto i pomogłam mu z bagażnikiem, zaraz po tym jak wyjął z niego walizkę. Usłyszałam jego westchnięcie, kiedy delikatnie złapałam palcami jedną z jego toreb i pociągnęłam ją, by mu pomóc. Szliśmy obok siebie, ramię w ramię, wchodząc do stacji King's Cross, a ja czułam jak napięcie maleje. Nie wiedziałam czemu, ale czułam, że nie był tak wściekły jak wcześniej.
- Więc... - zaczęłam po minucie - Który peron?
- Dziewięć i trzy czwarte - usłyszałam mamrotanie Louisa, co wywołało u mnie prawdziwy śmiech. Nie było to tak śmieszne, jak powiedział, ale sam fakt, iż żartował. Poczułam jakby ciężar spadł mi z ramion.
O ironio, pociąg, którym jechał do Doncaster był z peronu 9, a ja poczułam jak moje serce się zatrzęsło, jak zobaczyłam tablicę z napisem: "Peron 9¾". Wszystko szło dobrze, na razie. 
Louis i ja staliśmy w jednym miejscu, kilka metrów od pociągu, który był jego, a on stał na przeciwko mnie. Przez kilka sekund wpatrywał się w swoje stopy, zanim przeniósł wzrok na mnie. Naprawdę mogłam poczuć jak serce mi przyspiesza. Nie był zły, widziałam to w jego oczach; ani żalu, smutku, nic. Wyglądał prawie na wypranego z uczuć, z wyjątkiem malutkiego uśmiechu na jego ustach.
- Więc... - zaczął, a jego oczy świdrowały mnie z jednego punktu do drugiego, dopóki nie zatrzymały się na jednym. - To tylko przerwa, tak?
W końcu, załapał to.
- Tak - westchnęłam z ulgą - Wszystko będzie lepsze, gdy zaczniemy szkołę. Obiecuję.
Nie wiedziałam tego, ale fakt, że byliśmy na tej samej stronie, sprawiał, iż miałam ochotę obiecać mu Księżyc na urodziny.
- Dobra - powiedział, a jego uśmiech zaraził i mnie - Przyjadę tu przed końcem lata.
- Co? - zapytałam, nie mogąc nad sobą zapanować - Czemu?
Louis zamrugał na mnie kilka razy i pokręcił delikatnie głową.
- By cię zobaczyć, co ty sobie do cholery myślisz?
- Ale... - zaczęłam ponownie. Może, po prostu może, nie powinnam była. - Ta przerwa...
Zamilkłam, ale to mu wystarczyło.
- Czekaj - powiedział, a jego uśmiech przemienił się w skrzywienie - Chcesz przerwy do czasu rozpoczęcia szkoły?
Skinęłam głową, nie będąc pewna, dlaczego tego  nie wiedział.
- Lorena, to kolejne trzy miesiące. Nie zobaczymy się przez kolejne trzy miesiące.
- Ale to jest to... Na czym polega zrobienie sobie przerwy..
Jak przestałam mówić, znowu, Louis wpatrywał się we mnie przez kilka sekund; zaniemówił. A gdy w końcu zareagował, wolałabym, by tego nie zrobił; zrobił krok w tył, a wyraz jego twarzy był zrelaksowany jak wszystko zrozumiał. Dziwne, nie czułam się tak szczęśliwa jak powinnam być. W ogóle się nie cieszyłam; cokolwiek by nie przelatywało przez jego umysł, prawdopodobnie było to... złe.
- W takim razie, okay - odparł spokojnie - Do.. zobaczenia.
Beztroska w jego głosie sprawiła, iż zachciało mi się płakać; to definitywnie nie brzmiało jak obietnica.
- Okay - powiedziałam cicho, czując się zraniona. To nieprawdopodobne jak szybko nasze humory się zmieniały i to nie raz.
Louis zrobił krok w moją stronę i pochylił się, by mnie pocałować. W momencie, kiedy nasze usta dzieliły milimetry, odwrócił swoją głowę w prawo, by móc pocałować mój policzek.
- Żegnaj Lorena.
To to. Tylko tyle od niego dostałam; pocałunek w policzek i Żegnaj Lorena. Nie zobaczymy się przez następne trzy miesiące, a on zostawił mnie na stacji kolejowej z niczym...  Poza pocałunkiem w policzek.
Patrzyłam jak odchodzi, a im dalej był, tym bardziej chciałam do niego podbiec i być blisko niego, choć ten jeden raz. Jednak on.. nie wyglądał jakby miał problem z odchodzeniem ode mnie; z zostawieniem mnie. A kiedy wsiadł do pociągu, minutę później, wszystko we mnie uderzyło; miałam tylko nadzieję, że się myliłam.
Trzęsącymi się dłońmi, wyciągnęłam telefon ze swojej kieszeni i napisałam do niego wiadomość, co zajęło mi pełne dwie minuty. Nie wiedziałam, dlaczego prawie płakałam, albo czemu nie potrafiłam kontrolować swoich palców.

Nigdy więcej cię nie zobaczę, prawda?

Wysłane.
Nie podobało mi się to jak bardzo niedbale brzmiałam; prawie chciałam jego odpowiedzi. A kiedy odpisał, minutę później, wiedziałam, dlaczego mój żołądek wcześniej mnie bolał. Wiedziałam, dlaczego moje dłonie się trzęsły i dlaczego byłam na skraju łez; dokonałam złego wyboru.

Nie sądzę.



**********
Nie mam pojęcia, co napisać. Lorena mnie wkurzyła na samym początku, tym swoim 'la `zerwaniem`, zrobieniem sobie przerwy i w ogóle, a Louis mnie wkurzył tym, że postąpił tak, a nie inaczej.
Wiem, że nie spodziewałyście, iż tak szybko dodam kolejny rozdział (sama siebie zaskoczyłam), ale po prostu nie mogłam się  doczekać i wczoraj automatycznie usiadłam do laptopa i zaczęłam tłumaczyć.
Biorę się za epilog i koniec Drama Class.
Pytanie; tworzyć osobnego bloga na sequel, czy zostać tutaj? Bo szczerze to mi się nie chce tworzyć nowego bloga, ale... wszystko  od was zależy,chyba?
***płaczmy razem***

9 komentarzy:

  1. Boze Ola.
    Sie rozbeczalam jak glupia... Fuck.
    Boze tego sie po prostu nie spodziewalam, no.
    Ugh jestem taka zla na Lorene.
    I wspolczuje Louisowi.
    Mimo wszystko :(
    Moze jakos sie pogodza w epilogu :(
    Ps. Hmm moze zostan tu, ten wyglad itd jest sliczny ;)
    A zawsze mozesz zmienic chyba nazwe strony internetowej, nie? ;)
    <3
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać epilogu :( ten rozdział był naprawdę smutny :(
    Zostań na tym blogu, nie tworz nowego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ROZBECZAŁAM SIĘ, PO CO ONA DAJE MU PRZERWĘ :( ::(((
    "- Nie spakowałeś się? - zapytałam, co było w moim wypadku dość odważne.
    - Nie - niemalże warknął, a jego głos był srogi.
    - Mogłeś to zrobić jak spałam.
    Można powiedzieć, że jestem hipokrytką, próbując z nim porozmawiać. Ale prawda była taka, że nie chciałam tego tak zostawić; w złości. Nawet jeśli to ja byłam jedyną złą przez większość czasu... Jednak to było inne; moja złość była wytłumaczalna.
    Ku mojemu zaskoczeniu, on tylko westchnął. Myślałam, że zacznie na mnie krzyczeć, ale... lekceważyłam go.
    - Chciałem spędzić z tobą tak dużo czas jak tylko mogłem.
    Zamrugałam, a mój umysł nagle stał się pusty.
    - Ale.. Ale ja spała-
    - Właśnie wtedy jesteś najpiękniejsza." TEN FRAGMENT JEST TAKI SŁODKI AWW
    KOŃCÓWKA NAJGORSZA :(((
    NIE ZMIENIAJ BLOGA, ZOSTAŃ NA TYM :)
    @flayalive XX

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurwa oboje mnie wkurwili! Lorena to wpierdol powinna dostać od razu! Serio? Przerwa to nie zerwanie? Brawo dziewczyno! Podziwiam Cię za upór i to, że w to wierzysz! Ale najbardziej wkurwiła mnie na koniec. Jak ona mogła mieć pretensje, że on powiedział jej żegnaj i nie pocałował jej w usta? Co myślała, że przepieprzy ją na peronie i odjedzie. Kurwa on chyba też ma uczucia, co nie?!
    A Tomlinson dostanie wpierdol za smsa! Podziwiam go, że chciał jej dać ten czas. Na prawdę dobrze odegrał swoją rolę. Ja na jego miejscu pewnie nie dałabym rady. Ale ten sms... Bardziej mnie wkurwił fakt, że to koniec, niż że on go napisał... Ale kurwa... Widać, że nie miał tyle odwagi by powiedzieć jej to w twarz....
    Ciekawe jak będzie po rozpoczęciu roku....
    Czekam z niecierpliwością na epilog <3
    Moim zdaniem powinnaś zostać tutaj z opowiadaniem :) Będzie chyba wygodniej ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. BRAWO BRAWO BRAWO DLA LORENY !!! CZY ONA MA MÓZG ?.....JAK TO 3 MIESIĘCZNA PRZERWA TO NIE ZERWANIE ???!! I TO W DODATKU OSTATNI ROZDZIAŁ ! Uhhh Louis nie lepszy z tym sms'em ! Nie no czekam na sequel jestem cholernie ciekawa jak to się potoczy ! I moim zdaniem powinnaś zostać z nim ( sequelem) na tym blogu ;)) '@TakeMeLIAM1d

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak bardzo mi źle :( Idę sobie, No Haloo Lorena gdzieś ty miała głowę! A Ty Lou? :< No wiem, że w chmurach zakochańce, ale ogarnijcie się :)

    Wygodniej zostać tutaj :)x

    OdpowiedzUsuń
  7. Oboje tak samo pokręceni i przez to oboje cierpią. Gdzie tu logika jakaś?
    W ogóle nie chce mi się płakać, najchętniej nakopałabym im do dupy raz a porządnie, albo zaczęła rzucać rzeczami na prawo i lewo. Wkurzył mnie ten rozdział. Zero porozumienia. I co z tego, że Lorena podjęła złą decyzję? Nikt jej pistoletu do głowy nie przystawiał i nie zabraniał jechać za Lou. Kupienie bilety na następny pociąg, czy napisanie sms "Będę tęsknić" nie jest wyczynem nie wiadomo jakim! Niby dorośli a zachowują się jak dzieci. Porażka.
    Jak dla mnie możesz zostać na tym blogu, możesz też zmienić. Ja się dostosuje :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Skopalabym bym ich po dupach zamiast sie dogadać oni odwalaja cyrk....wsiadaj idiotko do nastepnego pociągu i jedz za nim.....i szczerze zostan tutaj nie ma sensu zakladac nowego bloga :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. To nie może sie tak skończyć :'( ja tu rycze , co !? Głupi Louis jakby nie mógł poczekać , powinien zrozumieć że ona potrzebuje przerwy , a nie :'( i wychodzi na to że on z nią zerwał :''''(

    OdpowiedzUsuń