Westchnęłam jak zamknęłam drzwi stopą i przeniosłam torby do salonu/kuchni. Kiedy włożyłam wszystko do lodówki i szafek, zaczęłam chodzić po mieszkaniu, szukając Louisa.
Musiałam przyznać, iż to nie był mój tydzień. Spędziłam 80% czasu będąc wkurzoną. A pozostałe 20% spałam.
Wróciłam właśnie ze sklepu z czterema torbami, a jego tutaj nie było, by otworzył mi drzwi. Przez całe pięć minut pukałam do drzwi i dzwoniłam dzwonkiem, kiedy ten drań zamknął je na klucz. I, który to już raz, znowu o nim myślałam.
Mój pokój i łazienka były puste. Więc został tylko pokój Caitlyn. Czułam się lekko zagubiona jak poszłam w stronę balkonu, żeby zobaczyć, czy nie wyszedł, by odetchnąć świeżym powietrzem, gdy ujrzałam na stole kartkę papieru.
Zatrzymałam się i wzięłam ją do ręki, zauważając własnoręczne pismo.
Poszedłem kupić sobie nowy telefon, będę za pół godziny.
Kocham Cię.
Usiadłam na najbliższym krześle i schowałam swoją twarz w dłoniach, czując jakbym miała się rozpłakać. I to byłby już drugi raz tego dnia.
Cokolwiek się wydarzyło, zawsze mówił, że mnie kocha. Mógłby to powiedzieć, wykrzyknąć, napisać, poruszać tylko ustami, wysłać mi wiadomość. Nawet, kiedy wyszłam do sklepu spożywczego powiedział to jak zamknęłam mu drzwi przed nosem.
Właśnie to sprawiło, iż chciało mi się płakać; z jednej strony, byłam wściekła na niego i chciałam go zepchnąć ze schodów za każdym razem, gdy na nich stał, a z drugiej robił mi te wszystkie głupie rzeczy. Otwierał przede mną drzwi, gdziekolwiek byśmy szli. Robił mi śniadanie. Wczoraj nawet czekała na mnie gorąca kąpiel jak wróciłam ze swojej sezonowej pracy.
Był taki frustrujący, przez połowę czasu, nie wiedziałam, czy chciałam go uderzyć, czy też pocałować. Więc zazwyczaj wychodziłam... a teraz to. Ta krótka, pieprzona notka. Miałam ochotę go uderzyć za to, co mi robił.
Wzięłam głęboki wdech i wyprostowałam się, odwracając karteczkę na drugą stronę tak, iż nie mogłam jej się więcej przyglądać. Rozejrzałam się po mieszkaniu i zauważyłam coś, co widywałam bardzo często, gdy Caitlyn była tu ze mną; brudne naczynia, zaraz obok zlewu. Oh, na miłość boską.
Westchnęłam, będąc bardziej sfrustrowana niż dwie minuty wcześniej, podeszłam do talerzy i sztućców. Co trudnego jest w tym, by po zjedzeniu umyć naczynia?! Albo przynajmniej włożyć je do cholernego zlewu. Po to został stworzony.
Zacisnęłam usta w wąską linię i zaczęłam zmywać naczynia. Nigdy nie przeszkadzało mi wykonywanie domowych czynności, ale fakt był taki, że gdy on tak to tutaj zostawiał, wkurzało mnie bardziej niż powinno.
- Kochanie? - podskoczyłam, kiedy usłyszałam głos z przedpokoju, ale szybko się pozbierałam do kupy. Musiałam sprawiać wrażenie, żeby myślał, iż nie może do mnie dotrzeć. - Lorena? - ponownie zawołał, jednak tym razem moich uszu dobiegł dźwięk kroków, co oznaczało, że byliśmy w tym samym pokoju. Przez jeden malutki powód, miałam ochotę rzucić naczynia do zlewu i uciec, krzycząc. Ale nie mogłam tego zrobić; to byłoby przeciw wszystkiemu, w co wierzę, gdybym zostawiła tak te garnki. Heh. - Nadal zamierzasz mnie ignorować? - zapytał się swoim zwykłym tonem jak od tyłu pocałował mój policzek - Okay. - mruknął.
Do teraz, przyzwyczaił mnie do nie rozmawiania z nim. Zabawne było to, że najpierw zadawał mi pytanie, a potem sam sobie na nie odpowiadał.
- Mam coś dla ciebie. - w momencie, kiedy pomyślałam, że już nie usłyszę jego głosu, on przemówił. Jasna cholera.
Odwróciłam się, właściwie zainteresowana i ujrzałam go, trzymającego małego, białego miśka. Poczułam jak moje serce się zapada; nie tylko dlatego, iż moją słabością były maskotki, ale przez spojrzenie w oczach Louisa. Były pełne nadziei na to, że ten gest zmusi mnie do rozmowy z nim.
Powróciłam do zlewu, więc mogłam skończyć zmywanie naczyń i wypłukać dłonie, co zajęło mi około dziesięciu sekund, a dopiero potem odwróciłam się twarzą do Louisa. Miś w jego dłoniach, to było to.
Nie patrzyłam mu w oczy, gdy zrobiłam krok w jego stronę, by wziąć maskotkę. Prawie mnie złapał, jednak nie mogłam mu na to pozwolić.
- Oh, no daj spokój! - jęknął jak przeszłam obok niego i usiadłam na kanapie z małą zabaweczką w rękach - Lorena, to zaczyna być śmieszne.
Nadal go ignorowałam, nawet wtedy, kiedy zajął miejsce obok mnie, nie wzdrygnęłam się. Wpatrywałam się w telewizor.
- Dałem ci tydzień - znowu przemówił - I jutro wyjeżdżam. Bez ciebie, więc proszę...
Jak przerwał, starałam się nie ukazywać żadnych emocji odnośnie tego, iż wyjeżdżał. Nie dlatego, że bym tęskniła; to bardzo możliwe, mimo wszystko, ale rzecz w tym, iż bardziej przeszkadza mi to, że do Doncaster jedzie pociągiem. Wiedziałam, iż Caitlyn bezpiecznie dotarła do Cardiff, ale... Obraz wysokiego, zielonookiego chłopaka, w którym się zakochałam sześć lat temu, nie chciał opuścić mojej głowy.
- Proszę - powtórzył Louis, a ja niemalże podskoczyłam, gdy poczułam jego usta przy moim uchu. Cóż, tego jednego odcinka "Zemsty" raczej w spokoju nie obejrzę.
Nadal starałam się go ignorować, ale zaczynało być to coraz trudniejsze, kiedy przysunął się bliżej i położył swoją dłoń na mojej.
- Kochanie, przestań mi to robić. - poprosił.
Szczęka mi opadła. Chwyciłam najbliższą poduszkę, by zacząć go nią okładać, a maskotka zleciała z moich kolan.
- Przestań mi to robić? - zapytałam, obserwując jego twarz, która na początku wyglądała na lekko zagubioną, a później ujrzałam jego uśmiech. Myślał, że skończyłam. - Przestań mi to robić?! - powtórzyłam, tym razem wykrzykując te słowa i sprawić, by nie uważał, iż żartuję. Nie mogłam uwierzyć w to, że to powiedział; przestań mi to robić? - Pieprz. Się. - uderzyłam go, gdy wymówiłam każde słowo, a na koniec, Louis zabrał mi poduszkę, więc przestałam go okładać, a on na mnie spojrzał. - Jesteś cholernym dupkiem, najpierw mnie okłamujesz, a teraz chcesz, bym przestała ci coś robić?!
Milczał, a jego twarz przedstawiała kompletny szok.
- Nawet nie mów mi tutaj, że jesteś ofiarą! Ja-
Chwilę później, zobaczyłam iskierki w oczach Louisa; zdecydowanie popchnął mnie na sofę, więc leżałam na plecach.
- Jestem ofiarą! - powiedział w końcu, choć praktycznie to krzyknął. Usiadłam, gotowa na kolejną kłótnię, ale on mi nie pozwolił - Jestem ofiarą, ponieważ cię tracę! - jego oddech był ciężki jak przejechał dłonią po swoich włosach. Pierwszy raz odebrało mi mowę. - Dlaczego i nie wierzysz, gdy ci mówię, że cię kocham? - poczułam jak moje serce zaczyna szybciej bić na końcówkę jego pytania. To był pierwszy raz od momentu, kiedy powiedział to na moście, kilka dni temu. - Myślisz, że mówię to, bo sądzę, że w ten sposób przebolejesz moje kłamstwa?
Kolejną rzeczą, jaką zauważyłam, to to, iż klęczał na przeciwko mnie.
- Nie. Powiedziałem to, bo to czuję. Ponieważ się w tobie zakochałem. I zabija mnie to, że to robisz. Ignorujesz mnie, udajesz, że nie istnieję...
Przerwał i przełknął ślinę, po czym przyłożył swoją dłoń do mojego policzka, sprawiając, iż mój oddech trochę przyspieszył.
- Jesteś moją skałą. Nie mogę pozwolić na utratę ciebie.
Przez chwilę, tak siedzieliśmy, czekając aż któreś z nas ponownie się odezwie, ale tak się nie stało. Wpatrywaliśmy się w siebie, a kiedy moje spojrzenie wędrowało po jego twarzy, wzrok Louisa nie opuszczał mnie ani na sekundę. Zgaduję, że to właśnie dlatego, iż złapałam z nim kontakt wzrokowy drugi raz w przeciągu ostatniego tygodnia.
Jakim cudem mógł być pewny miłości do mnie po miesiącu? Cóż, jeśli nie liczyć pozostałe dwa, które spędziliśmy na spotykaniu się ot tak. Ale nadal, trzy miesiące nie były wystarczającym czasem do pokochania kogoś, tak naprawdę... Czy może moja złość mi to zasłaniała?
Spojrzałam na Louisa; wyglądał jakby serio wiedział, o czym mówi. Wątpię w to, by było inaczej. Był raz zakochany, podobnie jak ja. Miał złamane serce jak ja. To powinno być dla nas łatwe.
Zamknęłam oczy, planując, by tak pozostało przez kilka sekund, jednak skończyło się na tym, iż zakryłam twarz dłońmi; tym razem, nie potrafiłam powstrzymywać łez.
- L-Lori? - usłyszałam jak Louis szepce, kiedy cichy szloch opuścił moje usta. Tak jakby płakanie przez ostatnie siedem dni, nie było wystarczające.
Nic nie słyszałam i nie czułam przez chwile, a wtedy Louis położył swoją dłoń na moich plecach, a kilka sekund później, jego ramiona objęły moje, przytulając mnie do siebie. Przez moment myślałam nad tym, by odwzajemnić ten gest, jednak zaskoczyłam siebie jak i jego w tym, że włożyłam całą siłę w to, żeby go od siebie odepchnąć.
Potknął się i wylądował na podłodze, siedząc, a zdumienie odwiedziło jego twarz. Wyprostowałam się i rzuciłam w niego poduszkę, która cały czas znajdowała się na moich kolanach.
Wstałam z kanapy, oddychając ciężko.
- Nienawidzę cię! - krzyknęłam, popychając krzesło w stronę stołu ze złości, zanim odwróciłam się do Louisa. Jego wyraz twarzy praktycznie był taki sam; jedynie jego oczy były jeszcze większe. - Chodzisz sobie ot tak, zachowujesz się jak perfekcyjny, mały anioł, a ty-ty... Ugh, okłamałeś mnie! - popchnęłam ponownie krzesła, nie wiedząc, w jaki sposób wyrazić jeszcze swoją złość - Przez cały nasz związek, patrzyłeś mi w oczy i kłamałeś.
- Byliśmy razem przez miesiąc. - krzyknął jak wstał.
- To bez znaczenia! - kontynuowałam - Jeśli bym się nie dowiedziała teraz, okłamywałbyś mnie przez miesiące, nawet lata! Jak mam ci ponownie zaufać?
W tym momencie, wszystko dotarło do Louisa; jak zamknął oczy i odchylił odrobinę głowę do tyłu. Wiedziałam, iż w końcu uświadomił sobie, że nie byłam zła, bo mnie wykorzystał, czy przez jedno kłamstwo. To była bardziej kwestia naszego zaufania.
- Lorena - powiedział, nim mogłam się zorientować - Obiecuję, okay? Obiecuję, że to się już nie powtórzy. Być może trudno ci w to uwierzyć, ale to prawda. Obiecuję.
- Skąd możesz to wiedzieć? - byłam uparta - Skąd mam wiedzieć, że mnie nie okłamujesz, gdy o coś cię pytam? Jedziesz jutro do domu. Skąd mam wiedzieć, co będziesz robić, gdy mnie tam nie będzie? A kiedy mi powiesz, co robisz, skąd mam wiedzieć, czy to prawda? Jeśli nie odebrałbyś moich telefonów, a później powiedział, że to przez pracę, czy coś, skąd mam wiedzieć, czy znowu nie kłamiesz? Skąd mam wiedzieć, czy nie jesteś w klubie albo z inną dziewczyną?
- Zaczynasz być śmieszna. - wtrącił.
- Doskonale wiesz, co mam na myśli, Louis, wiesz o czym mówię! To były tylko przykłady problemów, które bym miała, gdybym z tobą została!
- Woah, woah, woah - ponownie wszedł mi w słowo - Jeśli byś ze mną została? Co, do jasnej cholery to znaczy?
- To znaczy, że nie już niczego nie jestem pewna! - powiedziałam, wzdychając ciężko na koniec - Ja.. nie wiem.
Chwyciłam końca zlewu, który znajdował się za mną i zaczęłam wpatrywać się w swoje stopy. Nie potrafiłam się zmusić do tego, by spojrzeć na Louisa; nie sądziłam, że byłabym w stanie uporać się z wyrazem jego twarzy po tym jak powiedziałam mu, iż z nami koniec. Prawie koniec.
Żadne z nas się nie odezwało przez minutę, tak myślałam. Moje palce u stóp zaczęły być najbardziej interesującą rzeczą na świecie, gdy Louis powoli usiadł na krańcu sofy. Mogłam tylko się domyślić, jakie myśli przechodziły przez jego głowę.
- Więc... - zaczął po długiej ciszy, niemalże mnie przerażając - Czy ty...?
Nie dokończył pytania, ale oboje wiedzieli, co takiego chciał powiedzieć. Westchnęłam i odepchnęłam się od zlewu, by usiąść na stole. Wpatrywałam się w przestrzeń z dłonią na czole, zastanawiając się nad odpowiedzią; naprawdę z nim zrywałam?
- Nie wiem. - powiedziałam, co ostatnimi czasy było moją częstą odpowiedzią - Okłamałeś mnie, zakochałeś się we mnie... To za dużo.
Westchnęłam i wstałam, kierując się do swojej sypialni. Była dopiero ósma wieczorem, jednak czułam się zmęczona. Mam nadzieję, że nie obudzę się przed październikiem.
Ale, tak jak się spodziewałam, coś musiało stanąć mi na drodze; to był Louis. Chwycił mój nadgarstek i przyciągnął do swojej klatki piersiowej. Nagle stałam się na tyle słaba i zmęczona, że nawet go od siebie nie odepchnęłam. Modliłam się tylko o to, że szybko mnie puści.
- Nie rób tego - mruknął mi we włosy tak cicho, że ledwo go słyszałam - Dam ci czas, tyle ile potrzebujesz. Tylko... Nie zostawiaj mnie. Nie chcę znowu przez to przechodzić. Przysięgam, że się zabiję.
Zamknęłam oczy i zacisnęłam je. Czy byłam zmęczona, czy nie, nadal byłam wrażliwa, a teraz wyglądało na to, iż Louis w końcu dostał jakąkolwiek reakcję ode mnie.
Ścisnęłam jego koszulkę, czepiając się go i przyciągają do delikatnego uścisku. Z początku był oszołomiony, jednak szybko objął mnie w talii.
- Może tak byłoby najlepiej. - powiedziałam cicho.
- C-Co?
- Jeśli, no wiesz... To-
- Nie - tak jak podejrzewałam, przerwał mi - Nie. Nie pozwolę ci tego zrobić.
Nie błagał; tylko stwierdził. Coś, czego był pewny, czy coś takiego. Zaskakujące było to, że jedna osoba od wrażliwego człowieka potrafiła tak szybko przeobrazić się w zdeterminowanego. Jak Louis.
Odsunęłam się trochę od niego, by móc na niego spojrzeć; jego twarz była bez wyrazu. Niemalże zimna. Nie mogłam powiedzieć, o czym myśli albo, co takiego zamierza zrobić. Ale czułam jak moje serce przyspieszyło na wszystkie możliwości. Nie pozwolę ci tego zrobić; to mogło być tysiąc rzeczy.
A jednym z nich oczywiście był pocałunek.
Kłamałabym, gdybym powiedziała, iż byłam zaskoczona, gdy jego usta szybko uderzyły w moje w wolnym pocałunku. Poza tym, kłamstwem byłoby także to, że za tym nie tęskniłam, bo minęło sporo czasu odkąd mieliśmy jakiś kontakt fizyczny. Także kłamałabym, gdybym powiedziała, iż wcale nie chciałam by to zrobił. Ale... Zaraz, do czego to wszystko zmierza?
Louis odsunął się na ułamek sekundy i w tamtym momencie zauważyłam, że przez cały ten czas się przemieszczaliśmy. Ponownie połączył nasze usta, kiedy przycisnął mnie do ściany, najpierw powoli jak jego ciało było na przeciwko mojego, ale później włączył w to też swoje dłonie. Yay.
- Tylko dlatego... - mruknął przy mojej skórze jak pocałował dół mojej szyi - że skłamałem raz... nie oznacza, że wszystko, co mówię jest kłamstwem. Mogłabyś to wbić do swojej cudownie małej główki?
To dobre pytanie; odsunął się trochę ode mnie, po to by na mnie spojrzeć. Jego oczy wędrowały po całej mojej twarzy, gdy ja myślałam o tym, co mu powiedzieć.
- Ja-
- Jeśli powiesz po raz kolejny 'nie wiem', strzelę sobie między oczy.
Cóż. Nie można do tego dopuścić, prawda? Przygryzłam wargę jak spojrzałam mu w oczy; to nie był zbyt dobry moment, by zacząć się śmiać.
- Ja.. mogę spróbować? - niemalże zapytałam, patrząc w dół. Nie byłam na tyle odważna, by spojrzeć mu w twarz.
- Proszę, zrób to. - zauważyłam jak ręka Louisa podnosi ku górze mój podbródek, by ponownie połączyć nasze wargi.
Przez kilka sekund staliśmy w miejscu, powoli się całując, jednak zaskoczyłam nas oboje, gdy założyłam swoje dłonie na jego szyi. Zaczęłam go całować bardziej namiętnie niż wcześniej. Ale, kiedy zauważył, że nie zamierzam się z nim zabawić, oddał się bardziej pocałunkowi, a jego dłonie błądziły po moim ciele. Był to pierwszy raz jak mu na to pozwoliłam od bardzo długiego czasu.
Schylił się trochę, a jego ręce powędrowały do dołu moich ud, po czym przycisnął mnie do ściany. Jeśli miałabym mózg, odsunęłabym go od siebie. Więc można powiedzieć, iż go nie miałam.
Skrzyżowałam swoje kostki na jego plecach, sprawiając, iż między nami nie było żadnych centymetrów odległości. Minutę później, Louis odsunął mnie od ściany, nadal całując i zaczął iść w stronę mojej sypialni, nadal trzymając mnie w ramionach.
- Kocham cię - powiedział po raz setny jak otworzył kolanem drzwi - I zamierzam ci pokazać jak bardzo.
Nic nie powiedziałam, ale właściwie on wiedział, że mnie ma. A prawda była taka, iż nie obchodziło mnie to. Nawet jeśli to był bardzo krótki czas, chciałam udawać, że wszystko było perfekcyjnie. Potrzebowałam tego.
Wzięłam głęboki wdech i wyprostowałam się, odwracając karteczkę na drugą stronę tak, iż nie mogłam jej się więcej przyglądać. Rozejrzałam się po mieszkaniu i zauważyłam coś, co widywałam bardzo często, gdy Caitlyn była tu ze mną; brudne naczynia, zaraz obok zlewu. Oh, na miłość boską.
Westchnęłam, będąc bardziej sfrustrowana niż dwie minuty wcześniej, podeszłam do talerzy i sztućców. Co trudnego jest w tym, by po zjedzeniu umyć naczynia?! Albo przynajmniej włożyć je do cholernego zlewu. Po to został stworzony.
Zacisnęłam usta w wąską linię i zaczęłam zmywać naczynia. Nigdy nie przeszkadzało mi wykonywanie domowych czynności, ale fakt był taki, że gdy on tak to tutaj zostawiał, wkurzało mnie bardziej niż powinno.
- Kochanie? - podskoczyłam, kiedy usłyszałam głos z przedpokoju, ale szybko się pozbierałam do kupy. Musiałam sprawiać wrażenie, żeby myślał, iż nie może do mnie dotrzeć. - Lorena? - ponownie zawołał, jednak tym razem moich uszu dobiegł dźwięk kroków, co oznaczało, że byliśmy w tym samym pokoju. Przez jeden malutki powód, miałam ochotę rzucić naczynia do zlewu i uciec, krzycząc. Ale nie mogłam tego zrobić; to byłoby przeciw wszystkiemu, w co wierzę, gdybym zostawiła tak te garnki. Heh. - Nadal zamierzasz mnie ignorować? - zapytał się swoim zwykłym tonem jak od tyłu pocałował mój policzek - Okay. - mruknął.
Do teraz, przyzwyczaił mnie do nie rozmawiania z nim. Zabawne było to, że najpierw zadawał mi pytanie, a potem sam sobie na nie odpowiadał.
- Mam coś dla ciebie. - w momencie, kiedy pomyślałam, że już nie usłyszę jego głosu, on przemówił. Jasna cholera.
Odwróciłam się, właściwie zainteresowana i ujrzałam go, trzymającego małego, białego miśka. Poczułam jak moje serce się zapada; nie tylko dlatego, iż moją słabością były maskotki, ale przez spojrzenie w oczach Louisa. Były pełne nadziei na to, że ten gest zmusi mnie do rozmowy z nim.
Powróciłam do zlewu, więc mogłam skończyć zmywanie naczyń i wypłukać dłonie, co zajęło mi około dziesięciu sekund, a dopiero potem odwróciłam się twarzą do Louisa. Miś w jego dłoniach, to było to.
Nie patrzyłam mu w oczy, gdy zrobiłam krok w jego stronę, by wziąć maskotkę. Prawie mnie złapał, jednak nie mogłam mu na to pozwolić.
- Oh, no daj spokój! - jęknął jak przeszłam obok niego i usiadłam na kanapie z małą zabaweczką w rękach - Lorena, to zaczyna być śmieszne.
Nadal go ignorowałam, nawet wtedy, kiedy zajął miejsce obok mnie, nie wzdrygnęłam się. Wpatrywałam się w telewizor.
- Dałem ci tydzień - znowu przemówił - I jutro wyjeżdżam. Bez ciebie, więc proszę...
Jak przerwał, starałam się nie ukazywać żadnych emocji odnośnie tego, iż wyjeżdżał. Nie dlatego, że bym tęskniła; to bardzo możliwe, mimo wszystko, ale rzecz w tym, iż bardziej przeszkadza mi to, że do Doncaster jedzie pociągiem. Wiedziałam, iż Caitlyn bezpiecznie dotarła do Cardiff, ale... Obraz wysokiego, zielonookiego chłopaka, w którym się zakochałam sześć lat temu, nie chciał opuścić mojej głowy.
- Proszę - powtórzył Louis, a ja niemalże podskoczyłam, gdy poczułam jego usta przy moim uchu. Cóż, tego jednego odcinka "Zemsty" raczej w spokoju nie obejrzę.
Nadal starałam się go ignorować, ale zaczynało być to coraz trudniejsze, kiedy przysunął się bliżej i położył swoją dłoń na mojej.
- Kochanie, przestań mi to robić. - poprosił.
Szczęka mi opadła. Chwyciłam najbliższą poduszkę, by zacząć go nią okładać, a maskotka zleciała z moich kolan.
- Przestań mi to robić? - zapytałam, obserwując jego twarz, która na początku wyglądała na lekko zagubioną, a później ujrzałam jego uśmiech. Myślał, że skończyłam. - Przestań mi to robić?! - powtórzyłam, tym razem wykrzykując te słowa i sprawić, by nie uważał, iż żartuję. Nie mogłam uwierzyć w to, że to powiedział; przestań mi to robić? - Pieprz. Się. - uderzyłam go, gdy wymówiłam każde słowo, a na koniec, Louis zabrał mi poduszkę, więc przestałam go okładać, a on na mnie spojrzał. - Jesteś cholernym dupkiem, najpierw mnie okłamujesz, a teraz chcesz, bym przestała ci coś robić?!
Milczał, a jego twarz przedstawiała kompletny szok.
- Nawet nie mów mi tutaj, że jesteś ofiarą! Ja-
Chwilę później, zobaczyłam iskierki w oczach Louisa; zdecydowanie popchnął mnie na sofę, więc leżałam na plecach.
- Jestem ofiarą! - powiedział w końcu, choć praktycznie to krzyknął. Usiadłam, gotowa na kolejną kłótnię, ale on mi nie pozwolił - Jestem ofiarą, ponieważ cię tracę! - jego oddech był ciężki jak przejechał dłonią po swoich włosach. Pierwszy raz odebrało mi mowę. - Dlaczego i nie wierzysz, gdy ci mówię, że cię kocham? - poczułam jak moje serce zaczyna szybciej bić na końcówkę jego pytania. To był pierwszy raz od momentu, kiedy powiedział to na moście, kilka dni temu. - Myślisz, że mówię to, bo sądzę, że w ten sposób przebolejesz moje kłamstwa?
Kolejną rzeczą, jaką zauważyłam, to to, iż klęczał na przeciwko mnie.
- Nie. Powiedziałem to, bo to czuję. Ponieważ się w tobie zakochałem. I zabija mnie to, że to robisz. Ignorujesz mnie, udajesz, że nie istnieję...
Przerwał i przełknął ślinę, po czym przyłożył swoją dłoń do mojego policzka, sprawiając, iż mój oddech trochę przyspieszył.
- Jesteś moją skałą. Nie mogę pozwolić na utratę ciebie.
Przez chwilę, tak siedzieliśmy, czekając aż któreś z nas ponownie się odezwie, ale tak się nie stało. Wpatrywaliśmy się w siebie, a kiedy moje spojrzenie wędrowało po jego twarzy, wzrok Louisa nie opuszczał mnie ani na sekundę. Zgaduję, że to właśnie dlatego, iż złapałam z nim kontakt wzrokowy drugi raz w przeciągu ostatniego tygodnia.
Jakim cudem mógł być pewny miłości do mnie po miesiącu? Cóż, jeśli nie liczyć pozostałe dwa, które spędziliśmy na spotykaniu się ot tak. Ale nadal, trzy miesiące nie były wystarczającym czasem do pokochania kogoś, tak naprawdę... Czy może moja złość mi to zasłaniała?
Spojrzałam na Louisa; wyglądał jakby serio wiedział, o czym mówi. Wątpię w to, by było inaczej. Był raz zakochany, podobnie jak ja. Miał złamane serce jak ja. To powinno być dla nas łatwe.
Zamknęłam oczy, planując, by tak pozostało przez kilka sekund, jednak skończyło się na tym, iż zakryłam twarz dłońmi; tym razem, nie potrafiłam powstrzymywać łez.
- L-Lori? - usłyszałam jak Louis szepce, kiedy cichy szloch opuścił moje usta. Tak jakby płakanie przez ostatnie siedem dni, nie było wystarczające.
Nic nie słyszałam i nie czułam przez chwile, a wtedy Louis położył swoją dłoń na moich plecach, a kilka sekund później, jego ramiona objęły moje, przytulając mnie do siebie. Przez moment myślałam nad tym, by odwzajemnić ten gest, jednak zaskoczyłam siebie jak i jego w tym, że włożyłam całą siłę w to, żeby go od siebie odepchnąć.
Potknął się i wylądował na podłodze, siedząc, a zdumienie odwiedziło jego twarz. Wyprostowałam się i rzuciłam w niego poduszkę, która cały czas znajdowała się na moich kolanach.
Wstałam z kanapy, oddychając ciężko.
- Nienawidzę cię! - krzyknęłam, popychając krzesło w stronę stołu ze złości, zanim odwróciłam się do Louisa. Jego wyraz twarzy praktycznie był taki sam; jedynie jego oczy były jeszcze większe. - Chodzisz sobie ot tak, zachowujesz się jak perfekcyjny, mały anioł, a ty-ty... Ugh, okłamałeś mnie! - popchnęłam ponownie krzesła, nie wiedząc, w jaki sposób wyrazić jeszcze swoją złość - Przez cały nasz związek, patrzyłeś mi w oczy i kłamałeś.
- Byliśmy razem przez miesiąc. - krzyknął jak wstał.
- To bez znaczenia! - kontynuowałam - Jeśli bym się nie dowiedziała teraz, okłamywałbyś mnie przez miesiące, nawet lata! Jak mam ci ponownie zaufać?
W tym momencie, wszystko dotarło do Louisa; jak zamknął oczy i odchylił odrobinę głowę do tyłu. Wiedziałam, iż w końcu uświadomił sobie, że nie byłam zła, bo mnie wykorzystał, czy przez jedno kłamstwo. To była bardziej kwestia naszego zaufania.
- Lorena - powiedział, nim mogłam się zorientować - Obiecuję, okay? Obiecuję, że to się już nie powtórzy. Być może trudno ci w to uwierzyć, ale to prawda. Obiecuję.
- Skąd możesz to wiedzieć? - byłam uparta - Skąd mam wiedzieć, że mnie nie okłamujesz, gdy o coś cię pytam? Jedziesz jutro do domu. Skąd mam wiedzieć, co będziesz robić, gdy mnie tam nie będzie? A kiedy mi powiesz, co robisz, skąd mam wiedzieć, czy to prawda? Jeśli nie odebrałbyś moich telefonów, a później powiedział, że to przez pracę, czy coś, skąd mam wiedzieć, czy znowu nie kłamiesz? Skąd mam wiedzieć, czy nie jesteś w klubie albo z inną dziewczyną?
- Zaczynasz być śmieszna. - wtrącił.
- Doskonale wiesz, co mam na myśli, Louis, wiesz o czym mówię! To były tylko przykłady problemów, które bym miała, gdybym z tobą została!
- Woah, woah, woah - ponownie wszedł mi w słowo - Jeśli byś ze mną została? Co, do jasnej cholery to znaczy?
- To znaczy, że nie już niczego nie jestem pewna! - powiedziałam, wzdychając ciężko na koniec - Ja.. nie wiem.
Chwyciłam końca zlewu, który znajdował się za mną i zaczęłam wpatrywać się w swoje stopy. Nie potrafiłam się zmusić do tego, by spojrzeć na Louisa; nie sądziłam, że byłabym w stanie uporać się z wyrazem jego twarzy po tym jak powiedziałam mu, iż z nami koniec. Prawie koniec.
Żadne z nas się nie odezwało przez minutę, tak myślałam. Moje palce u stóp zaczęły być najbardziej interesującą rzeczą na świecie, gdy Louis powoli usiadł na krańcu sofy. Mogłam tylko się domyślić, jakie myśli przechodziły przez jego głowę.
- Więc... - zaczął po długiej ciszy, niemalże mnie przerażając - Czy ty...?
Nie dokończył pytania, ale oboje wiedzieli, co takiego chciał powiedzieć. Westchnęłam i odepchnęłam się od zlewu, by usiąść na stole. Wpatrywałam się w przestrzeń z dłonią na czole, zastanawiając się nad odpowiedzią; naprawdę z nim zrywałam?
- Nie wiem. - powiedziałam, co ostatnimi czasy było moją częstą odpowiedzią - Okłamałeś mnie, zakochałeś się we mnie... To za dużo.
Westchnęłam i wstałam, kierując się do swojej sypialni. Była dopiero ósma wieczorem, jednak czułam się zmęczona. Mam nadzieję, że nie obudzę się przed październikiem.
Ale, tak jak się spodziewałam, coś musiało stanąć mi na drodze; to był Louis. Chwycił mój nadgarstek i przyciągnął do swojej klatki piersiowej. Nagle stałam się na tyle słaba i zmęczona, że nawet go od siebie nie odepchnęłam. Modliłam się tylko o to, że szybko mnie puści.
- Nie rób tego - mruknął mi we włosy tak cicho, że ledwo go słyszałam - Dam ci czas, tyle ile potrzebujesz. Tylko... Nie zostawiaj mnie. Nie chcę znowu przez to przechodzić. Przysięgam, że się zabiję.
Zamknęłam oczy i zacisnęłam je. Czy byłam zmęczona, czy nie, nadal byłam wrażliwa, a teraz wyglądało na to, iż Louis w końcu dostał jakąkolwiek reakcję ode mnie.
Ścisnęłam jego koszulkę, czepiając się go i przyciągają do delikatnego uścisku. Z początku był oszołomiony, jednak szybko objął mnie w talii.
- Może tak byłoby najlepiej. - powiedziałam cicho.
- C-Co?
- Jeśli, no wiesz... To-
- Nie - tak jak podejrzewałam, przerwał mi - Nie. Nie pozwolę ci tego zrobić.
Nie błagał; tylko stwierdził. Coś, czego był pewny, czy coś takiego. Zaskakujące było to, że jedna osoba od wrażliwego człowieka potrafiła tak szybko przeobrazić się w zdeterminowanego. Jak Louis.
Odsunęłam się trochę od niego, by móc na niego spojrzeć; jego twarz była bez wyrazu. Niemalże zimna. Nie mogłam powiedzieć, o czym myśli albo, co takiego zamierza zrobić. Ale czułam jak moje serce przyspieszyło na wszystkie możliwości. Nie pozwolę ci tego zrobić; to mogło być tysiąc rzeczy.
A jednym z nich oczywiście był pocałunek.
Kłamałabym, gdybym powiedziała, iż byłam zaskoczona, gdy jego usta szybko uderzyły w moje w wolnym pocałunku. Poza tym, kłamstwem byłoby także to, że za tym nie tęskniłam, bo minęło sporo czasu odkąd mieliśmy jakiś kontakt fizyczny. Także kłamałabym, gdybym powiedziała, iż wcale nie chciałam by to zrobił. Ale... Zaraz, do czego to wszystko zmierza?
Louis odsunął się na ułamek sekundy i w tamtym momencie zauważyłam, że przez cały ten czas się przemieszczaliśmy. Ponownie połączył nasze usta, kiedy przycisnął mnie do ściany, najpierw powoli jak jego ciało było na przeciwko mojego, ale później włączył w to też swoje dłonie. Yay.
- Tylko dlatego... - mruknął przy mojej skórze jak pocałował dół mojej szyi - że skłamałem raz... nie oznacza, że wszystko, co mówię jest kłamstwem. Mogłabyś to wbić do swojej cudownie małej główki?
To dobre pytanie; odsunął się trochę ode mnie, po to by na mnie spojrzeć. Jego oczy wędrowały po całej mojej twarzy, gdy ja myślałam o tym, co mu powiedzieć.
- Ja-
- Jeśli powiesz po raz kolejny 'nie wiem', strzelę sobie między oczy.
Cóż. Nie można do tego dopuścić, prawda? Przygryzłam wargę jak spojrzałam mu w oczy; to nie był zbyt dobry moment, by zacząć się śmiać.
- Ja.. mogę spróbować? - niemalże zapytałam, patrząc w dół. Nie byłam na tyle odważna, by spojrzeć mu w twarz.
- Proszę, zrób to. - zauważyłam jak ręka Louisa podnosi ku górze mój podbródek, by ponownie połączyć nasze wargi.
Przez kilka sekund staliśmy w miejscu, powoli się całując, jednak zaskoczyłam nas oboje, gdy założyłam swoje dłonie na jego szyi. Zaczęłam go całować bardziej namiętnie niż wcześniej. Ale, kiedy zauważył, że nie zamierzam się z nim zabawić, oddał się bardziej pocałunkowi, a jego dłonie błądziły po moim ciele. Był to pierwszy raz jak mu na to pozwoliłam od bardzo długiego czasu.
Schylił się trochę, a jego ręce powędrowały do dołu moich ud, po czym przycisnął mnie do ściany. Jeśli miałabym mózg, odsunęłabym go od siebie. Więc można powiedzieć, iż go nie miałam.
Skrzyżowałam swoje kostki na jego plecach, sprawiając, iż między nami nie było żadnych centymetrów odległości. Minutę później, Louis odsunął mnie od ściany, nadal całując i zaczął iść w stronę mojej sypialni, nadal trzymając mnie w ramionach.
- Kocham cię - powiedział po raz setny jak otworzył kolanem drzwi - I zamierzam ci pokazać jak bardzo.
Nic nie powiedziałam, ale właściwie on wiedział, że mnie ma. A prawda była taka, iż nie obchodziło mnie to. Nawet jeśli to był bardzo krótki czas, chciałam udawać, że wszystko było perfekcyjnie. Potrzebowałam tego.
**********
W końcu przebrnęłam przez ten rozdział! Uwierzcie mi lub nie, ale strasznie dłużyło mi się tłumaczenie go. Jak nigdy. Ehh. Został jeszcze jeden rozdział + epilog. Słyszycie mój płacz?
Ale jeśli będziecie chciały (ja chcę!) to będę tłumaczyć sequel pt "You Again?", gdzie jest 15 rozdziałów/prolog, epilog i 3 rozdziały dodatkowe, takie wycięte sceny.
Komentujcie, a ja postaram się jeszcze dzisiaj wziąć za tłumaczenie i dodać jak najszybciej (:
Kocham was xx
LORI WYBACZ MU JUŻ NOOOOO SADHGJS
OdpowiedzUsuńKOŃCÓWKA NAJLEPSZA AKJSDS >>
AKCJA Z MISIEM BYŁA SŁODKA AWWW
JAK TO JESZCZE 1 ROZDZIAŁ I EPILOG? NIEENIENEINEINEIEIENIENIENIE
JASNE ŻE CHCEMY ŻEBYŚ TŁUMACZYŁA 'YOU AGAIN" JSKAAD
CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA 41 @flayalive XXXxx
O matko! W końcu wszystko wychodzi na prostą! Uhuuu!!
OdpowiedzUsuńJa nie chcę końca i oczywiście, że masz przetłumaczyć "You Again?", po co wg pytasz? :D
Ahjdjsjwjdjdkdna to prawie końcówka, nie wiem czy się cieszyć czy płakać
@JaZiemniak_
Jejku nareszcie nowy rozdział! <3 Tak bardzo się cieszę, że nareszcie udało Ci się przez niego przebrnąć i dodać go dla nas! :D Boże to chyba pierwsze tłumaczenie po Darku, którym się tak jaram :D hahah
OdpowiedzUsuńZ jednej strony to dobrze, że Lori go tak męczy. Niech chłopak zobaczy, że sie nie okłamuje własnej dziewczyny! Więcej nie przejdzie mu przez głowę taki pomysł! Jednak chciałabym aby wreszcie Lorena mu wybaczyła.. Tak bardzo uwielbiam tę dwójkę :D Są po prostu cudowni, a widzę jak jej jest ciężko!
Co do kolejnej części to przecież oczywiste, że masz ją tłumaczyć! :D Musisz to zrobić, bo ja nie wytrzymam bez tego opowiadania :D
Trzymam kciuki żeby tłumaczenie kolejnego rozdziału lepiej Ci poszło, całuski :***
Jest.cudownie! ;o chcemy! @weronaj
OdpowiedzUsuń*@weronajn
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział <3 a co do "You Again" to oczywiście że masz tłumaczyć! :)
OdpowiedzUsuńIdealny rozdział i idealne tłumaczenie ♥
OdpowiedzUsuńPo prostu zakochałam się w tym ff i musisz (czyt. jeśli tylko masz chęci) tłumaczyć "You Again" kjahskjha *-*
Poddała się, ale pewnie nie na długo ;c Oni muszą być razem! Lou tak się stara ;c
@Larry_xx69
Aww nareszcie sie godza! <3
OdpowiedzUsuńTak tak tlumacz! :)
@TheAsiaShow_xx
JEJKUUUUU JAK TO JESZCZE JEDEN TAK SZYBKO TO ZLECIAŁO ;O
OdpowiedzUsuńOCZYWIŚCIE ŻE CHCEMY ŻEBYŚ TŁUMACZYŁA KOLEJNEGO BLOGA !!
Czekam z niecierpliwością na next ! Rozdział świetnyyyyy końcówka >>>>>
@Takemeliam1d
*Sorki za błąd....nie nowy blog tylko chcemy żebyś tłumaczyła sequela ;)))) @Takemeliam1d
OdpowiedzUsuńCzekam... kocham to
OdpowiedzUsuńA kto jest głównym bohaterem You Again?
OdpowiedzUsuńNadal Lou i Lorena. Tylko akcja dzieje sie kilka lat później.:)
UsuńDobrze czasem nie mieć mózgu jak się okazuje :)
OdpowiedzUsuńCoś czuje, że jednak Lori pojedzie z Lou w odwiedziny do rodziny. To by zdecydowanie pomogło odbudować zaufanie. Z drugiej strony jeśli Tommo pojedzie sam, to będą mieć czas, żeby wszystko sobie poukładać. Cóż, zobaczy się.
Moje zdanie jeśli chodzi o You Again znasz. Uwielbiam twoje tłumaczenie, więc kolejnym nie pogardzę, szczególnie że ta historia bardzo mi się spodobała :)
Z niecierpliwością będę wypatrywać nowego rozdziału.
Ściskam :*