sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 39

Zaraz po tym jak się samochód się zatrzymał, praktycznie z niego wyleciałam, nadal trzymając w dłoni jego telefon i kierując się do poręczy. Nagle zrobiło się o 30 stopni cieplej.
Kiedy się do niej dostałam, pochyliłam się nad nią i zwymiotowałam. Dosłownie; zawsze, kiedy chciało mi się rzygać, było to z powodu Louisa i tego, co się przez ten czas zebrało, a ja nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Wszystko skończone; te dobre czasy, gdzie sprawiał, iż byłam podekscytowana, i te złe też, w których zmuszał mnie do tego, że chciałam, by zginął w piekle.
Z wyjątkiem tego.
- Lorena? Skarbie? - kiedy tylko poczułam jego dłoń na mojej talii, kopnęłam go i odwróciłam się do niego.
- Skarbie? - powtórzyłam cicho, wycierając swoją dolną wargę - Po tym jak dowiedziałam się o tym, masz jeszcze czelność mówić do mnie skarbie?! - nie obchodziło mnie to, iż niemalże na niego krzyczałam; teraz albo nigdy. - Powiedz mi, kochanie, kiedy w ogóle planowałeś mi to powiedzieć? - pomachałam jego telefonem w powietrzu - Myślałeś, że się nie dowiem?
- Lorena-
- I na miłość boską, choć raz w swoim życiu, nie wciskaj mi kitów!
- Nigdy cię nie okłamałem! - Yeah, racja. - To nic nigdy nawet nie znaczyło!
- Więc dlaczego mi nie powiedziałeś?! - Wow, dopiero zaczynamy, a ja już zaczynam tracić swój głos.
- Powiedziałem ci, to nie miało znaczenia!
- Oczywiście, że miało! - krzyknęłam - Nadal ma! To, to gówno jest powodem, dla którego jesteśmy razem?! To nas doprowadziło do bycia razem!
- Nie, Lorena... - przesunął dłonią po swojej twarzy, po czym zrobił dwa kroki w moją stronę - Nie. Nie widzisz tego? To sztuka, te zajęcia sprawiły, że jesteśmy razem. I to przedsta-
- Bzdury - zaprzeczyłam, przerywając mu - Mieliśmy razem sztukę od pierwszego roku, a ty nigdy nawet na mnie nie spojrzałeś!
- Miałaś chłopaka! - bronił się.
- Tego nie wiedziałeś! I to nie byłby pierwszy raz, kiedy uderzyłbyś w zajętą dziewczynę! 
To prawda, zaczynało się robić bardzo osobiście. Nawet, jeśli chciałam być twarda w tej sytuacji, czułam jak oczy zaczęły mnie piec.
- Boże - pociągnęłam nosem jak spojrzałam na lewo, gdzie płynęła rzeka - Przez cały ten czas, myślałam, że mnie lubisz.
- Bo tak je-
- Myślałam, że zagadałeś do mnie, bo chciałeś, a nie dlatego, że ktoś ci powiedział, by to zrobić! Naprawdę myślałam, że jesteś przyzwoitym człowiekiem. A potem dowiedziałam się, że tylko udawałeś, iż się mną interesujesz, przez to. To!? - pomachałam jego telefonem ponownie, ale tym razem nie stał i nie patrzył na mnie; pokonał odległość, jaka nas dzieliła i wyrwał mi komórkę z dłoni, podobnie jak w aucie.
- Naprawdę chcesz wiedzieć, ile to znaczy? - zapytał z nikczemnym spojrzeniem w oczach.
Zanim zajarzyłam, co robię, krzyczałam "Nie!", patrząc jak wyrzuca swoją komórkę do Tamizy. Gapiłam się w pozornie mały obiekt, spadający w dół i prawie się skrzywiłam, gdy usłyszałam plusk.
Niektóre ryby musiały być szczęśliwe.
- Ile razy muszę ci to mówić? - Louis kontynuował, jakby nic się nie stało. Musze powiedzieć, zaczynał być równie poruszony jak ja. - To nie miało nic wspólnego z decyzją zostania z tobą. - próbował być spokojny, jednak to na mnie nie działało.
- Więc dlaczego mi nie powiedziałeś? - zapytałam po raz kolejny, kiedy odwróciłam wzrok od miejsca, w którym zniknął jego telefon, tyle że tym razem, miałam łzy w oczach i to nie przez komórkę. Louis w złości wywrócił oczami i chwycił się barierki, pochylając głowę w dół. - Dlaczego czułeś potrzebę okłamywania mnie? - tylko jak nabrałam trochę powietrza i zaczęłam mówić, Louis odepchnął się od poręczy z furią w oczach.
- Ponieważ wiedziałem, że to się stanie! - kopnął jakiś obiekt, a kiedy nasze oczy się spotkały, przysięgam, moje serce nieco opadło; jego były czerwone, a twarz trochę błyszczała. Po jego policzkach płynęły łzy. Łzy złości. - Wiedziałem, że będziesz wściekł! Wiedziałem, że mnie zostawisz i nie chciałem do tego dopuścić. - przerwał na chwilę, by nabrać powietrza i pociągnąć głośno nosem - Nie mogłem pozwolić sobie na to, by cię stracić przez taką głupotę. Lorena, to dlatego, że cię kocham!
Nigdy nie sądziłam, że doświadczę czegoś takiego; czułam jakby wszystko się zatrzymało, a my byliśmy jedynymi ludźmi na planecie. Tak głupio jak tylko to mogło brzmieć.
Nadal byłam zła i miałam nadzieję, że te dwa słowa tego nie zmienią; byłam po prostu w szoku, że powiedział je teraz. Jednak nie zmieniłyby one faktu, iż byłam dla niego niczym i nawet, jeśli byłam dla niego całym światem, to nie mogło wiecznie tak wyglądać. Najważniejsze jest to, że nie powinno tak być.
- Nie, wcale nie. - powiedziałam uparcie, zaciskając zęby. Całą złość, jaką powstrzymywałam, zaczynała wychodzić na powierzchnię. - Po pierwsze, nie okłamuje się ludzi, którzy rzekomo się kocha.
I proszę bardzo, znowu odszedł ode mnie. Nie wiedziałam, dlaczego był wkurzony, skoro wiedział, iż to nadejdzie.
- Po drugie, nawet jak mnie kochasz, powiesz im prawdę tak szybko jak to będzie możliwe! Nie możesz kryć się za ich plecami, myśląc, że możesz z nimi uciec, bo wiesz co? Nie możesz! - krzyknęłam tak, by mnie słyszał, kiedy odwrócił się do mnie plecami. Ponownie chwycił się barierki, tylko że tym razem patrzył na rzekę. - Nie możesz, Louis. 
Moja dolna warga zadrżała, a Louis w tym samym momencie zamknął oczy. Oderwałam wzrok od boku jego twarzy i także oparłam się o barierkę.
Nienawidziłam tego, nienawidziłam, że musiałam stać tak daleko od niego, będąc upokorzoną i złą na niego. Nienawidziłam tego, iż nie mogłam spojrzeć mu w oczy, porozmawiać z nim. Nienawidziłam tego, że zamienił się w takiego dupka i nic więcej. Nienawidziłam tego, w jaki sposób wykorzystał słowo na L; w obronie.
- Co to dla nas oznacza?
Zerknęłam w prawo; Louis nadal wpatrywał się w rzekę. Spojrzałam przed siebie i wzruszyłam ramionami.
- Nie wiem.
- Nadal chcesz ze mną być?
- Nie wiem. - powtórzyłam, czując się bardziej rozdarta niż wcześniej. Z jednej strony, był żartobliwy chłopak, który sprawiał, iż byłam szczęśliwa, którego kochałam. A z drugiej, fałszywy sukinsyn, który powodował, że chciałam skoczyć z tego wysokiego mostu.
Prawda była taka, że nie obchodziło mnie to, iż mnie wykorzystuje. Okay, wykorzystywał, ale to nie miało znaczenia, tak jak powiedział. Rzecz, która mi przeszkadzała to fakt, że mnie okłamał. Skłamał prosto w twarz; tak jak tutaj stałam, w noc, kiedy rozmawialiśmy o naszych byłych jak się go zapytałam, czy jest nieszczery, a on odpowiedział 'nie'. Nie miałam wtedy pojęcia, iż mówił coś całkowicie odwrotnego od prawdy.
Jak mogłabym być z kimś, kto nie ma problemu z okłamywaniem mnie? W zasadzie, byliśmy razem przez miesiąc. Jeśli dowiedziałabym się o tym za miesiąc, kto wie, co by się stało? Jeśli okłamywał mnie teraz, czego mogłabym oczekiwać w przyszłości? A co, jeśli, broń Boże, mnie zdradzi? Albo już to zrobił?
Te myśli sprawiały, że znowu chciało mi się rzygać, nawet jeśli mój żołądek był już całkowicie pusty. Odepchnęłam się od barierki i zrobiłam kilka wolnych kroków do tyłu, kiedy zauważyłam kątem oka jak Louis na mnie patrzy.
- Co ty robisz? Lorena?
Poza tym, nienawidziłam, w jaki sposób wypowiadał moje imię; bez wstydu. Jeśli zrobiłam mu coś takiego jak on mi, byłabym pewna, iż nigdy już bym nie powiedziała jego imienia.
- Co robisz? - powtórzył w momencie jak poczułam, że uderzyłam w samochód Caitlyn. Odwróciłam się i otworzyłam drzwi z lewej strony, wślizgując się do środka, nie wołając nawet Louisa. Po prostu chciałam wrócić do domu i nie budzić się przez całe wakacje; i miałam nadzieje, że on mógł powiedzieć to samo.
Na szczęście, w ułamku sekundy, zobaczyłam go, okrążającego pojazd i to jak wchodzi do środka. Kiedy usiadł, spróbowałam niepostrzeżenie odsunąć się od niego. Nie tylko rozmowy z nim nie mogłam znieść; samo bycie blisko niego. W tym momencie, to była najbardziej wzruszająca chwila.
Jak auto ruszyło, usłyszałam westchnięcie Louisa i zerknęłam na niego. Jego twarz była zapłakana, co utwierdziło mnie w przekonaniu, że płakał dłużej niż sądziłam. Ale nadal nie potrafiłam skupić się na niczym innym jak na sobie.
Czułam bardzo wiele, na przykład oniemiała. Jak patrzyłam przez przednią szybę, próbowałam przypomnieć sobie wszystkie te momenty, w których mogłam przypuszczać, iż ukrywa coś w swoim rękawie.
- To dlatego mnie pocałowałeś, tak?
Zauważyłam jak Louis na mnie patrzy, w przednim lusterku, po czym odwrócił swoją głowę w moją stronę.
- O-o czym ty mówisz?
- W dzień - zaczęłam cicho - W dzień, kiedy wyciągnąłeś mnie ze sztuki, bo byliśmy spóźnieni, a kilkoro studentów mnie wyzywało. Pocałowałeś mnie na korytarzu. Przez ten zakład, tak?
Nadal na mnie patrzył, ale kiedy skończyłam swoje zdanie, przeniósł spojrzenie na drogę, praktycznie mnie ignorując.
To była jedyna odpowiedź, jakiej potrzebowałam.
- Chciałeś to skończyć tak szybko jak to było możliwe, prawda? Ale kiedy zauważyłeś, że to nie jest takie proste, udawałeś, że ci zależy... A ja ci uwierzyłam.
Zamknął oczy na moje ostatnie słowa, a gdy je otworzył - lśniły, znowu. Nie lubiłam widzieć jak ludzie płaczą, ale w tamtym momencie, łzy w jego oczach sprawiały, że czułam się cholernie dobrze. Przynajmniej przez kilka sekund.
- A jak ćwiczyliśmy kwestie w moim dormitorium, też mnie pocałować i gdyby Devon i Caitlyn nie przyszli.... - zamknęłam oczy, czując świeże łzy na wspomnienie tamtych dni. Przyciągnęłam swoje nogi na siedzenie i objęłam je ramionami, czując się całkowicie zawstydzona. Zażenowana. Głupia. - To się nie dzieje. - powiedziałam, gorzko się śmiejąc i kręcąc głową. Głowa opadła mi do przodu, co sprawiło, iż czoło miałam oparte o kolana. Byłam pewna, że mogłabym zasnąć. Jeśli Louis nie zatrzymałby samochodu.
Droga do mieszkania była krótka i cicha; szłam za nim, a on spoglądał na mnie zza swojego ramienia, upewniając się, iż nadal tam jestem, co dwie sekundy. Szczerze, jeśli by tego nie robił, już dawno bym uciekła. Każda dziewczyna by to zrobiła.
Tak szybko jak stanęłam w mieszkaniu, poszłam prosto do swojej sypialni, biorąc koc i poduszkę z szafy.
- Proszę bardzo. - mruknęłam jak rzuciłam wszystko w dłonie Louisa, który stał tam i śledził każdy mój ruch. - Śpisz na kanapie. - starałam się, aby mój głos brzmiał poważnie, ale jak poszłam do salonu, by wziąć pokrowce i poduszki z sofy, poczułam jakbym płonęła we łzach. Byłam pewna, iż to nie był mój ostatni raz.
- Lorena - Louis westchnął za mną - Porozmawiaj ze mną, proszę.
Także westchnęłam, kładąc dłonie na swoich biodrach, kiedy przeniosłam wszystko na fotel i spojrzałam na niego.
- Co? Co chcesz ode mnie usłyszeć, Louis? Jaka urażona i zdradzona jestem? Jak głupio sprawiłeś, że się czuję? Bo, uwierz mi, mogę tak mówić i mówić dopóki nie wzejdzie słońce.
Przejechałam dłonią po swoich włosach, podczas, gdy on tam stał, gapiąc się na mnie. To dobrze, iż milczał; możliwe, że uderzyłabym go w jaja, gdyby zaczął się bronić.
- Poza tym, możesz zapomnieć, że pojadę z tobą do Doncaster. Nawet patrzeć na ciebie nie mogę.
- Lorena-
- Nie - warknęłam, a moje oczy ciskały sztyletami w jego czaszkę - To tutaj - wskazałam na mnie i jego - jest zbyt zniszczone, by poznać twoją rodzinę. Powinniśmy dać sobie czas.
Tak bardzo jak zabijało mnie powiedzenie tego, zostało to zrobione. Taka była prawda; nie mogliśmy udawać jakby tego nie było.
- Wiesz jak to się skończy, prawda?
- Tak - odpowiedziałam, w mniej niż w mgnieniu oka - A ty?
Oczywiste było to, że oboje myśleliśmy o zerwaniu; a kiedy ja tam stałam, moje spojrzenie było zimne. Louis zacisnął swoje usta w wąską linię, próbując zatrzymać emocje w sobie. Domyślam się, iż byłam lepsza w tym od niego.
Gdy uświadomiłam sobie, iż żadne z nas nie zamierza zabrać głosu, westchnęłam, lekko sfrustrowana i zaczęłam kierować się do swojego pokoju. Emocjonalnie byłam osuszona; byłam zmęczona, i poza tym,  kompletnie odrętwiała. Chciałam iść spać i wybudzić się z koszmaru.
- Lorena, kocham cię.
Wyglądało na to, że moje łóżko musiało poczekać kilka minut.
Westchnęłam i zamknęłam oczy na sekundę, a potem odwróciłam się w stronę Louisa.
- Ja ciebie też. - odparłam z łatwością tak, że nikt by nie powiedział, iż byłam wściekła.
Zauważyłam jak jego twarz ogarnął na kilka sekund szok; oczywiście, że się tego nie spodziewał. A potem, pojawił się mały uśmiech, który stawał się coraz większy i większy. Kiedy otworzył swoje usta, by coś powiedzieć, odezwałam się pierwsza. - I to boli. - skrzywiłam się - Kochanie ciebie boli.
Zanim jego wyraz twarzy mógłby złamać moje serce, odwróciłam się i weszłam do swojego pokoju, upewniając się, iż zamknęłam za sobą drzwi. Zostałam  przy nich, by móc słyszeć jak Louis zaczyna rzucać wszystkim dookoła, czy coś, jednak niestety to nie nastąpiło.
Położyłam się na łóżku i wzięłam swój telefon, by w końcu zobaczyć, że Caitlyn wysłała mi wiadomość.

mówiłam ci, że wszystko będzie dobrze! teraz przestań się martwić, baw się dobrze z louisem:) kocham cię xxx

Oh, jeśli tylko miałaby pojęcie, co jej mała wiadomość  na Facebooku spowodowała....



*****
BŁAGAM WAS NIE KAŻCIE MI TŁUMACZYĆ WIĘCEJ TAKICH SMUTNYCH ROZDZIAŁÓW, BO BĘDZIE BŁĄD ZA BŁĘDEM PRZEZ ŁZY W MOICH OCZACH!
Niestety, zostały nam jeszcze trzy rozdziały :(

14 komentarzy:

  1. O nie , ten rozdział jest bardzo smutny . Czekam niecierpliwie na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Nienawidzę takich smutnych rozdziałów ;((((( 3 rozdziały do końca ale chyba nie chce go znać ;((((((((((((( Chciało by się napisać że czekam na next,,,,ale coś czuję że następne będą jeszcze smutniejsze ;((( @Takemeliam1d

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspominałaś kiedyś, że jest tego kontynuacja. Ją też będziesz tłumaczyć?
    PS Rozdziału nie będę komentować, z tego samego powodu, dla którego nie chcesz tłumaczyć takich jak ten.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest "You Again?" i jeśli będziecie chciały czytać, to będę tłumaczyć xx

      Usuń
  4. Dziewczyno... Ja tu tonę we własnych łzach :"c Te ff jest tak inne niż wszystkie pozostałe! Brak przekleństw i to że idealnie przelalas ich uczucia na słowa, sprawia że jestem jeszcze bardziej wzruszona ;"(

    OdpowiedzUsuń
  5. Boze placze!
    I to jak :(
    Toz to byla masakra jakas :((
    I tylko 3 zostaly??? :(
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  6. nie nie nie tylko nie tooooooooo
    jakaś masakra :(((((((((
    jak to 3 rozdziały :ccccccc
    '- Lorena, kocham cię.
    [..]
    - Ja ciebie też.'
    jezu to złamało mi serce :(
    czekam na następny @flayalive xx

    OdpowiedzUsuń
  7. :"( Eeee dobrze tak dupkowi, powinien powiedzieć jej wcześniej bez względu na wszystko

    OdpowiedzUsuń
  8. Płacze :c Wybacz za ostatni brak komentarzy, już jestem i moge komentować. Dawaj następny jak najszybciej. xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeny..... ;c Wiedziałam, że tak będzie... Może nie płakałam, ale zrobiło mi się tak smutno... Biedna Lorena. Widać, że kocha Louisa i na prawdę widać, że on ją też... Ale wcale się jej nie dziwie. To co zrobił... To jest po prostu.. No nie oszukujmy się. Okłamał ją i to w taki sposób... ;c
    Jejku a zostały tylko trzy rozdziały ;c Jest kontynuacja prawda?! Kochana musisz ją tłumaczyć! Po prostu musisz!!! Za bardzo zżyłam się z tymi bohaterami i całym tym opowiadaniem!! <3
    KOCHAM!! <33

    OdpowiedzUsuń
  10. Oh jej, tak mi przykro :< lubię ich ze sobą. 3 rozdizały jeszcze może stać się wszystko! :>

    OdpowiedzUsuń