niedziela, 6 lipca 2014

Rozdział 38

- Zadzwoń do mnie zaraz po tym jak pociąg się zatrzyma, okay? - poprosiłam po raz pięćdziesiąty - Albo przynajmniej napisz. Tak szybko jak dotrzesz na stację, słyszysz?
- Lori, jeśli będziesz tak robić, pojedzie beze mnie. - powiedziała niespokojnie, prawdopodobnie dlatego, że miałam ramię owinięte wokół jej szyi, więc za pewne ledwo mogła oddychać.
- Na to liczę. - skomentowałam.
- Lorena!
- Dobra, dobra. - odsunęłam się od niej i wydęłam usta - Będę tęsknić.
- Też będę za tobą tęsknić. - zrobiła taką samą minę jak ja i przytuliłyśmy się do siebie.
- Oh, no weźcie! - obie się zaśmiałyśmy na zirytowanie Louisa, który patrzył na nasze pożegnanie przez ostatnie pięć minut.
- Okay - odparłam, trochę niespokojnie i na serio puściłam Caitlyn. Kiedy na nią spojrzałam, miała wykrzywione usta.
- Obiecaj mi, że zaopiekujesz się moim skarbkiem?
Wywróciłam oczami; kochała swoje auto prawie bardziej ode mnie.
- Obiecałam ci to już dzisiaj chyba z 40 razy. - powiedziałam z uśmiechem, ale wkrótce zniknął z momentem, kiedy wróciłam do rzeczywistości. Zacisnęłam swoje usta w wąską linię i pomachałam jej, a ona zrobiła to samo, kiedy wchodziła do wagonu.
Jeśli nie byłoby tutaj Louisa, także zaczęłabym płakać. Nie wiedziałabym przez co, czy dlatego, że byłam smutna, bo Caitlyn wyjeżdżała, czy przez przerażenie. Hm, prawdopodobnie przez obie te rzeczy.
Zauważyłam, że usiadła obok okna, gdy wyjrzała przez nie i mnie zobaczyła, nadal tam stojącą. Uśmiechnęłam się do niej, machając po raz ostatni, zanim usłyszałam ponownie głos Louisa.
- Idziemy, kochanie. - powiedział mi cicho do ucha, zaczynając delikatnie odciągając mnie od pociągu. Dopiero, kiedy nie zdołałam ujrzeć pociągu, przestałam machać ręką. - Nie bój się o nią. - poczułam jak ramię Louisa mnie obejmuje - Będzie dobrze. 
Spojrzałam na niego, a on obdarował  mnie pocieszającym uśmiechem. Westchnęłam, po czym skinęłam.
- Taaa - powiedziałam niepewnie - Chyba masz rację.
- Dobra. Teraz, chcesz gdzieś iść? Może na kawę?
- Nie - odpowiedziałam natychmiast - Chcę jechać do domu. Jestem zbyt załamana tym, że Caitlyn wyjechała, by cokolwiek robić.
Louis przez chwilę milczał.
- Wow - odparł po minucie ciszy - Nie zrozum mnie źle, ale nie tak wyobrażałem sobie naszą pierwszą noc, bycia samemu w domu.
- Cóż, skarbie, jeśli oczekiwałeś szalonego, małpiego seksu... - wzruszyłam tylko ramionami zamiast dokończyć swoją wypowiedź. Patrzyłam jak mój chłopak się śmiał.
- Okay, serio, musisz przestać oglądać How I Met Your Mother. - zaraz po jego słowach, zaczęłam nerwowo kręcić głową, sprawiając, iż ponownie się zaśmiał.
- Ale to moje ulubione show! Ty tego nie zrozumiesz! - założyłam ręce na piersi i odbiłam się parę razy jak szłam, próbując wykonać punkt, kiedy Louis mnie objął ramionami i podniósł do góry. I oczywiście sprawił, że zaczęłam krzyczeć.
- Jeśli nie przestaniesz, będę musiał cię związać. - powiedział jak prowadził mnie przez ramię na kilka sekund, zanim mnie puścił.
- Ooh, ktoś tu czytał "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a"? - Louis natychmiast zaczął kręcić swoją głową na boki, a strach przeleciał przez jego twarz, co wywołało u mnie śmiech.
- Na pewno nie ja. - odpowiedział, potrząsając głową, a ja niespodziewanie owinęłam swoją dłoń wokół niego. Chwilę mu zajęło uświadomienie, co się dzieje, ale później objął mnie swoim ramieniem i przyciągnął do siebie.
- Czy to przynajmniej na chwilę oderwało cię od myśli o Caitlyn? - zapytał, a jego głos był poważniejszy niż przedtem. 
Westchnęłam, czując jakby kamień uderzył mnie w klatkę piersiową na wspomnienie o podróży mojej najlepszej przyjaciółki do domu.
- Jeśli mam być szczera, to tak, trochę.. A teraz, proszę, czy moglibyśmy o tym nie rozmawiać? - zapytałam niepewnie, rozglądając się. 
Właściwie to próbował mnie powstrzymać od myślenia na temat Caitlyn i pociągu, a teraz wiedziałam jak się czułam, gdy o tym nie myślałam. Nie chciałam znowu o tym myśleć.
- Dobra - powiedział Louis, całując mnie w głowę, kiedy doszliśmy do samochodu Caitlyn.
- Więc, co chcesz dzisiaj robić? Obejrzeć film, czy coś? - zapytał się, kiedy oboje zajęliśmy nasze miejsca w pojeździe.
- Cóż, właściwie... - jak o tym myślałam, to nie chciałam wracać do domu i cały czas być smutna; mieliśmy jeszcze tydzień, by spędzić go wspólnie, zanim wróci do Doncaster. A ja wiedziałam, iż nie chciał spędzić tych siedmiu dni patrząc na mnie, spoglądającą przez okno z obojętnym wyrazem twarzy.
- Możemy coś zrobić. - powiedziałam słodko, przyciągając uwagę Louisa podczas jazdy.
- Um, co masz na myśli? - zapytał nerwowo; doskonale wiedział, o czym mówiłam.
- Doskonale wiesz, o czym mówię. - powtórzyłam swoją myśl.
- Ale... A-Ale powiedziałaś, że nie chcesz szalonego seksu. - odparł szybko i poważnie, co wywołało u mnie śmiech.
- Może nie do końca szalony i w ogóle, ale... Możemy wyłączyć światła, zapalić świeczki, a ja mogłabym założyć czerwoną bieliznę, którą mi kupiłeś dla żartu.
Louis wypuścił drżący oddech. Sukces.
- Ubrałabyś to?
- Tak... A potem zrobilibyśmy to jak w tych filmach, no wiesz. Ty byś leżał na łóżku, a ja wyszłabym z łazienki, ubrana tylko w dwie rzeczy, a uśmiech na moich- hej! Co do cholery?! - mój uwodzicielski szept zamienił się w krzyk, kiedy Louis drastycznie przyspieszył.
- Co? - zapytał się Louis jakby nic się nie stało - Próbuję tylko dostać się do domu tak szybko jak to możliwe.
- O Boże. - zaśmiałam się, kręcąc głową; chłopcy. - Czemu?
Westchnął.
- Lorena, naprawdę nigdy nie spotkałem osoby, która otwierała drzwi w tak złym momencie, jak twoja przyjaciółka. - zerknął na mnie jak zaczęłam się ponownie śmiać. W sumie to miał rację; jak wiele razy Caitlyn nam przeszkodziła? Osiem? Dziewięć? Przysięgam, kiedy tylko się zaczęliśmy całkować, ona pojawiała się znikąd.
- I, um... Mam do ciebie prośbę. - przestałam się śmiać i spojrzałam na Louisa; jego wzrok był skupiony na drodze jakby na serio nie chciał się odwrócić.
- Jaką? - zapytałam nie myśląc o tym, czy to dobrze, czy źle.
- Cóż... Rozmawiałem z moją mamą i... Powiedziała, że cieszyłaby się, gdybyś pojechała ze mną do Doncaster. - Louis przełknął ślinę i nawet wtedy na mnie nie spojrzał. Co było dobrą rzeczą, bo byłam pewna, iż oczy wyszły mi z orbit.
- Ty tak na poważnie? - położyłam swoją dłoń na klatce piersiowej, czując jakbym miała dostać w każdej chwili zawału serca.
- Po prostu tak myślałem, okay? Wiem, że prawdopodobnie też chciałabyś pojechać do domu, ale-
- Z przyjemnością! - ucieszyłam się, co sprawiło, że Louis w końcu na mnie spojrzał.
- Naprawdę?
- Tak! O mój Boże! - wybuchnęłam śmiechem tak, iż musiałam zasłonić swoje usta dłońmi; miałam poznać rodzinę swojego chłopaka. W realu.
- Ale jesteś na pewno tego pewna? - zapytał się z uśmiechem na twarzy; wiedział, iż byłam, ale rozumiałam, że nie mógł w to uwierzyć.
- Tak. - odparłam poważnie, zanim ponownie się wyszczerzyłam - To znaczy, nie miałam w planach jechać do domu tego lata, co oznaczałoby, że byłabym sama w mieszkaniu aż do powrotu Caitlyn i-
Błyskawicznie przypomniałam sobie  o Caitlyn.
- I dlaczego do jasnej cholery ona jeszcze do mnie nie zadzwoniła, Jezu Chryste! To już 15 minut, pociąg mógł się już wykoleić! O mój Boże. - ot tak, mój humor się zmienił, a ja siedziałam z założonymi rękami na siedzeniu.
- Hej, hej. - powiedział Louis, nie patrząc na mnie - Mówiłem ci, żebyś się nie martwiła, tak? Możliwe, że śpi albo coś.
- Mogła przynajmniej mi napisać! - krzyknęłam - Doskonale wie, że się o nią martwię, kiedy-
Podskoczyłam  na swoim siedzeniu, gdy poczułam wibrację swojego telefonu, po czym wyjęłam go z kieszeni. Lepiej, żeby to była ona, pomyślałam.
Na szczęście, to naprawdę była Caitlyn, a przynajmniej wiadomość od niej. Chociaż moje niedowierzenie natychmiast zniknęło, kiedy zauważyłam, iż napisała do mnie... Na Facebook'u. Pieprzone powiadomienia.
- O rany. - jęknęłam, co sprawiło, że Louis na mnie zerknął.
- To ona? Wszystko dobrze?
- Nie wiem! - wyrzuciłam dłonie w powietrze - Napisała mi na Facebooku! Ugh, powinnam się domyślić, że nie ma kasy na koncie, tylko internet... Jest tu jakieś wi-fi? - zaczęłam podnosić telefon ku górze po całym samochodzie, szukając jakiegokolwiek sygnału, jednak wiedziałam, że to na nic; byliśmy na pieprzonej autostradzie.
- Proszę, poczekaj dopóki nie wrócimy do domu. - powiedział Louis, ale ja zaczęłam kręcić głową.
- Nie! Co, jeśli nie jest z nią dobrze? Co jeśli ta sama  rzecz się wydarzyła? Co, jeśli umrze zanim dotrzemy do domu? - Zanim jeszcze bardziej oszalałam, Louis wyjął swój telefon z kieszeni i rzucił go na moje kolana.
- Użyj mojego, też mam darmowy internet. - odparł, co zabrzmiało jakby był zirytowany, ale obdarował mnie uśmiechem, który odwzajemniłam.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - odpięłam pasy, więc mogłam go przytulić, a Louis zaczął się śmiać, kiedy objęłam go ramionami.
- Dobra, dobra, teraz siadaj i zapnij pasy. Nie chcę żadnych wypadków na drodze.
Usiadłam i zrobiłam to, o co mnie poprosił, odblokowując szybko jego telefon, jednak moim oczom ukazała się ta sama rzecz, co ostatnim razem, gdy chciałam naruszyć jego prywatność. Hmpft.
- Odblokuj, proszę? - złączyłam swoje usta jak pokazałam mu telefon w powietrzu, a on szybko narysował jakiś wzór, nie odwracając wzroku od jezdni. Trzy razy musiał powtarzać tę czynność, aby zrobić to poprawnie, ale kiedy to zrobił, byłam przekonana, iż słyszę śpiew aniołów.
- Yay! - ucieszyłam się i nacisnęłam niebieską ikonkę, oczekując na napis "wpisz swój e-mail". Ale podobnie jak przedtem spodziewając się "przesuń, by odblokować", tym razem, nie dostałam tego, na co czekałam; odwrotnie, Louis nadal był zalogowany.
I wyglądało na to, iż nie wyłączył całkowicie aplikacji, gdyż moim oczom automatycznie pokazała się skrzynka odbiorcza. Oh, yay.
Po tym jak sobie to uświadomiłam, zaczęłam szukać 'wyloguj', nie patrząc na wiadomości. Ale jak się spodziewałam, nie udało mi się.
Nie zawiodłam się, ponieważ chciałam zobaczyć, z kim pisał, czy coś; zawiodłam się, gdyż ujrzałam swoje imię wymienione kilka razy. Wraz ze słowami "zakład" i "ośmielić się".
Zmarszczyłam brwi, zapominając o tym, by nie naruszać jego prywatności, i spojrzałam na pierwsze kilka słów wiadomości, nie otwierając jej. A powiedzenie, że byłam zaskoczona tym, co tam było napisane, byłoby niedomówieniem.

Więc jak idzie twoja akcja z Loreną? Słyszałem o tym od Rhys'a i...

To prawda, że próbowałeś zaciągnąć Cloe do łóżka i ci się nie udało? Lol, omg. Nigdy...

Jesteś żałosny. Lol. Poproszenie Cloe o to, by była twoją dziewczyną i pieprzenie  jej...

Serio, stary, założyliśmy się dwa miesiące temu. Kiedy zamierzasz...

Zawsze myślałem, że Lorena jest inteligentną dziewczyną, ale omfg, jeśli się...

Żal mi Loreny lol. Nie zasługuje na takie coś...

Ludzie mówią, że nadal nie spałeś z Cloe. Poddałeś się?

Byłam zaskoczona tym ostatnim. W sumie to nie tylko tym, ale tym, że uświadomiłam sobie, o co chodzi, w połowie, jakby. Byłam częścią zakładu, w których chodziło o Louisa i o seks?
Pierwszą rzeczą, jaką chciałam zrobić, to zapytać się Louisa, co się dzieje, i o co biega z tymi wiadomościami, które były tylko o jednym. Ale jeśli bym to zrobiła, pomyślałby, że wściubiam nos w nie swoje sprawy, ale naprawdę tak nie było. To przez przypadek.
Ale on tego nie wie, więc zdecydowałam się przed nim udawać.
- O kurde! - powiedziałam głośno, będąc pewną, iż zwróciłam jego uwagę.
- Co jest? - sukces.
- Nie wylogowałeś... To cholerstwo przekierowało mnie na twoją skrzynkę odbiorczą! - spojrzałam na niego szybko, by obserwować jego wyraz twarzy. Jeśli nic by się nie działo, powiedziałby tylko "wyloguj się i zaloguj", czy coś takiego. Ale ku mojemu przerażeniu, jego twarz stała się bezbarwna, a oczy pełne przerażenia. Coś było definitywnie nie tak.
- Daj mi to. - nawet nie czekał na moją odpowiedź; wziął swój telefon, klikając w ekran zanim ponownie mi go dał - Proszę. - powiedział i kiedy spojrzałam w dół, zauważyłam, że się wylogował.
- Chociaż... - zaczęłam ponownie, nie zawracając sobie już głowy komórkę w dłoniach - Zauważyłam tam kilka razy swoje imię.
- Przeglądałaś moje wiadomości? - zapytał szybko.
- Nie, i wygląda na to, że ty też nie. - powiedziałam poważnie, pamiętając, że wiadomości były jasno niebieskie, co oznaczało, iż nie były otwierane.
Louis nic nie mówił przez chwilę, ale zauważyłam jak ściska mocniej kierownicę, a jego oddech staje się cięższy.
- O Boże.
- Co to było? - warknęłam.
- N-Nic, nic... Lorena, te wiadomości... To nic takiego.
Wpatrywałam się w niego przez kilka sekund.
- Nie, to na pewno jest coś. Louis, nie patrz tak na mnie, wiem, co widziałam!
- A co widziałaś?
- Coś o zakładzie, a ja jestem jego częścią.
Znowu nic nie powiedział; tym razem, przełknął kilka razy ślinę, co wyglądało jakby miał problemy z oddychaniem. Innym razem, zapytałabym się go, czy wszystko gra, ale teraz, taki widok sprawiał, iż byłam tylko bardziej wkurzona.
- Mógłbyś wyjaśnić? - uniosłam brwi ku górze.
Wziął kilka kolejnych głębokich wdechów.
- Okay - odpowiedział w końcu - Tylko... Obiecaj mi, że się nie wkurzysz.
- Jestem wkurzona.
- Więc obiecaj mi, że nie będziesz jeszcze bardziej.
- Jestem!
Louis ponownie westchnął, spuszczając głowę w dół, a następnie ponownie spojrzał na przednią szybę.
- Dobra. To jest, um... Kilka miesięcy temu, moi przyjaciele, oni, um, założyli się ze mną... No wiesz...
- Że się ze mną prześpisz? - dokończyłam za niego, czując jakby moje serce tonęło.
- Uh... tak. - tego się najbardziej obawiałam - Ale to nie wszystko, przysięgam! Jesteś dla mnie naprawdę specjalna i-
- Czekaj - przerwałam mu - Mówisz, że założyłeś się ze znajomymi, że mnie przelecisz i.. To dlatego nigdy nie zostawiałeś mnie samej?
- Cóż, jeśli tak czujesz...
- Słucham?
- Tak, tak było.
Wpatrywałam się w niego przez kilka sekund. Nie miałam pojęcia jak się czułam; czy byłam wściekła, oburzona, czy zmieszana. Prawdopodobnie wszystkie trzy. Ale najbardziej zmieszana.
- Wykorzystałeś mnie? - zapytałam dosadnie, po tym jak odwróciłam od niego wzrok.
- Nie, Lorena, to nie jest tak jak myślisz! Już cię nie wykorzystuję, ja-
- Więc wykorzystywałeś mnie? - weszłam mu w słowo. Mój własny oddech zaczynał być coraz cięższy, kiedy wszystko to, co powiedział dotarło do mojego mózgu. Jego milczenie było odpowiedzią, jaką potrzebowałam. - Zatrzymaj samochód.
- Kochanie, posłuchaj mnie!
- Nie. Zatrzymaj samochód.
- Słuchaj, jeśli chciałem cię wykorzystać, zostawiłbym cię po tym jak pierwszy raz uprawialiśmy seks!
- Co próbowałeś zrobić. - odparłam bardziej do siebie, kiedy przypomniałam sobie o jego koszmarze. Po prostu chciał mnie zostawić, ponieważ dostał to, czego chciał. - Zatrzymaj samochód.
- Lorena, proszę.
- Louis, powiedziałam, zatrzymaj samochód. - odparłam jak najspokojniej tylko potrafiłam, a fakt, że właśnie się o wszystkim dowiedziałam sprawiał, iż zaczynało kręcić mi się w głowie. Aż do teraz, całkowicie zapomniałam o Caitlyn i pociągu. Jedyną rzeczą w mojej głowie był powód, dla którego Louis i ja byliśmy razem; zakład. Wyzwanie. I tym własnie dla niego byłam; wyzwaniem.
- Jesteśmy na środku mostu-
- Zatrzymaj ten pieprzony samochód!


******
BOOM.
Nie macie nawet pojęcia jak było mi smutno, kiedy pierwszy raz, w grudniu, czy w styczniu przeczytałam ten rozdział i kolejny i następny i ostatni.
Nadal nie mam internetu w domu, a ten rozdział dodaję od Ewy, która udostępniła mi swojego laptopa. Wiem, że tego nie czyta, ale dziękujcie jej! Gdyby nie to, rozdział pojawiłby się pod koniec tygodnia 😁

9 komentarzy:

  1. O KURWA KURWA NIE DOBRZE NIE DOBRZE
    nie mogła sie o tym dowiedzieć, kurwa kurwa kurwa..
    szkoda mi Loreny, a Lou powinien jej był powiedzieć na samym początku....
    wszystko sie zjebało
    EWOOOOOOO DZIEKUJĘ ŻE UDOSTĘPNIŁAŚ JEJ SWOJEGO LAPTOPA! ILY ♥
    czekam na następny @flayalive xx

    OdpowiedzUsuń
  2. kurwa tego się właśnie bałam najbardziej... Że dowie się w jakiś chujowy sposób.. I wcale jej się nie dziwie, że jest wkurwiona.. Kto by nie był na jej miejscu? JA PIERDOLE LOUIS! Już od dawna było wiadome, że powinieneś jej to powiedzieć zanim to wszystko zaszło tak daleko... Ale nie, on facet (czyt. idiota o nieludzko debilnym sposobie myślenie i analizowania rzeczywistości) wie przecież najlepiej... Zjebałeś Tomlinson co tu dużo mówić.. Teraz po prostu to KURWA napraw, bo ci nogi z dupy powyrywam!!!!
    Grrrrrrr... Mam nadzieje, że nowy rozdział pojawi się już niedługo, bo nie lubię żyć w niepewności co będzie dalej...
    Kocham!! <3

    Ps. Podziękuje Ewie za jej komputer :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kuzwa i sie dowiedziala.
    I w taki sposob.
    Fuck.
    Az mna miota od wszystkich mozliwych stron.
    Widac, ze przeciez mu naprawde na niej zalezy, a tu sie dowiedziala.
    Oby sie to wszystko nie zjebalo, no.
    Bo to nie bd mialo wtedy sensu.
    A mieli razem jechac do Doncaster i wgl.
    Uuuuugh!!! -.-
    Ps. Ewcia geniuszu, ilysm <3
    @TheAsiaShow_xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że nie może wejść do głowy Lou i zobaczyć jak bliski jest powiedzenia że ją kocha... Wtedy wszsytko byłoby łatwiejsze. Z drugiej strony sam sobie na to zapracował. Mimo to strasznie słabo, że chwilę po tym jak zgodziła się jechać do Doncaster musiała się dowiedzieć. Nie wiem co ona teraz planuje, szczególnie że są na moście, ale Tommo nie będzie miał łatwo by znowu wkraść się w jej łaski, jeśli to w ogóle możliwe...
    Mam nadzieję, że będziesz mieć od kogo dodać następne rozdziały, bo wyczekuje ich z niecierpliwością, szczególnie, że z tego co piszesz to już do samego końca nie będzie kolorowo :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest mi tak strasznie smutno :( mam nadzieje że wszystko sie uloży i Lorena wybaczy Louisowi... czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie powiem, że nie jest mi smutno bo jest. Gdyż wiemy co Louis czuje, ale ma też za swoje.. cóż, wszystko zawsze do nas wraca.

    OdpowiedzUsuń
  7. nieeeeeeeeeeeeeee TYLKO NIE TO ;(((((((((((((((((( I DLACZEGO TA PIĘKNA HISTORIA MUSI SIĘ TAK CHUJO*** ZAKOŃCZYĆ DLACZEGO?????????? CZEKAM NA NEXT ;( @tAKEMELIAM1D

    OdpowiedzUsuń
  8. Smutny rozdział. Ale Lorena musiała sie kiedyś dowiedziec prawdy

    OdpowiedzUsuń
  9. nie,a było już tak pięknie.mam nadzieje , że się pogodzą.rozdział genialny i czekam na next

    OdpowiedzUsuń