piątek, 29 sierpnia 2014

YA: Rozdział 13

- Dobra - Louis westchnął jak zrobił kilka kroków w moją stronę. Powoli usiadłam z powrotem na kanapie, czując jakby serce miałoby wyskoczyć mi z piersi. W prawdzie to się prawie stało jak usiadł obok mnie i wyjął poprzednie papiery z pudełka. Wziął je trochę zdenerwowany, ale nie zamierzałam go do niczego zmuszać. Dla mnie także to było stresujące. - Co.. Co chcesz wiedzieć? - po trzech i pół minucie to było jego pierwsze pytanie.
Przełknęłam ślinę i wyprostowałam się, próbując się zrelaksować tak bardzo jak mogłam. 
- Um, dlaczego napisałeś te piosenki? - pochyliłam się ponownie, by spojrzeć na kartki - To znaczy, co one mają wspólnego ze mną?
Uniosłam na niego wzrok, by widzieć jego twarz; był twardy, prawdopodobnie dlatego, że próbował ukryć zdenerwowanie. Dobrze mu szło.
- Wszystkie, czy tylko te? - wiedziałam, że to przeciąga, ale westchnęłam.
- Te cztery. Do reszty przejdziemy później.
Na moje zdanie, Louis przełknął ciężko ślinę i pokiwał głową. Wziął do rąk jedną z kartek, której tytuł brzmiał You and I. Znowu zamierzał to robić zgodnie z datami.
- Ta - zaczął, wzdychając - Ta... pamiętasz ten wieczór, kiedy rozmawialiśmy o naszych eks?
Musiałam na niego spojrzeć jakbym nie potrafiła sobie tego przypomnieć.
- Um, pierwszy raz, gdy o nich mówiliśmy?
- Yeah, jak powiedziałaś mi o Flynnie, a ja tobie o Monique.
Podobało mi się to z jaką łatwością jej imię wyleciało z jego ust, to pokazywało, iż całkowicie z nią skończył, w przeciwieństwie do czasu, kiedy się spotykaliśmy. Ona była powodem, dla którego połowa naszej uczelni myślała, że był jakoś dziwnie chory.
Skinęłam głową po raz kolejny, a on odwrócił ode mnie wzrok, wracając nim na kartkę.
- Pamiętasz... Pamiętasz jak mi powiedziałaś, że nie lubisz, gdy się cię okłamuje? I zapytałaś, czy mam inne sekrety albo coś takiego?
W końcu ten dzień do mnie powrócił; wtedy zapytał się mnie o chodzenie. Jeśli to by nie miało miejsca, z pewnością bym tego nie pamiętała. Mogłam odtworzyć jakieś 75%.
- Yeah, kiedy-
- Zaczęliśmy się oficjalnie spotykać, yeah. - Louis dokończył moje zdanie, a malutki uśmiech pojawił się na jego twarzy, jednak zniknął po jakiś 2,2 sekundy później. - Cóż... nie wiesz tego, ale kiedy wracałem po tym do swojego dormitorium, szczęśliwy, że powiedziałaś tak... Nie potrafiłem powstrzymać się przed myśleniem o tym, dlaczego nie powiedziałem jej o zakładzie? Była ku temu idealna okazja, a jak się teraz dowie to mnie cholernie znienawidzi.
Odetchnęłam śmiechem na jego ironiczną myśl, ale Louis wyglądał na naprawdę poważnego.
- I wiesz co, pierwszy raz jakby... Bałem się stracić dziewczynę. A będąc tą osobą, którą byłem, nie potrafiłem w to uwierzyć. Dlaczego miałbym się tak tobą przejmować, dopiero co zostałaś moją dziewczyną i nawet jeszcze ze sobą nie spaliśmy.
Uniósł piosenkę w powietrze tak, byśmy mogli ją widzieć bez pochylania się, czy coś i się odwrócił, by na mnie spojrzeć.
- I uświadomiłem sobie, że to dlatego, iż cię kochałem.
Serce prawie mi się zatrzymało.
- Ta myśl sprawiała, że zatrzymywałem się na środku schodów i śmiałem się przez chwilę nawet, nie potrafiłem się powstrzymać. Jakby, co? Ja? Louis Tomlinson zakochany w dziewczynie, z którą dla zakładu miałem się przespać? Nie. A potem, idąc schodami do góry, poczułem jakbym miał ciężar na ramieniu, no wiesz, jakbym starał się przekonać samego siebie, iż cię nie kocham... To było cięższe. Kiedy dotarłem do swojego dormitorium, zacząłem o tym myśleć...
Louis spojrzał w sufit, kołysząc się w tył i przód, w ten swój słodki sposób.
- Co jeśli naprawdę coś czuję do tej dziewczyny? To byłby koniec świata, prawda? Tak.
Urocze było to, w jaki sposób odpowiadał na swoje własne myśli, ale fakt, że uśmiechał się na to całe wspominanie sprawiał, iż zaczynałam być trochę niespokojna.
- Jednak później... Później pomyślałem o zakładzie, i tym jak Zach non stop mi groził, że ci powie, a ja po prostu... Nie mogłem sobie wyobrazić nawet jakbym się czuł, gdybyś się o tym dowiedziała i jak coś by się stało i...
Zatrzymał się, tym razem na dobre. W międzyczasie, oparłam się na swoim siedzeniu, starając się nie rozpłakać. Jego największy koszmar - ja, dowiadująca się o zakładzie i zostawiająca go - ziścił się.
A przez to, iż ja podjęłam decyzję, że to drugie się stało, jeszcze bardziej miałam ochotę się rozbeczeć.
- W zasadzie - westchnął Louis jak się wyprostował, spoglądając na wersy - Tę napisałem, gdy po raz pierwszy uświadomiłem sobie, że cię kocham, ale tak naprawdę, naprawdę. To było wtedy jak wróciłem z twojego dormitorium. Widzisz te wersy? - przysunął bliżej kartkę i wskazał zwrotkę palcem - Możemy doprowadzić to do końca, nic nie może stanąć między nami, i tak dalej, i tak dalej. Dotarło to do mnie, kiedy myślałem o tym jak dowiadujesz się o tym gównie. Naprawdę sądziłem, że moglibyśmy przez to przejść, jeśli kiedykolwiek by to miało miejsce, ale...
Byłam święcie przekonana, iż powodem, dla którego zamilkł nie było to, że wiedziałam, co zamierzał powiedzieć, ale to, że nie mogłam powstrzymać łez.
- Przepraszam - jęknęłam, zakrywając swoją twarz dłońmi, nie potrafiąc patrzeć mu w oczy - Tak bardzo cię przepraszam.
- Hej. - Louis prawie szepnął, a jak poczułam jego dłoń łapie mój nadgarstek - Co się stało, to się nie odstanie. Jesteś teraz ze mną, nie popełnimy tych samych błędów i to się liczy. - pocałował moją skroń jak przyciągnął mnie do siebie na kolana, a ja natychmiast objęłam go ramionami, kładąc głowę w zagłębieniu jego szyi. Nie potrafiłam robić tego z kimkolwiek innym i czuć tego samego; był tym jedynym, bez wątpienia. Louis był dla mnie tym jedynym.
- Przepraszam. - Racjonalna część mojego mózgu świadoma była tego, że mi wybaczył i mogliśmy iść do przodu. Ale ta część, która była w nim zakochana, nigdy nie przestanie przepraszać za swoją głupotę.
- Zamknij się już. - zachichotał, pocierając moje ramię i odłożył You and I na stół, biorąc kolejną. Zerknęłam na nią; Strong. - Tę - westchnął, a ja poczułam jak kręci głową  - Tę napisałem w wieczór, kiedy dowiedziałaś się o tym. No wiesz, do tego czasu zdążyłem się do ciebie przyzwyczaić. Wiedziałem, że cię kocham, mógłbym nawet przyjąć za ciebie kulkę, ale tamtej nocy.. Jezu Chryste. Uświadomiłem sobie, uh, uświadomiłem sobie jak strasznie spierdoliłem, a wszystko przez to cholerstwo, przez to miałem cię stracić. Wiedziałem, że z nami koniec w momencie, kiedy mi powiedziałaś, iż potrzebujesz przerwy, ale jakaś mała część miała nadzieję, że przez to jakoś przejdziemy.
Ponownie uniósł papier w powietrze tak jak zrobił to z poprzednią piosenką.
- Ta mała część mnie napisała Strong. Część mnie wierzyła w You and I.
- Jeśli chcesz mnie zabić, weź po prostu nóż kuchenny, będzie to powolne i bolesne. - mruknęłam, przecierając oczy. Louis się zaśmiał na moje słowa, ale mówiłam na poważnie. Naprawdę czułam się tak jakby próbował mnie dobić, w najwolniejszy i najboleśniejszy sposób, jaki istniał.
- Sama o to prosiłaś. - nie byłam zbyt pewna, czy mówił o tym, że go poprosiłam go powiedzenie mi o piosenkach, czy o tym, iż dałam mu powody do ich napisania dwa lata temu. Wolałam nie pytać; to by mnie żywcem spaliło. - Dobra - powiedział, odkładając Strong na stół, a potem biorąc kolejną piosenkę. - Half a Heart. Yeah, po dacie możesz powiedzieć, że to było po tym jak zerwaliśmy.
- Dlaczego nadal o mnie myślałeś? - zdecydowałam się odezwać, po raz pierwszy.
- Um, co? - był zmieszany.
- Napisałeś to jakoś cztery miesiące po naszym rozstaniu. Czemu? Czemu nadal byliśmy w twojej głowie?
Spodziewałam się jego westchnięcia, może podrapania się po karku i dania mi dziwnej odpowiedzi, tak jak to robił dotychczas, jednak ku mojemu zaskoczeniu, zaczął się śmiać.
- Czy nie jest to oczywiste? Byłem w tobie zakochany.
Ponownie przełknęłam ślinę, czując jak serce podchodzi mi do gardła, kiedy posłał mi spojrzenie typu: 'dziewczyno, jesteś głucha czy ślepa?'. Po kilkukrotnym zamruganiu i kręceniu głową na mnie jakby był ze szpitala psychiatrycznego, westchnął i przeniósł swój wzrok na kartkę.
- Poza tym... Gdy się rozstaliśmy, myślałem, że wrócę do bycia tą samą osobą, którą byłem zanim cię poznałem. Amantem, pijakiem, nie ważne. Ale... tak się nie stało. To mnie bardziej odrzucało.
Louis wziął głęboki oddech, a mi się serio wydawało, że zamierzał zrzucić na mnie jakąś mega bombę.
- Raz koledzy wyciągnęli mnie z mieszkania i zmusili do pójścia do klubu. Była około pierwsza nad ranem, kiedy pozwolili mi wyjść z tego cholernego miejsca, upewniając się, że mam obok siebie jakąś lalunię. I gdy siedziałem w swoim mieszkaniu, o wpół do drugiej nad ranem, z dziewczyną na kanapie, nie potrafiłem powstrzymać się od wyobrażania sobie jak by to było, gdybyś tam była. No wiesz, moglibyśmy wyjść razem to tego klubu, tańczyć, pić, uprawiać szalony seks jak byśmy wrócili do domu...
Nawet przez łzy nie potrafiłam się na to nie zaśmiać.
- Właśnie... stąd to się wzięło, nie wiem. Pamiętam jak pisałem to z godzinę. Kiedy się obudziłem rano, czułem się jak 'jakim kurwa cudem udało mi się to zrobić? Czy to byłem ja?'
Wyprostowałam się na jego kolanach i wzięłam głęboki oddech. On mówił i wyjaśniał, jednak to się tutaj czułam chyba bardziej wyczerpana. Znał swoje powody od bardzo dawna, ale i tak miażdżyły mi mózg.
- Ale, yeah, to byłem ja. - mruknął jak odstawił trzecią piosenkę na stół i wziął ostatnią. Tą, która interesowała mnie najbardziej. - Um... - to było pierwsze, co powiedział, kiedy spojrzał na Happily. Słuchałam, oczekując na to aż coś powie. - Widziałaś datę?
- Mhm.
Odetchnął śmiechem.
- Założę się, że to zabawne.
- Napisałeś ją dwa miesiące temu. - powiedziałam jak odchrząknęłam - Nawet mniej, właściwie. Jaka historia się za tym kryje?
- Ah, cóż, wiesz... Pamiętasz jak odwoziłem cię do domu po pracy? Padał deszcz, a twoja komórka padła. - tak jak myślałam.
Skinęłam głową, zachęcając go do kontynuowania wypowiedzi.
- Powiedziałaś mi kilka rzeczy o Ashtonie i... Nie wiem. Nigdy nie potrafiłem wyobrazić cię sobie z kimś tak.. tak złym dla ciebie. Zaczęło się od tego jak porównywałem siebie z nim i.. I wtedy pojawiło się Happily.
Chciałam coś powiedzieć, jednak mnie wygryzł, znowu.
- Bo wiedziałem. Wiedziałem, że byłem dla ciebie lepszy i to nie był po prostu tryb zazdrosny eks chłopak. Autentycznie, no wiesz...
Odetchnął i rzucił okiem na kawałek kartki.
- Autentycznie myślałem, że będziesz ze mną szczęśliwsza niż z nim. To głupie, bo nie miałem pojęcia jak szczęśliwa z nim byłaś, po prostu... Wiedziałem. Proste.
Louis odłożył czwartą piosenkę na stół i westchnął, jedna z jego dłoni powędrowała do mojej talii, podczas gdy druga pozostała na moim udzie.
- Powiedziałbym, iż był to miły spacer poprzez wspomnienia.
Patrzyłam na utwory jak położyłam głowę na jego ramieniu. Cztery piosenki, tylko cztery sprawiające, że chciałam zakryć się kołdrą i spędzić cały dzień płacząc. Harry powiedział, że było ich sześćdziesiąt; jeśli napisał je na podobne okazje i mi o tym powie, możliwe, iż umrę. Po prostu się zapowietrzę.
- Więc... - zaczął jak wsadził twarz w moje włosy - Masz teraz jakieś pytania? - jego głos był zagłuszony  przez moje włosy, ale cieszyłam się, że go usłyszałam.
- Właściwie to tak. - powiedziałam, prostując się - Um... To nie ma nic wspólnego z piosenkami, czy coś, ale.. Jak zamierzałeś udowodnić swoim kolegom, że, no wiesz... uprawiałeś ze mną seks?
Louis natychmiast spuścił w dół swoją głowę, oczywiście będąc zirytowanym moim pytaniem.
- Nie odpuścisz, prawda?
- Chcę tylko kilku odpowiedzi, to wszystko.
- W takim razie, dobra. - westchnął - Um... Miałem im pokazać prezerwatywę.
Chciałam skinąć, kiedy przypomniałam sobie o czymś i zmarszczyłam brwi.
- Ale... nie założyłeś prezerwatywy, kiedy pierwszy raz spaliśmy ze sobą . - moje zmarszczenie się  powiększyło jak na niego spojrzałam - Nigdy jej nie założyłeś jak spaliśmy ze sobą.
- Yeah, tylko dlatego, że mi powiedziałaś, iż zażywasz tabletki. - powiedział jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Nie miałem ku temu powodu.
Odetchnęłam, śmiejąc się odrobinę i oczekując na to, że powie za chwilę, iż żartuje albo coś; ale tak się nie stało.
- A przyjęcie zakładu nie było powodem?
Louis spojrzał na swoje kolana, a na jego ustach pojawił się uśmiech.
- Dopóki tego nie zrobiliśmy, nie.
Wpatrywałam się w bok jego głowy kilka sekund, po czym pokręciłam swoją.
- To jest to.
- Woah, gdzie ty idziesz? - chwycił moją dłoń jak zamierzałam wstać.
- Wyskoczyć przez okno, bo przez ciebie chcę umrzeć.
Louis zaśmiał się na moje słowa i ponownie przyciągnął mnie do siebie.
- Chodź - wyszczerzył się - Prosiłaś o to.
Ostatecznie pozwoliłam mu przysunąć mnie do niego, tylko tym razem usiadłam na jego kolanach okrakiem. Nie sądziłam, że oczekiwał, iż to zrobię, bo widziałam w jego oczach zaskoczenie.
- Jakieś inne pytania? - zapytał jak jego dłonie zsunęły się do dołu moich pleców.
- Yeah - odparłam najpoważniejszym tonem, na jaki było mnie stać - Dlaczego mu powiedziałeś, że mam na imię Grace?
Jego ręce się zatrzymały.
- Co?
- Harry'emu, powiedziałeś, że mam na imię Grace. Czemu to zrobiłeś?
Powoli pokiwał głową i nawilżył swoje usta, a jego dłonie ponownie się poruszyły.
- Kiedy pierwszy raz mu powiedziałem o piosenkach i tym, komu je zadedykowałem... cóż, powiedział sporo gówna o tobie, jeśli mam być szczery. Że 'nie może uwierzyć w to, iż odeszłaś od takiego kolesia jak ja'. Przesiedziałem dosłownie z dwadzieścia minut słuchając o tym, że Lorena zrobiła to, Lorena zrobiła tamto...
Miałam ochotę się go zapytać, co 'to' i 'tamto' dokładnie znaczyło, ale szczerze to odpowiedzi by mnie przeraziły.
- A znając Harry'ego Styles'a, byłem pewien, że jakoś to przy tobie skomentuje. Nie chciałem, żeby to się wydarzyło.
Położyłam dłonie na jego policzkach, pocierając kciukami jego skórę. Jego nieogoloną skórę.
- Jesteś prawdziwy?
Na moje pytanie, zaśmiał się. Oczywiście, że to zrobił.
- Co?
- Jesteś po prostu... Jesteś idealny, wiesz? Nie potrafię znaleźć w tobie żadnej wady. Jesteś prawdziwy?
Moje wyjaśnienie sprawiło, iż zaśmiał się bardziej.
- Kochanie, rozejrzyj się - zrobiłam to, o co mnie prosił - Jestem niechlujny, leniwy, nie przejmuję się brudnymi naczyniami albo praniem. Nigdy nie ścielę rano łóżka i-
- Shh - przyłożyłam palec do jego ust - Nie zmuszaj mnie do tego, bym chciała znowu wyskoczyć przez okno.
Spodziewałam się usłyszeć jego śmiech, jednak on tylko skinął.
- Nie zrobię tego. - szepnął i odsunął moją dłoń od jego ust, a jego kciuk i palec wskazujący powędrował do mojego podbródka.
Swoje dłonie przesunęłam do jego włosów jak nasze usta się spotkały i byłam zaskoczona, kiedy usłyszałam jego jęk. Zachęciło mnie to do kontynuacji sprawiania mu przyjemności, więc przesunęłam usta na jego szyję, gdzie zrobiłam mu malinkę. Zaznaczając swój teren.
- Jesteś taka seksowna, gdy to robisz, wiesz? - Louis w połowie jęknął - Upewniając się, żeby każdy wiedział, że jestem twój. Lubię tę stronę.
Moje usta uformowały się w uśmiech, jednak zniknął on, gdy poczułam jego dłonie na guziku od moich jeansów.
- Czekaj - odetchnęłam, siadając, by móc widzieć jego twarz - Nie... Nie potrafię naprawdę...
Wpatrywał się we mnie przez kilka sekund, zmieszany moją nagłą zmianą humoru, ale potem zamknął swoje usta i skinął, wyglądało na to, że rozumiał.
- Łapię, nie jesteś gotowa. W porządku.
- Co? - prawie krzyknęłam - Nie, to nie tak! Po prostu... Ja-
Uwalniając mnie od niezręczności, Louis złapał moją szczękę w swoją dłoń, zmuszając do tego, bym była do niego odwrócona twarzą.
- Spójrz mi w oczy i powiedz, że jesteś gotowa.
- Ja.. - chciałam tak bardzo powiedzieć tak, jestem gotowa, proszę weź mnie na tej cholernej kanapie, a potem na podłodze, później w kuchni na ladzie może, nawet na zmywarce. Ale nic z tego nie wyszło.
- W porządku. - zapewnił mnie - Zerwałaś dwa tygodnie temu. Byłem zaskoczony tym, że powiedziałaś, iż jesteś moją dziewczyną.
Serce mi stanęło w klatce; zgadywałam, że nawet po tym nie byliśmy oficjalnie razem.
- Więc.. gdzie teraz jesteśmy?
Posłał mi spojrzenie pod tytułem 'nie jestem pewny', ale kilka chwil później się uśmiechnął.
- Teraz - zaczął jak chwycił moje uda i przechylił się na bok, wyciągając moje nogi przez jego kolana. - Jesteśmy na mojej kanapie, oglądając powtórki Lat '70.
Zaśmiałam się jak wziął pilota i włączył telewizor. Przyglądałam się jak próbuje zrównoważyć pilota na moich lekko ugiętych kolanach, uświadomiłam sobie, że może nie byliśmy oficjalnie razem, ale kochałam to, gdzie teraz byliśmy. Kochałam to. Kochałam go.




*****
Męczyłam się z tym rozdziałem tydzień! Uwierzcie lub nie, ale na początku myślałam, że jest nudny, jednak teraz to... BOŻE, uwielbiam ten rozdział!!

6 komentarzy:

  1. też uwielbiam ten rozdział!
    To miłe że wyjaśnił jej znaczenie piosenek aw
    czekam na następny @flayalive xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. BOŻE JAKI PIĘKNY ROZDZIAŁ ;O
    CUDO !!
    WYJAŚNIANIE PIOSENEK >>>>>>>>>>>>>>>>>.
    CZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NEXT !@TAKEMELIAM1D

    OdpowiedzUsuń
  3. Omg najlepiej! Taki kochany <3 Końcówka świetna heh kocham to xx

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG ten rozdział jest taki uroczy. Jeśli Louis w tym opowiadaniu nie jest pieprzonym ideałem to nie wiem kto jest...
    @JaZiemniak_

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział jest świetny, bardzo romantyczny i miałam nadzieję, że dojdzie do czegoś więcej niż tylko pocałunków, ale jednak się nie udało. To nic, bo wiem, że to za szybko dla Loreny. Wciąż na pewno tęskni za Ashtonem mimo że kocha bardziej Lou.
    Wytrzymam jeszcze trochę :D
    Podoba mi się ten rozdział, jest bardzo romantyczny, ale czekam na rozwój wydarzeń :D Autorka trzyma mnie w napięciu i mam nadzieję, że niedługo rozwieje moje wątpliwości :D
    Cóż mogę powiedzieć? Właściwie nie ma zbyt wiele do powiedzenia o tym rozdziale, ponieważ to wciąż wałkowanie poprzedniego, hm. Nie uważam, że to złe, ale to ogranicza w wypowiedzi, ale to nic!
    Uważam, że te piosenki są cholernie romantyczne i na pewno wzruszające :)
    Dziękuję za tłumaczenie, Kochana! Jesteś najlepsza x
    Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń