Starałam się być cierpliwa jak pukałam do drzwi; włożyłam dłonie do kieszeni i poczułam przyspieszenie bicia swojego serca, gdy usłyszałam głośne kroki po drugiej stronie drewna. Sekundę później, powstrzymywałam uśmiech na widok Louis'a w samych spodniach dresowych i koszulce oraz beanie.
- Hej. - powiedział po kilku sekundach wpatrywania się we mnie; wyglądał na zaskoczonego moim widokiem, choć sam do mnie zadzwonił. - Nie sądziłem, że będziesz tak szybko.
Rozejrzałam się po korytarzu jakby to ściany miały dać mi odpowiedź. Niezbyt wiedziałam, co powiedzieć, więc tylko zmarszczyłam delikatnie brwi. Zapytał się mnie, czy mam czas, by do niego przyjechać właśnie teraz; czego, do cholery, się spodziewał?
- Wejdź, chodź. - mruknął, robiąc krok w tył i wpuszczając mnie do mieszkania. Chciałam go o coś zapytać, jednak głos mi uwiązł w gardle, kiedy ujrzałam inną osobę w pokoju. - Um, to Stan, mój najlepszy przyjaciel z domu. - Louis położył dłoń na moim ramieniu jak skinęłam na chłopaka kilka metrów ode mnie, powoli dopuszczając do siebie tę informację. Jego najlepszy przyjaciel z Doncaster. Okay. Okay.
- Cześć. - powiedział Stan jak Louis zamierzał coś powiedzieć. - Lorena, tak? - uśmiechnęłam się do niego, ale sposób, w jaki powiedział moje imię sprawił, iż nie powinnam była tego robić.
- Yeah... Miło cię poznać. - odparłam z wymuszonym uśmiechem na twarzy, gdy uścisnęłam jego dłoń. Także się uśmiechał, jednak równie sztucznie jak ja.
- Ah, przyjemność po mojej stronie. - nadal na mnie patrzył jak powoli puścił moją rękę; dzięki Bogu Louis zdecydował się coś powiedzieć.
- W zasadzie to Stan właśnie wychodził. Był tutaj przez ostanie kilka dni... - przerwał, kiedy Stan posłał mu spojrzenie, a potem uśmiechnął się. Co jest nie tak z tym kolesiem...?
- Yeah, zobaczymy się po Nowym Roku. - uścisnął Louis'a, zanim wziął torbę z podłogi i wyszedł. Przez chwilę patrzyłam w drzwi przez dwie sekundy, próbując dowiedzieć się, co właśnie się stało. Starałam się przekonać, iż było to tylko zwykłe spotkanie i pożegnanie, jednak nie dokładnie. Coś w tym było.
- U-um... Myślałam, że Zach jest twoim najlepszym przyjacielem? - powiedziałam, próbując przełamać pierwsze lody. Dobrze, iż Louis czuł się tylko dziwnie jak zachichotał, przejeżdżając dłonią po włosach.
- Yeah, trochę się od siebie oddaliliśmy jak się zaręczył. Mogę wziąć twój płaszcz? - szczęka mi opadła jak usłyszałam jego pytanie, a raczej sposób, w jaki je zadał. Jakby powiedział; oh, yeah, jestem w ciąży, co chcesz na obiad?
- Serio? - zapytałam grubym tonem, gdy zdjął powoli mój płaszcz, wieszając na wieszaku. - Żeni się? - zmarszczyłam brwi, widząc lustro na całą długość i poprawiając swoje włosy. - Bez obrazy, ale myślałam, że będzie grał w gry i jadł śmieciowe jedzenie do trzydziestkioi.
- Yeah, on... On nas wszystkich oszukał. - powiedział Louis, uśmiechając się delikatnie na koniec - Wiesz co jest najlepsze? Jego przyszła żona ma 19 lat.
Zaczęłam się śmiać.
- Dobra, teraz to po prostu mnie wkręcasz. - mój uśmiech zniknął, gdy Louis stanął za mną z uniesionymi brwiami ku górze, przyglądając się mi w lustrze. - Żartujesz.
- W lutym będzie mieć 20, więc jest okay. - odparł z uśmieszkiem jak zsunął dłonie na moją talię, całując moją głowę. - Na razie nie rozmawiają o ślubie, ale poprosił mnie o to, bym był jego drużbą.
Uniosłam brwi ku górze, odrobinę zdziwiona. Oczywiście, że Zach go o to poprosił.
- Naprawdę? To... super.
- Yeah, spróbuj się zbytnio nie podniecić, kiedy zobaczysz mnie w kościele w smokingu. - pocałował mnie znowu w głowę, ale to nie zatrzymało moich prób odepchnięcia go od siebie i śmiechu na moje zarumienione policzki.
- Chcesz, bym była twoją partnerką? - zamiast pozwalając mu mnie zawstydzać, zdecydowałam się zmienić temat. I zrobiłam to z uśmiechem.
Louis zmarszczył brwi na moje pytanie, nieco mnie zaskakując.
- Oczywiście, że tak, kogo do jasnej cholery miałbym wziąć na ślub swojego przyjaciela? - zaśmiałam się na jego sztuczną irytację głupim pytaniem i położyłam rękę na jego, która mieściła się na mojej talii.
- Też super. - wyszczerzyłam się, a po moich słowach ogarnęła nas mała cisza - Dlaczego stoimy na przeciwko lustra?
Zaśmiał się, jednak tym razem przesunął swoją głowę tak, by móc pocałować moją skroń.
- Nie wiem. - mruknął przy mojej skórze, całując mój płatek mojego ucha. - Chyba chcę mieć dobry widok, kiedy będę ci to robił.
Oczy wyszły mi z orbit, ale sekundę później je przymknęłam, gdy zassał skórę mojej szyi między zębami.
- Nie! Nie to! Kurwa, nie! - piszczałam. Oczywiście nie brał tego na poważnie, bo przez cały czas się śmiałam - Jasna cholera, Louis, każdy w szkole to zobaczy! - jęknęłam, próbując wysunąć się z jego objęć, jednak on przez cały ten czas mnie trzymał. - O Boże, co ja ci takiego zrobiłam, że na to zasłużyłam?
- Co? - mruknął ponownie w moją skórę jakby robił najbardziej normalną rzecz na świecie - Tylko ci się odpłacam.
Skinęłam do siebie, przypominając sobie, kiedy go naznaczyłam w zeszłym tygodniu. Oczywiście myśleliśmy o dwóch różnych znaczeniach.
- Wiesz, ile będę potrzebowała makijażu, by to zakr-ah! Zakryć?
Louis znowu się zaśmiał, nieświadomie puszczając moją skórę.
- Nie za wiele, ponieważ nie mogę tego dobrze zrobić. - pociągnął za końcówkę swojej koszulki, by potrzeć miejsce na swojej szyi. - Proszę. Już. - powiedział jak ostatni raz pocałował mnie w czerwoną plamę, która za pewne stanie się fioletowa nad ranem.
- Wow. Dzięki. - powiedziałam jak poklepałam kilka razy skórę i ku mojemu przerażeniu, za każdym razem bolało.
- Do usług, skarbie. - uśmiechnął się i po raz ostatni pocałował mnie w głowę, nim poszedł do salonu. Zdjęłam swoje botki i poszłam za nim, po czym usiadłam na kanapie, podczas gdy on coś robił w kuchni.
- Coś nowego? - zapytał jak wszedł do salonu, przynosząc dwie puszki coli i siadając obok mnie - No wiesz, poza flagą Japonii na twojej szyi.
Zwęziłam na niego oczy, kręcąc w głową na jego uśmieszek.
- Niezbyt... - przerwałam jak wzięłam puszkę z jego dłoni i zaczęłam się w nią wpatrywać - Oh, um, Caitlyn się wprowadza.
Louis uniósł brwi ku górze, pijąc napój.
- Naprawdę? - usta miał na przeciwko metalu, a następnie wrócił on na kolana - Dotychczas mieszkała w Cardiff, tak?
Skinęłam.
- Yeah, jak tylko się dowiedziała, że Ashton odszedł, spakowała swoje rzeczy i opuściła dom swoich rodziców. - uśmiechnęłam się, mentalnie przybijając sobie piątkę za to, iż powiedziałam imię Ashton'a bez ciężaru w klatce piersiowej. W końcu z nim skończyłam; tak naprawdę.
- Więc jest tutaj? - uniósł ponownie swoje brwi, a ja skinęłam.
- Przyjechała kilka dni temu i nadal odpoczywa.
- Nadal? Skąd wróciła, z Cardiff czy Kalifornii?
Zachichotałam.
- Poprosiłam ją o pomoc przy przemeblowaniu pokoju dla dz- um... - przerwałam, nim powiedziałabym słowo dziecięcy; ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowałam to to, że Louis by się dowiedział, iż planowałam mieć dziecko z Ashtonem. - Um, pokoju gościnnego. To był jej pokój, więc chcemy, by wrócił do normalności.
Skinął głową, a ja niezauważalnie odetchnęłam.
- To dobrze, tęsknię za nią. To znaczy, przede wszystkim dzięki niej jesteśmy razem.
- Co? - zapytałam bez ogródek - Co masz na myśli?
- Cóż - odchrząknął jakby miał wykonać dużą mowę - Jeśli byśmy nie byli na tych randkach dla niej i Devona, możliwe, że przyszedłbym do ciebie do baru i kupował drinki, do czasu, kiedy przestałabyś sama myśleć.
Otworzyłam usta, by się go zapytać, o czym mówił, znowu, ale spojrzenie w jego oczach odpowiedziało na moje niewypowiedziane pytanie.
- Oh - powiedziałam. Więc w zasadzie, jeśli nie byłoby to dla Caitlyn i Devona, Louis nie włożyłby we mnie tyle wysiłku i wykonał tylko zakład, tak jak zamierzał.
Nie doceniałam Caitlyn tak bardzo jak powinnam.
- Yeah - wziął kolejny łyk coli, a później trzymał tylko w dłoni puszkę, kręcąc i wpatrując się w nią. - Wiesz, że cię kocham, prawda?
Nieświadomie pozwoliłam mojemu ciału opaść do tyłu, uderzając w oparcie i wpatrując się w niego.
- Co? - tylko tyle powiedziałam; jakimś cudem, wiedziałam, iż odpowiedzią było 'tak, oczywiście', ale pytanie wypadło z jego ust tak nagle. Właściwie to nie rozmawialiśmy o swoich uczuciach, więc to uczucie było jak kula uderzająca w ścianę.
- Kocham cię. - powtórzył, tym razem ostrożnie, w jakimś stopniu - Mam uczucie, że nie okazałem ci tego tak bardzo jak powinienem był to zrobić.
Jeśli jego słowa nie byłyby tak dotkliwe, prawdopodobnie bym go wyśmiała.
- Żartujesz sobie ze mnie? A co z piosenkami?
Odetchnął, śmiejąc się trochę na moje słowa i pokręcił głową.
- To było, kiedy nie byliśmy razem. Szczerze, jeśli nie byłoby piosenek, które mi o tobie przypominały, nawet bym ich nie napisał.
Nagle ogarnęła mnie ciekawość.
- Mógłbyś nazwać choć jedną? - wyprostowałam się na sofie i pochyliłam do przodu, ciekawa jego odpowiedzi.
- Um.. - Louis zmieszał się, odchrząkając i wyglądało na to, że myślał nad tym. - Why'd You Only Call Me When You're High była moją największą inspiracją.
Zamrugałam kilka razy, próbując sobie przypomnieć słowa tej piosenki.
- Co ma z nami wspólnego piosenka Arctic Monkeys?
Podczas, gdy ja się uśmiechałam, Louis przełknął ślinę i wziął kolejny łyk napoju, odwracając ode mnie twarz.
- Ja, um, często chciałem do ciebie zadzwonić, kiedykolwiek bym... był na haju.
- Co? - zaśmiałam się; bardziej był to śmiech niedowierzenia niż czegokolwiek innego. - Ty.. Byłeś na haju?
- Yeah - odpowiedział dosadnie, a gdy to mówił, miał szerokie oczy, wpatrując się w przestrzeń - Oliver i Rhys dostarczali mi trawkę w naszej grupie i to było... nieuniknione.
Poczułam ulgę, kiedy powiedział trawka, a nie coś, co serio mogłoby zagrażać jego zdrowiu. Jednak nadal byłam zaskoczona.
- Nie wierzę w to. - nieświadomie wypowiedziałam swoje myśli na głos, patrząc na jego profil. Nie było to niedowierzanie typu jestem-tobą-rozczarowana, tylko bardziej w stylu nie-wierzę-że-to-zrobiłeś. - J-jak długo ty...?
- Tylko dwa miesiące. - wzruszył ramionami - Raz jak byłem naćpany, przespałem całą środę, równo trzydzieści dwie godziny. Moi znajomi myśleli, że umarłem i to był znak, bym przestał. Więc tak zrobiłem.
Odetchnęłam, śmiejąc się lekko. Ta informacja w końcu dotarła do mojego mózgu... Więc ćpał trawkę, kiedy miał 22-23, czy jakoś tak?
- Potem z tym skończyłeś?
- Nie, ostatni raz robiłem to przed Wigilią, w zeszłym roku jak spałem 32 godziny. - powiedział, biorąc pilota ze stolika kawowego i wracając na swoje siedzenie - Przegapiłem swoje urodziny i obudziłem się na święta. To było cholernie przerażające.
Zaśmiałam się po raz ostatni i zerknęłam na telewizor, podczas gdy on zmieniał kanały. Dziwne, fakt, że brał narkotyki mi nie przeszkadzał. Nie tak bardzo jak powinien.
- Nigdy nie wychodziłem, albo piłem alkoholu, czy paliłem papierosy, więc Ollie i Rhys poczuli potrzebę, by zrobić coś z moim nieszczęściem. - wyjaśnił Louis, odpowiadając na pytanie, które mu wcześniej zadałam - I co mówi 'my się o ciebie troszczymy, stary' lepiej niż przynoszenie marihuany do twojego dormitorium w sobotni wieczór?
Zachichotałam i przysunęłam się do niego bliżej jak objął mnie ramieniem, jednak nie przestawał wpatrywać się w telewizor.
- Chciałeś do mnie zadzwonić, gdy brałeś, um, trawkę?
- Nie tylko wtedy. - uwielbiałam to jaki był dosadny - Chciałem dzwonić do ciebie cały czas, więc to nie miało tak naprawdę znaczenia. Właściwie to trawka sprawiała, iż zapominałem o tobie przez kilka godzin, więc był inny powód, dla którego to robiłem... Zrobiłem.
Nawet jeśli byłam przeciwko narkotykom, lubiłam sposób, w jaki próbował o mnie zapomnieć. Nie próbował zastąpić mnie inną dziewczyną, nie utopił smutków w alkoholu albo papierosach, więc zrobił to w najmniej szkodliwy sposób.
Zamrugałam kilkakrotnie, uśmiechając się i wpatrując w niego.
- Nie wierzę, że przeze mnie brałeś narkotyki.
- Właściwie to nawet zabawne, powinniśmy czasem to zrobić.
Moją zwykłą reakcją było uderzenie mojej szczęki o podłogę, krzyczenie albo uderzenia go, ale tym razem tylko pokręciłam głową.
- Jesteś popierdolony, jeśli myślisz, że znajdę się blisko tego. - powiedziałam jak najspokojniej jak tylko potrafiłam. Wiedziałam, iż to powie.
- Wiem. - przyciągnął mnie bliżej siebie, więc leżałam na jego klatce piersiowej - Nie chcę do tego wracać.
Westchnęłam, akceptując to, co mi powiedział.
- Dziękuję ci za to. - uśmiechnęłam się jak jego dłoń zacisnęła moje ramię. Jeśli Ashton powiedziałby mi coś takiego, spędziłby noc za drzwiami. Jednak Louisowi nie pozwolę uciec... Miałam nadzieję, że nie weźmie tego korzystnie dla siebie. To jego przyjaciele wnieśli to do jego życia.
Zmarszczyłam brwi na myśl o jego znajomych.
- Mogę cię o coś zapytać?
- Masz dużo pytań, ale dobra.
Zdecydowałam się zignorować jego komentarz.
- Co twoi przyjaciele do mnie czuli? To znaczy, kiedy dowiedzieli się o tym, że zerwaliśmy? Powiedziałeś im?
- Um, tak, powiedziałem. Nie byli tym zachwyceni. - jego niekomfortowe przesunięcie się zapewniło mnie, iż coś ukrywał.
- Louis, powiedz mi.
- Okay - westchnął - Cholernie cię nienawidzili.
Skinęłam powoli. Tego właśnie się spodziewałam.
- Nawet Zach?
- Oh, on nienawidził cię najbardziej. - Louis zachichotał - Kiedy zadzwoniłem do niego kilka tygodni temu, by mu powiedzieć, że znowu się widujemy, zmusił mnie, bym mu dosłownie wszystko wyjaśnił, potem na mnie nawrzeszczał i się rozłączył. A później zadzwonił, żeby mi powiedzieć, że się zaręczył i że chce bym był jego drużbą i znowu się rozłączył.
- Rozumiem ich. - odparłam, ignorując jego starania, bym poczuła się lepiej.
Westchnął na moje słowa, a ja na niego spojrzałam.
- Kochanie, jeśli zamierzasz być teraz pesymistycznie do mnie nastawiona, to lepiej wyjdź.
Spojrzałam na niego żartobliwie.
- Dobra - powiedziałam i wstałam w ułamku sekundy, tylko po to, by on mnie pociągnął w dół; do tego dążyłam.
- Musisz zacząć brać mnie mniej na poważnie. - zachichotał, nawet jeśli oboje wiedzieliśmy, że żartowałam, chcąc wyjść. Niemniej jednak, udawałam obrażoną jego prośbą o wyjście, więc wywrócił oczami i przyciągnął mnie tak, iż byłam do niego twarzą.
- Przestań się dąsać. Kocham cię.
Nie mogłam powstrzymać uśmiechu na te słowa.
- Też cię kocham. - wyszczerzyłam się; w końcu to powiedzieliśmy. Dobrze. - Co chciałbyś na urodziny?
Był zaskoczony moim pytaniem tak jak ja, ponieważ nie wiedziałam, iż chcę go o to zapytać, dopóki te słowa nie opuściły moich ust.
- Um, nie wiem?
- Mogę ci coś kupić w drodze powrotnej od lekarza za kilka dni.
Louis zamrugał kilka razy na nagłą zmianę tematu; jego zagubienie było urocze.
- Oh, dostaniesz wyniki, tak?
Pokiwałam głową.
- Yeah, w piątek.
Powtórzył moje ruchy.
- Dobrze, wtedy zadzwonię do ciebie.
Uśmiechnęłam się, pochylając się do niego i całując po raz pierwszy odkąd zapukałam do jego drzwi. Louis sięgnął za mną i pociągnął w dół, na jego kolana, więc byłam zmuszona usiąść na nich okrakiem. Jak wygodnie.
- Mm, właściwie - mruknął w moje usta jak się odsunął - Wiem, co chcę na urodziny.
Jego ton sprawił, iż zaczęłam obawiać się odpowiedzi.
- Co chcesz?
- Ciebie. - jego odpowiedź była prosta, jednak wygląd jego twarzy - ogniki błyszczące w oczach i uśmieszek, który wkrótce potem obrócił się w delikatny uśmiech. Z wahaniem, także się uśmiechnęłam.
- Urodzinowy seks, klasyka. - zachichotałam na swoje słowa i oczekiwałam, iż on zrobi to samo, ale nadal miał taki sam wyraz twarzy, kręcił tylko głową.
- Nie, nie to miałem na myśli. - To nic osobistego, ale nie tego się spodziewałam. - Przynajmniej nie tylko.
- Co to znaczy? - analizowałam jego twarz jak poczułam, że serce zaczyna mi szybciej bić; znajomy uśmiech, formujący się na jego ustach wcale mi nie pomagał.
- To znaczy, że chcę ciebie... Całej.
Można było to zrozumieć na wiele sposobów...
*****
Oficjalnie ogłaszam, iż został jeszcze rozdział 15, epilog oraz 3 dodatkowe rozdziały. Będę płakać, znowu :(
ale ale: następny rozdział z perspektywy Louis'a.
Jak tam po rozpoczęciu? Ja jestem chora, a jutro 8 lekcji, więc zabijcie mnie.
YOU AGAIN NA WATTPADZIE
ale ale: następny rozdział z perspektywy Louis'a.
Jak tam po rozpoczęciu? Ja jestem chora, a jutro 8 lekcji, więc zabijcie mnie.
YOU AGAIN NA WATTPADZIE
końcówka taka słodka aw
OdpowiedzUsuńOj Lou nie ładnie brać trawke ahahahha
czekam na następny ;D
@flayalive
ps jak to tylko 15 roz i epiolg i 3 dodatki ;o
O maaatko! Zaraz zwariuję!!! Ja chcę kolejny rozdział! :* <33
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie! :D
Czuje że prezentem urodzinowym będą oświadczyny ♥
OdpowiedzUsuńO WOW KOŃCÓKA >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńOŚWIADCZYNY JAK NIC !
JAK TO TYLKO JEDEN ROZDZIAŁ + TE DODATKI ;OOO I CO KONIE C????? NIE JA SIĘ NIE ZGADZAM TO JEST ZBYT PIEKNE BY BYŁ KONIEC ! ;( BĘDĘ PŁAKĆ
Rozpoczęcie koszmar.....Hi5 też mam jutro 8 lekcji ;///// kill me now !
CZEKMA Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA NEXT !@takemeliam1d
JAK TO KURNA TYLKO TYLE ROZDZIAŁÓW?!
OdpowiedzUsuńCO?!
CZEMU?!
Dobra wdech i wydech wdech i wydech...
Przejdźmy do rozdziału. Louis walona perfekcja jak zawsze uroczy i jejuu czy on chce się jej oświadczyć czy jak?!
Nie chcę końca tego ff nie nie nie
@JaZiemniak_
Awwwwwwwww *-* Louis taki kochany o jezu *0* ♥ Tylko tyle zostało? :((( jak ja będę żyła bez tego ff? :c
OdpowiedzUsuńI tak btw. Co jeśli Lori jest w ciąży z Ashton'em? :o lol jestem głupia ale od jakiegoś czasu o tym myślę o.o oświadczyny! Tak! Lou będzie chcial sie jej oświadczyć!
OdpowiedzUsuń