Myślę, że na chwilę mogę zostać, powiedział. Na chwilę.
Jeśli liczyć 90 minut jako chwilę, to stwierdzam, iż mógłby zacząć być naprawdę dokładniejszy.
Powinnam być wściekła. Powinnam rozpocząć kłótnię po pięciu minutach jego obecności. Pierwszy raz w moim życiu, powinnam była pozwolić mu uciec.
Mimo myśli przechodzących przez moją głowę, od półtorej godziny siedział sobie w pokoju i rozmawiał z moim ojcem jakby byli najlepszymi przyjaciółmi.
Nawet mama zaczynała mieć już powolutku dość tego wszystkiego. Definitywnie była bardziej podekscytowana niż ja, dlatego, iż on tutaj był, jednak nie potrafiłam ujrzeć w jej oczach winy. Widziałam to, że czuła się źle z tego powodu, iż ojciec pozwolił sobie na lepsze traktowanie mojego eks chłopaka niż teraźniejszego narzeczonego.
Jeśli tylko Ashton by się dowiedział, że on tutaj jest. O jejku.
Myślałam nad tym, żeby do niego zadzwonić i powiedzieć o całej sytuacji. Ale to by oznaczało, iż musiałby się dowiedzieć, że pracuję z Louisem, co znowu szło za tym, że byłby świadom tego, że się z nim spotykałam, rozmawiałam. A to chciałam utrzymać w tajemnicy.
- A potem.. - zaczął Louis po kolejnym wybuchu śmiechu - Potem jego ojciec przyszedł do szkoły i zaoferował mi dwa bilety na koncert Lany Del Rey, tylko żebym zaliczył jego synowi przedmiot. Koleś byłby w stanie zrobić dosłownie wszystko.
- Wziąłeś je? - tata się zapytał, biorąc łyk swojego trzeciego piwa.
- Nie - odpowiedział, marszcząc brwi i kręcąc głową - Nie zamierzałem się sprzedawać za bilety. Każdy z tamtej rodziny to wariat.
- Dobrze zrobiłeś. - odparł z uznaniem, niemalże wywołując u mnie śmiech niedowierzenia. Chociaż nic mnie nie zaskoczy - Poza tym, Lana Del Rey.... kto jej jeszcze słucha?
- Nuh-uh - Louis się nie zgodził jak upił łyk swojej kawy. Jego drugiej kawy. - Uwielbiam Lanę Del Rey, tu chodziło tylko o morale.
Upłynęło kilka sekund po tym jak Louis to powiedział, a mój tata wzruszył ramionami, co sprawiło, iż moja twarz stała się jeszcze smutniejsza.
- Wiesz... każdy ma swój własny gust.
To także mnie zaskoczyło i nie mogłam tego załapać; mój ojciec i Louis byli dwoma innymi typami ludzi, dwa kompletne inne światy. Nie tylko w muzyce się nie zgadzali; nie zgadzali się dosłownie we wszystkim.
A teraz gadali ze sobą jakby mieli takie samo podejście do wszystkiego w swoim życiu. Ich rozmowa mogłaby się zacząć jako kłótnia, a potem, jakimś cudem, mogliby odnaleźć ziemię niczyją.
Być może to dlatego, że- okay, nie być może, ale na pewno, ponieważ Louis był tutaj, bo chciał, a jego opinie, jakiekolwiek by miał zostawały akceptowane grzecznie przez mojego ojca. Mógłby mówić o czymkolwiek, powiedzieć, że "wszyscy jesteśmy z innych światów".
Z jakiegoś powodu, rozumiałam, dlaczego nie lubił Ashton'a. Był totalnie przerażony spotkaniem z moimi rodzicami; a kiedy się stało, wyglądało na to jakby ktoś obciął mu język. To znaczy, jaki koleś nie byłby zdenerwowany przed spotkaniem z rodzicami jego dziewczyny? Była tylko jedna rzecz, która mnie bardzo wkurzała; jego brak zrozumienia.
Ale przypuszczałam, że teraz to już było bez znaczenia.
- O... Jezu - mruknął Louis jak spojrzał na swój zegarek, który znajdował się na jego nadgarstku. Czy to...? - Nie zauważyłem, że jest już tak późno... Muszę już iść.
To krótkie zdanie sprawiło, iż odzyskałam wiarę w Boga.
- Aw, nie możesz zostać dłużej? - zapytała się mama, z małym uśmiechem na ustach. Nawet ona mnie zdradziła.
- Nie, powiedziałem, tylko kilka minut, ale.. - przynajmniej pamiętał, co powiedział - Naprawdę muszę już iść do domu.
- W takim razie - westchnął mój tata jak wstał - Miło było cię poznać. - rzekł, oferując swoją dłoń, którą Louis wesoło uścisnął i potrząsnął. Tak to powinno wyglądać z Ashtonem, a nie z tym szympansem.
- Skorzystam tylko z łazienki, jeśli mogę. - oczy Louisa spotkały moje na jego ostatnie słowa, a chwilę mi zajęło uświadomienie sobie tego, co powiedział.
- Wzdłuż korytarza - odparłam zmęczonym głosem i patrzyłam jak skina głową i wychodzi z salonu. Uderzyłam dłońmi w stół dopiero wtedy, gdy usłyszałam jak drzwi się zamykają.
- Co do... - zaczął mój tata jak obdarował mnie dziwnym spojrzeniem, nieco oszołomiony moją nagłą akcją.
- Dlaczego? - zapytałam słabo - Po prostu powiedz mi... dlaczego.
- Słońce, o czym ty mówisz? - Słońce. Jego ksywka dla mnie, której używał, kiedy coś złego miało się wydarzyć, albo się wydarzyło. W tym wypadku, oba.
- Nie wciskaj mi tych swoich słoneczkowych bzdur - powiedziałam, próbując użyć słów, które nie byłyby nieodpowiednie. - Dlaczego dla Ashtona byłeś takim palantem, a dla Louis'a jesteś taki kochany? To nie z nim będę brać ślub!
- Niestety - skomentował pod nosem i nie mogłam tego zignorować.
- Niestety bądź stety, jest jak jest. Teraz chciałabym usłyszeć wyjaśnienia. - nie uświadomiłam sobie, że mój głos zaczynał być coraz głośniejszy, czyli Louis mógł go usłyszeć.
Mój tata upił łyk swojego piwa, a potem powoli odłożył go na stół. Zadziwiające było to, z jakim spokojem to robił.
- Cóż - zaczął powoli - Uwierz mi lub nie, ale starałem się zobaczyć, czy byłby dla ciebie dobry.
- Wiem, że byłby. - odparłam uparcie.
- Wierzę ci, ale mówienie mi o tym, nie powstrzyma mnie od testowania twojego cennego narzeczonego.
- Testowania? - zmarszczyłam brwi na niego - Tak testujesz ludzi? Przekręcając ich imiona trzydzieści razy?
- I znowu, uwierz mi lub nie.... Tak. - stwierdził prosto i odchrząknął, nim ponownie się odezwał. - Chciałem zobaczyć, czy by cię chronił i wstawiał się za tobą, ale wiesz co, nawet siebie nie obronił. Prawie zabrakło mi imion, ponieważ przez cały ten czas pozwalał sobie na to, bym go tak traktował.
Westchnęłam ciężko i położyłam swoją głowę na stole, przez kilka sekund zostając w takiej pozycji, nim ponownie na niego spojrzałam.
- Nie łapię tego. - powiedziałam, brzmiąc na lekko zdesperowaną - Nie robiłeś tego z moimi innymi chłopakami.
Tata nawilżył swoje usta i wyprostował się.
- Ponieważ jedynym chłopakiem, którego spotkałem poza Ashtonem był Flynn.
Moja wewnętrzna radość, kiedy usłyszałam, że tata powiedział 'Ashton' zatrzymała się, czując kłucie w sercu na wspomnienie o Flynnie. Nadal tak miałam.
- I możliwe, że nie pamiętasz tego - kontynuował - ale, gdy pierwszy raz go poznałem, nazwałem go Finn. I nie minęła cholerna sekunda, a on mnie poprawił, mówiąc, iż ma na imię Flynn. Tak jak Louis. W przeciwieństwie do Ashtona.
Wpatrywałam się w niego nie wierząc w to, co słyszę; żaden stan mojego zaskoczenia podczas poprzedniej godziny nie mógłby być porównany do tego, w którym słuchałam wyjaśnień mojego ojca.
- Natychmiast wiedziałem, że był dobry i miałem rację. - powiedział, delikatnie uderzając sobie dłoń o stół, sprawiając, iż mama podskoczyła, jednak ja ani drgnęłam. Byłam zbyt pochłonięta swoimi myślami; teraz już wszystko miało sens. - Nienawidzę tego drania. - usłyszałam jak tata bierze kolejny łyk piwa, ale nie koncentrowałam się na jego słowach.
- Ale... - nawet jeśli wytłumaczył mi swoją metodę, która miała sens, nadal to było dla mnie niewystarczające. - Nie wiesz, jaki jest za zamkniętymi drzwiami. Nie wiesz o naszym wspólnym życiu, nic nie wiesz.
Głupie było to, iż oczekiwałam, że powie coś tak 'prawdziwego', kiedy się zaśmiał.
- Wiesz - zaczął, patrząc w sufit - Dokładnie to samo Vivienne mi powiedziała o Benjaminie.
Zamrugałam, potrzebując sekundy, aby przypomnieć sobie, kim był Benjamin. Oh.
- I pozwoliłem jej się poślizgnąć, bo to był mój pierwszy raz z chłopakiem mojej córki. - upił kolejny łyk piwa; wiedziałam co zaraz się stanie. - Zgadnij, ile dni spędziłem na nie żałowaniu tej decyzji.
Nic nie powiedziałam; cała nasza trójka, wiedziała, iż odpowiedzią jest zero.
- Tak, tak... - powiedział tata jakby potrafił czytać mi w myślach - Chcesz tego dla siebie? Chcesz być trzydziestotrzyletnią kasjerką w supermarkecie, bo zaprzepaściłaś kontynuacji swojej kariery przez swojego syna, który teraz ma siedemnaście lat i nigdy w swoim życiu nie miał ojca?
Sposób, w jaki powiedział o życiu mojej siostry sprawił, że zachciało mi się płakać. Mama opuściła pokój; miała łzy, spływające po jej policzkach na słowo "supermarket".
Nigdy nie myślałam w ten sposób o życiu Vivienne; zawsze wyglądała na szczęśliwą, gdy ją widziałam. Ale tak jak powiedziałam wcześniej; nie wiem jak jest za zamkniętymi drzwiami. Może jest nieszczęśliwa z tego jak jej życie się potoczyło. Może żałuje tego, że nie poszła na studia. Może obwinia samą siebie za to, że Calvin nigdy nie miał ojca.
Nawet jeśli skończyłam studia, miałam dobrą pracę, niemożliwością dla mnie byłoby posiadanie siedemnastoletniego dziecka, kiedy miałabym 33 lata, gdyż tylko dziewięć lat mnie od tego dzieliło, więc siedziałam cicho. Wiedziałam, o co mu chodzi; dobry to jest to.
- Niech mnie diabli, jeśli przydarzy ci się coś podobnego - mój ojciec wyciągnął mnie z zamyślenia - Jestem świadomy, że może Ashton nie jest taki jak Benjamin, oczywiście, ale nadal. Kolejna samotna matka w rodzinie? Nawet nie po moim trupie.
Gdy to powiedział, odebrało mi mowę. Kompletnie zastygłam w miejscu na swoim siedzeniu; moja dłoń pozostała na stole, a usta się otworzyły jak zaczęłam wpatrywać się w swojego ojca, który wyglądał na wyluzowanego jak nigdy. Zachowywał się jakbyśmy rozmawiali o pogodzie.
W tamtym momencie czułam wiele różnych rzeczy; byłam wściekła, smutna i zmieszana. Wściekła; ponieważ tata właśnie porównał mojego narzeczonego do chłopaka, który wychodzi ze swoją dziewczyną i co najważniejsze, mają razem dziecko. Smutna; bo wiedziałam, po prostu wiedziałam, że Ashton taki nie był, a on nawet nie był bliski zrozumienia tego.
Ale, ku mojemu zaskoczeniu, byłam zmieszana, bardziej niż cokolwiek innego; i to mnie wkurzało tak bardzo jak niepokoiło. Wszystko to, co powiedział mój tata, miało sens; on miał rację, co sprawiało, iż czułam się rozdarta. Jakby ta cała rzecz z Ashtonem nie była dobrym pomysłem... na ten moment. Może kiedyś, ale nie wiem... Byłam po prostu w szoku.
Zamrugałam jak usłyszałam otwieranie się drzwi i sekundę później ujrzałam Louisa wchodzącego do salonu. Nie wiedziałam, czy to było dlatego, iż czułam zawroty głowy, czy nieco zmęczona, ale od razu moje oczy powędrowały na niego. Pamiętałam te wszystkie rzeczy, które miały miejsce między nami dwa lata temu. Wszystkie; uderzyło to we mnie jak kula.
Pamiętałam jak zabrał mnie do wesołego miasteczka, kiedy nadal spotykaliśmy przez Caitlyn i Devon'a. Pamiętałam jak sprał tyłek kolesia, ponieważ rozmawiał ze mną w klubie w moje urodziny. Naszą pierwszą randkę i to, że nie wiedział o mojej alergii na orzechy, co było bliskie katastrofy. Naszą krótką przerwą i tym, jakie to było gówniane. Rozmowa o byłych i zapytanie się go mnie o chodzenie. Spotkanie jego matki na skypie. Pierwszy raz, kiedy się kochaliśmy. Kiedy dowiedziałam się o zakładzie i popełnieniu przeze mnie - potencjalnie - największego błędu w moim życiu, zostawiając go.
Wszystkie te wspomnienia przeleciały mój umysł. Dlaczego? Ponieważ przyglądałam mu się jak zakłada swoją skórzaną kurtkę.
- Louis... - nigdy nie byłam tak wdzięczna swojemu ojcu za wyrwanie mnie z myśli - Lubię cię, jesteś okay.
Louis zachichotał.
- Dziękuję panu. - uśmiechnął się swoim głupim uśmiechem - Widzimy się jutro, Lorena. - dodał i właśnie wtedy uświadomiłam sobie, iż przeniósł swoje spojrzenie na mnie.
- Um... jasne. - powiedziałam powoli, a fakt, że naprawdę miałam go jutro widzieć wywołała u mnie trochę niepokoju, po raz pierwszy odkąd zaczęłam pracę w tej szkole.
- Nie, nie - tata wciął się, kręcąc głową - Odprowadzi cię, prawda Lorena? Po prostu go odprowadź. - powiedział ostatnie zdanie przez zaciśnięte zęby jak otworzyłam swoje usta, by zaprotestować.
Poddałam się, wpatrując się w niego przez chwilę, a potem westchnęłam, odrobinę sfrustrowana jak wstałam i nieumyślnie poszłam za Louisem do drzwi. Odwrócił się, kiedy był jednym krokiem na korytarzu, a ja oparłam się o framugę.
- Cóż... - nawilżyłam usta językiem - Widzimy się jutro. - skopiowałam jego słowa sprzed minuty, nie przejmując się znalezieniem innych.
Skinął i mruknął ledwo słyszalnie 'yeah', nim spojrzał na podłogę i zaczął iść w stronę schodów. Gdy miałam odetchnąć z ulgą, usłyszałam głos szatana za sobą.
- Wiesz - powiedział mój ojciec, kiedy do mnie podszedł - Kiedy mówiłem, odprowadź go... Miałem na myśli odprowadź go.
Na jego ostatnie dwa słowa, wypchnął mnie delikatnie z mieszkania i zamknął drzwi. Jak gapiłam się w drewniane, białe drzwi, z szeroko otwartymi oczami, usłyszałam jak Louis próbuje powstrzymać śmiech.
- Lubię twojego tatę z sekundy na sekundę coraz bardziej. - powiedział ze słyszalnym uśmiechem na twarzy jak zacisnęłam szczękę, więc nie mogłam rzucić w niego swoją skrzynką pocztową.
- Po prostu chodź. - odparłam poprzez zaciśnięte zęby i przez cały czas, żadne z nas się nie odzywało. Za to też byłam wdzięczna; byłam tylko w swojej bluzie i kapciach na stopach w środku października, więc rozmowa mogłaby być kłótnią. Na którą nie byłam w nastroju. - Dlaczego to robisz? - zapytałam jak wyszliśmy z budynku, kiedy Louis odwrócił się z zagubieniem na twarzy. - Dlaczego poczułeś potrzebę zrujnowania mi tego dnia?
Przez kilka sekund milczał, rozglądając się tylko, próbując znaleźć odpowiedź na moje pytanie.
- Nie wiedziałem, że Ashton zrobi aż tak złe wrażenie, wybacz, ale to nie moja wina.
- Yeah - przyznałam, a mój głos był trochę sarkastyczny - Ale ty zdecydowałeś się zostać na prawie dwie pierdolone godziny i zachowywać się jak perfekcyjny, mały aniołek przy moich rodzicach! Dlaczego, po prostu, dlaczego to mi zrobiłeś?
Louis wpatrywał się we mnie przez minę, gdy jego usta uformowały głupi uśmieszek. To nie był jego zwyczajny, łobuzerski uśmiech; tylko ten, który mówił 'nie rozumiesz, prawda?'
- Jakby to subtelnie powiedzieć..? - zapytał samego siebie, marszcząc brwi i zrobił kilka wolnych kroków w moją stronę, by móc stanąć na przeciwko mnie. Chciałam zachowywać się super, ale nawet ja nie potrafiłam powstrzymać przyspieszego bicia serca.
- Chcę... - zaczął niskim tonem, pochylając swoją głowę, więc nasze twarze dzieliły centymetry - Chcę, żebyś żałowała tego, że mnie zostawiłaś.
Na jego słowa, po moim kręgosłupie przeleciały dreszcze i nie ważne jak bardzo bym chciała powiedzieć mu coś typu 'jesteś szalony', nie potrafiłam odnaleźć w sobie głosu. To tak jakby nie istniał.
- Nie, nie, pozwól mi inaczej to sformułować - powiedział po raz kolejny przejeżdżając językiem po swojej dolnej wardze i odwracając na sekundę wzrok, by ponownie przenieść go na mnie - Chcę, żebyś tonęła w żalu na chociażby myśl o zostawieniu mnie. Chcę, abyś spędzała swoje noce, leżąc na łóżku, obok swojego narzeczonego, obudzona, podczas, gdy on śpi, myśląc o mnie. Myśląc o tym, jakiego głupka z siebie zrobiłaś, pozwalając mi na wejście do pociągu dwa lata temu. Jakby pozwolenie mi odjechać, wyglądało na najłatwiejszą decyzję, jaką podjęłaś w swoim życiu.
Nie wiedziałam, że to było możliwe, ale zdołał zrobić krok, by zbliżyć się do mnie i przesunąć swoją głowę, więc jego usta były na przeciwko mojego ucha.
- Chcę, żebyś... Chciała mnie z powrotem.
Napięcie między nami było tak grube, że mogłam go dotknąć. I jeśli to byłoby możliwe, to nawet najostrzejszy nóż kuchenny nie byłby w stanie jej przeciąć.
- Teraz... - Louis zaczął swoim normalnym tonem jak zrobił krok do tyłu, zachowując się jakby nigdy nic się nie stało - Nie jestem osobą szukającą zemsty, więc to byłoby wszystko ode mnie. Ale myślę, że zrobiłem cholernie cudowne wrażenie na twoich rodzicach. - zachichotał, podczas, gdy moja twarz nadal była zamrożona. Właśnie tak wyglądałam przez cały ten czas. - I to się liczy. - Louis dokończył swoją krótką mowę ze spełnionym westchnięciem i zadowolonym uśmiechem na twarzy jak zaczął powoli się cofać - Do zobaczenia jutro, Lorena.
*****
OMFG OMFG OMFG!!!
OMFG OMFG OMFG!!!
Czy tylko ja tak cholernie to przeżywam?! Ha, nie lubię Ashtona, zobaczycie niedługo dlaczego.
Komentujcie (: xx
+ publikować będę na bloggerze i wattpadzie, także nie martwcie się.
Komentujcie (: xx
+ publikować będę na bloggerze i wattpadzie, także nie martwcie się.
OMG OMG *0*
OdpowiedzUsuńLOUIS JEST PO PROSTU MISTRZEM! MOGŁAM SOBIE WYOBRAZIC JAK MÓWI DO JEJ UCHA *0* BOŻE! ! TO JEST NIESAMOWITE NIE-SA-MO-WI-TE *0* HAHAHHA XD NIE LUBIĘ TEGO ASHTON'A xD NIE MOGĘ DOCZEKAC SIĘ NASTEPNEGO JXBDUJD
DZIEKUJE ZA ODPOWIEDŹ NA MOJE PYTANIE ♥♥♥
O kurna Louis ale żeś jej pojechał teraz. Jestem w teamie Louisa i też jestem za tym, żeby żałowała ha!
OdpowiedzUsuńI chociaż Ashtona "gra" Jared, to ja chcę żeby zniknął jak najszybciej i Lorena została sama tak dla Louisa
Czekam na następny :)
@JaZiemniak_
Jeszcze powiedziałaś że nie długo zobaczymy dlaczego go nie lubisz i dlatego chcę jeszcze bardziej następne rozdziały. x
OdpowiedzUsuńNie myślałam że Louis będzie taki :o
OMG OMG ALE SIE POROBIŁO
OdpowiedzUsuńNIE WIEDZIAŁAM ZE LOU JEST TAKIIII ;O
CZEKAM NA NASTĘPNY @flayalive xxx
<3
OdpowiedzUsuńDobra oficjalnie się wkurzyłam, bo napisałam taki piękny komentarz z licznymi moimi okrzykami i w ogóle, a on się do diaska usuną! Rozumiesz?! USUNĄ, NO NIE.
OdpowiedzUsuńNo, ale jakoś to muszę przeżyć i po minucie przekleństw napisać lepszy, który już piszę, hahaa Boże nie wierzę w swoją głupotę.
No, ale rozdział, przejdźmy do niego...
O mój Boże! Jak ja kocham Louisa, jak ja kocham tatę Loreny! Gramy w tej samej drużynie chłopcy, piona i do dzieła!
Uwielbiam sposób tatusia na sprawdzanie chłopaków. Ash to cipa, no nie ukrywajmy tego, a Lou, to Lou. No wiesz, seksi facet z zajebistymi włosami, pociągającym akcentem i tyłkiem nie z tej ziemi. Ja nie wiem jak Lori może marnować czas na Ashtona.
Wszyscy widzą, że Lorena i Louis są sobie przeznaczeni...
Ja to widzę
Ty to widzisz
Wy to widzicie
Tusk to widzi
Obama to widzi
Kosmici to widzą
WSZYSCY TO WIDZĄ, WIĘC CHOLERA JASNA, LORI WEŹ SIĘ W KOŃCU ZA SIEBIE!
Chociaż uszczęśliwił mnie fakt, że Lorena zdaje sobie sprawę z tego, że zostawiając Louisa dwa lata temu popełniła największy błąd swojego życia. Przyznała się do tego!
Więc z łaski swojej, Skarbie, Lori, Lorenko napraw ten swój nieszczęsny błąd i spraw, aby wszystko było na swoim miejscu!
"Chcę, żebyś żałowała tego, że mnie zostawiłaś."
"Chcę, żebyś tonęła w żalu na chociażby myśl o zostawieniu mnie. Chcę, abyś spędzała swoje noce, leżąc na łóżku, obok swojego narzeczonego, obudzona, podczas, gdy on śpi, myśląc o mnie. Myśląc o tym, jakiego głupka z siebie zrobiłaś, pozwalając mi na wejście do pociągu dwa lata temu. Jakby pozwolenie mi odjechać, wyglądało na najłatwiejszą decyzję, jaką podjęłaś w swoim życiu."
"Chcę, żebyś... Chciała mnie z powrotem."
BOŻE, TE SŁOWA, BOŻE UMARŁAM! Masz racje Louis! To nie jest cholerna zemsta, on po prostu MUSI ją uświadomić, że tylko oni mogą być ze sobą, bo osobno są niczym. Rany, naprawdę chcę żeby Lorena zostawiła Ashtona i była znowu z Louisem. Oni razem to cud natury :c
Cały czas nas straszysz tym Ashtonem, że zaczynam się kurde bać. Co on do cholery zrobi? Przysięgam, że dostanie ode mnie w jaja, jak coś odpierdzieli. Bałwan.
A rozdział jest idealny! Nie mam słów z resztą tak jak zawsze! Dzięki, Kochana za tłumaczenie. Pod każdym rozdziałem będę Ci dziękować :*
Pozdrawiam xx
*USUNĄŁ -.-
UsuńWybacz, nie umiem pisać :c
O KURWA KURWA KURWA KURWA....... O KURWA
OdpowiedzUsuń.
.
.
NIE NO OŻEŻ KURWA JA PIERDOLE! TOMLINSON!!!!!!! KOCHAM CIĘ IDIOTO Z KAŻDĄ SEKUNDĄ CORAZ BARDZIEJ!!!!!!!
O KURWA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie jestem w stanie racjonalnie myśleć, a na pewno pisać tego komentarza... KURWA
to było po proostu... SZOK I NIEDOWIERZANIA! TOMLINSON! Po prostu BRAWO CHŁOPIE!!!!
Te słowa.... Jak jej to powiedział, podsumował wszystko... WOW... On ma racje. Widać, ze nie chce zemsty. LEPIEJ! on wciąż ją kocha! To widać! Jezu tak cholernie się jaram i przeżywam wszystko... Pewnie już to widzisz. bo jakość tego komentarza jest po prostu przerażająca.... ALE KURWA!!!!
WOW
Od samego początku miałam coś do Ashtona, ale to z powodu Louisa i faktu, ze on i Lorena są dla siebie po prostu idealni. I uzupełniają się tka cudownie.. Ale skoro ma jeszcze coś odwalić...
Bardzo podobała mi się postawa jej ojca! Po części jestem zła, bo Lorena powinna w życiu popełniać też własne błędy, ale widać, że on nie chce by cierpiała i to jest piękne! Cudowny ojciec :) Przynajmniej z mojej perspektywy, bo Lorena pewnie jest wściekła XD
Ale najgorsze myślę, że dla niej jest to... Że ona z każdą chwilą naprawdę coraz bardziej pragnie Tomlinsona.. Np. Jak wspominała te wszystkie sytuacje z przed dwóch lat... OJ BĘDZIE SIĘ DZIAŁO
WFBO3BF2L OQIEBFO3BVO3BO03BO ALE SIĘ KURWA JARAM!!!! <3
"Gdy miałam odetchnąć z ulgą, usłyszałam głos szatana za sobą." - uwielbiam ten fragment <3 Zresztą cały ten rozdział był po prostu genialny. To jak Tata Loreny zgniótł Ashtona na odległość było świetne. Dobrze, że biedaczek tego nie słyszał. Choć twoja zapowiedz zbliżających się rozdziałów chyba zmieni moje nastawienie do niego.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Lou naprawdę będzie AŻ TAK uparcie dążył do uzmysłowienia Lori ile straciła, a on prawie plan idealny obmyślił we współpracy z Bogiem, co zostało nie raz podkreślone.... :D
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
Przyjełabym te bilety.
OdpowiedzUsuń