niedziela, 7 września 2014

YA: Epilog

Lorena's POV:
- Gdy pierwszy raz spotkałem Zach'a... - zaczął wstając, a ja natychmiast pokręciłam głową na to jak nietrzeźwo brzmiał. - Byliśmy współlokatorami na studiach, nie zajęło nam zbyt wiele czasu, by wywołać na sobie wrażenie, ale pomyślałem, że świat sobie ze mnie żartuje.
Większość ludzi w pokoju, przede wszystkim rodzina Zach'a, zaśmiała się, podobnie jak jego żona. Przysięgam, na jego twarzy także widziałam uśmiech.
- To znaczy... Dosłownie pomyślałem: Czy to żart? Bo był kimś innym, niż ja. Mógłby grać w gry wideo przez 24/7, podczas kiedy ja wychodziłbym na noc. Był dziwakiem sci-fi, nienawidziłem wszystkiego, co nie było komedią. Lubił Colę, a ja preferowałem Sprite'a.
Przy tym ostatnim porównaniu ludzie znowu się śmiali. Próbowałam się przygotować na bycie złą na niego, od kiedy był aż tak zmarnowany, jego mowa chyba obróci się w katastrofalne skutki, ale ja tylko odnalazłem się w tym śmiejąc się. Porozmawiajmy o kompromisach.
- Szczerze yo myślałem o poproszeniu o inny akademik, kiedy go poznałem, to znaczy byliśmy totalnymi przeciwieństwami. Nigdy nie pomyślałbym, że się dogadamy. Jedynym powodem, dla którego zostałem z nim, było to, że zawsze robił zakupy w warzywniaku, a ja zawsze zużywałem papier toaletowy jak maniak.
- Dzięki, stary - Zach odpowiedział i jeśli nikt do tej pory się nie śmiał, śmiali się teraz. Nawet sam Zach.
- Żaden problem. Więc, yeah, byliśmy totalnie jak Ron i Hermiona, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Ale tak tandetnie jak to brzmi, przeszliśmy przez to. Walczyliśmy ze sobą, wszyscy koło nas narzekali, ale potem zaczęliśmy przyzwyczajać się jeden do drugiego. Po miesiącach, latach, stał się głośny i otwarty, myślę, że ja stałem się bardziej .wrażliwy i sentymentalny. Zmiana zachodziła w nas obojgu, teraz Zach poślubił kogoś, kto jest tak całkowicie nie z jego ligi - on jest prosty jak mecz piłki nożnej w podstawówce, w małym mieście, a Monica jest olimpiadą. I...
Louis znowu zrobił pauzę, gdy ludzie zaczęli się śmiać, ja też, ale przestałam, gdy poczułam jego rękę na moim ramieniu. Kiedy spojrzałam na niego, nie trzymał dłużej w ręce małej kartki papieru, gdzie była zapisana jego mowa. Albo miał to pamiętał albo miał zamiar powiedzieć coś, co miał na samym przodzie głowy. Chciałabym myśleć, że chciał wywołać śmiech u ludzi, jednak spojrzenie na jego twarzy mówiło mi zupełnie co innego. Jego leniwy uśmieszek odszedł, i po raz pierwszy od rozpoczęcia wieczoru, wyglądał na zdenerwowanego. Jeśli ktokolwiek zamierzał uznać to za śmieszne, to mogłam być ja.
- Chciałem tylko trochę pomieszać, jest dobrym kolesiem. Ale pamiętam jak za każdym razem mi mówił o niej i jak bardzo się o nią troszczy. A ja tylko myślałem... nic z tego nie mogłoby się zdarzyć lub nigdy by się nie spotkali, jeśli nie poszedłby ze mną i innymi kumplami. Więc tak, wychodzenie ze mną, obróciło się dla dobrze dla niego. I... i...um...
Ponownie zrobił przerwę, a jego ręka ściskała moje ramię, gdy patrzył w dół przez sekundę lub dwie. Przypuszczałam, że był zbyt pijany i próbował stać na własnych nogach, potem zaczął mówić.
- Zmiana była dobra dla mnie, ponieważ...
O tak, zdecydowanie na to czekałam.
- Nie siedziałbym tutaj, jeśli bym się nie zmienił. To znaczy, na pewno, jeśli brałby ślub i byłbym zaproszony, fizycznie byłbym tutaj, ale nie byłbym na tym etapie życia, na którym jestem w tej chwili. Prawdopodobnie mieszkałbym w czyjejś piwnicy, jeśli nie Zach'a, pokryty tatuażami i piercingiem, byłbym odrzucany przez każdego pracodawcę, którego poprosiłbym o pracę i udawałbym, że nie znam powodu dlaczego tak jest. Jeżeli te myśli przechodziły przez moją głowę 5 lat temu, żyłbym z tym w totalnym porządku. Teraz zaczynam zdawać sobie sprawę, że jeśli nie popchnąłby mnie do bycia lepszym facetem, byłbym nigdzie.
Louis zrobił pauzę i znowu chwycił mocniej moje ramię. Moje serce dynamicznie zaczęło mocniej bić i mogłam sobie tylko wyobrazić, gdzie on z tym zmierzał. Jestem pewna, że gdziekolwiek by to nie było, to powodowałoby, że moje serce zaczynało się ściskać. Wszystko to, co powiedział sprawiało ścisk mojego serca.
- Łatwo zdecydowałem, że chciałem być lepszą osobą, ale nigdy nie miałem nikogo, kto zmotywowałby mnie do rozpoczęcia takiej zmiany. Dopóki go nie poznałem.
Ścisnęłam moje usta razem i próbowałam nie pozwolić żadnej z łez skapnąć po policzku, kiedy widziałam go mówiącego prosto z serca. Louis patrzył na Zach'a, który siedział prosto przed nim, i przyglądał mu się z dumnym wrażeniem.
- I teraz Monica go mnie ukradła.
Odetchnęłam ze śmiechem jak każdy inny w tym pokoju; zostawcie to mu, łatwość naprężenia z gejowskim uśmieszkiem.
- Zgaduję, że to, co mówię, to... Dzięki. - Przy jego ostatnim słowie, Zach wstał i go przytulił - Dzięki za bycie bratem przez te wszystkie lata.
Ostatnie słowa 'Louisa' były bezdźwięczne przez ramię Zach'a, którego oczy były czerwone i błyszczące od przemowy jego drużby. Byłam pewna, że moje były takie same, gdy patrzyłam na tych dwóch facetów i zaklaskałam wśród innych gości.
Zach był pierwszym, który się odsunął i zajął na powrót swoje miejsce, obok jego zarumienionej panny młodej, podczas gdy Louis wziął szklankę szampana i oczyścił ją całkowicie jednym łykiem, a potem znowu wziął mikrofon. Uh oh, teraz nadchodzi.
- Oh i chciałbym również... um... - To było wspaniałe jak jego upicie brzmiało z nagłością. - Chciałbym Ci podziękować, nie tylko za bycie bratem, ale za przypadkowe umówienie randki twojego ślubu na urodziny mojej żony. Wszystkiego najlepszego, kochanie!
Ścisnęłam moje oczy ze śmiechu, jak obrócił się do mnie i nachylił w dół.
- Masz 26 lat!
- Dzięki skarbie - zaśmiałam się. Nie mogłam uwierzyć, że on powiedział to w jego mowie dla najlepszego przyjaciela. Uśmiechnął się i wyprostował się, sprawiając, iż każdy w pomieszczeniu przestał rozmawiać. Efektywnie.
- Wiesz ty co, jestem w rzeczywistości bardzo szczęśliwy, że ją mam, siedzącą obok mnie. Jest powodem, dla którego tak cholernie chciałem się zmienić i również spowodowała to, że nad tym pracowałem. Muszę zaproponować jej to dwa razy, zanim powie 'tak'.
Przykryłam moją twarz dłońmi; pełna synchronizacja do wzięcia ich w górę, absolutnie perfekcyjna.
- Ale wszystko obróciło się do bycia perfekcyjnym, i nawet nie mogę zacząć sobie wyobrażać jak to by było, gdybym został tym gościem, którym byłem, zanim poznałem Zach'a. Więc jeszcze raz dzięki.
Od teraz, jedyną osobą w pomieszczeniu, która nie zdawała sobie sprawy jak śmieszną osobą był Louis, był sam Louis.
- Cóż, zgaduję, że to wszystko ode mnie, um... Powiedziałbym śmieszną historię, ale wtedy moja mowa nigdy by się nie skończyła, więc tak. - Jak ludzie zaczęli się znowu śmiać, on podniósł swoją szklankę, że miał w niej tylko jedną kroplę szampana. - Życzę Ci wszystkiego najlepszego na świecie. Oh, i lepiej się upewnij, że będę ojcem chrzestnym twoich dzieci, w przeciwnym razie nie nazwę swojego syna 'Zach'. Zdrowie!
Jedyną osobą, nie śmiejącą się tym razem, byłam oczywiście ja. W rzeczywistości bardzo pięknie zabił mój nastrój, mówiąc o dzieciach. To było jak każdego dnia, przez ostatnie półtora roku.
Gapiłam się prosto przed siebie, nawet nie go zauważyłam, siadającego i nachylającego się znowu ku mnie.
- Hej! - Louis pomachał swoją ręką przed moją twarzą, powodując, że popatrzyłam na jego uśmiechniętą twarz. - Wszystko w porządku? Fajnie spędzasz czas? - zapytał, kompletnie nieświadomy tego jak sprawił, że się poczułam. Nie mogłabym go nawet za to winić. On nie był zaniepokojony moim stanem, nawet w najmniejszym stopniu tak bardzo jak ja byłam, więc nie rozumiał, dlaczego nie będę w stanie posiadać dzieci. On jest facetem, nigdy nie zrozumie.
- Tak. - uśmiechnęłam się, zdesperowana, żeby zmienić temat. - To było piękne, twoja mowa, uwielbiam ją.
Uśmiechnął się szeroko.
- Dzięki. Szczerze, połowa mnie właśnie do mnie przybyła. Jestem pewny, że zapomniałem powiedzieć czegoś, co napisałem, kiedy położyłem papier na stole.
- Nic nie szkodzi - uśmiechnęłam się. - To było kochane. Bez obrazy, ale nie myślę, że twoja mowa jest tak dobra, jak wszystko co napisałeś. - docięłam.
Jego uśmiech przeobraził się w wyszczerzenie.
- Taaak, dzięki. - Louis odwrócił się, żeby chwycić najbliższą butelkę szampana i nalać nam obojgu. - Ty nie... Um. - zrobił pauzę, żałując spojrzenia na moją twarz. - Nie masz nic przeciwko, żebym wychowywał dzieci, tak?
Chciałam o tym zapomnieć.
- Um...- Nawet nie wiedziałam co powiedzieć. Wiedział jak się z tym czuję, nie łapał tego, ale wiedział o tym. Więc nie było żadnego powodu, by go okłamywać, z wyłączeniem tego, iż nie chciałam wyjść na słabeusza.
- Przepraszam. - powiedział, zanim mogłam pomyśleć o poręcznej odpowiedzi. - Wiem, że nie powinienem był, ale nie mogłem nic zrobić.
- Nie, nie, wszystko jest w porządku. - próbowałam się uśmiechnąć. - Lubię to jak pewnie siebie brzmisz. Jak... naprawdę wierzysz, że nas któregoś dnia tak nazwą.  Kocham to jak pewny tego jesteś.
- Wiem, że będą. - Jego wyraz twarzy nagle stał się śmiertelnie poważny. - Jesteśmy małżeństwem, żyjemy w fantastycznym domu, i byliśmy na to wszystko gotowi nawet przed tym wszystkim. Nie ma żadnego powodu, dla nich, żeby nie nazywali nas, i mówili, że zamierzamy być rodzicami.
Jego uśmiech był powodem, dla którego mój pojawił się na twarzy.
- Dziękuję. - Dziękowanie mu brzmiało dziwnie, ale znał mnie wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć o czym mówię. - Kocham Cię.
Louis pokiwał głową i pochylił się do przodu.
- Kocham Cię. - Mamrotał między pocałunkami i przyciągnął mnie w jednym dłuższym, po słowach, które wypowiedział. - Pięknie dziś wyglądasz.
Nawet po około dwóch latach, on nie omieszkał spowodować, żebym się zarumieniła.
- Piękno w pięknie lub piękna jak 'Chcę Cię zabrać do domu i zobaczyć jak wytrzymałe są balkonowe krzesła?
W mojej dziwnej sugestii, Louis się zaśmiał. To znaczy, oczywiście, że to zrobił.
- Ah, ty mnie znasz, nigdy nie mógłbym wybrać pomiędzy tymi dwoma. - posłał  mi bezczelny uśmiech i nie mogłam powstrzymać się od przyciągnięcia go do kolejnego pocałunku.
- Kocham Cię...to znaczy naprawdę, naprawdę kocham Cię. - Pokiwałam mocno głową, jak pożegnaliśmy się znowu, jakbym próbowała upewnić się o czymś, co on już wiedział. - I nawet nie mogę sobie wyobrazić, co bym zrobiła, gdybym Ciebie nie miała.
- Jednak nie musisz sobie wyobrażać czegoś takiego. - Louis powiedział, próbując rozjaśnić mój nastrój. - Jestem tutaj i się nigdzie nie wybieram, rodzice czy nie, nieważne co. Nie zamierzam wsiadać do żadnego pociągu i pisać Ci: 'Nie sądzę.'
Odetchnęłam ze śmiechem, jak sobie przypomniałam, co zrobiłam dawno temu, co mogło potencjalnie zrujnować moje życie. Louis posłał mi mały uśmiech jak zagrał pierścionkiem na mojej lewej dłoni, który dał mi około rok temu, i którego od wtedy nie zdejmowałam.
- Nie zostawię Cię nigdy.

*****

Od autorki:

To jest oficjalnie koniec serii. Mam nadzieję, że naprawdę to lubicie, tak bardzo, jak pierwszą książkę, lub nawet bardziej, jeśli to możliwe. Również mam nadzieję, że nie zawiodłam Was w żadnym punkcie. Dziękuję Wam bardzo za miłość i wsparcie. Doceniam to bardziej, niż mogłabym to opisać. Dużo miłości x


Od tłumaczki:
Na samym początku chciałabym podziękować Asi za przetłumaczenie epilogu. Ja nie byłam w stanie tego zrobić, dlatego bardzo, ale to bardzo jej dziękuję <3
Don't worry, jeszcze mamy 3 dodatkowe, wycięte sceny. Także w najbliższym czasie postaram się je przetłumaczyć i dodać:)

6 komentarzy:

  1. po prostu słodko i pięknie. :)
    Czekam z niecierpliwością na 3 dodatkowe seny pod którymi się rozpiszę, że hej :) xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku jak słodko aww
    jeszcze tylko 3 dodatkowe sceny :( nie przeżyję :(
    końcówka była tak słodka xx
    czekam na 3 dodatki!XXx
    @flayalive

    OdpowiedzUsuń
  3. JEJKUUUUUU JAK SŁODKO !
    AŻ SIĘ WZRUSZYŁAM ;(
    TYLKO 3 SCENY ;((( ZA CUDOWNE BY SIĘ KOŃCZYŁO ;(
    @TAKEMELIAM1D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne opowiadanie, z pomysłem, nie banalne. Dobrze się czytało, łatwo można było zżyć się z bohaterami. I takie urocze zakończenie. Cieszę się, że nam je tłumaczyłaś, dziękuję za to :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedno z wspanialszych opowiadań jakie czytałam. Dziekuję że je tłumaczyłaś. Szkoda że to już koniec :( czekam na dodatkowe rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wzruszyłam się, naprawdę.
    Kocham ten rozdział całym sercem za to jak świetny jest.
    Kocham miłość Lou i Loreny.
    Kocham Zach'a za wszystko co zrobił dla tej dwójki i za to jak świetny był.
    Boże, te opowiadanie tak mną wstrząsnęło, że to aż boli.
    Oczywiście mowę przygotuję na ostatnią notkę na tym blogu, aby było tak
    ekstra i dramatycznie, ha! :)
    "- Nie zostawię Cię nigdy." - O mój Boże, kocham to, kocham, uwielbiam!
    Jezu, jestem już w niebie? To jest takie aw! Słodkie i kochane i obietnica na całe życie. Nigdy to bardzo, bardzo długo :)
    Szkoda, że nie zostały opisane zaręczyny Lou i Loreny, ale tak też jest cudownie.
    Dziękuję Kochana za tak wspaniale przetłumaczony rozdział i wybacz, że
    tak krótki komentarz, ale właśnie jestem na randce z fizyką. Czy tylko dla mnie
    brzmi to okropnie? :C
    Jesteś najlepsza!
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń